Nie obchodziło mnie, jak wiele osób mogło być w jednym pokoju i na szczęście Lindy i Sydney też nie. Nie mogłam się wrócić i stanąć twarzą w twarz z Justin'em. Widziałam ból, którego byłam przyczyną i po prostu nie mogłam tam wejść i zachowywać się, jakby nie istniał. Widziałam go na korytarzach, idącego, jakby był trupem i nie czułam nic innego poza winą. Wciąż się o niego troszczyłam, nawet po tym wszystkim, co się stało, patrzenie, jak cierpi, było ostatnią rzecz, jaką chciałam.
W moich wyobrażeniach wszystko, przez co przechodził, stało się tylko dlatego, ponieważ sądziłam, że uderzyłam w czuły punkt jego ego, przez co stracił dziewczynę na rzecz innego faceta i sądziłam, że nie mógł tego przeboleć. Naprawdę tak mi się wydawało, ale przyszedł październik i nic. Wyglądał tak nie żywo, jak ja czułam się wewnątrz.
Trey nigdy nie zawiódł mnie w traktowaniu jak królowej i również nigdy nie zawiódł mnie w byciu najlepszym chłopakiem, o jakiego dziewczyna mogłaby tylko prosić, ale była w tym związku tylko jedna wada. On nie był Justin'em. Nie był słodkim, seksownym, uwodzicielskim chłopakiem, który wydobył ze mnie buntowniczą stronę. Nie sunął ustami wzdłuż mojej szyi, ani nie kusił mnie, do tej chwili aż wpadnę w jego ramiona. Nie, żebym mu pozwoliła na coś takiego, ale i tak to ma znaczenie.
- Wow, czy możesz uwierzyć, że jest już prawie koniec października? – wyszeptała Linda, kiedy skreślała datę na swoim matematycznym arkuszu kalkulacyjnym, który zadała nam pani Mac. Uniosłam brwi, wędrując wolno wzrokiem, by spojrzeć na Justin'a, który był po drugiej stronie sali. Wpatrywał się w kartkę papieru, skoncentrowany, na tym, co mieliśmy zadane, ale kiedy poczuł na sobie parę oczu, podniósł wzrok, wpatrując się mi prostu w oczy na tyle długo, że odwróciłam wzrok, a mój oddech stał się niespokojny.
Dni, w których pozowałam, z niesamowitych stały się czymś, czego nigdy nie miałam dość. Gdy pierwszy raz widziałam swoje zdjęcia na okładce magazynu, nie czułam nic poza radością, kiedy przejrzałam każdą stronę, aż dotarłam do moich zdjęć i Natalie. Nie martwiłam się o rodziców, ponieważ nigdy nie zwracali uwagi na takiego typu gazety. To jest tak, jakby żyli w swoim świecie. Ale mówiąc o Natalie, to w bardzo krótki czasie stałyśmy się niemal siostrami. Zawsze spędzałyśmy razem weekendy -oczywiście nie wtedy, gdy miałam randkę z Trey'em, ale prawie w każdy weekend- i bardzo chciałam, aby poznała Trey'a, ale nigdy nie było go w pobliżu. Tak, chodził ze mną na każdą sesję zdjęciową, ale zawsze gdzieś znikał aż do końca, kiedy Natalie już nie było lub do momentu gdy po prostu wychodzimy z budynku.
- Jak ma na imię Twój chłopak tak przy okazji? – zapytała, kiedy cała nasza trójka siedziała na małym stoliku w kształcie koła i delektowałyśmy się gorącą czekoladą, odkąd pogoda stawała się coraz chłodniejsza i jeszcze bardziej chłodniejsza z każdym minionym dniem.
- Nazywa się Trey. – wymamrotałam, na co ta stanęła zamurowana w miejscu. Zamrugała kilka razy, zanim potrząsnęła głową, jakby zaprzeczała czemuś, o czym prawdopodobnie myślała.
- Coś nie tak? – zapytałam, zauważając, że była blada. Uśmiechnęła się do mnie, potrząsając głową, dając mi znać, abym o tym zapomniała.
- Po prostu, znałam jednego Trey'a, ale oni nie mogą być tą samą osobą. Twój Trey wygląda na słodkiego i troszczącego się, a o tym Trey'u, którego znałam, nie chcę nawet rozmawiać. – skinęłam, zauważając jej zakłopotanie i zdecydowałam, że najlepiej, jak puszczę to mimo uszu.
- Szczerze mówiąc, nie mogę dalej znieść Trey'a. Łazi za tobą jak pies. – Linda wywróciła oczami, kiedy za wibrował mi telefon w kieszeni. Tak, mój telefon. Trey kupił mi telefon, twierdząc, że chce do mnie pisać, kiedykolwiek zechce, ponieważ tęskni za mną od czasu do czasu. Nie mogłam się powstrzymać przed zarumienieniem się na jego wytłumaczenie, ale oczywiście pani Sceptycyzm aka Linda, zaczęła mówić, że jest to kontrolujące i idiotyczne.
- Przejmuje się. – powtarzałam te same słowa, które zawsze mówiłam, gdy zaczynała w pełni krytykować czyny Trey'a.
Między mną a nią, była przez to mała wojna, ale nigdy nie zrobiła z tego wielkiego dramatu. Tak szybko, jak wymamrotałam do niej tamte słowa, Linda zamilkła, ale nawet jeśli nic nie mówiła, to wiedziałam, że milion rzeczy przebiegało jej przez głowę i byłam pewna, że krzyczała na mnie, mimo że jej usta były zaciśnięte. Wiedziałam o niej już tak WIELE.
- Też nie lubię Trey'a – za ćwierkotała Sydney, kiedy chodziłyśmy po pokoju, próbując znaleźć cokolwiek interesującego do robienia. Syd składała właśnie swoje ciuchy, ja stałam tam jak idiotka, a Linda jadła truskawkowy jogurt i oczywiście, raz jeszcze wyraziła swoją niechęć do Trey'a. To było coś, co mnie naprawdę dezorientowało, ponieważ przecież to ona chciała, abym z nim była. Odpowiadała na to zawsze, że – Chciałam go wykorzystać, abyś wzbudziła w Justin'ie zazdrość, a nie była jego pieprzoną dziewczyną przez cały miesiąc. – myślała, że to będzie trwać tydzień, może nawet dwa, ale myliła się. To już miesiąc.
- Myślę, że powinnaś pogadać z Justin'em. To znaczy, słyszałam od paru dziewczyn, że nawrzeszczał na Veronice i praktycznie ją rzucił. – moje serce zaczęło szybciej bić na jej słowami, zmagałam się z utrzymaniem mojej postawy i zachowywania się, jakby mnie nie zmieszały. Słyszałam tą plotkę n-ty raz, ale nigdy nie sądziłam, że to może być prawda. Justin ma umowę ze swoim ojcem. Czy naprawdę by ją zerwał? – Rozmawiałam z nim i nie wyglądał dobrze. Zawsze się mnie pyta o-
- Sydney proszę Cię. Wiem, co chcesz zrobić i również jestem świadoma tego, że Justin zajmuje czułe miejsce w twoim sercu, ale mam chłopaka i nazywa się Trey. – mam nadzieję, że moje słowa, pomogą jej zrozumieć moja sytuację, ale powiedziała ona jeszcze jedną rzecz, która zupełnie mnie zabolała.
- On cierpi Chandler. I wiem, że zranił Cię pierwszy, ale fakt, że przez to jesteś jakaś spokojniejsza, przyprawia mnie o mdłości. Fakt, że cierpi, tak jak ty cierpiałaś. Przynajmniej z nim porozmawiaj, zamiast zachowywania się, jakby nigdy nie istniał w twoim życiu. – przeniosłam wzrok na Lindę, oczekując że mnie poprze, ale on wpatrywała się w swój jogurt, mieszając w nim łyżeczką, zanim otworzyła usta, by włożyć ją do ust.
Spojrzałam na obie dziewczyny, widząc, że obie były przeciwko mnie, potrząsnęłam głową, zanim skinęłam brutalnie na nie. Czyli teraz ja byłam złym charakterem w tej historii?
- Musisz zrozumieć Chand, przez wszystkie lata, które znam tego idiotę, jeszcze nigdy nie widziałam go tak cichego, tak skrytego w sobie, zdesperowanego. – Linda wzruszyła ramionami, starając się nie pokazywać emocji, ale mogłam zobaczyć, że martwiła się o niego.
- W porządku, porozmawiam z nim. O czym? Nie mam pieprzonego pojęcia, ale zrobię to, abyście się po prostu wszystkie zamknęły. – wybiegłam szybko z pokoju i zanim mogłam przemyśleć wszystkie za i przeciw moim zamiarom, kontynuowałam drogę w kierunku pokoju, który wydawał mi się tak znajomy jeszcze miesiąc temu. Poprawiłam swoją za dużą bluzę i upewniłam się, że czapkę miałam na głowie, kiedy zbliżałam się bliżej i coraz bliżej do pokoju.
Zatrzymałam się, kiedy uświadomiłam sobie, że drzwi były już otwarte i ktoś był w środku z Justin'em. Odetchnęłam z ulgą, gdy dotarł do mnie fakt, że nie mogłam z nim teraz porozmawiać. Zaczęłam wracać się z powrotem do pokoju Lindy, kiedy męski głos zatrzymał mnie od pójścia dalej.
- Myślisz, że to jest gra, Justin? Dzwoniłem do Ciebie ponad sto razy, a ty patetyczny dupku nie odebrałeś nawet raz. Myślisz, że kim jesteś, chłopcze? – głos był ostry, przepełniony nienawiścią, złością, aż mnie serce zabolało, na ton, w jakim ta osoba, rozmawiała z Justin'em.
- Myślałem, że wyraziłem się jasno przez telefon. Skończyłam z byciem Twoim psem. Chcesz robić interesy z Green'ami? To lepiej znajdź inny sposób na to, ponieważ skończyłem z Veronicą. Skończyłem z nią już miesiąc temu. – czyli to była prawda. Skończył z nią.
- To Twój problem Justin. Nigdy nie słuchasz moich poleceń i myślisz, że możesz chodzić wszędzie, robiąc cokolwiek do kurwy chcesz. Odwołałem tak wiele spotkań w szpitalu, a wiesz, że czwartki są pracowitymi dniami, ale nie, musiałem jechać tu całą drogę, by dowiedzieć się o patetycznej wymówce mojego syna, któremu daję teraz lekcję, jak nie sprzeciwiać się własnemu ojcu. – nie powinnam tu być. Nie powinnam podsłuchiwać tej rozmowy, ale nie mogłam oderwać stóp od ziemi. Jak jego własny ojciec może do niego mówić w ten sposób?
- Pierdol się. – ledwie usłyszałam szept Justin'a, ale zaraz odwróciłam od tego uwagę, gdy usłyszałam jęk i płacz. Czy on go właśnie uderzył? Uniosłam dłonie na wysokości ust w nie dowierzaniu, kiedy modliłam się, abym nie słyszała więcej dźwięków, pochodzących z jego drogocennych ust.
- Teraz Justin, maszerujesz do pokoju Veronici. Powiesz jej, że nie miałeś na myśli tych rzeczy, które jej powiedziałeś i że to wszystko było częścią, głupiego faktu, że nie potrafisz trzymać języka za zębami, gdy jesteś wściekły. Powiesz jej, że ją kochasz i że chcesz ją poślubić tak szybko, jak tylko skończycie z tą szkołą. Zabierzesz ją na randkę i sprawisz,że poczuje się jeszcze bardziej wyjątkowo. – zmarszczyłam brwi w obrzydzeniu. Był znieważającym ojcem i przez to miałam ochotę bardziej podziękować Bogu, za tego, którego mam.
- Co, jeśli nie chcę. – Justin rzucił wyzwanie. Jego ojciec zachichotał nisko. To nie był chichot, który chcielibyście usłyszeć.
- Nie obchodzi mnie, jeśli nie chcesz, Justin. Zrobisz to tak, albo inaczej. – jego ostatnie słowa wysłały wzdłuż moich pleców dreszcz, kiedy zaczęłam martwić się o Justin'a.
- Jedyna dziewczyna, dla której padłbym na kolana, jest zajęta, więc- – Justin'owi przerwał głośny śmiech jego ojca.
- Czyli to wszystko jest przez to? Przez głupią dziewczynę. Bieber nigdy nie zakochuje się w żadnej dziewczynie, Justin. Myślałem, że wbiłem Ci to do mózgu lata temu. Spójrz na siebie, wyglądasz patetycznie, to wstyd dla naszej rodziny. Bieber płaczący za dziewczyną, której widocznie nie obchodzisz. Założę się, że nawet bawi ją widok Ciebie, gdy cierpisz dla niej-
- Zamknij się kurwa! – można było usłyszeć szuranie nogami po pokoju, a następnie trzaski, uderzenia pięścią i w policzek. Jedyne co mogłam usłyszeć, to skowyt Justin'a, jego jęki i płacz z bólu, musiałam to przerwać. Bez najmniejszego myślenia, wtargnęłam do środka, przez co obydwoje mogli mnie zobaczyć.
- Co tu się dzieje? – pan Bieber trzymał Justin'a za koszulkę, ich oczy nie pokazywały nic innego, tylko nienawiść do siebie nawzajem. Pan Bieber przerzucił wzrok na mnie, lustrując mnie od góry do dołu, zanim splunął na Justin'a, zadając pytanie.
- Kto to do cholery jest? – oczy Justin'a zawędrowały na mnie, a jego wyraz twarz zmienił się w dezorientację.
- Jestem jego współlokatorem. – odpowiedziałam za Justin'a. Z ostatnim uderzeniem, puścił Justin'a warcząc, a ten przewrócił się na podłogę, – Oczekuję jutro dobrych wieści. – pan Bieber zwrócił swój wzrok na mnie, jego oczy pokazywały nic innego, tylko chłód w moim kierunku za to, że przerwałam ich kłótnię.
- Nie piśnij ani słówka. Rozumiemy się? – to było skierowane do mnie i nawet, jeśli się nie znaliśmy, wciąż mówił z władzą i mocą. Skinęłam głową, nie odrywałam wzroku od Justin'a, który klęczał na kolanach, a jego całe ciało było niemal na podłodze, kiedy wielokrotnie uderzał w dywan w kółko i w kółko, wyżywając się.
- Justin! – zawołałam na niego, ale nawet nie drgnął. Jego ręka stawała się czerwona od tarcia, które spowodował i chwilę później zaczął krwawić.
- Justin, proszę przestań. Proszę. – krzyczałam. Tym razem podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy, jego były napuchnięte i wypełnione łzami. Siniaki zaczęły się pojawiać na jego policzku i w kącie prawego oka.
- Nie powinnaś tego widzieć. – zaskomlał, oczami wędrując na dywan raz jeszcze. Zapłakał głośno, a jego cała twarz stała się czerwona, kiedy uderzył w dywan ponownie.
- Jeśliby mnie tu nie było, zbiłby Cię na kwaśne jabłko! – budziła się w nim wściekłość na wspomnienie o jego ojcu, kiedy znowu zaczął uderzać w dywan, więcej łez spływało po jego twarzy. Zrobiłam to co podpowiadał mi instynkt i owinęłam ręce wokół jego szyi, przyciągając go do swojej klatki piersiowej, by zapobiec jego czynom. Widząc go w takim stanie, zabolało mnie to nawet jeśli nie przeszłam przez to, przez co on przechodził w tym momencie.
Nie mogłam nic na to poradzić, ale czułam się winna, ponieważ to przeze mnie się w to wpakował. Przeze mnie rzucił Veronicę i przeze mnie leży tutaj z twarzą zalaną łzami.
Justin objął mnie w talii, teraz on był tym, który przyciągnął mnie do siebie. Poczułam, że złapał mnie, kiedy usiadł płasko na podłodze, sadzając mnie na jego kolanie, tak jakbym to ja była tą, która potrzebuje pocieszenia. Tak jak zawsze, zdjął moją czapkę i rzucił ją w tył pokoju, pozwalając moim włosom luźno opaść. Bez powiedzenia żadnego słowa, poczułam jak schował głowę w mojej szyi i odetchnął z ulgą. Czułam, jak jego łzy spływają po mojej szyi, nawilżając moją skórę, ale to nie było to, o co się martwiłam.
Kiedy wychodziłam od Lindy, spodziewałam się wszystkiego. Wszystkiego poza tym. Cholera, spodziewałam się nawet, że wpadnę w jego ramiona, ale nigdy nie spodziewałam się być świadkiem jego momentu załamania. Nie mogłam krzyczeć, nie mogłam się obrazić, nie mogłam tego zrobić, Justin czuł się jak gówno. To sprawiało, że ja czułam się, jak potwór.
Nie wiem, jak długo to trwało, ale nie obchodził mnie czas. Czułam się dopełniona w jego ramionach, czułam się, jakbym była tylko ja i on, a cały świat nie istniał.
- Potrzebujesz czegoś? – wymamrotał w moją szyję, sprawiając, że kolejny dreszcz przebiegł po moich plecach. Westchnęłam. Uspokoił się i teraz był czas na rozmowę.
- Po prostu chciałam pogadać o niektórych sprawach. – wzruszyłam ramionami, wiedząc, że to poczuje. Odsunął się, jego oczy wylądowały na mnie i nawet pod tą maską, którą teraz włożył, wciąż widziałam zranienie, którego próbował się pozbyć.
- Jakich sprawach? – jego głos był chrapliwy i niski, ale wciąż delikatny.
- Przyszłam tutaj, żeby Ci wybaczyć. – jego oczy nie zaświeciły się, jak oczekiwałam. Po tym wszystkim, moje wybaczenie było tym, na co cały czas czekał.
- Tak? Zdecydowałaś się to zrobić przed, czy po tym jak obejrzałaś, kiedy mój ojciec stłukł mi tyłek? – moje serce osiadło na moim żołądku, a mój własny wzrok opadł na ziemię. Desperacko szukałam odpowiedzi na jego pytanie, ale nawet jeśli nie zobaczyłabym tego po drodze tutaj, moimi intencjami było wybaczenie mu.
- Zanim. – wyszeptałam, podnosząc wzrok przez moje rzęsy. Jego oczy wpatrywały się w moje własne, desperacko szukając jakiegokolwiek znaku nieszczerości.
- Po miesiącu-
- Nie wiedziałam, że przebaczenie tak dużo dla Ciebie znaczy. – przerwałam mu. – Myślałam, że o tym zapomnisz i będziesz żył swoim normalnym życiem, jakbym nigdy nie istniała. – zamarłam, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
- Żyć moim życiem, jakbyś nigdy nie istniała. – powtórzył po mnie, delikatnie zachichotał bez poczucia humoru. – To nigdy by się nie zdarzyło. W kilka tygodni, stałaś się wielką częścią mojego życia, której naprawdę nie chcę stracić. – nasze oczy znów się spotkały i tak bardzo, jak próbowałam, nie mogłam odwrócić wzroku. Nigdy nie byłam tak zahipnotyzowana tym brązowo zabarwionym kolorem oczu. Kiedy świeciło na nie słońce, wydawały się być prawie złote. Bez ostrzeżenia, zaczął przechylać się i poczułam jak jego usta otarły się o moje, zanim gwałtownie odepchnęłam go od siebie i wstałam, zostawiając go samego leżącego na podłodze.
- Wybaczyłam Ci Justin. Naprawdę Ci wybaczyłam, ale to nie zmienia faktu, że wciąż jestem dziewczyną Trey'a. – pokręcił głową, również wstając, w celu przemówienia do mnie.
- Więc z nim zerwij i wróć. Tęsknie za Tobą. Czuję się cholernie samotnie i potrzebuję mojej współlokatorki z powrotem. Proszę. – słabo skończył. Rozejrzałam się po pokoju, próbując zdecydować, czy powinnam wrócić. Mam na myśli to, że było nam kompletnie niewygodnie w jednym pokoju z trzema dziewczynami. Zazwyczaj spałam z Sydney, odkąd jej ciało było drobniejsze, niż Lindy i moje, jednak wciąż była to ciągła walka i wiedziałam, że zaczynały mieć tego dosyć. Też bym miała.
- Wrócę, ale nie możesz prosić mnie, żebym rzuciła Trey'a, Justin. Nie po tym wszystkim, co dla mnie zrobił. To nie byłoby za bardzo fair. – Justin wściekle potrząsnął głową, biorąc moje ręce w jego własne.
- On jest chory na umyśle, Chandler, ja- ja-ja. – przerwał, żeby przemyśleć to, zanim popatrzył mi w oczy. – Po prostu proszę, zaufaj mi i zostaw go. Nie chcę, żebyś była zraniona. – zmarszczyłam brwi. Chory na umyśle? O czym on mówił?
- Nie zrobię tego, Justin. Tak wybaczam Ci, tak wrócę, ale nie wracam do Ciebie. Nie mogę, nawet jeślibym tego chciała. – podniósł głowę w nadziei, ale pokręciłam głową. – Po prostu nie mogę. – zamyślił się po raz kolejny, zanim pokiwał głową.
- Dobrze, tylko obiecaj mi coś. – popatrzyłam się na niego zdezorientowana, zanim skinęłam głową, prosząc go, aby kontynuował. – Obiecaj mi, że nie pójdziesz z nim nigdzie sama. Nigdzie, gdzie będziecie sami we dwoje, proszę. – jego oczy ukazywały jego słaby punkt, był poważny, kiedy patrzył mi prosto w twarz. Jeśli martwił się, czy poszłabym do łóżka z Trey'em -nawet jeśli nie powinien o tym myśleć- nie musiał się tym martwić, ponieważ nie byłam gotowa. Nie byłam gotowa, kiedy byłam z nim, więc co sprawiało, że myślał, że byłam gotowa z Trey'em?
- Okej. – odetchnął z ulgą, wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi. Następnie zadał pytanie, na które bałam się odpowiedzieć.
- Teraz, dokąd nas to prowadzi? – jakim cudem chciał, żebym mu na to odpowiedziała? Zostało nam jedyne rozwiązanie. Przyjaźń.
- Zawsze możemy być przyjaciółmi. – za wiwatowałam, fałszywie się do niego uśmiechając, kiedy podałam mu rękę do przyjacielskiego uścisku. Przyglądał jej się przez jakiś czas, zanim spojrzał na mnie.
- Przyjaciele to lepsze, niż nic. – odetchnął. Myślałam, że poda mi rękę, ale zamiast tego owinął ramiona wokół mojej talii i przyciągnął mnie do siebie, mocno mnie przytulając.
Westchnęłam z ulgą i natychmiast poczułam, jak całe moje ciało relaksuje się pod jego uściskiem. Wciąż zależało mi na nim i troszczyłam się o niego, tak jak powiedział, przyjaciele to lepsze, niż nic.
- Muszę przekazać Lindzie tą wiadomość. – wymamrotałam, odsuwając go od siebie. Justin pokiwał głową, oczekując, że wyjdę, ale zaskoczyłam go wyjmując mój telefon, następnie wybierając na nim numer. Zamiast zapytać mnie o to, jego oczy wypełniły się troską, a on wolno pokręcił głową z dezaprobatą. Co to było?
- O wilku mówiąc. – powiedział, zanim zdążyłam go zapytać. – Ona była tą, która wpakowała Cię w modeling, tak? – uśmiechnęłam się, przypominając sobie radość, którą odczuwałam zawsze, gdy tam byłam.
- Yeah. – odpowiedziałam.
- Któregoś dnia zobaczyłem Cię w gazecie. Wyglądałaś pięknie, wyglądałaś tak jakbyś robiła to od lat. – jego komplementy wywołały rumieńca, nie tylko ogrzewając moje policzki, ale całe moje ciało.
- Dziękuje. – zamarłam, myśląc nad czymś. Mam na myśli, znów byliśmy przyjaciółmi, prawda? – W sobotę mamy następną sesje nad jeziorem. Znasz jezioro Huron? – Justin skinął, dokładnie wiedząc, o którym jeziorze mówiłam. – Zastanawiałam się, czy chciałbyś przyjść. Sydney też tam będzie, uwielbia to jezioro! – szybko dodałam, zanim mógł pomyśleć o byciu pominiętym, odkąd nie wiedziałam, czy Linda wciąż będzie zachowywać się wobec niego, jak suka, chociaż wątpię w to, ponieważ to właśnie za jej przyczyną tutaj stoję. Udawał, jakby ciężko nad tym myślał, zanim przyjął głupkowaty uśmiech.
- Za nic na świecie bym tego nie przegapił. – moje twarz rozbłysła. Chciałam już coś powiedzieć, kiedy telefon za wibrował mi w ręku. Odblokowałam go, aby zobaczyć, kto to był.
Moja suka
Więc masz zamiar rzucić Trey'a?
Wywróciłam oczami na jej odpowiedź. Oczywiście, po tym jak wysłałam jej wiadomość mówiącą, że pomiędzy mną i Justinem wszystko okej i że znów się wprowadzam, jej jedynym pytaniem było, czy mam zamiar zostawić Trey'a. Odpisałam jej, mówiąc, że z Justinem jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Moja suka
Ciekawa jestem, jak długo to potrwa.
Ponownie wywróciłam oczy. Co do cholery miała na myśli?- Dobrze się bawisz? – zaszydził Justin, ale to tylko ucieszyło mnie, że wracał do siebie.
- To tylko Linda. Jest porąbana. – odpowiedziałam tępo.
- Jeśli jest tutaj ktoś, kto wie, że Linda jest porąbana, to byłbym to ja. Zaufaj mi z tym. – zachichotałam lekko. W pokoju zapadła swobodna cisza, nie jedna z tych niezręcznych, które zapadały zawsze, gdy Trey zabierał mnie na coś do jedzenia. Nie było niczego, o czym mogłabym z nim porozmawiać. Praktycznie cały czas go okłamywałam, więc próbowałam skupić rozmowę na nim, ale wtedy zaczął gadać tylko o sobie, nudząc mnie.
- Nie mogę się doczekać, aż poznasz Natalie. Jest bardzo słodka i niesamowita! Wszystko, czego się ostatnio dowiedziałam, nauczyła mnie ona i John- oh John, też musisz go poznać, tak jak każdego z ekipy. Bill'a, Jenny, Sandy, Liz, nawet jeśli nie rozmawiamy tak często, ponieważ jest odpowiedzialna za-
- Czekaj, kogo właśnie wymieniłaś? – podniósł głowę w moim kierunku, a jego oczy powiększyły się ze zdziwienia. Zamrugałam gwałtownie.
- Bill, Jenny. – zaczęłam ponownie wszystkich wymieniać. – Sandy, Liz. – wściekle pokręcił głową.
- Ta pierwsza dziewczyna. – uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc o kim mówił.
- Natalie! – krzyknęłam.
- Natalie. – wyszeptał, jakby degustując jej imię.
- Czy to problem? – zapytałam, odkąd wydawał się, jakby odpłynął myślami.
- Żaden. Po prostu się nad czymś zamyśliłem, ale na pewno tam będę, żeby Cię wspierać. – posłał mi słodki uśmiech, który odwzajemniłam. Świetnie, teraz najcięższa część. Powiedzieć Trey'owi.
_________________________
I jak emocje po rozdziale? Spodziewaliście się takiej sceny? Starałam się nie spojlerować za bardzo na asku, ale było tyle pytań, że pewnie już się trochę domyślaliście takiej sceny. W gruncie rzeczy scena Justina z jego ojcem była naprawdę okropna i smutna, prawda? Jak myślicie o co mogło Justinowi chodzić na temat Trey'a? I jak myślicie, czy Justin i Chandler dadzą sobie radę jako przyjaciele? Napiszcie nam wasze opinie w komentarzach, uwielbiamy je czytać :)
Więc zdradzę tylko, że szykuje się drama i nastąpi niedługo...
To chyba tyle, pamiętajcie, żeby zostawić ślad po sobie w komentarzu i jeżeli macie konto na jbff plus proszę komentujcie najnowszy rozdział Rooma i dalej motywujcie autorkę, miłego czytania!
Aww... Uwielbiam tego bloga! <33
OdpowiedzUsuńCiekawe kto to ta Natalie, że Justin tak zareagował ;>
OdpowiedzUsuńten Trey jest jakis podejrzany .. nie lubie go..
OdpowiedzUsuńTez go nie lubie. Pewnie zrobil cos Natapie, a Justin o tym wie.
UsuńPierwsze co jak zobaczyłam , że jest nowy rozdział to krzyknęła "OMG, o matko , jezu , nowy rozdział"
OdpowiedzUsuńPraktycznie cały czas się uśmiechałam xd
Rozdział niesamowity. Drama? Justin zna Natalie. Coś tak czuje xd
Czekam nn <3 @BieberWorld_9
http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com/
koleżanka mi spojlerowała na snapie i nienawidzę jej za to bo wiem już o co chodzi z trey'em kurwa! a rozdział jest omg >>>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńnajlepszy! dziękuję że to tłumaczycie. uzależniłam się, naprawdę! hahahha i kilka osób dzięki mnie też i mam się teraz z kim jarać hahaha dobra nieważne
wydaje mi się że nie dadzą rady jako przyjaciele no bo halo to JUSTIN. haha
z niecierpliwością czekam na nn! kocham was
Boski rozdział z resztą jak wszystkie *o*
OdpowiedzUsuńNareszcie się pogodzili jupiii jej
Wydaje mi się, że Trey zrobił coś strasznego Natalie. ://
Nie mogę się doczekać następnego kjsegfgwfygwyfguyfcuwyfcvasuydf
super !
OdpowiedzUsuń@BelieberLenka4
Team #Custin
OdpowiedzUsuńświetny jejku:)
OdpowiedzUsuńwybaczyła mu gfzghfgfgdfsgdf
nie mogę się doczekać następnego!:)
much love x
@ayemybizzle
Będzie drama i to wielka !
OdpowiedzUsuńJezu chce już kolejny to jest takie fbeiferihh
Cudowny rozdział! Ten tydzień tak mi się dłużył. Dobrze, że mu wybaczyła, ale intryguje mnie ta sprawa z Trayem. Czekam na nn oczywiście :*
OdpowiedzUsuńej ja miałam być pierwsza !!!!!!!!!!! boskie10098495798375897/10
OdpowiedzUsuńMam takie podejrzenie, no bo Jus mówi że ona nie ma zostać sama z Trey'em, a Trey unika spotkania z Natalie więc myślę że on mógł ją zgwałcić? ;o Rozdział świetny !
OdpowiedzUsuńTez tak sadze xd
UsuńSwietny :D
ndjshfsadun omg biedny justin ;c
OdpowiedzUsuńniech ona w końcu zerwie z tym głupim treyem, on mi nie pasuje eh
O matko i znowu czekac tydzien na nastepny rozdzial, nie wytrzymam! :o:)))))
OdpowiedzUsuńjego ojciec jest straszny. kompletnie nie rozumiem tego człowieka. mam nadzieje ze szybko miedzy tymi "przyjaciółmi" będzie coś więcej.
OdpowiedzUsuń@dimnesss
jezu nie mogę sie doczekać!
OdpowiedzUsuńdziękuje djushduka
wreszcie sie pogodzili
Aww.. ten blog jest zajebisty
OdpowiedzUsuń@aga_belieber
cuudowny:)
OdpowiedzUsuńNie wiem co, ale jest coś pomiędzy Justinem, Natalie i Treyem. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni. Albo chociaż część. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: www.tlumaczenie-bound.blogspot.com
omg. Rozdzial jak zawsze genialny *_*. Mam przeczucie co do Treya ale to tyktko przeczucie... I wydaje mi sie ze oni nie beda w stanie byc tylko przyjaciolmi :)
OdpowiedzUsuńTeraz będzie ciekawie
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńczekam nn
Kocham ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Pozdrawiam ;*
Swietny ♥️
OdpowiedzUsuńboski jak zawsze x a co do ich przyjaźni to nie potrwa długo nie wytrzymają i będą parą x
OdpowiedzUsuńojciec Justina to ch*uj i tyle w temacie. biedny Jus :( wydaje mi się, że Trey ma jakieś problemy z panowaniem nad sobą czy coś. skoro Natalie tak zareagowała na to imię... Chandler i Justin przyjaciółmi? oj, to chyba nie potrwa długo <3
OdpowiedzUsuń@saaalvame
o mój boże uwielbiam to onjkdfkhgmbkj cudowny rozdział @Swag_on_Bieebs
OdpowiedzUsuńSuper x @mydirtyhoran
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział!! i aww Justin i Chandler sie przyjaznią *.* wedlug mnie skoro ma byc drama to Justin moze podczas tej sesji zobaczy ze Trey i Natali sie całuja czy cos i zrobi awanture i nikt mu nie bedzie chcial uwierzyc :/ albo zobaczy jak Trey caluje Chandler i przywali mi ^^ no niewiem co jeszcze by tam moglo sie stac :D
OdpowiedzUsuńdkjdbhewbf wshdbjrbvh genialny! Jego ojciec to skurwiel. Oczywiście, że sobie nie poradzą. No halo przecież to Justin ;)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia o co chodzi z Tray'em, ale już się nie mogę doczekać, żeby się dowiedzieć.
O matko jak ja wytrzymam tydzień!
Czekam na kolejny xx
ineedangelinmylife.blogspot.com
O boże. Nie mogę się doczekać następnego! Tyle akcji się rozkręca
OdpowiedzUsuń@VeronikaMiriam ♥
Mam nadzieje, ze Chandler w koncu zostawi Trey'a coś mi w nim nie gra...nawet dużo. Widzieć cierpiącego Justina to najgorsze co moze byc. Nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału! /@biebshxz ♥
OdpowiedzUsuńBoski :* czemu Chandler nie może być z Justinem ?? nie rozumiem tego przecież pasują do siebie. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńWow, tego się nie spodziewałam! Jeszcze bardziej znienawidziłam ojca Justina. Ale przynajmniej pogodzili się z Chandler. (: W końcu. Coraz bardziej się o nią boję. Jaki tak naprawdę jest Trey? I co zrobił Natalie? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! x
OdpowiedzUsuńjezu znowu sie popłakałam ta scena z jego ojcem a potem te slowa o Chandler :( nie moge sie doczekac nn
OdpowiedzUsuńPogodzili się. Yeah! :3
OdpowiedzUsuńJa już che żeby oni byli razem!!! <33
OdpowiedzUsuńTo było naprawde cudowne :) chyba najlepszy rozdział jak dotąd dla mnie :)/ sirbizxzle
OdpowiedzUsuńWykonujecie kawał dobrej pracy, rzadko kto dodaje rozdziały regularnie , wielki szacunek za to! A co do rozdziału to jak zawsze świetny! :>
OdpowiedzUsuńOjciec Justin'a aka. największy sykinsyn świata ! Co za dupek !!! Ugghh... Cieszę się ,że przynajmniej Justin i Chandler się pogodzili :) Świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńJustin i Chandler mają być razem:(
OdpowiedzUsuńAle że własny ojciec go pobił, przykre.
OdpowiedzUsuńDobrze że się pogodzili :)
@lovuking
Najcudowniejszy <33
OdpowiedzUsuńCóż mogę dodać- Trey już od dawna dla mnie śmierdzi i jego intencje nie są czyste. Czekam na to aż się wyjaśni co zrobił Natalie bo to chyba jasne że ją potwornie skrzywdził.
OdpowiedzUsuńA ta scena z Justinem i jego ojcem, nie mogę w to uwierzyć, że można tak sprać własne dziecko, ale niestety tak rzeczy się dzieją i to właśnie często w tych "wyższych sferach" eh.
Super przetłumaczone, jak zawsze ;D
całuję cieplutko :* ~marti
tak bardzo rycze
OdpowiedzUsuńjezu
nie moge
BOXZE TO JEST JAKAS MASAKRA KTORA SIE DIZEJEE TAM
BOZE NIENAWIDZE CIE
JEZU
NRAZ NA PRAWDE MOWIE
NIGHYF
TKA NIE P[LKAMA PRZ BLOGU
JEZU NIANAWIDZE CIE NAPRAWDE JEZU RYCZE JAK KROW
boze on jest NIENAOMRALNY
JEZU NIENAWIFZE TEGO
JEZU EN
Z JEDNJEG STRONY DOBRZRE BO JUSTRIN I CHASD
ALE TEN OJCIEC TO FJAKA S MASKARA
JEZGFU
BOZFE NIER MOGER PREZSDTAV RYCZEC BOZEGF
JAK SORBIEW WYOBRAZLAM TAKIEGO
BPLACZACEHO JUSTINA
BOZE NIE