25. "What was I suppose to do now?"

     W chwili, kiedy dotarliśmy z Justin’em do szkoły, poszliśmy prosto do naszych pokoi, na szczęście nie wpadliśmy na nikogo po drodze. Nie chciałam więcej konfrontacji dzisiaj. Zabawną rzeczą jest -lub śmieszną sprawą tej sytuacji- że Justin był bez koszulki, ponieważ nawet ja się nie przebrałam z mojego bikini i wciąż byłam w jakimś stopniu mokra, wtedy zaproponował mi swoją koszulkę. Na początku się sprzeciwiłam, ale wyglądało na to, że on raczej nie miał nic przeciwko. Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy, jak tylko wróciliśmy, było wzięcie prysznica. Oboje mieliśmy na sobie piasek i okropnie śmierdzieliśmy, więc wzięliśmy prysznic. Oczywiście nie razem, ja poszłam pierwsza, a potem on, kiedy skończyłam.
Teraz wylegiwaliśmy się na jego łóżku, moje głowa leżała na jego klatce piersiowej, nasze stopy złączone ze sobą, a jego ręce owinięte wokół mnie. Od czasu do czasu pochylał się, by złożyć kojący pocałunek na moim czole, jedno, któremu w sumie się nie sprzeciwiałam. Mój umysł wciąż próbował zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło tego ranka. Trey ma chorobę psychiczną, która przerażała mnie na śmierć. Samo myślenie, że mogłam przez to wszystko przejść, wysyłało dreszcze wzdłuż moich pleców.
     - Czemu mi nie powiedziałeś? – zapytałam go po długim czasie ciszy. Justin odchrząknął, zanim mi odpowiedział.
     - Dwa powody, - zaczął, - Po pierwsze, to nie była moja historia do opowiedzenia, ale podpowiadałem Ci o tym tak wiele razy. – powiedział, co sprawiło, że poczułam się winna, ponieważ to była prawda. Powiedział mi, abym się trzymała z daleka od Trey’a i nie posłuchałam, jednak miałam swoje powody. Z przyczyny słów, które powiedział raz do mnie, nie mogłam ufać Justinowi. – Po drugie, cóż nie uwierzyłabyś mi, a to mogłoby tylko pogorszyć sytuację. – pomyślałam o tym i nie mogłam zaprzeczyć temu, że to co mówił, było prawdą. Nienawidziłabym go jeszcze bardziej, gdyby mi powiedział. Oskarżyłabym go za to, że próbował przedstawić Trey’a w złym świetle.
     - Wiem, ale po prostu nie mogę w to uwierzyć. On wygląda tak normalnie i zachowuje się dobrze. – Trey był tak słodki, troskliwy, pokazywał, że czuł coś do mnie. Poszedł krok dalej i zapytał mnie, czy będę jego dziewczyną, zamiast całować mnie i próbować dostać się do moich majtek. Ale oczywiście wybaczyłam Justinowi i to również była moja wina, że pozwoliłam sprawom z nim zajść za daleko. Mogłam po prostu powiedzieć mu nie, ale chciałam tego.
     - Wiem. Trey nie miał stabilnych relacji z matką. Przez całe jego życie, kobieta, która go urodziła, traktowała go z nienawiścią i kto wie jeszcze czym, więc przypuszczam, że jego myśli są wypełnione zemstą. Chce sprawić, żeby kobiety cierpiały i zapłaciły, za to, co musiał przejść ze swoją matką. – dreszcz przeszedł mnie po kręgosłupie, nienawidząc sposobu, w jakim Justin mówił o Trey’u. – Tam musiało coś być. Coś, co wzniecało tą nienawiść i to była jego matka. – Justin zaczął mówić tak psychologicznie, przez co wstałam, by oprzeć się na jednej ręce, spoglądając na niego z uśmiechem.
     - Doktor Bieber, - powiedziałam, delektując się tymi słowami w ustach, - Podoba mi się to. – Justin zachichotał, chwytając mnie za rękę.
     - Mi też się to podoba. – wyznał. Potrząsnęłam głową sfrustrowana.
     - Skąd w ogóle tak wiele wiesz? Nie odrabiasz nawet zadań domowych! – potrząsnął głową, a cwaniacki uśmiech zawładnął rysami jego twarzy.
     - Ponieważ odrabiam je w klasie. Połowę rzeczy, których uczą, nauczył mnie już mój ojciec, więc po prostu odrabiam zadanie domowe. – wzruszył ramionami. Spuściłam wzrok na wspomnienie jego ojca, nienawidząc tego mężczyznę za każde położenie na nic palca.
     - Nienawidzi mnie, prawda? – zapytałam, chociaż nie wiem czemu, ponieważ odpowiedź była wyraźnie przede mną. To przeze mnie Justin zwracał mniej uwagi na Veronice i to przeze mnie zbuntował się przeciwko ojcu.
     - Chciałbym Ci skłamać, księżniczko i powiedzieć, że nie nienawidzi Cię, ale nie uwierzyłabyś mi, gdybym to zrobił, więc. – wymamrotał. Mały uśmiech wtargnął w kącik moich ust, ale wciąż czułam się okropnie. – Nie martw się tak o niego. To jest mój problem, nie Twój. – uśmiechnęłam się i skinęłam, kładąc się z powrotem  na jego klatce piersiowej. Nie wiem do jakiej sytuacji, to nas doprowadziło, ale potrzebowałam pocieszenia, a on mi je zapewniał. Potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa, a jedyne miejsce, w którym czułam się bezpiecznie, to jego ramiona. – Chandler Grey, to dobre nazwisko dla modelki. Brzmi ważnie i seksownie. – wychrypiał. Spojrzałam na niego, uśmiechając się na komplement.
     - Oglądałeś mnie w ogóle? Założę się, że przez cały czas patrzyłeś na Natalie! – wypaliłam. Uderzyłam się mentalnie za bycie do niego tak otwartą z czymś takim. Brzmiałam całkowicie, jak zazdrosna dziewczyna, a to jest ostatnią rzeczą, jaka była potrzebna. Druga scena zazdrości mogła zakończyć się tak źle, jak za pierwszym razem. Justin uniósł brwi do góry, spoglądając na mnie.
     - Czemu miałbym patrzeć na Natalie, kiedy obok niej stała bogini? – poczułam jak fala krwi dopływa do mojej twarzy, przez co moje policzki się zaczerwieniły. Poczułam się tak głupio za bycie zazdrosną. On nie jest mój i nigdy nie będzie. Wyraził się jasno, że nie bawi się w związki. Wiedziałam, że był graczem od początku, nie wiem, czemu nie przyszło mi do głowy, że nie szukał dziewczyny. Albo może o tym myślałam, ale mnie to po prostu nie obchodziło. Pewnie sądziłam, że będę stanowić wyjątek.
     - Jestem zdezorientowana. – powiedziałam, delikatnie zmieniając temat.
     - W czym jesteś zdezorientowana? – zapytał, przyciągając mnie mocniej do siebie.
     - Moi rodzice tak pragną mieć w rodzinie lekarza, ale nie chcę dłużej być lekarzem, albo może chce, ale kocham modeling. To może być dla nich czymś idiotycznym, ale podoba mi się to, bardzo. Jeśli moi rodzice kiedykolwiek się o tym dowiedzą, jeśli któryś z tych magazynów wpadnie im w ręce z jakiegoś powodu, jestem trupem. – narzekałam głośno. Justin wciągnął powietrze, gdy myślał, co mi powiedzieć.
     - Rób, co chcesz robić. Rodzice mną pomiatali cały ten czas i mam tego dość. Mój ojciec jest szczęściarzem, że rzeczywiście znalazłem przyjemność w pomaganiu ludziom, ale ty, ty powinnaś po prostu zostać przy modelingu. Jestem w stu procentach pewny, że zrobisz w tym karierę. Jesteś naturalna. – uśmiechnęłam się, a ciepło zagościło w moim sercu. Justin powiedział, że jestem dobra. Każdy mówi, że jestem dobra.
     Kontynuowaliśmy rozmowę z Justinem. Rozmawialiśmy cały dzień o tym, co chciałam zrobić w związku z karierą modelki i następnie w jakiś sposób rozmowa przeszła w rozmawianie o wszystkich problemach, które spowodował przez wszystkie te lata. Byłam zaskoczona, że jeszcze go stąd nie wyrzucili, ale tłumaczył mi, że to dlatego, bo szkoła potrzebowała pieniędzy.
     Zaskakująco, ani Linda, ani Sydney nie przyszły dać nam znaku życia, ale wiedziałam, że były w swoim pokoju, z wiadomości, którą dostałam od Lindy.
     Przyszła niedziela i było tak samo. Zostaliśmy w łóżku rozmawiając o Bożym Narodzeniu, które zbliżało się wielkimi krokami i będziemy mogli pojechać do domu na święta. Ponieważ nasza przerwa na Święto Dziękczynienia została odwołana, mieliśmy dodatkowy tydzień na spędzenie czasu z rodziną. Powiedziałam mu, że planowałam zabrać Lindę ze sobą, a on się po prostu roześmiał, twierdząc, że chciałby zobaczyć wyraz twarzy moich rodziców, kiedy ją zobaczą. Zbeształam go, ale nie mogłam walczyć z chichotem. W pewnym sensie miał rację. Moi rodzice mogliby wtedy dostać ataku serca.
     Również, o dziwo, pracowaliśmy nad zadaniem domowym. Pomógł mi z zajęciami z medycyny, a ja pomogłam mu z matmą, ale nie tak bardzo, ponieważ wyszło na to, że był kujonem, zupełnie jak ja. Oczywiście groził mi na żarty, że zrobi mi krzywdę, jeśli powiem komukolwiek, ale komu miałabym powiedzieć? Moimi jedynymi przyjaciółmi są on, Linda i Sydney. Tych dwóch dziewczyn niekoniecznie by obchodziło, czy jest mądry.
     Przyszła niedzielna noc i tak jak zazwyczaj -jakby nasza kłótnia, która trwała cały miesiąc, nigdy się nie wydarzyła- spaliśmy w jednym łóżku. Nie próbował niczego przez całą noc. Po prostu trzymał mnie w swoich ramionach i szeptał do mnie kojące słowa. Nie słyszałam nic od Trey’a przez cały dzień i wciąż starałam się zdecydować, czy jego zachowanie przyniosło mi ulgę, czy przerażało. Ten facet groził mi nożem, może coś planować.
     W poniedziałek, Justin spędził większość czasu na telefonie. Widziałam go, idącego wzdłuż korytarza i wpatrującego się prosto w telefon. Nawet wpadł na ścianę, tylko dlatego, ponieważ nie patrzył przed siebie. Pytałam go tak wiele razy, czy coś jest nie tak, a on tylko spoglądał na mnie z tym delikatnym uśmiechem, zanim potrząsnął głową.
     - Przysięgam, wasza dwójka zachowuje się jak pierdolona para. Zrywacie przyjaźń, a następnie znowu się godzicie. Tak jakbyście byli przyjaciółmi, albo nie byli przyjaciółmi? – Chaz zapytał mnie raz jeszcze, gdy usiadłam z wszystkimi przy stole. Oczywiście, Linda była tuż obok mnie, a Justin był zbyt zajęty, wisząc na telefonie, by usłyszeć Chaz’a.
     - Ich przyjaźń jest, jak relacja Justin’a z siostrą Chace’a. Są oni teraz przyjaciółmi. – powiedziała, pokazując w powietrzu znak cudzysłowu, - więc to oznacza, że pomiędzy Chace'em, a Justin’em też jest już w porządku. – skinęłam głową, zgadzając się z Lindą. Oczywiście, próbowałam unikać Trey’a, ale nie musiałam, ponieważ go tutaj nie było, a co najlepsze, Veronica przestała siedzieć przy stoliku Justin’a, ponieważ ją stąd wyrzucił. Właściwie czułam się swobodnie przy tej grupie osób. Marcos, Ryan, Chaz, Linda i Justin, byli dla mnie świetnym towarzystwem.
     Przyszedł wtorek, a zachowanie Justin’a i jego uzależnienie od telefonu było wciąż takie same. Zapytałam go o to tej nocy, gdy usłyszałam, że rozmawiał przez telefon w toalecie.
     - Musisz się tym tam zająć. Tak, wyślę Ci adres, ale trudno tam trafić- zatrzymał na sekundę. – Dale, proszę, musisz to zrobić tak, aby się nie dowiedział. – usłyszałam szuranie nogami. – Nie, w porządku, ale musisz je załatwić proszę i tak, załatw też tamte! W porządku, napiszę do Ciebie jutro.
     Kiedy wyszedł z toalety, powiedział, że musiał coś załatwić w rodzinie i machnął ręką, gdy zapytałam go, co to była za sprawa. Przetrwałam cały dzień, słuchając każdego nauczyciela, który wykładał swój przedmiot, ale nie mogłam się skupić. Justin zachowywał się dziwnie przez ostatnie dwa dni.
     - To pewnie coś osobistego. Powie Ci pewnie, kiedy już się z tym upora. – powiedziała Linda, kiedy szłyśmy do klasy, maszerując w środowy poranek. Potrząsnęłam głową, czując się trochę zraniona, że mi nie ufał. Mam na myśli to, że po rozmowie dwadzieścia cztery godziny na dobę przez całą sobotę i niedzielę, powiedziałabym, że byliśmy całkiem cholernymi przyjaciółmi. Czemu mnie teraz odpychał.
     - Wszystko w porządku, Justin? – zapytałam go, ale kolejny raz machnął ręką, mówiąc, że to nie jest coś, czym powinnam się martwić.
     W czwartek byłam wściekła. Nie mogłam tego dłużej znieść i musiałam wiedzieć, co się działo. Jego obsesja z telefonem się tylko pogarszała do tego stopnia, że nie zwracał uwagi na nic, co go otaczało. Podczas matmy, gdzie znowu siedzieliśmy razem, spoglądał na telefon przez cały czas, od czasu do czasu podnosił wzrok, aby zrobić wrażenie, że uważał na lekcji. Podczas lunchu, nawet nie zjadł. Po prosto kontynuował wściekłe pisanie na telefonie. Jedyny raz, kiedy naprawdę przestał pisać, było kiedy zapytałam go o Trey’a, którego nie było w szkole już cały tydzień.
     - Wydaje mi się, że poszedł do sekretariatu i wziął sobie trochę czasu wolnego. To znaczy, nie pytali się mnie, ani nikogo innego, czy wiemy, gdzie jest. – wzruszył ramionami, ale tak szybko, jak telefon za wibrował mu w dłoniach, tak szybko wrócił do patrzenia na niego. Wrzało we mnie i nie mogłam tego dłużej znieść. Musiałam coś powiedzieć, zanim oszaleję.
     - Znalazłeś nową dziewczynę, do której piszesz dwadzieścia cztery w tygodniu? Mam na myśli to, że siedzisz na telefonie każdą minutę, każdego dnia! – zawarczałam, kiedy tupnęłam stopą o ziemię. Szczerze mówiąc, chciałam, aby zaprzeczył temu i powiedział, że nie rozmawiał z żadną dziwką, ale oceniając po tym, jak się uśmiechał do telefonu przez cały ten czas, to zdradzało, że to nie było coś poważnego, ale coś z czego czerpał przyjemność.
     Oderwał wzrok od telefonu, a jego oczy pokazywały nic inne oprócz dezorientacji. – Co? Nie. - odpowiedział szybko. – To jest po prostu coś, o co nie powinnaś się martwić. – I znowu to samo. Kiepska wymówka. Czy on naprawę myślał, że to znowu wszystko naprawi? To znaczy, to działało te wszystkie tysięczne razy, ale miałam tego dość.
     - Justin, wkurza mnie to, że ciągle gadasz przez telefon! Nie zwracasz na nic uwagi! Jeden dzień tak można, ale nie cały cholerny tydzień! – westchnął, odkładając swój telefon pierwszy raz w tym tygodniu.
     - Posłuchaj, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. To coś dobrego, to wszystko co mogę Ci powiedzieć! – uśmiechnął się, delikatnie całując mnie w policzek. Jego telefon zadzwonił ponownie, przez co odwrócił się i chwycił go z powrotem.
     Całą noc, kiedy byłam w jego ramionach, myślałam o sposobach zabraniu mu tego telefonu i jedynym sposobem, jaki wymyśliłam było uwiedzenie. Myśląc o tym, zapadłam w sen, zdeterminowana do uwiedzenia go następnego rana, aż powie mi w końcu, bo było tą wiadomością. Nie było to z mojej strony zbyt mądre, ale ciekawość zabijała mnie od środka. Postanowiłam ponieść konsekwencje, po tym jak się dowiem, co było z nim nie tak.
     W końcu, kiedy nadszedł piątkowy ranek, Justina nigdzie nie było. Szukałam go w łazience, ale nie było go tam. Zajęło mi to dwadzieścia minut, zanim znalazłam list na moim łóżku.

Chandler, wyszedłem. Nie będzie mnie cały dzień w szkole. Wyjaśnię później.

     Czy ten chłopak był poważny? Gdzie do cholery poszedł? Jak do cholery w ogóle dostał zezwolenie na opuszczenie dnia zajęć? Czy w ogóle miał jakieś zezwolenie? Wagarował? Co do cholery chciał zrobić? Gdzie on jest na miłość boską? Tak dużo pytań przebiegało przez moje myśli, kiedy szykowałam się na zajęcia.
     Spotkałam Lindę w połowie drogi na naszą pierwszą lekcje, wzięłam ją za rękę, jakby to było normalne, co w pewnym sensie już było. Każdy gadał o tym, jak nie mogą uwierzyć, że przetrwaliśmy jako para, a ludzie, którzy nie wierzyli, że nie byłam gejem, zaczęli w to wierzyć. Nie przeszkadzało mi trzymanie ją za rękę i udawanie pary. Przywykłam do tego i jeśli o mnie chodzi to było to dosyć zabawne.
     - Gdzie jest Justin? – zapytała, rozglądając się za nim. Wzruszyłam ramionami.
     - Nie mam pojęcia! – wymamrotałam. Potrząsała głową, śmiejąc się z mojego wyrazu twarzy. Nie mogłam nic z tym zrobić. Był taki frustrujący! Był bardzo tajemniczy, nienawidziłam tego, ale zarazem podobało mi się, za co siebie oczywiście nienawidziłam!
     Weszłyśmy do klasy, równo zanim zadzwonił dzwonek. Pan Mac popatrzył na klasę, a jego oczy wylądowały na pustym miejscu obok mnie.
     - Panie Greyson, wiesz gdzie może być pan Bieber? – wzrok wszystkich wylądował na mnie, sprawiając, że głęboko się zarumieniłam.
     - Nie, proszę pana. Nie mam pojęcia. – wymamrotałam, opuszczając wzrok na biurko. Pan Mac zwrócił swoją uwagę na Linde, która po prostu wzruszyła ramionami.
     - Jest prawdopodobnie z Veronicą, dzisiaj rano nie było jej w pokoju! – powiedziała Kathy, współlokatorka Veronici. Pamiętałam ją. Była tą dziewczyną, która przyszła do pokoju Lindy w noc, kiedy dowiedziałam się, że Justin musi poślubić Veronicę. Moja krew zaczęła się powoli gotować, a moje ręce uformowały się w pięść na samą myśl, że Justin może przebywać teraz z Veronicą.
     Pan Mac zacisnął usta, ignorując jej komentarz, wrócił do lekcji.
     Cały dzień, wszystko o czym tylko mogłam myśleć to Justin i ta głupia dziwka. Czy jego ojciec kazał mu to zrobić? Czy poddał się i wrócił do Veronici? Lub czy zrobił to po prostu dlatego, bo chciał dobrego pieprzenia?
     Pod koniec dnia byłam praktycznie cała spocona, jak świnia i potrzebowałam jak najszybciej się przebrać. Nikt nie wiedział, gdzie był Justin, czy Veronica i byłam więcej niż pewna, że byli razem. To było więcej niż oczywiste. Nie było go tu i jej też tu nie było, co tylko znaczyło, że byli razem.
     - Potrzebuje pieprzonego prysznica! – warknęłam sama do siebie. Byłam sama w pokoju i nie cierpiałam tego. Brutalnie ściągnęłam swoją bluzę, również zdejmując swój top, zostałam tylko w staniku i za dużych spodniach. Jeśli nosiłabym obcisłe spodnie, ludzie zobaczyliby jak szczupłe i dziewczęcy są moje nogi. Ściągnęłam swoje spodnie, wchodząc do łazienki i włączając wodę. Zamknęłam za mną drzwi, zanim odpięłam stanik i pozwoliłam mu opaść na podłogę, tak jak zrobiłam to ze spodniami. Wystawiłam rękę, sprawdzając czy woda była wystarczająco ciepła, tak jak lubiłam. Weszłam do środka i jęknęłam, czując wodę spływającą po moim ciele.
     Kiedy wyczyściłam każdy cal mojego ciała, wyobrażenia Justin i Veronici razem przeszły przez moje myśli, tworząc nieprzyjemną gulę w moim brzuchu. Kiedy był ostatni raz, gdy Justin uprawiał seks? Oceniając po tym, jak dużo razy to zrobił, jestem zaskoczona, że tak długo bez tego wytrzymał. Miał potrzebę. Potrzebę, której dania mu odmówiłam i oczywiście jedyną osobą, która nie odmówiłaby mu tego była Veronica. Justin myśli, że to ona ma go owiniętego wokół palca ze względu na jego ojca, ale według mojego punktu widzenia, to działa w zupełnie inną stronę. Ona ma na jego punkcie obsesje, to niewiarygodne. Upadłaby na kolana i zrobiłaby na dla niego wszystko.
     Kończąc mycie się, wściekle wyłączyłam wodę i chwyciłam ręcznik, który następnie owinęłam wokół mojego ciała. Wyszłam z łazienki, przebierając się w piżamę, ponieważ nie miałam nic innego do zrobienia. Kiedy już wyszczotkowałam włosy, zaczęłam wyjmować książki i zdecydowałam, że najlepiej będzie, jak zajmę swój umysł nauką. Nie mogłam wytrzymać więcej, niż trzydziestu minut bez chęci wyrzucenia długopisu na środek tego pierdolonego pokoju. Jaki do cholery był mój problem?
     Justin jest singlem i nic z tym nie mogę zrobić. Czemu robię się taka wściekła na fakt, że może być z Veronicą? Powinnam wiedzieć, że dystans, jaki między nimi się zrobił, nie potrwa zbyt długo. Ale jeśli do niej wrócił, nie winię go za to. Jego ojciec mógł być dosyć wredny. Dosyć? Ten mężczyzna znęcał się nad własnym dzieckiem.
     Zaczęłam to wszystko sobie układać, decydując się po prostu przespać resztę czasu. Wciąż było dosyć wcześnie, była dopiero 6 po południu, ale nie chciałam przeszkadzać Lindzie i Sydney, więc postanowiłam zasnąć. Przytulając się do mojego łóżka, uśmiech wpełzł na moją twarz, kiedy odrzuciłam złe myśli, a powitałam wszystkie wspomnienia, które z nim dzieliłam. Głęboko w środku, wiedziałam, że niezdrowe było dla mnie pamiętać każdy pocałunek i każdy dotyk, który dzieliłam z Justin'em. Po tym wszystkim, zgodziliśmy się być tylko przyjaciółmi, ale coś w środku wciąż sprawiało, że Justin zrobi coś, co zmieni moje zdanie.
     Zapadłam w głęboki sen, przez co nie zauważyłam nawet, że drzwi do mojego pokoju były otwarte. Obudziło mnie światło, które przez nie przechodziło.
     - Wstawaj, śpiąca królewno! – zaćwierkała Sydney. O czym ona mówiła? Podniosłam telefon z podłogi -ten który planował zwrócić Trey'owi, tak szybko jak pokaże jakieś znaki życia- i spojrzałam na godzinę. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy tylko zobaczyłam, że była trzecia rano.
     - Co do cholery Sydney, jest pierdolona trzecia rano! – wrzasnęłam, z powrotem rzucając się na poduszkę. Instynktownie moja głowa odwróciła się do łóżka obok mnie, ale ku mojemu zawodowi, było dokładnie takie, jak zostawiłam je, zanim poszłam spać.
     - Tak, co znaczy, że musimy uszykować Cię do wschodu słońca. Wstawaj! – nakazała, podchodząc, aby wyciągnąć mnie z łóżka.
     - Nie bądź leniwa. Jeśli ja wstałam, to ty też możesz! – warknęła Linda, oczywiście w złym humorze.
     - Uszykować mnie na co? – zapytałam je. Zignorowały moje pytanie, Sydney ściągnęła ze mnie wszystko, zanim kiwnęła głową z aprobatą. Obie zaczęły rozglądać się za moimi ubraniami, próbując znaleźć mi coś do ubrania. Po prostu tam siedziałam, zmieszana, kiedy za każdym razem, gdy próbowałam uzyskać odpowiedzi, spławiały mnie.
     - Jest zimno na zewnątrz, ale jesteś dużą dziewczynką. Wytrzymasz. – Linda uśmiechnęła się, rzucając mi parę czarnych, wysoko zwężonych szortów i słodki, biały crop top. Powinnam być w końcu wdzięczna, że wybrała ten, który zakrywa mnie aż po łokcie? Ta koszulka była słodka. To był sznurowany crop top i szczerze powiedziawszy, nie pamiętałam, że go spakowałam. Tak, kupiłam go, właściwie to zrobiła to moja przyjaciółka. Moi rodzice nigdy nie pozwoliliby mi założyć czegoś w tym stylu. Odkrywał mój brzuch, przez co byliby na zdecydowane 'nie'. Długo musiałam ich błagać, żeby pozwolili mi nosić szorty w lato.
     Szybko założyłam na siebie ciuchy, czując, że moje nogi i brzuch są odkryte. Miała racje, na zewnątrz było zimno, ale mogę to wytrzymać. Przynajmniej mam nadzieję, że mogę.
     - Gdzie dokładnie jedziemy? – spróbowałam zapytać jeszcze raz. Tak jak wcześniej, zignorowały mnie. Sydney posadziła mnie na podłodze, opierając moje plecy o łóżko, kiedy Linda podłączała prostownicę. Tak szybko, jak się rozgrzała, zaczęły pracować nad moimi włosami, tworząc delikatnie loki, które opadały po moich plecach. W między czasie gdy już skończyły, moje włosy wyglądały niesamowicie.
     - Dobrze, jest piąta rano, więc mamy godzinę, żeby tam dojechać. – poinformowała Linda, kiedy naszykowała mi do włożenia parę białych Toms'ów. Pokręciłam głową, już nienawidząc faktu, że tak wcześnie gdzieś jedziemy i w dodatku nie miałam pojęcia gdzie.
     - Wyglądasz gorąco! Myślałam, że podjęłam decyzję, że nie jestem lesbijką, ale cholera Chandler, brałabym Cię. – zachichotała Sydney. Moja twarz poczerwieniała na jej komentarz. Po miesiącu tutaj, wyraźnie wyluzowała i znów czuła się swobodnie.
     Cała nasza trójka ruszyła do samochodu Lindy i w drodze tam, nie mogłam nic na to pomóc, ale zauważyłam, że jako jedyna byłam tak wystrojona. Linda miała na sobie tylko czerwoną koszulką z niebieskimi dżinsami, a Sydney ubrana była w niebieski bezrękawnik z czarnymi spodniami.
     - Tutaj, użyj trochę tuszu do rzęs. Nie zrobiłam ci makijażu, bo i tak byłby za chwile zrujnowany. – zamrugała do mnie, włączając samochód i wyjeżdżając.
     Cały ten czas moje oczy były przyklejone do okna, obserwując jak mijałyśmy domy i drzewa. Stałam się nerwowa, kiedy wyjechałyśmy z miasta i zaczęłyśmy napotykać nic innego, tylko same drzewa. Odwróciłam się, aby spojrzeć na Lindę, ale nie wyrażała żadnych emocji, które zdradzałyby, że się zgubiłyśmy. Zrobiłyśmy niewielki obrót, zostawiając drogę i widząc nic innego, poza drzewami i brudem. To była ostra jazda i zaskoczyło mnie to, że stanęła na środku jakiegoś zadupia.
     - Masz zamiar mnie zabić, prawda Linda? – zapytałam, sprawiając że wywróciła oczami.
     - Chodź, wyjdź z auta. – wymamrotała. Potrząsnęłam głową i otworzyłam drzwi, aby się wydostać. Zamknęłam je za sobą, po czym podeszłam do przodu, żeby uzyskać lepszy widok na to miejsce. Ale nie było tutaj nic oprócz drzew.
     - Idź dalej ścieżką i odnajdziesz, to czego potrzebujesz, aby kontynuować podróż! Powodzenia Chandler i baw się dobrze! – odwróciłam się za siebie, aby zobaczyć Sydney krzyczącą zza szyby, kiedy Linda cofała autem. Moja szczęka opadła na ziemię, kiedy zdałam sobie sprawę, że odjeżdżają.
     - Linda, co jest kurwa! – zanim mogłam choćby do nich podbiec, Linda odjechała, zostawiając mnie w tyle.
     - Zabiję Cię! – krzyknęłam, w zasadzie do nikogo szczególnego. Co powinnam teraz zrobić?
_________________________
     Udało nam się i dodałyśmy rozdział dzisiaj! :) Jak myślicie, czy rozmowy Justina miały coś wspólnego z tym co zrobiły Linda i Sydney? Czy może raczej sprawy się skomplikowały i musiał wrócić do Veronici? Chandler musi się czuć strasznie została sama w lesie, ale wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale. Z tego co pamiętam rozdział 26 jest najdłuższym rozdziałem i według mnie chyba jednym z najlepszych, więc czekajcie aż do piątku, bo będzie warto. No i standardowo dodam proszę komentujcie oryginał, wystarczy napisać autorce parę miłych słów o jej pracy, a na pewno dla niej to będzie dużo znaczyć. Prosimy też o komentowanie tutaj, bo jednak mamy prawie 100 obserwujących na blogu (dziękujemy wam za to) i informujemy już grubo ponad 100 osób, więc prosimy jak możecie pokażcie, że też docenianie naszą pracę, będziemy wdzięczne, bo to bardzo nas motywuje :)
     Cieszę się, że udało nam się dodać dodatkowy rozdział w maju, już w sumie jesteśmy daleko 25 rozdział w końcu, szybko idzie. Zdradzę wam, że z rozdziału na rozdział będzie teraz coraz lepiej, a wszystko zacznie się od następnego rozdziału. (wcale nie spojleruje haha) To następny dodaje Justyna, miłego czytania i miłego weekendu <3

24. "Well isn't that a turn of events."

Justin

     - Co się stało z twoją twarzą, chłopcze? – zapytał mnie pan Mac, kiedy jego oczy przeskanowały moją twarz, przyglądając się wszystkim stłuczeniom, które zafundował mi mój ojciec.
     - Nic, proszę pana, to było po prostu nieporozumienie. – zmarszczył brwi, tak jakby był rozczarowany, że nie zwierzyłem mu się. Po co kurwa miałbym to zrobić? Na litość boską, jest tylko pieprzonym nauczycielem.
     - To już drugi raz, kiedy przychodzisz na lekcje cały pobity, panie Bieber. Twoi koledzy z klasy Ci to zrobili? – parsknąłem, wyraźnie rozbawiony jego głupim domysłem.
     - Niech pan posłucha, nikt w tej szkole nie odważyłby się mnie dotknąć. Mówiłem, że to nie jest warte żadnych obaw. Teraz, jeśli pan mi wybaczy, lekcje się skończyły, więc chciałabym wrócić z powrotem do mojego pokoju. – bez żadnej odpowiedzi ze strony nauczyciela, wyszedłem z klasy, ruszając w kierunku schodów, odkąd windy były znacznie dalej.
     Mac zadzwonił do mojego nauczyciela wychowania do życia w rodzinie, żeby poinformował mnie, że chce ze mną rozmawiać. Żadnego z moich nauczycieli nigdy nie obchodziły jakiekolwiek obicia na mojej twarzy. Przyglądali się mi, nie ośmielając się nawet zapytać o to, lub po prostu zwyczajnie mieli na to wyjebane. Co do cholery on sobie myślał? Nauczyciele są tutaj tylko po to, aby przychodzić na lekcje i wychodzić. Płacą im za uczenie nas, nie wtrącanie się w nasze życie. Wściekle potrząsnąłem głową, kiedy skierowałem się w stronę mojego pokoju.
     - Tak, wszystko w porządku. Nie, nie musisz tego robić. Tak, okej, uh- ja też. Pa, Trey. – stałem tutaj i przyglądałem się jej, jak siedziała na łóżku, gadając przez telefon z tym pojebem. Pokręciłem głową. Nigga kupił jej ten cholerny telefon tylko po to, żeby kontrolować ją cały pieprzony czas. To idiotyczne. Wczoraj dzwonił jej telefon przynajmniej trzy razy w godzinę. To było pojebane. Ten dupek powoli znów traci rozum, a kiedy już go całkowicie straci, nie ma nawet mowy, że kurwa pozwolę mu podejść do Chandler choćby metr.
     - Hej. – przywitałem się, sprawiając, że odwróciła się do mnie z małym uśmiechem na twarzy. Wczoraj po tym jak zostaliśmy 'przyjaciółmi', spędziliśmy połowę dnia na samym przenoszeniu jej wszystkich ciuchów z powrotem.
     - Wreszcie! Co chciał pan Mac? – wstała i zwróciła się do mnie z ciekawą miną. Wzruszyłem ramionami.
     - Chciał wiedzieć, co stało się z moją twarzą. – uniosła brew w zaskoczeniu, ale na jej ustach uformował się uśmiech.
     - To znaczy, że się o Ciebie troszczy! – zagruchała. To było słodkie, ale się myliła.
     - Bardziej jakby chciał wtrącić się w nie swój cholerny interes. – wymamrotałem. Zmarszczyła brwi, podchodząc do mnie i sprawdzając moje stłuczenia. Jej delikatne palce dotknęły siniaka poniżej mojego oka, jadąc po nim w dół do moich policzków, a następnie do moich ust, głaszcząc mały, purpurowy ślad, który miałem na ich dolnym rogu. Moje oczy skoncentrowały się na jej ustach, na tym jak rozchylały się za każdym razem, gdy dotykała mojej skóry. Zacisnąłem oczy, zamykając je, pragnąc niczego więcej, tylko zderzyć jej usta z moimi. Nie mogłem nic z tym zrobić, tęskniłem za nimi. Każdego dnia budziłem się z pragnieniem dotknięcia i pocałowania jej.
     Pomijając fakt, że była ubrana jako Chace, nie widziałem jej już jako faceta. Patrzyłem na nią i wiedziałem, że to ona. Ciężko to wyjaśnić. Odkąd poznałem jej sekret, zawsze widziałem ją jako Chandler, kiedy wszyscy inni widzieli ją jako Chace'a, mogliby tylko domyślić się, że Chandler to jego siostra bliźniaczka.
     - Justin, uzgodniliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi. – wyszeptała. Zdałem sobie sprawę, że bez mojej wiedzy, zbliżałem się do niej coraz bliżej i bliżej. Nawet po ostrzeżeniu, nie odsunęła się ode mnie. Czułem, jakby jej usta mówiły mi, żebym się od niej odsunął, ale jej język ciała błagał mnie, żebym ją pocałował. Lub to tylko ja chciałem zobaczyć te rzeczy w ten sposób, więc wyobraziłem sobie, że to zrobiła?
     Moja frustracja mnie zabijała, musiałem poczuć jej usta, musiałem ich spróbować. Bez jakiegokolwiek przemyślenia, zderzyłem swoje usta z jej, unosząc ręce, żeby przytrzymać jej twarz. Zamarła na ten ruch, ale sekundy później nasze usta zaczęły poruszać się w synchronizacji. Nie mogłem nic na to pomóc, ale uśmiechnąłem się, odwróciłem nas, aby oprzeć ją o drzwi, nasze usta nadal się od siebie nie odłączały. Decydując się być śmiały i wykorzystując jej wahania, przejechałem językiem po jej dolnej wardze, prosząc o zgodę na wejście do jej pięknej buzi. Jej usta rozchyliły się, przez co bezzwłocznie wślizgnąłem język do jej słodkiej, gorącej, seksownej buzi. Jej ręce wędrowały po moich włosach, ciągnąc je za końcówki, co sprawiło, że mimowolnie jęknąłem. Wszystko szło dobrze, aż w końcu zadyszała i odepchnęła mnie, wycierając buzię wierzchem dłoni.
     - Justin, nie możemy tego robić, jesteśmy przyja- – zamknąłem jej buzię, ponownie łącząc jej usta w pocałunku. Sam fakt, że sklasyfikowała nas jako tylko 'przyjaciół' sprawiał, że moja krew gotowała się ze złości i frustracji.
     - Przestań, proszę! – pokręciłem głową.
     - Nie mogę! Nie mogę patrzeć na Ciebie bez pragnienia pocałowanie Cię i trzymania Cię w ramionach. Chcę, żebyś była moją- – moje zdanie zostało przerwane przez dźwięk telefonu. Wyjęła go i spojrzała na ekran, jej oczy opadły, a sfrustrowanie przejęło jej twarz.
     - To-
     - Trey. – przerwałem ją, nie potrzebując nawet jej potwierdzenia. - Wiem. – pokręciłem głową, wychodząc z pokoju. Aktualnie odczuwałem ulgę, że Trey przerwał mi dokończenie mojego zdania. Przez cały ten miesiąc, próbowałem przemyśleć wszystko, co Sydney spisała mi na kartce papieru i miałem już świetny pomysł, jak odzyskać Chandler. Nie wiem, czy to co planuje, wypali, ale naprawdę mam nadzieję, że tak. Nie jestem typem romantycznego faceta, ale byłem zaskoczony, że w ogóle na coś takiego wpadłem.
     Następnego dnia obudziliśmy się strasznie wcześnie, ponieważ jezioro było godzinę drogi stąd, a oni potrzebowali światło dziennego. Osobiście nie lubiłem być na nogach tak wcześnie, ale jedyną rzeczą, która poprawiała mój nastrój była mina Trey'a, kiedy Chandler powiedziała mu, że znów jest pomiędzy nami w porządku i dołączę do nich na dzisiejszą wycieczkę. Był bardziej, niż wściekły i wszystko, czego chciałem to dołożyć mu cierpienia przez powiedzenie mu, że również ją pocałowałem, a ona odwzajemniła pocałunek. Oczywiście, Chandler załatwiła to ze mną w nocy i powiedziała, że to nie powinno mieć miejsca. Miała rację. To nie powinno się zdarzyć, ale oboje chcieliśmy, żeby było inaczej.
     - Jedziemy moim samochodem, a Bieber jedzie swoim! – wysyczał Trey, posyłając mi groźne spojrzenie. Uśmiechnąłem się i zignorowałem jego spięcie.
     - Nie słuchaj go, Justin. Jedyną osobą, która go tu chce, jest Chandler. – Sydney wyszeptała do mojego ucha. Spojrzałem na nią i nie mogłem nic z tym zrobić, ale dałem jej złamany uśmiech.
     - Zaufaj mi, nie słucham nawet, co on mówi. – wymamrotałem do niej. Zerknąłem na Chandler i zobaczyłem, jak kłóciła się z tym pojebem. Nie mogłem nic na to poradzić, ale czułem się dobrze, widząc ją kłócącą się z nim o mnie. - Jeśli chodzi o tę listę, którą mi dałaś, mam plan, ale będę potrzebował trochę czasu, żeby go przygotować i będę jeszcze potrzebował twojej pomocy. – oczy Sydney się rozszerzyły, a jej usta się uchyliły. Szybko umieściłem palec na moich ustach, prosząc ją, żeby nie piszczała, wiedziałem, że to byłaby jej pierwsza reakcja.
     - Ty naprawdę coś wymyśliłeś, Justin! Jestem taka dumna, o Boże co to jest? – uśmiechnąłem się, kiedy wyobraziłem sobie wszystko, co planowałem. To było coś, czego w całym moim życiu nigdy wcześniej nie zrobiłem, ale to musiało się udać. Zajęło mi to cały miesiąc, ale poskładałem wszystko razem, w celu uczynienia tego idealnym dla niej.
     - Dobrze, więc czas ruszać. Nasza czwórka pojedzie samochodem Trey'a, a ty możesz wziąć swój, Justin. – wymamrotała Chandler, zaciskając usta i dając mi 'przepraszające' spojrzenie. Zignorowałem to, kręcąc głową, a następnie wyjąłem kluczki od samochodu z mojej kieszeni.
     - Cóż, jadę z Justin'em! – ogłosiła Sydney, łącząc swoje ramię z moim.
     - Ja tak samo, suki! – krzyknęła Linda, owijając rękę, a moje wolne ramię. Cóż, czy nie jest to zwrot akcj?
     Z kilkoma skomleniami Chandler, wziąłem dziewczyny do samochodu, pomagając im wsiąść. Obydwie miały na sobie szorty, co było absurdalne na tą pogodę, ale co mogłem zrobić? Planowały wejście do wody, więc pod ubraniami miały na sobie kostiumy kąpielowe. Też miałem na sobie szorty, ale były dłuższe i zakrywały większą część moich nóg, w odróżnieniu od nich.
     Kiedy były już w środku samochodu, obie popatrzyły na mnie z uniesioną brwią, oczekując ode mnie, że coś powiem lub zrobię.
     - Więc jaki jest plan, kochasiu? – Linda posłała mi jeden ze swoich uśmiechów. Odwróciłem się do tylnych siedzeń, żeby spojrzeć na szeroko uśmiechającą się Sydney.
     - Tak, powiedziałem jej i w to wchodzi. – zaśmiałem się. Ta podróż dopiero się zaczęła, a ja już bałem się samej jazdy samochodem.
     Całą drogę wyjaśniałem im mój plan i ku mojemu zaskoczeniu, spodobał im się. Linda dała poprawki niektórym pomysłom, ale skończyło się na tym, że wyszło nawet jeszcze bardziej idealnie. Zaplanowaliśmy też, jak zabierzemy Chandler do mojego zaplanowanego miejsca bez żadnych podejrzeń, Linda zaoferowała mi swoją pomoc. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, cały plan był zaaranżowany. Nadchodzący piątek zapowiada się romantyczną randką, o której marzą wszystkie dziewczyny, ale ta randka będzie należeć tylko do Chandler.
     - I jesteśmy na miejscu! Wreszcie! – krzyknęła Sydney. Wyszedłem z samochodu i obszedłem go dookoła, aby pomóc otworzyć Lindzie drzwi i pomóc jej wyjść. Następnie otworzyłam drzwi dla Sydney, napotykając się na jej rumieniec. To był uroczy rumieniec.
     - Chandler! John postawił dla nas namiot, żebyśmy mogły się przebrać w kostiumy kąpielowe. – ten głos. Odwróciłem się, żeby spojrzeć w kierunku, z którego pochodził głos, ale zobaczyłem jedynie Chandler i Sydney zmierzające do terenu, gdzie były położone gigantyczne czerwone i niebieskie namioty. Musiałem nosić gumowe klapki, ponieważ piasek mógłby się dostać do moich butów, jeśli nosiłbym te, które zazwyczaj noszę.
     Rozejrzałem się dookoła, wdychając powietrze, uśmiechnąłem się, kiedy ogarnęły mnie wspomnienia z mojego dzieciństwa. W czasach, kiedy mój ojciec faktycznie mnie kochał, zawsze przyjeżdżaliśmy tutaj w czasie wakacji. Nosił mnie na swoim ramieniu i kręcił wokół, wrzucając mnie do wody, gdy tylko miał na to ochotę. Miałem wtedy tylko dziesięć lat. Nikt nie naciskał na mnie, żebym kogoś poślubił, a moja rodzina była ze sobą naprawdę zżyta.
     - Chciałabym cofnąć się do mojego dzieciństwa chociaż na jeden dzień. – odetchnęła Linda. Zlustrowałem ją, zauważając, że stała tutaj, wspominając swoje własne dzieciństwo i wspomnienia.
     - Opowiedz mi o tym. – oboje patrzyliśmy sobie w oczy, jakby między nami był jakiś specjalny moment. Nie było w tym nic romantycznego, po prostu fakt, że rozumieliśmy nawzajem swoje sytuacje.
     - Justin, Trey, chodźcie tutaj. Chcę wam kogoś przedstawić! – krzyknęła do nas Chandler. Linda i ja zaśmialiśmy się, kiedy do niej podeszliśmy.
     - Gdzie jest Trey? – zapytała, kiedy tylko do niej doszliśmy. Uniosłem brew, oglądając się za siebie, ale nigdzie go nie było. Wzruszyłem ramionami. Nie mam zamiaru go szukać.
     - Oh, ale chcę, żebyś poznał-
     - Justin! – moja głowa uniosła się na dźwięk mojego imienia. Stała tam, wyglądając pięknie, jak zawsze. Natalie. Moja szczęka opadła, kiedy zauważyłem jej obecność.
     - Natalie? – nie mogłem nic na to poradzić, ale zapytałem. Uśmiechnęła się i pokiwała głową, podnosząc ręce do góry i patrząc na siebie. Miała na sobie zielone bikini. Było proste z małą kokardką z przodu, ale wciąż wyglądała niesamowicie. Zupełnie inaczej, niż widziałem ją ostatnio.
     - Jedyna w swoim rodzaju! – uśmiechnęła się i tym razem napotkałem na jej oczy. Nie mogem tego dłużej znieść. Złapałem jej rękę, łącząc ją z moją, a następnie owinąłem ramiona wokół jej małej talii.
     - Tak długo się nie widzieliśmy! – wymamrotałem. Uśmiechnęła się, ale szybko jej twarz przybrała skoncentrowaną minę, jakby studiowała moją twarz.
     - Co Ci się stało? – jęknęła, wędrując palcami po moich siniakach.
     - Nie martw się o to, to tylko nieporozumienie. – ominąłem ten temat. Pokręciła głową, wywracając oczami, prawdopodobnie myśląc, że wdałem się w bójkę z kimś ze szkoły.
     - Znacie się? – odsunęliśmy się od siebie na dźwięk głosu Chandler. Natalie uśmiechnęła się, patrząc na mnie. Pozwoliłem sobie ją przestudiować. Jej brązowe włosy ułożone w delikatne loki, urosły nieco powyżej jej piersi. Jej brwi były w cienkiej lini, a oczy koloru brązowego. Zawsze używała kolorowych kontaktów, żeby codziennie móc zmieniać kolor oczu i będąc szczerzy, nie ważny jaki kolor wybrała, wciąż wyglądała niesamowicie.
     - Yeah, poznaliśmy się około rok temu. – Chandler gwałtownie zamrugała, jej oczy wylądowały na moim ręku obejmującym nagą talię Natalie, a następnie wróciła do naszych twarzy,
     - Cóż, nie muszę już was sobie przedstawiać. – odpowiedziała bez emocji w głosie. - Powinnyśmy już zacząć, chodź. – chwyciła Natalie za rękę i pociągnęła ją z daleka ode mnie. Uniosłem brew, zdezorientowany nagłym, dziwnym zachowaniem Chandler.
     - To miejsca jest niesamowite! – Sydney wystawiła głowę z namiotu, który należał do Chandler.
     - Chodź tutaj Syd, zaraz zaczną. – zawołałem ją. Wyszła z namiotu i ruszyła w stronę brzegu, gdzie miała mieć miejsce sesja zdjęciowa.
     - Skąd ją znasz? – zapytała Linda, sprawiając, że szliśmy wolniej niż wcześniej, aby nikt nas nie słyszał. - Pieprzyłeś ją? – zapytała. Z moich ust wydostał się niski chichot.
     - Prawie. – Linda skrzyżowała ręce na piersi, czekając żebym kontynuował.
     - Była dziewczyną Trey'a. – to ją chyba zaskoczyło.
     - Ale nigdy jej nie widziałam. – skomentowała, przyglądając się Natalie, która razem z Chandler leżała na piasku w pobliżu wody. Uśmiechnąłem się, oczami przebiegając po ciele Chandler. Wyglądała pięknie, jak zawsze. Miała na sobie dość mały kostium w flagę Kanady. Gdybym nie gadał teraz z Lindą, moje spodnie mogłyby zrobić się trochę zbyt ciasne, jak na mój gust.
     - Nie chodziła do naszej szkoły, za każdym razem, kiedy odwiedzała Trey'a, zakradała się, tak jak robi to Chandler. – Linda skinęła, przyjmując kilka nowych informacji.
     - Czemu zerwali? To przez to, że prawie ją pieprzyłeś? – wymamrotała w oskarżający sposób. Uśmiechnąłem się na jej ton. Byłem pewny, że o to spyta.
     - Tak i nie. To coś delikatnego, co możesz usłyszeć tylko od niej. Nie mam prawa opowiadać jej życiowej historii. – warknęła. Wiedziałem, że nienawidziła nie wiedzieć o czymś ważnym, ale naprawdę nie byłem odpowiednią osobą, żeby cokolwiek jej powiedzieć.
     - Przy okazji, gdzie do cholery jest Trey. – rozejrzała się dookoła, ale ja się tym nie przejmowałem. Wiedziałem, czemu nie było go w pobliżu.
     - Ukrywa się przed nią. – wymamrotałem, zanim zostawiłem ją w tyle, żeby lepiej zobaczyć Chandler. Była mokra i drżała, ale zachowała zimną krew, żeby wyjść dobrze przed aparatem.
     - Dobrze dziewczyny, zróbcie sobie pięć minut przerwy. – ogłosił mężczyzna z postawionymi, blond włosami. Był ubrany w białe szory i śmieszną koszulkę, co tylko znaczyło, że był gejem.
     - Justin! – zawołała Natalie, ale moja uwaga była skupiana na Chandler, która tylko wywróciła oczami, kiedy podeszła do mnie zaraz z tyłu Natalie. Myślałem, że lubiła Natalie?
     - Mogę zapytać Cię o coś w cztery oczy? – pokiwałem głową, kiedy wzięła moją rękę i poprowadziła mnie z daleka od grupy. Obejrzałem się w tył, widząc, że Chandler przyglądała się nam, unosząc dłonie w powietrze, a następnie uderzając nimi w uda.
     - Gdzie on jest? - zapytała tak szybko, jak odeszliśmy z zasięgu słuchu reszty.
     - Gdzieś nie daleko stąd, ukrywa się przed Tobą. – odpowiedziałem, rozglądając się wokół. Otworzyła szeroko oczy, kiedy się odwróciła, by spojrzeć na Chandler.
     - Czekaj, czyli to oznacza, że Trey, Trey Parker, jest chłopakiem Chandler? – uderzyła się dłonią w czoło w niedowierzaniu. – Co jeśli on-
     - To się nie stanie. Nie dopuszczę do tego. – warknąłem na nią, ale ona tylko potrząsnęła głową, a jej oczy pokazywały nic innego, tylko troskę o Chandler.
     - Czy ona wie o jego stanie? Czy wie, jakie rzeczy może jej zrobić? Czemu jej nie powiedziałeś, aby trzymała się z dala od niego? Zapomniałeś wszystko, przez co przeszłam?
     - Oczywiście, że nie, Natalie. Jak mógłbym kiedykolwiek to zapomnieć? Po prostu, ona jest ślepa. Patrzy na niego, jakby był jakimś aniołem czy innym gównem. – wymamrotałem, gdy wyjrzałem na jezioro.
     - Jedynym aniołem, którym jest, to pierdolony anioł ciemności lub jakiś demon. Nie wiem. Chandler musi trzymać się z daleko od Trey’a, musisz jej powiedzieć! – nie powiedziałem Chandler niczego z tego samego powodu, dlaczego nie powiedziałem Lindzie zaledwie kilka minut temu.
     - Czemu muszę się trzymać z daleko od Trey’a? – Natalie i ja odwróciliśmy gwałtownie głowami, by znaleźć stojącą Chandler z poważnym wyrazem twarzy. Otworzyłem usta, by wytłumaczyć, ale byłem zamurowany i spoglądałem na Natalie, dając jej tym samym znać, że byłoby lepiej, gdyby ona to wytłumaczyła.
     - Chodziłam z Trey’em w zeszłym roku. Spotkałam go na jednej z wielu imprez, które były organizowane w weekendy i tak jakby przypadliśmy sobie do gustu-
     - Czekaj, poczekaj, muszę tego posłuchać. – Linda podeszła do nas i stanęła obok Chandler. Natomiast Natalie kontynuowała.
     - Był słodki i troszczył się, zabierał mnie na randki, opowiadał mi o sobie tak wiele i zakochałam się w nim, ale kiedy zaczęliśmy się częściej spotykać, stał się zaborczy. Dzwonił do mnie przynajmniej pięć razy na godzinę, na początku myślałam, że to było słodkie, ponieważ tłumaczył się tym, że za mną tęsknił, ale zmieniło to się w dziesięć połączeń co godzinę, nie wspominając już o smsach. Nie lubię być w ten sposób przyparta do muru. Związki są oparte na zaufaniu, a on mi nie ufał, więc zamierzałam z nim zerwać, ale przez niego poczułam się winna, ponieważ kiedy z nim byłam, spotykałam się z facetami, włącznie z Justin’em, –spojrzała na mnie, – Zauroczyłam się nim i Trey użył tego przeciwko mnie. Zostałam z nim trochę dłużej, by pokazać mu, że troszczyłam się o niego, ale za każdym razem, kiedy próbowałam z nim zerwać, mieszał mi w głowie. Zamiast nazywania mnie piękną, zaczął na mnie wrzeszczeć, że byłam bezwartościowa i że byłam suką, ponieważ chciałam się przespać z Justinem. – zatrzymała, by wziąć oddech, a ja po prostu owinęłam ręce wokół jej ramienia i uścisnęłam ją delikatnie w celu podniesienia jej na duchu. Natalie była silną dziewczyną, bardzo niezależną, ale wiedziałam, że to wyznanie było dla niej trudne.
     - Mieliśmy kłótnię za kłótnią, doszło do tego stopnia, że zamykał mnie w swoim pokoju. Marcos myślał, że byłam w nim, ponieważ chciałam tam być, ale prawda była taka, że w noc, w którą próbowałam go opuścić, przyłapał mnie na tym i uderzył. Po tej nocy poczuł, że miał jakieś prawo do bicia mnie, kiedykolwiek chciał. Ale kiedy mnie uderzył, załamywał się i płakał na podłodze, krzycząc, że nie chciał tego zrobić. Troszczyłam się o niego i byłam wystarczająco głupia, by uwierzyć mu, że zasługiwałam na to, ponieważ raniłam go przez fakt, że chciałam od niego odejść. Uderzenia w policzek zmieniły się w uderzenia pięścią, a te zmieniły się w kopniaki, a następnie pobicia zmieniły się w gwałt. Nikt o tym nie wiedział i gdyby nie Justin, nie wiem jak by to się skończyło. Albo bym się zabiła, albo zabiłabym jego. – skończyła. Zdecydowałem, że teraz była moja kolej, by powiedzieć moją część tej historii.
     - Zabraliśmy po tym Trey'a do lekarza i odkryliśmy, że ma jakiegoś rodzaju psychiczną chorobą. Ta choroba przejmowała kontrolę nad jego umysłem i czynami od czasu do czasu. To jest tak jakby, zmienił się w inną osobę i zaczynał robić rzeczy, których normalnie by nie zrobił. Psycholog powiedział nam, że nie wierzy w siebie i staje się zaborczą osobą, robiąc wszystko, co może, byleby nie stracić dziewczyny, z którą chodzi. – kiedy skończyłem, Chandler była oniemiała przez wszystko, co właśnie usłyszała.
     - Przepisali mu jakieś lekarstwa, ale przestał je brać po trzech miesiącach. Wydawał się być okej, więc nigdy nie nalegaliśmy, aby znowu je brał. – Natalie potrząsnęła głową.
     - Wiem, co myślisz Chandler. Współczujesz mu i wydaje Ci się, że możesz mu pomóc, ale się mylisz. Próbowałam mu pomóc i jedyną rzeczą, którą dostałam w zamian to emocjonalne i fizyczne znęcanie się nade mną. – Chandler potrząsnęła głowa, a w jej oczach gromadziły się łzy i po prostu wiedziałem, że robiła wszystko w swojej mocy, by zaprzeczyć temu wszystkiemu.
     - To nie może być możliwe, że mówimy o tym samym Trey'u. – zaczęła się cofać, zanim odwróciła gwałtownie się odwróciła, biegnąc prosto do auta.
     - Chandler! – zawołałem ją. Zacząłem iść za nią, a Linda i Natalie podążyły moim śladem.
     - Trey! – krzyknęła, ale ten skurwysyn nie pojawił się. – Trey! – krzyknęła raz jeszcze. Tym razem wyszedł z jakiś krzaków ze spuszczoną nisko głową. Podniósł wzrok, który spotkał oczy Chandler.

Chandler

     - Powiedz mi, że to nie jest prawda, że to wszystko jest po prostu nieporozumieniem! – błagałam go. To nie mogła być prawda. Natalie przedstawiła Trey'a jako potwora, kiedy w stosunku do mnie był tylko i wyłącznie słodki.
     - Okłamują Cię. – wymamrotał, a jego oczy przyciemniały, kiedy jego wzrok zatrzymał się na Natalie.
     - To ona mnie oszukała z pomocą tego skurwysyna! Czy powiedział Ci o wszystkim razach, kiedy ją pieprzył? – z trudem łapałam powietrze, zwracając swoją uwagę na Justina, który po prosu uśmiechał się ironicznie.
     - W twojej głowie pieprzyłem ją każdej nocy, ale w cholernej rzeczywistości kurwa nie włożyłem w nią nawet jednego cholernego palca, a ty dobrze o tym wiesz popierdoleńcu! – Trey potrząsnął głową, chwytając mnie za rękę.
     - Powinniśmy iść! – otworzył mi drzwi od strony pasażera, ale nie weszłam. Tak bardzo nie chciałam uwierzyć w tą historię, ale nowy lęk zawładnął moim ciałem, kiedy pomyślałam o Trey'u. Trey to zauważył, ponieważ ścisnął dłonie w pięści i trzasnął drzwiami, zamykając je. Chwycił mnie za ramię i popchnął szorstko na zamknięte drzwi, przez co uderzyłam w nie plecami z trzaskiem. Zajęczałam, gdy ból przeszedł przez mnie.
     - Uwierzyłaś im? – zaczął się trząść niekontrolowanie, ale Justin zatrzymał go, odpychając go ode mnie. Jego czyny sprawiły tylko, że bałam się go jeszcze bardziej. Justin i Trey stali twarzą w twarz, piorunując się wzrokiem, kiedy poczułam uścisk Lindy na ramieniu.
     - Powinieneś iść. – Justin zawarczał pod nosem. Biała skóra Trey'a zmieniła się w odcień czerwieni, kiedy krew zagotowała się na jego twarzy. Jego zwykłe brązowe rozczochrane włosy były ułożone w nieatrakcyjny sposób.
     - Nigdzie nie idę bez mojej dziewczyny. – Trey zawarczał w odpowiedzi.
     - Jakiej dziewczyny? Nie masz już kurwa dłużej dziewczyny. – odezwał się opryskliwie, na co Trey zachichotał.
     - Nie wydaje mi się, że masz jakieś prawo w podejmowaniu za nią decyzji. – odwrócił się, by spojrzeć na mnie i posłał mi uśmiech, jednak nie mogłam całkowicie rozpoznać wyrazu jego twarzy. – Chodźmy kochanie. – wystawił mi swoją rękę. Poczułam dłoń Lindy zacieśniającą się na moim ramieniu, mówiąc mi, żebym się nie ruszała.
     - Nigdzie jej nie zabierzesz! – przemówiła Natalie. Od tamtej chwili, wszystko działo się tak szybko. Trey uderzył Justina pięścią prosto w szczękę, przez co ten uderzył plecami o auto, następnie sięgnął i chwycił mnie za włosy, przyciągając mnie do klatki piersiowej. Głośny krzyk rozległ się z moich ust, kiedy poczułam jakiś zimny metal na mojej szyi. Spojrzałam w dół, by zobaczyć, że wyciągnął nóż z kieszeni i przyłożył go do mojego gardła.
     - Co się tutaj dzieje- O mój boże! – wykrzyknął John, kiedy jego oczy zauważyły nóż na mojej szyi.
     - Puść ją, Trey! – ale nie posłuchał. Zamiast tego, docisnął go bardziej. Zacisnęłam zęby, chcąc się po prostu załamać i rozpłakać, ale wszystko działo się tak szybko, a łzy nie gromadziły się w moich oczach, przez które prawdopodobnie mogłabym się rozpłakać
     - Podejdź chociaż trochę bliżej, a kurwa podetnę jej gardło! – skuliłam się, gdy to krzyczał. John uniósł dłonie w górę, próbując uspokoić Trey'a.
     - Ona jest Twoją dziewczyną Trey. Spójrz na nią, przerażasz ją. Dajesz jej więcej powodów, aby się Ciebie bała. Chcesz, aby się Ciebie bała? – Trey spojrzał na mnie, jego oczy spotkały moje. Wiedziałam, że jedyne co widział w moich oczach to strach i dokładnie tak się czułam. Przejechał kciukiem wzdłuż mojego policzka i błyskawicznym ruchem odsunął nóż i powoli mnie puścił. Justin owinął ramiona wokół mojej talii, przyciągając mnie do siebie, a ja byłam w stanie tylko owinąć ręce wokół niego i schować głowę w jego szyi, kiedy on mnie uspokajał.
     Trey nie powiedział nic więcej. Po prostu podszedł do auta i się wycofał, a okropny pisk dotarł do naszych uszu, gdy odjechał. Pozwoliłam sobie zrelaksować się w ramionach Justin'a, czując się bezpiecznie.
     - Wszystko okej Chandler? – zapytała Natalie. Spojrzałam na nią i posyłając jej mały uśmiech, skinęłam głową.
     - Gdzie jest Sydney? – zapytałam, rozglądając się wkoło za nią.
     - Tak szybko, jak zorientowałam się, że coś było nie tak, wysłałam ją do środka namiotu, aby zrobiła dla mnie jedną rzecz. – poinformował mnie John. Skinęłam, będąc wdzięczna, że nie musiała być tego świadkiem. Mój wzrok powędrował na Lindę, która nie powiedziała nawet jednego słowa przez całą rozmowę. Była w szoku i z tego, co się o niej nauczyłam, to kiedy była w szoku, nie mówiła zbyt wiele. Po prostu przypatrywała się temu, co się dzieje.
     - Chandler, jeśli chcesz iść, to nie ma sprawy. Zrobiliśmy wystarczająco zdjęć do wysłania. – skinęłam, nie chcąc nic więcej, tylko stąd iść.
     - Pójdę zawołać Sydney. – powiedziała Linda po raz pierwszy. Poszła z Johnem, zostawiając naszą trójkę samą. Spojrzałam na Natalie, czując się winna za to, że byłam o nią zazdrosna. Sposób, w który przytulała się z Justin'em tak mocno i rozmawiała z nim tak swobodnie, sprawił, że krew się we mnie gotowała. To nie było coś, czego się spodziewałam i wciąż czułam ukłucie zazdrości, ponieważ przyznała, że była zauroczona Justinem.
     - Dziękuję Ci Natalie i przykro mi z powodu wszystkiego, przez co musiałaś przejść. – puściłam Justin'a, by owinąć ręce wokół niej. Mimo mojej dziecinnej zazdrosnej strony, wciąż ją kochałam i troszczyłam się o nią. To było głupie z mojej strony, abym się tak czuła i nie żywiłam do niej nic, poza przyjaźnią.
     - Nie ma problemu kochana. Nie chcę widzieć kogoś, przechodzącego przez ten sam ból, co ja. Zwłaszcza nie Ciebie. – gwałtownie zamrugałam oczami, zastanawiając się czemu nie zaskarżyła go i nie podała na policję.
     - Już czas iść? Myślałam, ze zostaniemy dłużej! – zajęczała Sydney, przez co poczułam się źle, że musieliśmy iść.
     - Chandler nie czuje się zbyt dobrze. – powiedział Justin. Natalie spojrzała na Sydney, a następnie znowu na nas.
     - Co wy na, żebyście poszli w dwójkę, a ja po prostu je podwiozę, kiedy będą chciały iść. – zasugerowała. Sydney otworzyła szeroko oczy i skinęła podekscytowana. Potrząsnęłam głową z uśmiechem na twarzy.
     - Brzmi świetnie. – wymamrotałam. Sydney za wiwatowała biegnąc z powrotem do namiotu, gdzie się przebierałam. Myślę, że równie dobrze mogłaby być modelką. Miała odpowiednią figurę i co najważniejsze, zdecydowanie miała oryginalną twarz do tego.
     - Do zobaczenia! – Linda uśmiechnęła się cwaniacko, gdy wraz z Natalie odchodziła od nas. Spojrzałam na Justin'a, wzdychając. Skończyłam, zostając z nim sama, jak zawsze.
_________________________
     No i się wyjaśniło! Spodziewaliście się, że Trey jest chory? Co dalej z Chandler i Justin'em? A co Justin zaplanował na randkę z Chand?
     Mam nadzieję, że się wam podobał rozdział, wydaje mi się, że jeden z takich bardziej emocjonujących rozdziałów. Dodajemy wcześniej, ale nie wiem czy dodamy w piątek, ponieważ mamy mało czasu, poza tym widzimy, że coraz mniej osób komentuje. Jak się postaracie, to my też spróbujemy się postarać ;)
     Druga sprawa, kto tak super nam pojechał dzisiaj na asku z anonima? W ogóle nie powinnyśmy dodawać przez to dzisiaj rozdziału, bo się tylko przez to zdenerwowałyśmy. Dla tych którzy nie wiedzą o co chodzi KLIK. Słuchajcie, za każdym razem prosimy was, abyście napisali w komentarzach, co wam się nie podoba, co chcecie, abyśmy poprawiły, ale nie, najlepiej od razu jechać nas na asku. Można to nie jest dokładnie hejt, ale poczułyśmy się bardzo urażone, gdy ktoś nam powiedział, abyśmy znalazły inne tłumaczki do tłumaczenia rooma. Jeżeli wam się nie podoba nasze tłumaczenie, równie dobrze możecie przeczytać oryginał na jbffplus, nie zmuszamy nikogo do czytania. Jeżeli macie krytykę - nie ma sprawy, ale uzasadnioną, postaramy się poprawić. Po raz kolejny piszę, tłumaczymy dla was, nie dla siebie, jak wam coś nie pasuje, to dajcie znać.
     Ja na przykład jestem zagrożona z matematyki, dodam że to jest mój przedmiot rozszerzony, ale i tak staram się wszystkiego, żeby dodać rozdział dla was. Po prostu uszanujcie to, włożyłyśmy z Natalią w tego bloga w cholerę czasu, wszystko zrobiłyśmy same, reklamowałyśmy się same i ktoś chce, abyśmy po prostu oddały komuś bloga? Na dzisiaj tyle, czy rozdział będzie w najbliższy piątek, jeszcze zobaczymy. Dziękuję za uwagę, do napisania.

23. "So now I was the bad guy in the story?"

     Minął cały wrzesień. Trey i ja wciąż kontynuowaliśmy nasz tak zwany związek, ale nie było ani razu- mimo, że tak bardzo się starałam-  abym poczuła motylki w brzuchu, kiedy łączyliśmy usta w pocałunku. Nawet nie powinnam się starać, by je poczuć, one powinny tam być, ale ich nie ma, mimo wszystko wciąż starałam ze względu na niego.
     Nie obchodziło mnie, jak wiele osób mogło być w jednym pokoju i na szczęście Lindy i Sydney też nie. Nie mogłam się wrócić i stanąć twarzą w twarz z Justin'em. Widziałam ból, którego byłam przyczyną i po prostu nie mogłam tam wejść i zachowywać się, jakby nie istniał. Widziałam go na korytarzach, idącego, jakby był trupem i nie czułam nic innego poza winą. Wciąż się o niego troszczyłam, nawet po tym wszystkim, co się stało, patrzenie, jak cierpi, było ostatnią rzecz, jaką chciałam.
     W moich wyobrażeniach wszystko, przez co przechodził, stało się tylko dlatego, ponieważ sądziłam, że uderzyłam w czuły punkt jego ego, przez co stracił dziewczynę na rzecz innego faceta i sądziłam, że nie mógł tego przeboleć. Naprawdę tak mi się wydawało, ale przyszedł październik i nic. Wyglądał tak nie żywo, jak ja czułam się wewnątrz.
     Trey nigdy nie zawiódł mnie w traktowaniu jak królowej i również nigdy nie zawiódł mnie w byciu najlepszym chłopakiem, o jakiego dziewczyna mogłaby tylko prosić, ale była w tym związku tylko jedna wada. On nie był Justin'em. Nie był słodkim, seksownym, uwodzicielskim chłopakiem, który wydobył ze mnie buntowniczą stronę. Nie sunął ustami wzdłuż mojej szyi, ani nie kusił mnie, do tej chwili aż wpadnę w jego ramiona. Nie, żebym mu pozwoliła na coś takiego, ale i tak to ma znaczenie.
     - Wow, czy możesz uwierzyć, że jest już prawie koniec października? – wyszeptała Linda, kiedy skreślała datę na swoim matematycznym arkuszu kalkulacyjnym, który zadała nam pani Mac. Uniosłam brwi, wędrując wolno wzrokiem, by spojrzeć na Justin'a, który był po drugiej stronie sali. Wpatrywał się w kartkę papieru, skoncentrowany, na tym, co mieliśmy zadane, ale kiedy poczuł na sobie parę oczu, podniósł wzrok, wpatrując się mi prostu w oczy na tyle długo, że odwróciłam wzrok, a mój oddech stał się niespokojny.
     Dni, w których pozowałam, z niesamowitych stały się czymś, czego nigdy nie miałam dość. Gdy pierwszy raz widziałam swoje zdjęcia na okładce magazynu, nie czułam nic poza radością, kiedy przejrzałam każdą stronę, aż dotarłam do moich zdjęć i Natalie. Nie martwiłam się o rodziców, ponieważ nigdy nie zwracali uwagi na takiego typu gazety. To jest tak, jakby żyli w swoim świecie. Ale mówiąc o Natalie, to w bardzo krótki czasie stałyśmy się niemal siostrami. Zawsze spędzałyśmy razem weekendy -oczywiście nie wtedy, gdy miałam randkę z Trey'em, ale prawie w każdy weekend- i bardzo chciałam, aby poznała Trey'a, ale nigdy nie było go w pobliżu. Tak, chodził ze mną na każdą sesję zdjęciową, ale zawsze gdzieś znikał aż do końca, kiedy Natalie już nie było lub do momentu gdy po prostu wychodzimy z budynku.
     - Jak ma na imię Twój chłopak tak przy okazji? – zapytała, kiedy cała nasza trójka siedziała na małym stoliku w kształcie koła i delektowałyśmy się gorącą czekoladą, odkąd pogoda stawała się coraz chłodniejsza i jeszcze bardziej chłodniejsza z każdym minionym dniem.
     - Nazywa się Trey. – wymamrotałam, na co ta stanęła zamurowana w miejscu. Zamrugała kilka razy, zanim potrząsnęła głową, jakby zaprzeczała czemuś, o czym prawdopodobnie myślała.
     - Coś nie tak? – zapytałam, zauważając, że była blada. Uśmiechnęła się do mnie, potrząsając głową, dając mi znać, abym o tym zapomniała.
     - Po prostu, znałam jednego Trey'a, ale oni nie mogą być tą samą osobą. Twój Trey wygląda na słodkiego i troszczącego się, a o tym Trey'u, którego znałam, nie chcę nawet rozmawiać. – skinęłam, zauważając jej zakłopotanie i zdecydowałam, że najlepiej, jak puszczę to mimo uszu.
     - Szczerze mówiąc, nie mogę dalej znieść Trey'a. Łazi za tobą jak pies. – Linda wywróciła oczami, kiedy za wibrował mi telefon w kieszeni. Tak, mój telefon. Trey kupił mi telefon, twierdząc, że chce do mnie pisać, kiedykolwiek zechce, ponieważ tęskni za mną od czasu do czasu. Nie mogłam się powstrzymać przed zarumienieniem się na jego wytłumaczenie, ale oczywiście pani Sceptycyzm aka Linda, zaczęła mówić, że jest to kontrolujące i idiotyczne.
     - Przejmuje się. – powtarzałam te same słowa, które zawsze mówiłam, gdy zaczynała w pełni krytykować czyny Trey'a.
     Między mną a nią, była przez to mała wojna, ale nigdy nie zrobiła z tego wielkiego dramatu. Tak szybko, jak wymamrotałam do niej tamte słowa, Linda zamilkła, ale nawet jeśli nic nie mówiła, to wiedziałam, że milion rzeczy przebiegało jej przez głowę i byłam pewna, że krzyczała na mnie, mimo że jej usta były zaciśnięte. Wiedziałam o niej już tak WIELE.
     - Też nie lubię Trey'a – za ćwierkotała Sydney, kiedy chodziłyśmy po pokoju, próbując znaleźć cokolwiek interesującego do robienia. Syd składała właśnie swoje ciuchy, ja stałam tam jak idiotka, a Linda jadła truskawkowy jogurt i oczywiście, raz jeszcze wyraziła swoją niechęć do Trey'a. To było coś, co mnie naprawdę dezorientowało, ponieważ przecież to ona chciała, abym z nim była. Odpowiadała na to zawsze, że – Chciałam go wykorzystać, abyś wzbudziła w Justin'ie zazdrość, a nie była jego pieprzoną dziewczyną przez cały miesiąc. – myślała, że to będzie trwać tydzień, może nawet dwa, ale myliła się. To już miesiąc.
     - Myślę, że powinnaś pogadać z Justin'em. To znaczy, słyszałam od paru dziewczyn, że nawrzeszczał na Veronice i praktycznie ją rzucił. – moje serce zaczęło szybciej bić na jej słowami, zmagałam się z utrzymaniem mojej postawy i zachowywania się, jakby mnie nie zmieszały. Słyszałam tą plotkę n-ty raz, ale nigdy nie sądziłam, że to może być prawda. Justin ma umowę ze swoim ojcem. Czy naprawdę by ją zerwał? – Rozmawiałam z nim i nie wyglądał dobrze. Zawsze się mnie pyta o-
     - Sydney proszę Cię. Wiem, co chcesz zrobić i również jestem świadoma tego, że Justin zajmuje czułe miejsce w twoim sercu, ale mam chłopaka i nazywa się Trey. – mam nadzieję, że moje słowa, pomogą jej zrozumieć moja sytuację, ale powiedziała ona jeszcze jedną rzecz, która zupełnie mnie zabolała.
     - On cierpi Chandler. I wiem, że zranił Cię pierwszy, ale fakt, że przez to jesteś jakaś spokojniejsza, przyprawia mnie o mdłości. Fakt, że cierpi, tak jak ty cierpiałaś. Przynajmniej z nim porozmawiaj, zamiast zachowywania się, jakby nigdy nie istniał w twoim życiu. – przeniosłam wzrok na Lindę, oczekując że mnie poprze, ale on wpatrywała się w swój jogurt, mieszając w nim łyżeczką, zanim otworzyła usta, by włożyć ją do ust.
     Spojrzałam na obie dziewczyny, widząc, że obie były przeciwko mnie, potrząsnęłam głową, zanim skinęłam brutalnie na nie. Czyli teraz ja byłam złym charakterem w tej historii?
     - Musisz zrozumieć Chand, przez wszystkie lata, które znam tego idiotę, jeszcze nigdy nie widziałam go tak cichego, tak skrytego w sobie, zdesperowanego. – Linda wzruszyła ramionami, starając się nie pokazywać emocji, ale mogłam zobaczyć, że martwiła się o niego.
     - W porządku, porozmawiam z nim. O czym? Nie mam pieprzonego pojęcia, ale zrobię to, abyście się po prostu wszystkie zamknęły. – wybiegłam szybko z pokoju i zanim mogłam przemyśleć wszystkie za i przeciw moim zamiarom, kontynuowałam drogę w kierunku pokoju, który wydawał mi się tak znajomy jeszcze miesiąc temu. Poprawiłam swoją za dużą bluzę i upewniłam się, że czapkę miałam na głowie, kiedy zbliżałam się bliżej i coraz bliżej do pokoju.
     Zatrzymałam się, kiedy uświadomiłam sobie, że drzwi były już otwarte i ktoś był w środku z Justin'em. Odetchnęłam z ulgą, gdy dotarł do mnie fakt, że nie mogłam z nim teraz porozmawiać. Zaczęłam wracać się z powrotem do pokoju Lindy, kiedy męski głos zatrzymał mnie od pójścia dalej.
     - Myślisz, że to jest gra, Justin? Dzwoniłem do Ciebie ponad sto razy, a ty patetyczny dupku nie odebrałeś nawet raz. Myślisz, że kim jesteś, chłopcze? – głos był ostry, przepełniony nienawiścią, złością, aż mnie serce zabolało, na ton, w jakim ta osoba, rozmawiała z Justin'em.
     - Myślałem, że wyraziłem się jasno przez telefon. Skończyłam z byciem Twoim psem. Chcesz robić interesy z Green'ami? To lepiej znajdź inny sposób na to, ponieważ skończyłem z Veronicą. Skończyłem z nią już miesiąc temu. – czyli to była prawda. Skończył z nią.
     - To Twój problem Justin. Nigdy nie słuchasz moich poleceń i myślisz, że możesz chodzić wszędzie, robiąc cokolwiek do kurwy chcesz. Odwołałem tak wiele spotkań w szpitalu, a wiesz, że czwartki są pracowitymi dniami, ale nie, musiałem jechać tu całą drogę, by dowiedzieć się o patetycznej wymówce mojego syna, któremu daję teraz lekcję, jak nie sprzeciwiać się własnemu ojcu. – nie powinnam tu być. Nie powinnam podsłuchiwać tej rozmowy, ale nie mogłam oderwać stóp od ziemi. Jak jego własny ojciec może do niego mówić w ten sposób?
     - Pierdol się. – ledwie usłyszałam szept Justin'a, ale zaraz odwróciłam od tego uwagę, gdy usłyszałam jęk i płacz. Czy on go właśnie uderzył? Uniosłam dłonie na wysokości ust w nie dowierzaniu, kiedy modliłam się, abym nie słyszała więcej dźwięków, pochodzących z jego drogocennych ust.
     - Teraz Justin, maszerujesz do pokoju Veronici. Powiesz jej, że nie miałeś na myśli tych rzeczy, które jej powiedziałeś i że to wszystko było częścią, głupiego faktu, że nie potrafisz trzymać języka za zębami, gdy jesteś wściekły. Powiesz jej, że ją kochasz i że chcesz ją poślubić tak szybko, jak tylko skończycie z tą szkołą. Zabierzesz ją na randkę i sprawisz,że poczuje się jeszcze bardziej wyjątkowo. – zmarszczyłam brwi w obrzydzeniu. Był znieważającym ojcem i przez to miałam ochotę bardziej podziękować Bogu, za tego, którego mam.
     - Co, jeśli nie chcę. – Justin rzucił wyzwanie. Jego ojciec zachichotał nisko. To nie był chichot, który chcielibyście usłyszeć.
     - Nie obchodzi mnie, jeśli nie chcesz, Justin. Zrobisz to tak, albo inaczej. – jego ostatnie słowa wysłały wzdłuż moich pleców dreszcz, kiedy zaczęłam martwić się o Justin'a.
     - Jedyna dziewczyna, dla której padłbym na kolana, jest zajęta, więc- – Justin'owi przerwał głośny śmiech jego ojca.
     - Czyli to wszystko jest przez to? Przez głupią dziewczynę. Bieber nigdy nie zakochuje się w żadnej dziewczynie, Justin. Myślałem, że wbiłem Ci to do mózgu lata temu. Spójrz na siebie, wyglądasz patetycznie, to wstyd dla naszej rodziny. Bieber płaczący za dziewczyną, której widocznie nie obchodzisz. Założę się, że nawet bawi ją widok Ciebie, gdy cierpisz dla niej-
     - Zamknij się kurwa! – można było usłyszeć szuranie nogami po pokoju, a następnie trzaski, uderzenia pięścią i w policzek. Jedyne co mogłam usłyszeć, to skowyt Justin'a, jego jęki i płacz z bólu, musiałam to przerwać. Bez najmniejszego myślenia, wtargnęłam do środka, przez co obydwoje mogli mnie zobaczyć.
     - Co tu się dzieje? – pan Bieber trzymał Justin'a za koszulkę, ich oczy nie pokazywały nic innego, tylko nienawiść do siebie nawzajem. Pan Bieber przerzucił wzrok na mnie, lustrując mnie od góry do dołu, zanim splunął na Justin'a, zadając pytanie.
     - Kto to do cholery jest? – oczy Justin'a zawędrowały na mnie, a jego wyraz twarz zmienił się w dezorientację.
     - Jestem jego współlokatorem. – odpowiedziałam za Justin'a. Z ostatnim uderzeniem, puścił Justin'a warcząc, a ten przewrócił się na podłogę, – Oczekuję jutro dobrych wieści. – pan Bieber zwrócił swój wzrok na mnie, jego oczy pokazywały nic innego, tylko chłód w moim kierunku za to, że przerwałam ich kłótnię.
     - Nie piśnij ani słówka. Rozumiemy się? – to było skierowane do mnie i nawet, jeśli się nie znaliśmy, wciąż mówił z władzą i mocą. Skinęłam głową, nie odrywałam wzroku od Justin'a, który klęczał na kolanach, a jego całe ciało było niemal na podłodze, kiedy wielokrotnie uderzał w dywan w kółko i w kółko, wyżywając się.
     - Justin! – zawołałam na niego, ale nawet nie drgnął. Jego ręka stawała się czerwona od tarcia, które spowodował i chwilę później zaczął krwawić.
     - Justin, proszę przestań. Proszę. – krzyczałam. Tym razem podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy, jego były napuchnięte i wypełnione łzami. Siniaki zaczęły się pojawiać na jego policzku i w kącie prawego oka.
     - Nie powinnaś tego widzieć. – zaskomlał, oczami wędrując na dywan raz jeszcze. Zapłakał głośno, a jego cała twarz stała się czerwona, kiedy uderzył w dywan ponownie.
     - Jeśliby mnie tu nie było, zbiłby Cię na kwaśne jabłko! – budziła się w nim wściekłość na wspomnienie o jego ojcu, kiedy znowu zaczął uderzać w dywan, więcej łez spływało po jego twarzy. Zrobiłam to co podpowiadał mi instynkt i owinęłam ręce wokół jego szyi, przyciągając go do swojej klatki piersiowej, by zapobiec jego czynom. Widząc go w takim stanie, zabolało mnie to nawet jeśli nie przeszłam przez to, przez co on przechodził w tym momencie.
     Nie mogłam nic na to poradzić, ale czułam się winna, ponieważ to przeze mnie się w to wpakował. Przeze mnie rzucił Veronicę i przeze mnie leży tutaj z twarzą zalaną łzami.
     Justin objął mnie w talii, teraz on był tym, który przyciągnął mnie do siebie. Poczułam, że złapał mnie, kiedy usiadł płasko na podłodze, sadzając mnie na jego kolanie, tak jakbym to ja była tą, która potrzebuje pocieszenia. Tak jak zawsze, zdjął moją czapkę i rzucił ją w tył pokoju, pozwalając moim włosom luźno opaść. Bez powiedzenia żadnego słowa, poczułam jak schował głowę w mojej szyi i odetchnął z ulgą. Czułam, jak jego łzy spływają po mojej szyi, nawilżając moją skórę, ale to nie było to, o co się martwiłam.
     Kiedy wychodziłam od Lindy, spodziewałam się wszystkiego. Wszystkiego poza tym. Cholera, spodziewałam się nawet, że wpadnę w jego ramiona, ale nigdy nie spodziewałam się być świadkiem jego momentu załamania. Nie mogłam krzyczeć, nie mogłam się obrazić, nie mogłam tego zrobić, Justin czuł się jak gówno. To sprawiało, że ja czułam się, jak potwór.
     Nie wiem, jak długo to trwało, ale nie obchodził mnie czas. Czułam się dopełniona w jego ramionach, czułam się, jakbym była tylko ja i on, a cały świat nie istniał.
     - Potrzebujesz czegoś? – wymamrotał w moją szyję, sprawiając, że kolejny dreszcz przebiegł po moich plecach. Westchnęłam. Uspokoił się i teraz był czas na rozmowę.
     - Po prostu chciałam pogadać o niektórych sprawach. – wzruszyłam ramionami, wiedząc, że to poczuje. Odsunął się, jego oczy wylądowały na mnie i nawet pod tą maską, którą teraz włożył, wciąż widziałam zranienie, którego próbował się pozbyć.
     - Jakich sprawach? – jego głos był chrapliwy i niski, ale wciąż delikatny.
     - Przyszłam tutaj, żeby Ci wybaczyć. – jego oczy nie zaświeciły się, jak oczekiwałam. Po tym wszystkim, moje wybaczenie było tym, na co cały czas czekał.
     - Tak? Zdecydowałaś się to zrobić przed, czy po tym jak obejrzałaś, kiedy mój ojciec stłukł mi tyłek? – moje serce osiadło na moim żołądku, a mój własny wzrok opadł na ziemię. Desperacko szukałam odpowiedzi na jego pytanie, ale nawet jeśli nie zobaczyłabym tego po drodze tutaj, moimi intencjami było wybaczenie mu.
     - Zanim. – wyszeptałam, podnosząc wzrok przez moje rzęsy. Jego oczy wpatrywały się w moje własne, desperacko szukając jakiegokolwiek znaku nieszczerości.
     - Po miesiącu-
     - Nie wiedziałam, że przebaczenie tak dużo dla Ciebie znaczy. – przerwałam mu. – Myślałam, że o tym zapomnisz i będziesz żył swoim normalnym życiem, jakbym nigdy nie istniała. – zamarłam, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
     - Żyć moim życiem, jakbyś nigdy nie istniała. – powtórzył po mnie, delikatnie zachichotał bez poczucia humoru. – To nigdy by się nie zdarzyło. W kilka tygodni, stałaś się wielką częścią mojego życia, której naprawdę nie chcę stracić. – nasze oczy znów się spotkały i tak bardzo, jak próbowałam, nie mogłam odwrócić wzroku. Nigdy nie byłam tak zahipnotyzowana tym brązowo zabarwionym kolorem oczu. Kiedy świeciło na nie słońce, wydawały się być prawie złote. Bez ostrzeżenia, zaczął przechylać się i poczułam jak jego usta otarły się o moje, zanim gwałtownie odepchnęłam go od siebie i wstałam, zostawiając go samego leżącego na podłodze.
     - Wybaczyłam Ci Justin. Naprawdę Ci wybaczyłam, ale to nie zmienia faktu, że wciąż jestem dziewczyną Trey'a. – pokręcił głową, również wstając, w celu przemówienia do mnie.
     - Więc z nim zerwij i wróć. Tęsknie za Tobą. Czuję się cholernie samotnie i potrzebuję mojej współlokatorki z powrotem. Proszę. – słabo skończył. Rozejrzałam się po pokoju, próbując zdecydować, czy powinnam wrócić. Mam na myśli to, że było nam kompletnie niewygodnie w jednym pokoju z trzema dziewczynami. Zazwyczaj spałam z Sydney, odkąd jej ciało było drobniejsze, niż Lindy i moje, jednak wciąż była to ciągła walka i wiedziałam, że zaczynały mieć tego dosyć. Też bym miała.
     - Wrócę, ale nie możesz prosić mnie, żebym rzuciła Trey'a, Justin. Nie po tym wszystkim, co dla mnie zrobił. To nie byłoby za bardzo fair. – Justin wściekle potrząsnął głową, biorąc moje ręce w jego własne.
     - On jest chory na umyśle, Chandler, ja- ja-ja. – przerwał, żeby przemyśleć to, zanim popatrzył mi w oczy. – Po prostu proszę, zaufaj mi i zostaw go. Nie chcę, żebyś była zraniona. – zmarszczyłam brwi. Chory na umyśle? O czym on mówił?
     - Nie zrobię tego, Justin. Tak wybaczam Ci, tak wrócę, ale nie wracam do Ciebie. Nie mogę, nawet jeślibym tego chciała. – podniósł głowę w nadziei, ale pokręciłam głową. – Po prostu nie mogę. – zamyślił się po raz kolejny, zanim pokiwał głową.
     - Dobrze, tylko obiecaj mi coś. – popatrzyłam się na niego zdezorientowana, zanim skinęłam głową, prosząc go, aby kontynuował. – Obiecaj mi, że nie pójdziesz z nim nigdzie sama. Nigdzie, gdzie będziecie sami we dwoje, proszę. – jego oczy ukazywały jego słaby punkt, był poważny, kiedy patrzył mi prosto w twarz. Jeśli martwił się, czy poszłabym do łóżka z Trey'em -nawet jeśli nie powinien o tym myśleć- nie musiał się tym martwić, ponieważ nie byłam gotowa. Nie byłam gotowa, kiedy byłam z nim, więc co sprawiało, że myślał, że byłam gotowa z Trey'em?
     - Okej. – odetchnął z ulgą, wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi. Następnie zadał pytanie, na które bałam się odpowiedzieć.
     - Teraz, dokąd nas to prowadzi? – jakim cudem chciał, żebym mu na to odpowiedziała? Zostało nam jedyne rozwiązanie. Przyjaźń.
     - Zawsze możemy być przyjaciółmi. – za wiwatowałam, fałszywie się do niego uśmiechając, kiedy podałam mu rękę do przyjacielskiego uścisku. Przyglądał jej się przez jakiś czas, zanim spojrzał na mnie.
     - Przyjaciele to lepsze, niż nic. – odetchnął. Myślałam, że poda mi rękę, ale zamiast tego owinął ramiona wokół mojej talii i przyciągnął mnie do siebie, mocno mnie przytulając.
     Westchnęłam z ulgą i natychmiast poczułam, jak całe moje ciało relaksuje się pod jego uściskiem. Wciąż zależało mi na nim i troszczyłam się o niego, tak jak powiedział, przyjaciele to lepsze, niż nic.
     - Muszę przekazać Lindzie tą wiadomość. – wymamrotałam, odsuwając go od siebie. Justin pokiwał głową, oczekując, że wyjdę, ale zaskoczyłam go wyjmując mój telefon, następnie wybierając na nim numer. Zamiast zapytać mnie o to, jego oczy wypełniły się troską, a on wolno pokręcił głową z dezaprobatą. Co to było?
     - O wilku mówiąc. – powiedział, zanim zdążyłam go zapytać. – Ona była tą, która wpakowała Cię w modeling, tak? – uśmiechnęłam się, przypominając sobie radość, którą odczuwałam zawsze, gdy tam byłam.
     - Yeah. – odpowiedziałam.
     - Któregoś dnia zobaczyłem Cię w gazecie. Wyglądałaś pięknie, wyglądałaś tak jakbyś robiła to od lat. – jego komplementy wywołały rumieńca, nie tylko ogrzewając moje policzki, ale całe moje ciało.
     - Dziękuje. – zamarłam, myśląc nad czymś. Mam na myśli, znów byliśmy przyjaciółmi, prawda? – W sobotę mamy następną sesje nad jeziorem. Znasz jezioro Huron? – Justin skinął, dokładnie wiedząc, o którym jeziorze mówiłam. – Zastanawiałam się, czy chciałbyś przyjść. Sydney też tam będzie, uwielbia to jezioro! – szybko dodałam, zanim mógł pomyśleć o byciu pominiętym, odkąd nie wiedziałam, czy Linda wciąż będzie zachowywać się wobec niego, jak suka, chociaż wątpię w to, ponieważ to właśnie za jej przyczyną tutaj stoję. Udawał, jakby ciężko nad tym myślał, zanim przyjął głupkowaty uśmiech.
     - Za nic na świecie bym tego nie przegapił. – moje twarz rozbłysła. Chciałam już coś powiedzieć, kiedy telefon za wibrował mi w ręku. Odblokowałam go, aby zobaczyć, kto to był.
     Moja suka
     Więc masz zamiar rzucić Trey'a?
     Wywróciłam oczami na jej odpowiedź. Oczywiście, po tym jak wysłałam jej wiadomość mówiącą, że pomiędzy mną i Justinem wszystko okej i że znów się wprowadzam, jej jedynym pytaniem było, czy mam zamiar zostawić Trey'a. Odpisałam jej, mówiąc, że z Justinem jesteśmy tylko przyjaciółmi.
     Moja suka
     Ciekawa jestem, jak długo to potrwa.
     Ponownie wywróciłam oczy. Co do cholery miała na myśli?
     - Dobrze się bawisz? – zaszydził Justin, ale to tylko ucieszyło mnie, że wracał do siebie.
     - To tylko Linda. Jest porąbana. – odpowiedziałam tępo.
     - Jeśli jest tutaj ktoś, kto wie, że Linda jest porąbana, to byłbym to ja. Zaufaj mi z tym. – zachichotałam lekko. W pokoju zapadła swobodna cisza, nie jedna z tych niezręcznych, które zapadały zawsze, gdy Trey zabierał mnie na coś do jedzenia. Nie było niczego, o czym mogłabym z nim porozmawiać. Praktycznie cały czas go okłamywałam, więc próbowałam skupić rozmowę na nim, ale wtedy zaczął gadać tylko o sobie, nudząc mnie.
     - Nie mogę się doczekać, aż poznasz Natalie. Jest bardzo słodka i niesamowita! Wszystko, czego się ostatnio dowiedziałam, nauczyła mnie ona i John- oh John, też musisz go poznać, tak jak każdego z ekipy. Bill'a, Jenny, Sandy, Liz, nawet jeśli nie rozmawiamy tak często, ponieważ jest odpowiedzialna za-
     - Czekaj, kogo właśnie wymieniłaś? – podniósł głowę w moim kierunku, a jego oczy powiększyły się ze zdziwienia. Zamrugałam gwałtownie.
     - Bill, Jenny. – zaczęłam ponownie wszystkich wymieniać. – Sandy, Liz. – wściekle pokręcił głową.
     - Ta pierwsza dziewczyna. – uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc o kim mówił.
     - Natalie! – krzyknęłam.
     - Natalie. – wyszeptał, jakby degustując jej imię.
     - Czy to problem? – zapytałam, odkąd wydawał się, jakby odpłynął myślami.
     - Żaden. Po prostu się nad czymś zamyśliłem, ale na pewno tam będę, żeby Cię wspierać. – posłał mi słodki uśmiech, który odwzajemniłam. Świetnie, teraz najcięższa część. Powiedzieć Trey'owi.
_________________________
     I jak emocje po rozdziale? Spodziewaliście się takiej sceny? Starałam się nie spojlerować za bardzo na asku, ale było tyle pytań, że pewnie już się trochę domyślaliście takiej sceny. W gruncie rzeczy scena Justina z jego ojcem była naprawdę okropna i smutna, prawda? Jak myślicie o co mogło Justinowi chodzić na temat Trey'a? I jak myślicie, czy Justin i Chandler dadzą sobie radę jako przyjaciele? Napiszcie nam wasze opinie w komentarzach, uwielbiamy je czytać :)
     Więc zdradzę tylko, że szykuje się drama i nastąpi niedługo...
     To chyba tyle, pamiętajcie, żeby zostawić ślad po sobie w komentarzu i jeżeli macie konto na jbff plus proszę komentujcie najnowszy rozdział Rooma i dalej motywujcie autorkę, miłego czytania!

22. "Be my girlfriend."

Chandler

     Utknęłam w tym samochodzie na więcej, niż trzydzieści pieprzonych minut. Nie jest tak źle? Nawet też tak myślałam, ale Linda doprowadzała mnie do szaleństwa z tymi swoimi próbami namówienia mnie do bycia z Trey'em i mówienia o naszych jakichkolwiek przyszłych stosunkach. Byłam bardziej, niż zażenowana, ale Trey stwierdził, że to słodkie i będziemy musieli to później omówić. Co to w ogóle ma znaczyć?
     - Hej, nie słuchaj jej, nie zapominajmy, że jest szalona. – wyszeptał Trey. Odpowiedziałam mu drobnym chichotem, wracając oczami do Lindy, która podejrzliwie mierzyła nas wzrokiem.
     Trey zaoferował bycie kierowcą, a Linda uparła się, że mam siedzieć na miejscu pasażera, więc ona została na tylnych siedzeniach, ale to nie znaczyło, że jej obecność nie była zauważalna. Była najgłośniejsza z nas wszystkich, skakała w górę i w dół na swoim siedzeniu, mówiąc, jak zabawne będzie to całe gówno. Po prostu potrząsnęłam głową, nawet nie chcąc myśleć, gdzie będę za parę minut.
     - Jesteśmy! – za wiwatował Trey, kiedy znalazł znak parkingowy na przeciwko wielkiego, białego budynku. Dużymi literami widniały słowa NEXT Models Canada, napisane na budynku. Zanim wysiadłam z auta, wzięłam głęboki oddech. Moje ręce drżały, a zimny podmuch wiatru przebiegł przez moje ciało, uderzając mnie w twarz. Trey zauważył, jak zdenerwowana byłam, więc uścisnął moją rękę, dodając mi otuchy.
     - Jesteś piękna wewnątrz i na zewnątrz. – wyszeptał w moje ucho. Te słowa nie tylko sprawiły, że się zarumieniłam, ale również podniosły moją pewność siebie, kiedy ruszyliśmy do wejścia, gdzie natknęliśmy się na kobietę, siedzącą za biurkiem.
     - Witajcie, jak mogę wam pomóc? – powitała nas z uśmiechem na twarzy.
     - Jesteśmy tutaj, ponieważ Chandler Grey jest umówiona na spotkanie. – moje oczy rozszerzyły się, kiedy zostało powiedziane moje nazwisko. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na Trey'a, ale nie zwrócił uwagi na to, co powiedziała Linda, jedynie rozglądał się po pokoju. Odetchnęłam z ulgą powietrze, które wstrzymywałam i ponownie skupiłam uwagę na kobiecie.
     - Ah, tutaj jest. Pan Ramirez dołączy do was wkrótce, aby zobaczyć występ pani Grey. – znowu to cholerne nazwisko. Zostaliśmy pokierowani do pokoju, gdzie mieliśmy czekać na tego, kimkolwiek był pan Ramirez. Nie czekaliśmy długo, ponieważ parę minut później mężczyzna wtargnął do pokoju.
     - Linda, kochanie! Tak długo się nie widzieliśmy. – powiedział mężczyzna z wielkim uśmiechem na twarzy.
     - John, tęskniłam za Tobą! – zaćwierkała, wstając i przytulając faceta o imieniu John. Jego oczy powędrowały do mnie, a on głośno jęknął, co rzeczywiście mnie przeraziło.
     - Twoja twarz. – podszedł do mnie i delikatnie chwycił moją twarz. – Niebieskie oczy, gładka skóra i te włosy. Jest pełno rzeczy, które możemy z nimi zrobić. - uścisnął moją rękę i pomógł mi wstać. Jego ręce powędrowały na moje biodra, kiedy badał figurę mojego ciała, sunąc nimi w górę i w dół. Wystarczająco dziwnie, jego dotyk nie sprawiał, że czułam się niekomfortowo, może dlatego, że oceniając po jego postawie, wydawał się być innej orientacji. – Twoje ciało jest perfekcyjne i nie mogę wyjść z podziwu tej twarzy! Taka słodka i delikatna, ale zarazem seksowna i ostra. – jego oczy były utkwione we mnie, kiedy okręcił mnie w kółko. 
     - Pani Lindo Franklin, absolutnie nie zawiodłaś, dostarczając nam taki prezent. To jest fenomenalne, ona jest aniołem. – nie mogłam nic z tym zrobić, ale zarumieniłam się, kiedy ten mężczyzna to wszystko mówił. Traktował mnie, jak najpiękniejszą kobietę na świecie i to naprawdę podniosło moją pewność siebie na najwyższy poziom.
     - Nigdy Cię nie zawiodłam, John. – Linda odpowiedziała z pewnością siebie, pokazując mi kciuk w górę. Moje oczy powędrowały do Trey'a, który po prostu siedział tam z wielkim uśmiechem na twarzy. Był szczęśliwy ze mną i to również i mnie czyniło szczęśliwą.
     - Chodź ze mną. Definitywnie muszę użyć Cię do sesji, którą właśnie robimy. Kochana będziesz gwiazdą tej firmy. Przedstawię Cię jednej z moich modelek, będziesz z nią dzisiaj pracowała. – przechodziliśmy dalej i dalej, kiedy prowadził nas przez korytarze. Rozglądałam się wokół, oglądając te wszystkie zdjęcia modelek, które wcześniej oglądałam w reklamach i w magazynach. 
     - Natalie, skarbie, to jest Chandler. Jest tą dziewczyną o której mówiła Linda. Daj jej to, co potrzebuje założyć i spraw, aby poczuła się jak w domu. – dziewczyna o imieniu Natalie podniosła wzrok, jej oczy rozszerzyły się, a jej brwi zmarszczyły się, kiedy zobaczyła mój strój. Dzisiaj rano Linda kazała założyć mi ciasny, niebieski top z krótkimi dżinsowymi spodenkami, kazała mi też założyć szpilki, ale odmówiłam.
     - Wow, cóż nazywam się Natalie Stewart. – powiedziała, podając mi rękę w celu przywitania się.
     - Chandler Grey. – uśmiechnęłam się, rozglądając się dookoła, zauważyłam, że jesteśmy w damskiej przymierzalni, odkąd były tu stosy i stosy ciuchów.
     - Co tak dokładnie reklamujemy? – zapytałam, kiedy Natalie poszła po swoje ubrania. Odwróciła się, rozpinając drobną sukienkę, która miała na sobie, kompletnie ją zdejmując i pozostając w niczym poza biustonoszem i majtkami.
     - Reklamujemy bieliznę. – moje oczy rozszerzyły się, kiedy przestudiowałam jej wygląd. Brązowe włosy, brązowe oczy, miała typowe ciało modelki, o którym marzy każda kobieta. Rzuciła mi to, w co mam się ubrać, a moje ręce natychmiast zaczęły się pocić. O Boże, w co wpakowało mnie Linda?
     - Nie wstydź się. Jesteś gorąca, pokaż to. – uśmiechnęła się słodko, wychodząc z przymierzalni i dając mi trochę czasu na przebranie.
     Kiedy tylko zdjęłam ubrania i założyłam bieliznę, nie mogłam nic zrobić, ale poczułam się seksownie. Stanik był w różowo-białe paski, natomiast delikatny, czarny materiał obejmował część miejsca każdej miseczki w bardzo elegancki sposób, dodatkowo również ściskał piersi, przez co wyglądały one na większe. Moje majtki były takie same z wcięciem stringów, obejmowały moje biodra, robiąc wrażenie, jakby mój tyłek miał zaraz wyskoczyć. Boże, ja naprawdę miałam zamiar to zrobić.
     Stałam teraz na przeciwko białego ekranu ze światłami i kamerami w każdym miejscu. Natalie stała obok mnie, zachęcając mnie do tej sesji i wielu innych. Później po założeniu bielizny przyszła do mnie kobieta, która zajęła się moim makijażem i włosami. Powiedziała, że podoba jej się jak wyglądają, więc jedyne co zrobiła, to zgarnęła włosy z obu stron mojej głowy i związała je w tyle. Wyprostowała nawet moją grzywkę, dzięki czemu moje włosy seksownie układały się na mojej twarzy.
     - Chandler, chcę, żebyś wzięła głęboki oddech. – pouczył mnie John. Zrobiłam to, co powiedział i rozejrzałam się po pokoju. Moje oczy wylądowały na Lindzie, stojącej z uśmiechem na twarzy, jednak nie mogłam nigdzie znaleźć Trey'a. Zmarszczyłam brwi, chciałam, żeby tu był, odkąd dodawał mi pewności siebie, którą teraz miałam.
     - Po prostu odpręż się, kochana. Rób dokładnie to, co mówi fotograf. Uśmiechaj się, śmiej, bądź seksowna, rób wszystko, co powie. – pokiwałam głową, przyjmując do wiadomości każdą wskazówkę, którą mi dawał.
     - W porządku, dziewczyny, chcę tylko, żebyście patrzyły na siebie i się śmiały. – Natalie i ja wypełniłyśmy polecenia fotografa. Wszędzie rozbłysły flesze, a z każdą sekundą zmieniałyśmy pozę do zdjęcia.
     Nie miałam pojęcia, jak długo tutaj byliśmy, ale nie obchodziło mnie to. Podobało mi się to i dobrze się bawiłam. Natalie i ja związałyśmy się ze sobą dzięki tej sesji, dobrze się ze sobą bawiąc i robiąc różne, śmieszne miny, które byłam pewna, że zostaną wycięte, ale to było tylko dla zabawy.
     - Jest naturalna. – Bill, który dowiedziałam się, że był jednym z fotografów, skomentował moją pracę.
     - Całkowity dar. – Jenny, inna fotografka, również skomentowała.
     - Będziemy z Tobą w kontakcie, Linda. I nie zapomnij przeczytać umowy! – John krzyknął za drzwi, kiedy zmierzaliśmy do wyjścia. Odpowiedzieliśmy mu, żeby się tym nie martwił.
     Trey szedł po mojej stronie, z każdym krokiem nasze ramiona się ze sobą łączyły. Dowiedziałam się później, że był w tylnej części pomieszczenia, ale wszystko czego potrzebowałam wiedzieć, to to, że tu był.
     - Byłaś niesamowita! – skomplementował mnie. Czułam się niesamowicie.
     - Zrobiłam wszystko dobrze? O Boże, nie wierzę, że to mi się spodobało. To odbierało mi dech. Wszystkie te miny, które musiałam zrobić, uśmiechy, wszystko było wspaniałe! – nie mogłam się zamknąć. To doświadczenie było czymś, czego nigdy nie robiłam i uwielbiałam każdą sekundę tego.
     - Przeszliśmy całą drogę do samochodu i nawet raz nie usłyszałam dziękuje. – prychnęła Linda. Uśmiechnęłam się do niej szeroko, rzucając się w jej ramiona, wyśpiewując miliony 'dziękuje'. Przytuliła mnie, wyszeptując miliony 'nie ma za co'.
     Zdecydowaliśmy się pójść na lunch i zjeść coś, odkąd wszystkie te godziny na nogach, sprawiły, że byłam strasznie głodna.
     - Idźcie, ja zostanę tutaj. – powiedziała Linda, wycofując się od nas.
     - Masz mój numer, więc jeśli byś czegoś potrzebowała, zadzwoń do mnie. – Trey powiedział do Lindy, kiedy odeszliśmy do innej restauracji, gdzie zamówiłam cheeseburgera i pepsi. Trey był zaskoczony, że w ogóle zamówiłam, ale skończył prosząc o to samo.
     - Nie jesteś jak inne dziewczyny. Podoba mi się to. – po raz kolejny, zarumieniłam się i spuściłam wzrok na stół.
     - Dziękuje, tak mi się wydaję. – Trey zmarszczył brwi, kręcąc głową, jakby czegoś nie zrozumiał.
     - Dlaczego Twoja samoocena jest tak niska? To tak, jakbyś nie wiedziała, jak piękna jesteś. Prawie dałem się zbić na kwaśne jabłko, ponieważ powiedziałem Justin'owi, że byłem Tobą zainteresowany. – zamrugałam szybko na wspomnienie o Justin'ie. Był ostatnią osobą, o której chciałam teraz myśleć. Trey zauważył mój dyskomfort, więc znowu się odezwał. – Najważniejsze jest to, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną, na którą kiedykolwiek popatrzyłem i nie boję się powiedzieć, że możliwe, że się w Tobie zakochuje. – jego słowa mnie zaskoczyły i kompletnie oniemiały. Zakochuje się we mnie? Ale rozmawialiśmy ze sobą zaledwie kilka razy. To był pierwszy raz, kiedy gdziekolwiek razem wyszliśmy.
     - Posłuchaj, wiem, że może wciąż czujesz coś do Justin'a, ale-
     - To nie tak, Trey. Po prostu nie spodziewałam się, że powiesz mi coś takiego, w tak krótkim czasie. Brak mi słów. – otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, ale zamknął ją, kiedy tylko kelner przyniósł nasze jedzenie. Gdy już odszedł, Trey głęboko zamyślił się na parę minut, przez co jedliśmy w ciszy.
     - Mogę czegoś spróbować? – powiedział, patrząc na mnie z małą nadzieją wymalowaną w oczach.
     - Pewnie. – wymamrotałam, naprawdę nie wiedząc dokładnie, co chciał spróbować. Przebiegł językiem po ustach, przechylając się i biorąc moje własne usta, między jego. Byłam wzięta z zaskoczenia, ale ze względu na to, aby tego nie zrujnować, odwzajemniłam pocałunek. Nasze usta poruszały się razem, ale to było tylko to. Nie czułam nic. Żadnych emocji, żadnego przyśpieszonego bicia serca, nic. Tylko odwzajemniłam pocałunek.
      - Posłuchaj, wiem, że czujesz coś do tego palanta, ale jestem skłonny pomóc Ci o nim zapomnieć. Daj mi szanse. Bądź moją dziewczyną i obiecuję Ci, że pod koniec roku szkolnego zapomnisz nawet jego imię. – teraz bicie mojego serca przyśpieszyło, ale z nerwów. Właśnie zapytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną i nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Zrobił to szybko, ale wiedział, że czuję coś do Justin'a. Uczucia, o których chciał pomóc mi zapomnieć. Wzięłam głęboki oddech. Powinnam to zrobić? Powinnam wykorzystać go, aby zapomnieć o Justin'ie? Czy w ogóle chciałam zapomnieć o Justin'ie? Czy byłam gotowa, żeby mieć chłopaka? Spojrzałam w dół, ale nie miałam, jak go odrzucić. Nigdy nie miałam chłopaka, nigdy nikt mnie nie spytał, czy zostanę jego dziewczyną i to nie dlatego, że ludzie nie byli mną zainteresowani, ale ponieważ mój ojciec nigdy na to nie pozwalał.
     - Tak. Będę Twoją dziewczyną. – bez żadnego, innego słowa, jego usta zaatakowały mój policzek, całując go w kółko i w kółko. Zachichotałam do siebie, kiedy zaczęłam go błagać, żeby przestał, bo mnie łaskotał. To było to, czego chciałam. Chciałam zostać zapytana i teraz wiedziałam, że jestem w związku, a nie bawię się w przyjaciół z korzyściami.
      Kiedy skończyliśmy, Trey zapłacił za jedzenie i wyszliśmy z restauracji, trzymając się za ręce. Nie czułam niczego, ale miałam nadzieję, że któregoś dnia będę czuć.
     Szliśmy razem, rozmawiając o sobie i ku mojemu rozczarowaniu, prawie wszystko, co mu powiedziałam, było kłamstwami. Kłamstwa, które dotyczyły Chace'a, jako mojego brata i życia, którym nie żyłam. Nie byłam gotowa, by powiedzieć Trey'owi o swoim sekrecie. Na pewno nie w najbliższym czasie.

Justin

     - Dalej Bieber, przestań się tak bardzo martwić! To jest tylko jakaś cholerna sesja zdjęciowa. Zachowujesz się, jakby mieli uciec do Vegas, by wziąć ślub czy jakieś inne gówno. – mruknął Chaz z łóżka, na co Ryan zachichotał, a ja posłałem mu zabójcze spojrzenie. Jeśli to byłby prawdziwy powód, byłbym w jeszcze gorszym stanie, niż teraz.
     - Przysięgam Bieber, ona jest gorąca, ale o co chodzi z Twoją obsesją na jej punkcie? Jest tak dobra do pieprzenia, czy jak? – zignorowałem jego idiotyczne pytanie i kontynuowałem stąpanie po podłodze.
     - Czy któryś z was, idioci, zrobił w życiu coś romantycznego? – zapytałem ich. Obydwoje spojrzeli na siebie, zanim wybuchnęli śmiechem. Zacisnąłem zęby, czując się głupio, za to, że w ogóle ich zapytałem o coś takiego. Oczywiście, że nie zrobili. Oni pieprzą i zapominają, zupełnie jak ja kiedyś.
     - Ta dziewczyna owinęła sobie Ciebie wokół palca, facet! – Ryan wymamrotał w bardzo poważnym tonie, aż musiałem się odwrócić i spojrzeć na niego. W kilku sekundach z wyśmiewania mnie przeszedł do poważnej rozmowy.
     - Ona jest inna. – wypaliłem, zgarniając od obydwojga potrząśnięcie głową.
     - Coś romantycznego? Od kiedy Bieber robi coś romantycznego dla dziewczyny? Ona owinęła sobie Ciebie wokół palca, a ty dobrze o tym wiesz, po prostu nie chcesz tego przyznać. – powiedział Ryan.
     - Spędził cały dzień myśląc o niej. – wymamrotał Chaz.
     - Staje się zazdrosny, gdy Trey zbliża się do niej. – kontynuował Ryan.
     - Nie pieprzył żadnej dziewczyny przez jakiś czas. – zachichotał Chaz. Zawarczałem w frustracji, kiedy wściekle czochrałem swoje włosy na głowie.
     - Dobra, cholernie owinęła mnie sobie wokół palca, szaleję na punkcie tej dziewczyny, teraz dupki musicie się do kurwy zamknąć i pomóc mi znaleźć sposób, aby ją odzyskać! – oboje zaczęli chichotać zadowoleni, że zaszli mi pod skórę i tylko zdwoili mój gniew.
     - Okej, więc co ta dziewczyna w ogóle lubi? – zapytał Chaz. Chwyciłem kawałek papieru do ręki, ten który dała mi Sydney.
     - Uwielbia naturę, jej ulubionym kwiatem są piwonie, ulubiona czekolada to Snickersy, nie lubi drogich rzeczy… – urwałem mentalnie, uderzając się za pomysł z tym naszyjnikiem.
     - To zabawne, nie próbowałeś jej dać naszyjnika? – skinąłem głową. Jeślibym wiedział, to nie kupiłbym jej przede wszystkim naszyjnika z takim pośpiechem. Kazałem jednemu z moich kamerdynerów pobiec do jakiegoś sklepu, aby kupił jakąś drogą biżuterię i przyniósł mi ją. Biedny koleś przeszedł przez to wszystko, a ona nienawidzi drogich rzeczy.
     - Co z nim w ogóle zrobiłeś? – zapytał Chaz.
     - Dałem Veronice. – mruknąłem, kiedy żal przeszedł przez mnie.
     - Co? Nawet my wiemy, że to było głupie posunięcie Bieber. Przysięgam, co ty do cholery masz tam w środku? – Ryan popukał się w głowę, na co poczułem się jeszcze gorzej, przez to, co zrobiłem. Nie mogę nic do kurwy zrobić dobrze! Zawsze coś spierdolę. To pierwszy raz, kiedy coś w ogóle czuję do jakiejś dziewczyny i to spierdoliłem. Sprawiłem, że poczuła się jak gówno i teraz myśli, że w ogóle mnie nie obchodzi, kiedy w rzeczywistości, ona jest wszystkim, o czym myślę.
     - Słuchajcie, potrzebuję więcej informacji. Idę jeszcze raz do Sydney. – wyszedłem przez drzwi, słysząc jak się ze mnie oboje śmieją, kiedy zamykałem drzwi. Pokonywałem drogę korytarzami, a mijając swój własny pokój, zerknąłem do środka, by zobaczyć, czy Chandler wróciła, ale jej nie było, więc kontynuowałem chód, aż dotarłem do dziewczęcej strony budynku.
     Skręcałem w kąt, prowadzący do pokoju Sydney, kiedy stanąłem zamurowany widokiem przede mną. Moje oczy zauważyły co się dzieję, a w tym czasie mój mózg przetwarzał widok tego dupka, ssającego usta mojej dziewczyny.
     - Zabieraj z niej te popierdolone łapska! – krzyknąłem tak, że każdy na korytarzy mógł mnie usłyszeć. Chandler odsunęła się od Trey’a i odwróciła, by spojrzeć na mnie. Jej oczy nie pokazywały nic innego, tylko szok. Nie zwracałem na nią uwagi, ponieważ rzuciłem się na Trey’a i uderzyłem go prosto w usta, przez co wywrócił się, lecąc na ścianę. Następnie chwyciłem go za ubrania i popchnąłem na drzwi, wymierzając następne uderzenie w twarz.
     - Justin przestań! – Chandler chwyciła mnie za ramię, odpychając z dala od Trey’a, przez co dała mu wystarczającą ilość czasu, aby się podnieść i mnie uderzyć. Zasyczałem, kiedy poczułem ból na twarzy, ale złość we mnie stawała się silniejsza, przez co zignorowałem ból i zaatakowałem go po raz kolejny i kolejny.
     - Trey, proszę przestań! Ludzie, przestańcie! – Chandler krzyczała.
     - Co do cholery się dzieje- O cholera nie! Nie będziecie urządzać tu sobie jebanego boksu tuż przed moim pokojem skurwysyni! – bez patrzenia, wiedziałem, że to była Linda.
     Wymierzyłem ostatni cios w szczękę tego skurwiela, zanim poczułem parę i jeszcze jedną parę delikatnych dłoni odpychających mnie od niego. Rozejrzałem się dookoła, by zobaczyć prawie wszystkie dziewczyny na korytarzu zebrane wokół nas, a połowa z nich trzymała mnie, kiedy druga połowa trzymała Trey’a i to co zabolało mnie, to to, że Chandler była jedną z nich.
     - W porządku dziewczyny, nie ma tu nic do oglądania. Wracajcie do pokoi i jeśli którakolwiek zadzwoni do dyrektora, będziecie suki musiały się zmierzyć ze mną, teraz idźcie! – dziewczyny, które mnie trzymały, powoli zaczęły puszczać, kiedy usłyszały rozkazy Lindy. Kiedy zniknęły, została tylko Chandler, ten popierdoleniec, Linda i słodka niewinna Sydney, która nieśmiało czaiła się zza drzwi.
     - Jaki jest do cholery Twój problem, Justin? – krzyknęła Chandler z miejsca, gdzie trzymała się Trey’a. Zawarczałem niskim głosem do siebie.
     - Ten popierdoleniec Cię całował! – wykrzyknąłem w odpowiedzi. Ona natomiast zadrwiła, odwracając się od nas wszystkich, jakby nie mogła uwierzyć, że to się dzieje.
     - Cóż, oczywiście, że ją kurwa całował, ona jest jego dziewczyną! – krzyknęła Linda w moim kierunku. Jej słowa przebiegły przez moje uszy, na co moje całe ciało zdrętwiało. Co? Odwróciłem się, by spojrzeć na Chandler, ale jej oczy były utkwione w podłodze, zamiast wpatrywania się w kogokolwiek z nas.
     - Czy to prawda? – zapytałem, patrząc bezpośrednio na nią. Trey zasapał.
     - Oczywiście, że to prawda! Czemu do cholery miałbym ją całować, gdyby nie była moją? Ja nie bawię się sercami dziewczyn Bieber. – odwróciłem się, by spojrzeć na niego, a moje ciało szarpało się, by zadać mu następny cios.
     - Przestańcie! – Chandler powiedziała płaczliwym głosem i tylko zranienie, które było słyszalne w jej głosie, sprawiło, że jej posłuchałem i spojrzałem na nią.
     - Tak, Justin. Jestem jego dziewczyną, ponieważ zapytał mnie jak dżentelmen, zamiast chodzić wokół i dawać mi nadzieję, jak ktoś inny. Powiedziałam Ci, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego i że chcę, abyś mnie zostawił w samą. – potrząsnąłem głową, zaciskając zęby, kiedy ująłem jej twarz w dłonie. Trey chwycił mnie za ramię, ale zrzuciłem go z siebie.
     - Mówiłem Ci tak wiele cholernych razy, jak bardzo Cię przepraszam i jak bardzo mi na Tobie zależy. – mój głos był chrapliwy i brzmiałem, jakbym chciał się rozpłakać, ale to nie miało dla mnie znaczenia w tym momencie.
     - Popełniłem błąd, sprawiłem, żeby poczułaś się jak-
     - Justin co do cholery się dzieje! Jestem w swoim pokoju, a ludzie wchodzą, by mi powiedzieć, że wdałeś się w bójkę! – zacisnąłem usta, zamykając mocno usta, kiedy głos Veronici wypełnił korytarz. Rozejrzała się, a jej oczy wylądowały na mnie i na Chandler.
     - Co ten szczur-
     - Nie pozwolę Ci mówić o mojej dziewczynie w ten sposób Vero. – Trey przerwał jej.
     - Ona nie jest twoją pierdoloną dziewczyną! – zasyczałem. Poczułem delikatne ręce Chandler, spychające mnie z niej, a następnie podeszła i stanęła obok Trey’a.
     - Tak, jestem Justin. Teraz, wierzę, że masz jak wyjaśnić to swojej dziewczynie. – Chandler wymamrotała, zanim chwyciła rękę Trey’a i weszła do środka pokoju Lindy. Odwróciłem się, by zobaczyć zamykające się drzwi za nimi, moje oczy wylądowały na sympatycznych oczach Lindy. Zacisnęła usta, potrząsając głową.
     - Do zobaczenia, Justin. – wymamrotała, zanim sama weszła i zamknęła drzwi, zostawiając mnie na zewnątrz z pustym uczuciem w środku klatki piersiowej.
     - Dalej Justin, musimy obmyć twoją twarz. – nie powiedziałem ani słowa. Po prostu cały czas wpatrywałem się w drzwi, które zostały zatrzaśnięte mi tuż przed nosem. Drzwi, za którymi była dziewczyna, którą chciałem, z innym mężczyzną. Poczułem, jak ktoś chwycił mnie za dłoń i odciągał z dala od tego miejsca, a ja nie przeciwstawiałem się. Jedyne co miałem w głowie, to fakt, że straciłem. Straciłem ją przez moją głupotę. Nigdy nie nauczyłem się, jak traktować kobietę i przez to, możliwe, że straciłem jedyną kobietę, na której mi zależało. Jedyna kobieta, która była w stanie uszczęśliwić mnie bez klękania na kolanach i zaspokajania moich gówien.
     - Wow, Trey z pewnością dobrze wymierzył ciosy. – podniosłem zdezorientowany wzrok, by spotkać się z brązowymi oczami Veronici. Wpatrywałem się w nią i studiowałem każdy jej cal. Jej jasną brązową skórę, brązowe włosy, które przefarbowała po tym, gdy jej powiedziałem, że nie podobają mi się tak bardzo blondynki, co jest prawdą. Nie podobają mi się blondynki, więc zmieniła po tym kolor włosów. To było z jej strony patetyczne, ale odczuwałem ulgę za każdym razem, kiedy ją pieprzyłem.
     Była ładna, ale niczym w porównaniu z Chandler. Chandler jest piękna, jest królową piękności i światłem w ciemności. Jest wszystkim, co jakikolwiek facet, chciałby w swojej dziewczynie.
     - Kochanie, nie lubię widzieć Cię złego. Wiem, co może Cię zrelaksować. – wymamrotała w uwodzicielski sposób, kiedy usiadła na moim kolanie i zaczęła ocierać się o mnie, ale nie czułem niczego. Mimo to kontynuowała to robić, tylko tym razem mocniej, ale jedyne co chciałem zrobić, to zepchnąć ją z siebie.
     - Spierdalaj Veronica, nie jestem kurwa w humorze! – zawarczałem na nią. Wyglądało na to, że zrozumiała to w inny sposób, ponieważ dłońmi podniosła moją koszulkę i zaczęła składać mokre pocałunki na mojej szyi. Wstałem z jej łóżka, podnosząc ją ze mną, tylko po to by obrócić się wokół i rzucić ją na łóżko, przez co zaskomlała na nagłe zderzenie.
     - Mówiłem Ci kurwa, że nie jestem w nastroju, suko! – otworzyła szeroko uczy na mój wybuch i wiedziałem, że była tak samo wściekła, jak ja teraz.
     - Jaki masz do kurwy problem Justin? – wykrzyknęła wstając z łóżka i stając tuż przede mną.
     - Ty jesteś moim pierdolonym problemem suko! Wszystko się popierdoliło przez Ciebie! Nie możesz kurwa zrozumieć, że nic do Ciebie nie czuję. Jedyny cholerny powód, dlaczego w ogóle zwracałem na Ciebie uwagę to fakt, że moi rodzice mnie zmuszają! Nie kocham Cię kurwa i nigdy nie będę. Jesteś nieznośnym małym bachorem, na który wręcz czekam, aż usunie się z mojej drogi, - urwałem, by wziąć głęboki oddech, zanim kontynuowałem. – Nie chcę brać z tobą ślubu i nie mam zamiaru kurwa Cię poślubić! Zostaw mnie kurwa samego. Po tych wszystkich latach, nie mogę tego dłużej znieść. Pomiatasz mną i zmuszasz mnie do robienia gówien, których nie chcę robić tylko dlatego, bo myślisz, że jesteśmy jakąś cholerną parą. Wiadomość z ostatniej chwili suko, nie jesteśmy razem! Pieprzyłem tak wiele dziewczyn za twoimi plecami i nawet ten cholerny naszyjnik, który masz na sobie, miał być dla Chandler! – mój głos załamał się, tylko gdy wspomniałem jej imię. Veronice brakło słów i nie była w stanie zastanowić się, co chce mi powiedzieć, chociaż nie dałem jej nawet czasu na to, wybiegłem szybko stamtąd  i pobiegłem prosto do mojego pokoju, trzaskając drzwiami za sobą i waląc pięścią w ścianę.
     Oddychałem ciężko, ale nie przez bieg, ale przez fakt, że moje serce było złamane i nie mogłem nic zrobić, by uśmierzyć ból. Wybrała jego, zamiast mnie. Zapomniała o tych wszystkich razach, kiedy nazwałem ją piękną, zapomniała o tych wszystkich razach, kiedy spędzaliśmy godzinami rozmawiając i zapomniała o tych wszystkich razach, kiedy nasze usta się łączyły, tworząc fajerwerki.
     Uderzyłem ostatni raz w ścianę, zanim opadłem na drzwi, pierwsza łza, jaką kiedykolwiek uroniłem przez dziewczynę, spłynęła po moim policzku. Kiedy pozwoliłem jednej spłynąć, reszta poszła w ślad za tamtą.
     Telefon zaczął mi wibrować w kieszeni i wyjąłem go szorstko, by sprawdzić kto to był, tylko po to, by zobaczyć zdjęcie mojego ojca, na którym stał w profesjonalnym lekarskim uniformie. Krzyknąłem z frustracji i rzuciłem cholernym telefonem w drugą stronę pokoju. Byłem pewny, że już dowiedział się, co powiedziałem Veronice i był gotów nawrzeszczeć na mnie za to, że jestem idiotą, kiedy w rzeczywistości, to był ciężar, który wreszcie został zdjęty z moich bark.
     Oparłem głowę o drzwi, a obrazy Chandler, stojącej po stronie Trey’a i jego kosztującego jej ust, przebiegały mi przed oczami. Wściekle chwyciłem za włosy, a coraz więcej łez spływało po moich policzkach. To jest dokładny powód, czemu przede wszystkim nie chciałem się zakochać.
_________________________
     No Justin pokazał słabą stronę... Co myślicie o związku Trey'a i Chandler? Przetrwa? A co najważniejsze, czy Justin się podda w staraniach o Chandler?
     Przepraszamy, że znowu tak wieczorem, no ale po prostu nigdy nie możemy się wyrobić. Ja tylko tłumaczę rozdziały, jak tata mi pożyczy laptop, bo mój jest zepsuty, ale mimo to, staram się.
     Niedługo będzie drama z tego co pamiętam, już niedługo, więc się przyszykujcie. Tak jak mówiła ostatnio Natalia, zapamiętajcie imię Natalie (lol jaka zbieżność imion), bo ta postać będzie miała niedługo duże znaczenie.
     O jezu, już koniec maja jest, jak się nie mogę doczekać wakacji, ale z drugiej strony przyszły rok szkolny wiążę się z podjęciem przeze mnie wielu ważnych decyzji ): nie chcę.
     Kolejny rozdział jak zwykle za piątek, będzie dodawany przez Natalię. Proszę was, komentujcie, dzięki temu dajecie nawet samej autorce znać, że nie pisze rooma na darmo. Do następnego <3
Usunięci z listy informowania:
@drewtix
@otamissx 
@jileyfun
@twerkbiebsiur
@natalusia99
@stay_strong1306