32. "- Andrew. – what do i say? I'm just going to tell him the truth."

OPOWIADANIE OFICJALNIE ZOSTAŁO ZAWIESZONE I NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE, JEŚLI KTOŚ CHCE WIEDZIEĆ WIĘCEJ NA TEN TEMAT TO KLIKTU

Chandler

     Widziałam jak się do mnie zbliżał, niestety mój mózg i ciało zareagowały wolniej, więc zanim zdołałam choćby pomyśleć o ucieczce, on stał już naprzeciw mnie.
     - Co do cholery Chand! – zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, a jego twarz zmarszczyła się w dezorientacji, a następnie złości, po tym jak zobaczył, że mam na sobie jego ulubioną bluzę. - Wszędzie szukałem tego gówna! – spuściłam wzrok na bluzę, nie chcąc natknąć się na wzrok mojego brata. Jestem w wielkim gównie. Czemu to zawsze przytrafia się akurat mi? Co mam mu powiedzieć? Pokręciłam głową, wszystkie te pytania chodziły mi po głowie, a on czekał aż wreszcie coś powiem.
     - Chandler, myślę, że powinniśmy pójść gdzieś indziej, ludzie się gapią. – szarpnęłam głową na sam dźwięk głosu Sydney. Rozejrzałam się dookoła i faktem jest, że ludzie zaczęli się gapić.
     - Po prostu chodź ze mną. – wymamrotałam, chwytając rękę Andrew i uciekając w cholerę.
     Szłam w kierunku mojego i Justina pokoju, zanim zmieniłam zdanie i brutalnie skręciłam w stronę pokoju Lindy i Sydney. Czułam, jak cała trójka z nich podąża za mną i za moim bratem, odkąd cały czas trzymałam go za ramię. Wiedzieli gdzie idę, więc nie mieli problemów z dotrzymaniem mi kroku.
Kiedy wszyscy znaleźliśmy się już w pokoju, zatrzasnęłam drzwi i ostro popchnęłam mojego brata w klatkę.
     - Co do cholery tutaj robisz? – uniósł brew.
     - Dlaczego do cholery jesteś przebrana za mnie? – zapytał, całkowicie ignorując moje poprzednie pytanie.
     - Zapytałam pierwsza! – wrzasnęłam.
     - Nie obchodzi mnie to. Jestem starszy! – popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy on naprawdę miał zamiar usprawiedliwiać się wiekiem?
     - Nie jesteś ode mnie starszy nawet o rok!
     - Tak jestem.
     - Nie, nie jesteś.
     - Jestem!
     - Nie!
     - Tak!
     - Przestań okłamywać samego siebie!
     - Nie okłamuje siebie. Jestem od ciebie starszy o pieprzony rok!
     - Po prostu odpowiedz na moje pierdolone pytanie! – mój nagły wybuch zdawał się powstrzymać go od kolejnego złośliwego komentarza. Złączył usta, obojętnie na mnie patrząc.
     - Od kiedy przeklinasz? – moje oczy się rozszerzyły. Przeklęłam?
     - Od nigdy... to był mój pierwszy raz? – skłamałam, ale wyszło bardziej jak pytanie niż odpowiedź, doskonale to wiedział.
     - Gówno prawda, mieliśmy gorsze kłótnie niż ta i nigdy na mnie nie bluzgałaś, do teraz. – Andrew zmarszczył brwi, a jego uwaga zwróciła się do pozostałej trójki nastolatków w pokoju. Na ułamek sekundy zapomniałam, że tutaj byli. Cała trójka stała tam z szeroko otwartymi ustami, żadne z nich nie wiedziała, co powiedzieć. To znaczy, to był mój problem, nie ich.
     - Mówiłem mamie, żeby nie pozwalała Ci tutaj przejeżdżać. Mówiłem jej kurwa! Ledwo Cię poznałem Chandler. Ci ludzie Cię demoralizują. – wzrosła we mnie chęć obronienia przed nim moich przyjaciół.
     - Oni nic mi nie zrobili. Sama dorosłam. – Andrew pokręcił głową. Prawdopodobnie zaprzeczał moim próbą obrony trzech najważniejszych dla mnie osób w tej szkole lub był po prostu rozczarowany powodem, przez którego przeklęłam. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, co tutaj robisz? – po tym zamilczał. Musiałam zadać to pytanie, żeby zmienić temat rozmowy i odciągnąć jego uwagę ode mnie. Jego ręce powędrowały na tył jego głowy, następnie zaczął się w nią drapać.
     - W pewnym sensie pokłóciłem się z mamą i tatą. – wymamrotał, sprawiając że uniosłam brwi, zachęcając go do kontynuowania. Zacisnął usta, warcząc z irytacji i porażki. - Wywalili mnie, okej? Nienawidzą mnie, bo wywalili mnie ze szkoły. – moje szczęka uderzyła o podłogę.
     - Wyleciałeś? – krzyknęłam, przerażona wiadomością. - Oszalałeś? Co do cholery jest z tobą nie tak? Masz jakiekolwiek pojęcia jak Ci to zaszkodzi? Twojej przyszłości? – paplałam i paplałam, na co Andrew jedynie monotonnie recytował moje imię, próbując mnie uciszyć, ale nie przestałam. Kiedy już zacznę, nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać.
     - Chandler! – krzyknął, uciszając mnie. Dobra, niektórzy umieją mnie powstrzymać. - Mam pracę dorywczą! – patrzyłam na niego zdumiona.
     - Co? – zapytałam.
     - Pamiętasz tą ofertę, o której mówiłem, zanim wyjechałaś? Dostaliśmy telefon i wchodzimy w to. – moje myśli powędrowały z powrotem do dni, gdy pakowałam swoje rzeczy, żeby wyjechać tutaj. Andrew był perkusistą w zespole, a ten zespół był jego miłością i pasją. Mówił o daniu gdzieś koncertów, ale nie pamiętam gdzie. Był podekscytowany i nerwowy, nigdy nie przestawał o tym gadać.
     - Tak, pamiętam. – powiedziałam.
     - Mamy tą robotę, ale musiałem wybrać pomiędzy tym, a szkołą i-
     - Wybrałeś koncerty. Czy naprawdę myślisz, że będziesz w stanie z tego żyć, Andrew? – zapytałam. Ale zadałam niewłaściwie pytanie, ponieważ zrobił się rozwścieczony.
     - Jesteś jak mama i tata. Nie zapytałaś mnie nawet ile będę zarabiać za występ. – kiedyś byłabym zachwycona porównaniem mnie do rodziców, ale teraz niekoniecznie. Więc zdecydowałam się go wysłuchać.
     - W porządku, ile mają wam płacić? – zapytałam. Na twarzy Andrew pojawił się uśmiech.
     - Każdemu sześćset za występ. – moje oczy się rozszerzyły, a uśmieszek Andrew powiększył. - Sześćset dolarów. – zamarłam. Dolarów?
     - Co? – moje serce przyśpieszyło, a moje emocje już nienawidziły odpowiedzi, którą miał zamiar za chwilę udzielić.
     - Wyjeżdżam do Stanów, Chandler. I nie wracam. – zamilczałam, gdy jego słowa do mnie dotarły. Chciałam na niego nakrzyczeć, uderzyć go i wrzeszczeć jakim jest idiotą. Zrujnował swoje życie dla zespołu i zostawiał nas. Zostawiał mamę, zostawiał tatę... Zostawiał mnie.
     - Zostawiasz mnie? – zapytałam z bólem w głosie. Andrew odłożył na bok całą złość, którą czuł i zderzył moje ciało ze swoim, tuląc mnie tak, że moje łzy zniknęły.
     - Muszę to zrobić, siostra. Chcę to zrobić. Nie zostawiam Cię. Możesz przyjeżdżać i odwiedzać mnie tam, kiedykolwiek będziesz chciała. Co prawda, byłbym szczęśliwy, jeśli mogłabyś kiedyś przyjechać i zobaczyć jak gram. – wyszeptał w moje włosy, jego głos był delikatny i przepełniony miłością. To przypomniało mi o tych wszystkich razach, kiedy przychodził do mojego pokoju i rozmawiał ze mną, dopóki nie zasnęłam. Zawsze bałam się cieniów trzech gałęzi za moim oknem, a on zawsze tam był, żeby ukołysać mnie do snu.
     - Kiedy wyjeżdżasz? – zapytałam.
     - Za dwa tygodnie. Przyjechałem tutaj, żeby pożegnać się z moją małą siostrą... – przerwał. Było coś więcej, co chciał. Zawsze przerywa, gdy chce zapytać o coś naprawdę dużego.
     - Co to jest?
     - Mama i tata mnie wyrzucili. Roger i Sam nie mogą mnie przenocować, ponieważ ich rodzice również nie przyjęli tego zbyt dobrze... – znowu przerwał. Czy on chce się tutaj zatrzymać?
     - Chcesz tu zostać? – spytała Linda. Raz jeszcze zwróciłam uwagę na trójkę, która teraz opierała się o drzwi, przyglądając się mi i Andrew.
     Mój wzrok spoczął na Justinie, który zmarszczył brwi, kiedy zobaczył łzy w moich oczach.
     - Przyszedłem tutaj, pytając o Ciebie Chandler i powiedzieli mi, że żadna Chandler Grey nie jest zapisana w tej szkole. – następnie jego wyraz twarzy zmienił się w zmieszany. – Właściwie to pani na dole cały czas nazywała mnie Chace'm. Kim do cholery jest Chace? – Linda, Sydney, Justin i ja wymieniliśmy się spojrzeniami. Mój brat musiał gdzieś się zatrzymać i według innych ludzi oboje wyglądaliśmy zupełnie podobnie, powinnam mu powiedzieć?
     - Andrew, – co powiem? Po prostu mam zamiar powiedzieć mu prawdę. – Nie mam pojęcia, czemu powiedzieli, że jestem nie zapisana, no bo przecież tutaj jestem. Porozmawiam z nimi o tym. – skłamałam. Nie mogłam mu powiedzieć. Zabiłby mnie, jeśli by się dowiedział, że śpię w tym samym pokoju, co Justin. Zwłaszcza, że są jakieś romantyczne uczucia między nami.
     - A ta cała sprawa Chace'a? – zapytał. Zastanowiłam się mocno nad odpowiedzią.
     - Przypuszczam, że po prostu bardzo przypominasz współlokatora Justina. – Justin posłał mi zdezorientowane spojrzenie, kiedy Syd z Linda wyglądały zaskoczone, że skłamałam. Pytaniem jest, czy mi uwierzył?
     - Kim jest Justin? – podążył moim wzrokiem, by spojrzeć na Justina, a następnie patrzył to na mnie to na niego i wiedziałam, że się domyślił, że coś tu nie gra.
     -  Ja jestem Justin. – Justin przemówił po raz pierwszy. – Justin Bieber. – wyciągnął rękę, aby przywitać się z Andrew. Andrew spojrzał na mnie ostatni raz, zanim uścisnął rękę Justina.
     - Andrew Grey. – skinął. Skorzystałam wtedy również z okazji, aby przedstawić dwie inne dziewczyny w pokoju.
     - To jest Linda. – wskazałam na Lindę, która właśnie uśmiechnęła się cwaniacko i puściła mu oczko. Jedyne, które z przyjemnością odwzajemnił. Wywróciłam oczami. – A to jest Sydney. – wskazałam na Sydney, która tylko uśmiechnęła się słodko i pomachała do niego, jakby była małą dziewczynką. Andrew zachichotał, wyraźnie uwielbiając jej słodkie, dziecięce powitanie.
     - W porządku, więc teraz, skoro znamy siebie nawzajem, możesz dziś wieczorem zostać w moim pokoju, jeśli chcesz. – powiedziała seksownym głosem, na co Justin się zaśmiał. Uderzyłam się ręką w twarz, nienawidząc faktu, że zdecydowanie będzie zarywać do mojego brata.
     - Nie może zostać w naszym pokoju Linda, pamiętasz? – posłałam jej groźne spojrzenie.
     - Możesz zostać w pokoju ze mną koleś, wygląda na to, że mojego współlokatora Chace'a nie będzie przez jakiś czas. – Justin zmarszczył brwi i wtedy to do mnie dotarło. Mój brat przyszedł, aby zrujnować mi życie przez dwa tygodnie. Całe dwa tygodnie bez spania z Justinem, w jego ramionach, wdychając jego naturalny słodki zapach.
     - Pokaż mi drogę, do zobaczenia siostra. – z tym oboje wyszli drzwiami, zostawiając mnie z Lindą i Sydney sama.
     - Twój brat jest gorący. – powiedziała Linda.
     - Jak zamierzasz to ciągnąć? Czemu nie powiedziałaś mu prawdy? Wiesz, że oboje wyglądacie zupełnie podobnie? Nie możemy mieć tutaj dwóch Chace'ów! Ludzie się połapią. – powiedziała Sydney, ignorując komentarz Lindy, na całe szczęście.
     - Nie wiem, co zrobię, ale on nie może się dowiedzieć. Powinnam być panną perfekcyjną i on widzi mnie tylko w taki sposób. Nie może się dowiedzieć, że skłamałam i zdecydowanie nie może się dowiedzieć, że mieszkam przez cały czas z Justinem! – krzyknęłam.
     - Więc, co zamierzasz zrobić z wszystkimi ubraniami u Justina? – zbladłam. Kurwa, moje ciuchy.
     - Po prostu mam nadzieję, że Justin go czymś zajmie. – mój umysł zaczął biegnąć kilometrami, próbując z wszystkich sił przetworzyć wszystko, co się dzisiaj stało.
     - Boże, to jest takie wielkie gówno. Nie mogę tego wszystkiego całkowicie załatwić. – Sydney i Linda zaparły dech ze zdziwienia. Uniosłam gwałtownie głowę i rozejrzałam się wokół za jakimiś sygnałami, że stało się coś złego. Boże, nie byłabym w stanie znieść czegoś innego.
     - Od kiedy przeklinasz? – powiedziały w zgodzie, obie patrząc na mnie z przerażeniem. Więc zmieniły temat, przechodząc do żartów o moim bracie.
     - Rozchmurz się Chandler. Spróbuj znaleźć dobry sposób zatrzymania go tutaj. Na przykład popatrz. On wygląda jak ty, ale o wiele, o wiele bardziej męsko. – Linda przestała mówić i zamiast tego wpatrywała się w pustą przestrzeń. – To jest właściwie kurewsko idealne! – wykrzyknęła. Wymieniłyśmy z Sydney sceptyczne spojrzenia.
     - W porządku, więc wszyscy wiedzą o istnieniu Chace'a i cała nasza czwórka wie, że ty jesteś Chace'm, jednak twój brat, czy ktokolwiek inny o tym nie wiedzą. Więc możemy przekonać twojego brata, że Chace jest inną osobą, a że on wygląda zupełnie jak Chace, możemy poprosić Andrew, aby udawał tutaj Chace'a. W ten sposób nie dowie się, że ty jesteś Chace'm i nikt nie zauważy zamiany, do tego będziesz mogła być Chandler i wszyscy uwierzą Chace'owi i przez wszystkich mam na myśli Trey'a, ponieważ twój brat ma kutasa i jeśli przekonamy Andrew, że musi być Chace'm, dzięki czemu nikt go nie zmusi do opuszczenia szkoły, to po prostu może zadziałać! – zakończyła, biorąc wielką ilość oddechu. Co do cholery ona właśnie powiedziała?
     - Poważnie nie zrozumiałam ani jednego słowa, które powiedziałaś Linda. – zawołała Sydney. Skinęłam głową, zgadzając się z piętnastolatką
     - Serio jestem otoczona przez idiotów! – wykrzyknęła, przygotowując siebie na kolejne tłumaczenie.       – W zasadzie, to co mówię, to to, że powiemy Andrew, że jedynym sposobem w jaki go stąd nie wyrzucą jest udawanie Chace'a. Powiemy mu wszystko o Chace'ie, oprócz tego, że to ty JESTEŚ Chace'm i przekonamy go, aby grał twoją rolę dwa tygodnie. On ma kutasa, a ty nie masz. Może Ci pomóc, nawet nie mając o tym pojęcia, Chandler. – przetworzyłam dokładnie jej słowa. Wygląda na to, że to dobry pomysł, ale czuję, że to się zakończy katastrofą.
     - A co z faktem, że Chace powinien być moim bratem. – zapytałam. Linda wzruszyła ramionami.
     - W cholerę coś wymyślimy. – wywróciłam oczami.
     - Naprawdę sądzisz, że to kupi? – Linda wzruszyła ramionami.
     - Złe kłamstwo nie istnieje. To sposób, w który kłamca wprowadza je w życie, sprawia kłamstwo złym.
     - Czy Linda Franklin właśnie powiedziała coś rozsądnego? – zapytała Sydney.
     - Nie koniecznie nazwałabym to rozsądnym, po prostu mądrym. – wtrąciłam się.
     - Więc, co sądzicie? – zapytała Linda, ignorując nasze droczenie się.
     - Czuję, że to zakończy się totalną katastrofą. – szczerze, ja nie tylko to czułam. Moje wnętrzności krzyczały to na mnie. – Co z zajęciami, Linda? On nie może iść na nie! – wzruszyła ramionami.
     - Będzie musiał, Chandler. – to oficjalne. To będzie katastrofa! – No dalej, warto spróbować!
     - Zrobimy to. – bicie mojego serca przyśpieszyło, jak zobaczyłam, że Sydney unosi rękę, akceptując plan Lindy. W jakiś sposób wiedziałam, że to tylko dawało Lindzie więcej korzyści niż mi.
     - Ja też jestem za. – powiedziała Linda, także unosząc dłoń. Przyglądałam się obu dziewczynom, a moją głowa eksplodowała przez decyzję, którą musiałam podjąć.
     - Okej, zróbmy to.
_________________________
     Zaskoczeni? Spodziewacie się czegoś, bo moim zdaniem Chandler wpadła w niezłe tarapaty.
     Cześć wszystkim po dość dłuższym okresie czasu, za który was BARDZO PRZEPRASZAMY z Natalią. Niestety, jak niektórzy z was wiedzą, na początku lipca miałam operację i głównie przez to nie dodawałyśmy rozdziału. Później znowu Natalia była na wakacjach, no ale wreszcie jesteśmy z tym 32-im, niecierpliwie wyczekiwanym rozdziałem. Niestety, mimo to nie mamy dobrych wiadomości.

     AUTORKA NIE DODAJE NOWEGO ROZDZIAŁU JUŻ OD PARU MIESIĘCY.

     Więc, co za tym idzie, nie będzie nowego rozdziału. Teraz już nic od nas nie zależy. Oczywiście, jak pojawi się następny rozdział, to postaramy się go jak najszybciej dodać. Jeśli macie jakieś pytania, odsyłam was do naszego aska, a jak na razie to życzę wam udanie spędzonej reszcie wakacji. Do następnego, mam nadzieję. :)

+ PRZEPRASZAMY WSZYSTKICH, KTÓRZY NIE ZOSTALI POINFORMOWANI O ROZDZIALE. Właśnie zauważyłam, że nowe komentarze w liście informowanych się zwinęły, przez co nie zauważyłyśmy, że wciąż nowe osoby dopisywały się do listy i nie była ona aktualizowana. Przepraszamy raz jeszcze, szkoda, że nie napisał ktoś, bo wcześniej byśmy to naprawiły. Teraz pod linkiem informowani jest nowa strona, w której jak na razie nie ma żadnych komentarzy, więc możecie się tam spokojnie zapisywać :)

31. "That's some creepy ass shit there, dude."

Chandler

     - Nienawidzę Cię.
     - Właśnie, że nie.
     - Tak, nienawidzę cię.
     - Nie wydaje mi się.
     - Pomyśl raz jeszcze.
     - No dalej Chand, to nie jest tak, jakbyś nie była do tego przyzwyczajona. Poza tym, kochasz mnie. – wywróciłam oczami, wydychając głęboko powietrze, zanim chwyciłam Lindę za rękę i wyprowadziłam ją ze schowka woźnego. Oczy wszystkich zwróciły się na nas i zaczęły się szepty.
     Dzisiaj rano, obudziliśmy się z Justinem dzięki Lindzie, skaczącej po nas i krzyczącej, abyśmy się obudzili. To był najgorszy poranek mojego życia, ponieważ zaraz po tym wymamrotała, że Chace i ona są znowu razem. Nie udało jej się wytłumaczyć dlaczego, ale wiedziałam że coś było nie tak z nią i Ryan’em. Byli razem tylko przez ile, dwa dni? Co mogło pójść nie tak w ciągu dwóch dni? Justin założył, że to wszystko jest winą Ryan’a. Skomentował to tym, że Ryan nie potrafi trzymać kutasa w gaciach, ale moim zdaniem, to była wina Lindy. Mam na myśli to, czy ją poznaliście? Według mnie ona jest zbyt kontrolująca.
     Rezultatem tego, jest to, że Chace i Linda są znowu razem, a cała szkoła już o tym wie, oh i powodem, dlaczego mi pomogła wczoraj, było to, aby pokazać, że ona i Chace naprawdę są znowu razem. Nie byłaby w stanie tego zrobić bez Chace’a.
Szliśmy korytarzem, moja ręka opierała się na jej ramieniu, kiedy spoczęły na nas oczy wszystkich. Linda opracowała plan, w którym oboje schowałyśmy się w schowku woźnego, aż zadzwoni dzwonek, więc mogłyśmy wyjść i pozwolić wyobraźniom innych dziko zaszaleć. Spędziłam tam ten cały czas, powtarzając w kółko i w kółko, jak bardzo jej nienawidzę.
     - Zamierzasz mi powiedzieć, co zaszło między tobą a Ryanem? – zapytałam, opierając się o ścianę, kiedy inni uczniowie nas mijali. Linda skorzystała z okazji, owijając ręce wokół mojej talii i oparła głowę na moim ramieniu. To było straszne, jak czułam się całkowicie komfortowo w tej pozycji. Pierwsze kilka razy były dziwne i naprawdę niekomfortowe, ale Linda była moją ‘dziewczyną’ przez długi czas, więc byłam już teraz do tego przyzwyczajona i wygląda na to, że Linda tak samo.
     - Dobra! – zajęczała, wiedząc że i tak skończy, mówiąc mi o tym. – Natknęłam się na niego i pierdoloną Lorene Hales. – cholera, Justin miał rację. Ten chłopak staje się zbyt kokieteryjny, kiedy ma rację i przysięgam będzie o tym mówić bez konieca. Wróciłam do rzeczywistości przez małe łkanie, które opuściło usta Lindy. Zajęczałam, nie będąc w stanie, patrzeć na nią w takim stanie, moje serce było złamane.
     - Jesteś dla niego zbyt dobra-
     - Nie praw mi ‘Jesteś dla niego zbyt dobra’ gadki. Nie chcę tego. Chcę zemsty. Chcę, aby ten skurwysyn wiedział, co traci. – nie musiała tego mówić. To było oczywiste. Musiałam jej pomóc. Zauważyła wyraz mojej twarzy i wywróciła oczami.
     - Spokojnie jedyną rzeczą, która będzie potrzebna to jej telefon. – jej telefon? Co do cholery zaplanowała ta szalona suka?
     - Spotkaj się ze mną po szkole w moim pokoju. – powiedziała dosyć głośno. Z mrugnięciem oka, musnęła moja usta i odeszła, kołysając biodrami z lewej strony na prawdą. Uśmiechnęłam się cwaniacko, pamiętając pierwszy raz, gdy się spotkałyśmy. Podeszła w moim kierunku tak bardzo pewna siebie. To jest coś, co mnie bardzo rozbawia. Nigdy nie sądziłam, że ta dziewczyna będzie odgrywać wielką rolę w moim życiu tutaj w Stratford Sky.
     - Co tam Chace, słyszałem, że znowu wróciłeś do pierdolonej Lindy. – chłopak uśmiechnął się złośliwie. – Miło! – mówiąc to, poklepał mnie po ramieniu i odszedł, nawet nie pozwalając mi powiedzieć słowa. W każdym razie kto to do cholery był?
     Rozglądając się w około, zaczęłam szukać Justina. Było też wiele plotek, że staliśmy się praktycznie braćmi z powodu mojej siostry. Mówiąc o mnie, wszyscy w tej dziwnej szkole zastanawiają się kim jestem i jak wyglądam. Wszyscy chcą zobaczyć dziewczynę, która owinęła sobie tyłek Justina Bieber’a wokół palca. On uważa to za irytujące, jak wszyscy chcą wiedzieć kim jestem, ale mi się to wydaje zabawne.
     - Yo Chace, tutaj jesteś mały przyjacielu. Na co kurwa czekasz, chodź do klasy. – Justin zawarczał żartobliwie, owijając rękę wokół mojej szyi po męsku.
     - Wyglądasz dzisiaj gorąco. Właściwie, codziennie wyglądasz gorąco. – wyszeptał mi do ucha tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć. Wywróciłam na niego oczyma.
     - Wyglądam jak facet, Justin. – przypomniałam mu.
     - Nie, wyglądasz jak moja dziewczyna, która wygląda gorąco w męskich ubraniach. – kłócił się.
     - Nie jestem twoją dziewczyną, jestem chłopakiem Lindy. – Justin uniósł dobrze idealnie równe brwi i starał się tłumić w sobie śmiech.
     - Ta dziewczyna jest czymś innym. Czemu po prostu nie pójdzie płakać i wyładowywać się na innych, jak robią wszystkie dziewczyny? Nie, ona musi zająć się jakimś złośliwym spiskiem, by się zemścić i do tego wszystkiego wciąga cię w to. – to była prawda, co mówił, ale nie znał Lindy, tak jak ja znałam.
     - To jest jej sposób płakania i wyładowywania się na innych, Justin. – czuję, jakby zemsta była jej sposobem dawaniu upustu bólu. Justin na to po prostu wzruszył ramionami, mamrocząc coś o tym, jak on to nigdy nie zrozumie kobiet, na co zachichotałam. Udaliśmy się na zajęcia, popędzając dzień, dostając wiele upomnień o nachodzących testach na ogromnej ilości moich zajęć. Świetnie, muszę się teraz uczyć.
     Lunch był wypełniony niezręcznością, bijącą od Ryana i Lindy, która ogromnie przesadziła ze związkiem ze mną.
     Całowała mnie co każdą sekundę, kiedy tylko mogła, włączyła się w rozmowę, która była tylko o mnie i naprawdę chciałabym móc ją kopnąć…kopnąć ją w twarz. Wszyscy oprócz Ryana wiedzieli, że zachowywała się zbyt oczywiście. To było nie do uwierzenia jak Ryan mógł poczuć się zazdrosny, kiedy to wszystko było wyraźnie odegrane. Całowanie nie było rzeczą, którą się przejmowałam. Nie byłam homofobem, a Justin widocznie czerpał przyjemność z obściskiwania się jego dziewczyny z inną dziewczyną, ale nie wszyscy tak to widzieli. Wkrótce, wszyscy zaczęli porównywać nas to królików, które nie mogą się kontrolować, a ja naprawdę nie chcę być nazywana królikiem z powodu Lindy. Jeśli coś, chciałabym być tak nazywana z powodu Justina.
     Kiedy przerwa na lunch się skończyła, wszyscy poszli swoimi ścieżkami, ale nie najpierw Ryan rzucił niebezpieczne spojrzenie na nas…nią…mnie!
     Kiedy dotarłam na wychowanie do życia w rodzinie, mogłam przysiąc, że moje usta były opuchnięte. Linda poważnie próbowała mnie zabić. To, albo próbowała, abym sama się zabiła.
     Usiadłam obok Justina, posyłając mu ciepły uśmiech, zanim zaczęła się lekcja. Naprawę, tak bardzo się za nim stęskniłam w ciągu tego dnia i to było beznadziejne, że moje usta są atakowane przez Lindę co sekundę, a nie dostałam nawet jednego buziaka od Justina przez cały dzień.
     - Pocałuj mnie. – powiedziałam bezgłośnie, wydymając wargi. On zrobił to samo, a jego oczy zawędrowały na moje usta.
     - Nie możemy teraz. Później, obiecuję. – wyszeptał w odpowiedzi, przez co wydymałam wargi jeszcze bardziej. To było tak frustrujące. Potrzebowałam go. Chciałam go w tej chwili, ale nie mogłam go mieć.
     - W porządku panie i panowie, nie czuję się dzisiaj dobrze, więc to będzie luźny dzień. Puszczę wam film, który tłumaczy proces rozmnażania się i zanim któryś z was idiotów zapyta, nie, nie ma scen seksualnych. Zaczyna się kiedy sperma trafia do ciała kobiety. – skończyła tłumaczyć ale ja po prostu chciałam, aby się zamknęła i zgasiła światła. Wszyscy wiemy, co się dzieje, gdy uprawiamy seks bez zabezpieczeń.
     Wieczność później, zgasiła światła.
     Justin odwrócił się, by spojrzeć na mnie z zadowolonym z siebie uśmiechem na twarzy. Chodził mu po głowie ten sam plan, co mi. Z jednym ostatnim spojrzeniem na panią Green i resztę uczniów -którzy byli tak bardzo zapatrzeni w film- chwycił moje usta w swoje, upewniając się, by nie narobić żadnego hałasu, czy cokolwiek. Walczyłam z nie wydaniem z siebie jęku, kiedy poczułam delikatne pulchne usta na swoich. Przyzwyczaiłam się do posiadania go dla siebie przez cały dzień. Nie mogłam znieść nie całowania go tak długo. Oderwaliśmy się od siebie, rozglądając się wokół, by zobaczyć, czy ktoś nas widział, ale było czysto. Położyłam głowę na ławce, kiedy Justin przysunął się bliżej mnie. Trochę zbyt blisko dla ‘kolesi’, którzy byli tylko przyjaciółmi. Zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi, a jego ręka owinęła się wokół mojej talii, pocierając moje prawe udo. Wywróciłam oczami, robiąc wszystko co w mojej mocy, by nie zajęczeć, kiedy poczułam jego mokre pocałunki na szyi. Od czasu do czasu jego zęby drasnęły moją wrażliwą skórę, tylko po to, by potem ją lekko skubnąć i wszystko po to, żeby doprowadzić mnie do szaleństwa. Frustrował mnie tak bardzo. On zawsze musi mi to tutaj robić, kiedy wiedział, że nie mogliśmy nic z tym zrobić. I najgorsze w tym jest to, że po tej lekcji muszę się spotkać z Lindą, więc nie spędzimy nawet trochę czasu sami.
     - Stęskniłem się za tobą dzisiaj tak bardzo. Nienawidzę nie trzymać cię w swoich ramionach, nie czuć twojej ciepłej skóry na mojej, nie dotykać cię, nie czuć jak drżysz, kiedy sprawiam, że dobrze się czujesz. – jego ręka wędrowała po mojej wewnętrznej stronie uda, tak blisko mojej kobiecości. Potarł mnie, sprawiając, że zadrżałam zupełnie tak, jak powiedział. – Yeah, właśnie tak.
     - W porządku, możesz przestać teraz. – wydyszałam, wywracając oczami w podświadomości, kiedy poczułam jego usta na mojej skroni.
     - Czemu? Nikt na nas nie patrzy.
     - Justin, poważnie, przestań. – w rzeczywistości, nie chciałam, aby przestał, ale to moje ciało płatało mi figle. Uwielbiałam, kiedy mnie dotykał, ale czas i miejsce były prawie nie za dobre. Byłam nieco zawiedziona, kiedy Justin podniósł dłonie w górę na znak poddania się, a swoją uwagę zwrócił na film. Uniosłam brwi w dezorientacji. Przysięgam, sądziłam, że będzie nalegać. Zwróciłam też swoją uwagę na film, starając się z wszystkich sił uważnie słuchać, ale nawet nie minęło pięć minut, kiedy poczułam usta Justina tuż na moim uchu.
     - Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę cię pochylić nad tą ławką i pieprzyć do nieprzytomności. – zaparłam dech ze zdziwienia.
     - Chcę sunąć ustami po każdym calu twojego ciała, całując cię przez całą drogę do tej ciasnej cipki. – przerwał, - I sunąć językiem wzdłuż twojej szparki o tak. – końcówka jego języka znalazła się na mojej szyi i mogłam poczuć jak sunie w górę i w dół mojej szyji, od czasu do czasu wirował w kółkach po moim słabym punkcie. Zacisnęłam biodra, a moje kobiecość nagle stała się zbyt ciepła. – Cholera i później wezmę tą twoją pulchną cipkę do ust i będę ssał o tak. – jego usta owinęły się wokół płatka mojego usta, a jego zęby ugryzły je wystarczająco mocno, bym wywróciła oczami w podświadomości, ale wystarczające delikatnie, abym chciała, żeby to właściwie była moja łechtaczka.
     - Proszę Justin. – błagałam. Czemu on to robił? Czy to z powodu, co zrobiłam w jego aucie? Cokolwiek to było, nie chciałam, abym przestał.
     - Proszę Justin o co, kochanie? Proszę pieprz moją cipkę? Proszę wyliż mnie? Co chcesz kochanie? Dam Ci to z przyjemnością. – chciałam jego. Wilgoć pomiędzy moimi nogami zaczęła być niesamowicie niekomfortowa. Zaczęłam się wiercić, mój oddech przyśpieszył do tego stopnia, że trudno mi było złapać dech. Odsunęłam się od Justina, akurat w czasie, kiedy pani Green spojrzała na klasę.
     - Czy dwie osoby mogą wyświadczyć mi przysługę i wziąć te pudełka do-
     - Zrobimy to! – Justin krzyknął, nawet nie pozwalając jej dokończyć zdania. Nauczycielka zwróciła uwagę na Justina, na twarzy miała znaczące spojrzenie. Zatrzymała film, zanim powiedziała coś innego.
     - Oczywiście, że zgłosiłbyś się na ochotnika jako pierwszy panie Bieber. – popatrzyła gniewnie.
     - Nie widzę nikogo innego chętnego pani Green. – posłał jej ten sławny złośliwy uśmieszek, rozglądając się po klasie, wyzywając kogoś chłodnym spojrzeniem, aby się zgłosił. Nikt się nie zgłosił. Uśmiechnął się jeszcze raz złośliwie. – Wiedziałem, że nikt się nie zgłosi. – wstał i chwycił jedno z pudełek, a swoją uwagę zwrócił na mnie. – Dalej mały przyjacielu, weź drugie pudełko. – wywróciłam oczami na scenę, którą spowodował.
     - Przysięgam, jeśli usłyszę, że wasza dwójka spowodowała jakieś kłopoty, osobiście się upewnię, że oboje zostaniecie ciężko ukarani. – powiedziała stanowczo.
     - Aw proszę panią, pani Green, czy myśli pani, że ktoś taki, jak Chace spowodowałby jakieś kłopoty? – Justin zachichotał. Pani Green pomyślała przez sekundę.
     - Przypuszczam, że masz rację, więc kara spadnie tylko na twoje barki. – splunęła. Wow, ona naprawdę nie lubi Justina, ale wygląda na to, że to go nie speszyło, ponieważ uśmiechnął się złośliwie i puścił do niej oko. Z gniewnym spojrzeniem od pani Green, Justin i ja wyszliśmy z sali -drugie pudełko było teraz w moich rękach-, oboje odetchnęliśmy z ulgi.
     - Nawet Ci nie powiedziała, gdzie mamy zanieść te pudełka. – skomentowałam, widząc, że nie miałam pojęcia, gdzie zmierzaliśmy.
     - Do biblioteki.  – odpowiedział łagodnie.
     Resztę drogi szliśmy w ciszy, żadne z nas nie mówiło o tym, co robiliśmy zaledwie kilka minut temu. Niestety, wciąż czułam się niekomfortowo pomiędzy nogami i wciąż mogłam poczuć wilgoć spływającą mi do majtek. Kiedy kontynuowaliśmy chód, zatrzymaliśmy się przed jedną z sławniejszych bibliotek w budynku. Wierzę, że to była główna, a kiedy Justin przekręcił klamkę w drzwiach, było zamknięte. Tak, zdecydowanie główna. Nie byłam w tej części budynku, przez co dokładnie sobie uświadomiłam jak wielka jest ta szkoła.
     Justin wyjął klucze z kieszeni. Uniosłam brwi, nie pamiętając, żeby pani Green dała mu kiedykolwiek parę kluczy.
     - Były w pudełku. – odpowiedział na moje niewypowiedziane pytanie. Skinęłam głową, wchodząc do środka, kiedy włożył dobrze klucze i otworzył drzwi.
     - Wow! – wypuściłam powietrze. Ten pokój był ogromny! Były tutaj stosy i stosy książek, wszędzie, gdzie się odwróciłeś. Szafki na książki ustawione były w kolejności w rzędach, każde z nich wypełnione do maksimum cienkimi książkami.
     Justin zachichotał, znajdując coś zabawnego w mojej reakcji.
     - Jej sekcja pokoju musi być gdzieś tutaj. Szukaj sekcji G, ponieważ jej nazwisko to Green. – chodziliśmy wokół pokoju, szukając litery G.
     - A…B…B…C…C…C…C…D. – śpiewał, Justin, kiedy chodził wzdłuż rzędów, rozglądając się jak zagubiony szczeniaczek. Poszłam przed niego i zaczęłam sama szukać.
     - E…E…E…F…F…F…F...F-
     - Ah i tutaj jest G. – usłyszałam krzyk Justin z rzędu przede mną. Wywróciłam oczami, uświadamiając, że byłam zaangażowana w mały konkurs, o którym nie wiedział, kto znajdzie pierwszy literę G. On wygrał. – Więc, po prostu położymy je tutaj na stos? – Nie wiedziałam, czy pytał mnie, czy mówił do siebie.
     - Myślę, że chciałaby, żebyśmy je posegregowali. – wyraziłam swoją opinię. Justin przytaknął, zabierając mi pudełko, które nie było tak ciężkie w porównaniu do jego. Rzadko wysilałam się po drodze tutaj.
     Zaczęliśmy segregować książki, tak szybko, jak tylko we dwójkę mogliśmy.
     - Strasznie tutaj gorąco. – poskarżyłam się, wachlując się ręką. Justin przestudiował mnie wzrokiem, a jego oczy wylądowały na mojej wielkiej bluzie.
     - Zdejmij to. – nie miał na myśli nic nieprzyzwoitego. On tylko sugerował rozwiązanie, ale był z tym mały problem.
     - Nie mam pod tym żadnej koszulki. – przerwał pracę, a jego wzrok utknął na moim zakrytym ciele. Przeanalizował to, co powiedziałam i kilka sekund później przejechał językiem od górnej wargi do dolnej, następnie jego usta ułożyły się w figlarnym uśmiechu. Jego oczy się powiększyły, książki w jego ręku trafiły z powrotem do pudełka, a on ruszył w moim kierunku, zderzając swoje ciało z moim.
     - Kolejny powód, żeby to zdjąć. – wyszeptał mi do ucha. Nie dając mi nawet sekundy na odpowiedź, jego ręce zdążyły już ściągnąć bluzę przez moją głowę. Zamiast dreszczy, poczułam silny powiew powietrza przepływający przez moje ciało. Westchnęłam z ulgą, miło witając chłodne powietrze. – O wiele lepiej. – odetchnął, opierając czoło o moje, jego nos pocierał się o mój, a jego usta były tylko centymetry dalej od moich. Jego ręce natychmiast zawędrowały na moje biodra, dobrze wykonując swoją robotę, wywoływały na moim ciele gęsią skórkę. Wróciły moje pragnienia, moje własne ręce przejęły mój umysł, kiedy ściągnęłam przez głowę jego niebieską koszulkę, następnie owijając ręce wokół jego szyi. Ten prosty gest sprawił, że nasze ciała złączyły się razem, a niski pomruk uciekł z moich ust, gdy nasza skóra skontaktowała się ze sobą, wysyłając nam ciepłe uczucie.
     - Pocałuj mnie. – powtórzyłam. Jego usta -wciąż centymetry od moich- zadrgały. Przybliżając się bliżej, mogłam poczuć jego słodki oddech na moich ustach. Zanim to wiedziałam, wziął je pomiędzy swoje, powoli zaczynając mnie całować. Kiedy oboje zatraciliśmy się w pocałunku, przyśpieszyliśmy, zaczęliśmy bardziej siebie pragnąć, jego ręce tworzyły koliste znaki na moich plecach, natomiast ja przebiegałam palcami w dół jego klatki.
     Zbyt szybko naszym płucom zaczęło brakować powietrza, co zmusiło nas do odsunięcia się od siebie. Spojrzeliśmy na swoje oczy, żadne z nas się nie odezwało i po minucie zdawało się, że coś kliknęło, wysyłając naszą samokontrolę za drzwi, nasze usta ponownie się ze sobą złączyły, a ja podskoczyłam, owijając nogi wokół jego bioder. Będąc w tej pozycji, czułam się jak w domu. Justin popchnął nas do jednego z regałów, teraz jego usta zaatakowały odsłoniętą klatkę piersiową. Warknęłam, moje biodra poruszyły się, tęskniąc za wszelkiego rodzaju napięciem.
     Justin zdał sobie sprawę, o co prosiłam, więc uklęknął ze mną wciąż owiniętą wokół niego i delikatnie położył mnie na podłodze, przez co znajdował się teraz nade mną. Westchnęłam, czując przez jego dżinsy wybrzuszenie pocierające o moje udo. Decydując się wyciągnąć go z cierpienia, zaczęłam ściągać jego dżinsy, odpinając je tak szybko, jak tylko mogłam. Napięcie. To było wszystko, co chodziło mi teraz po głowie. Potrzebowałam potarcia, aby usatysfakcjonować moje napięcie seksualne.
     Miał to samo pragnienie, zaczął zdejmować moje dżinsy, rzucając je w jakiś kąt sali. Po chwili jego biodra były naprzeciwko moich, mogłam go teraz poczuć o wiele bliżej. Jęknęłam z przyjemności jaką mi dawał mimo, że nawet się jeszcze nie ruszył.
     - Kurwa, jesteś taka piękna skarbie. Mógłbym słuchać twoich jęków cały dzień i nigdy bym się tym nie znudził. – wyszeptał w moje usta. Oboje pociliśmy się przez żar naszych ciał, który tworzyliśmy i całe to napięcie seksualne unoszące się w powietrzu. Pchnął biodrami, pocieranie jego penisa wokół mojej spuchniętej łechtaczki sprawiało, że wyginałam głowę w tą i z powrotem w jego kierunku.
     - Ahh, Boże. – jęknęłam.
     - Kurwa mała, dokładnie tak. Właśnie tak jęcz, kochanie. – zaczął pocierać naszymi biodrami razem ze zwiększoną siłą, a nasze jęki stawały się głośniejsze i głośniejsze. Zacisnęłam razem zęby, zamykając oczy w punkcie, gdzie mogłam zobaczyć gwiazdy, powstrzymując się od głośnego jęku, który domagał się opuścić moje usta. Po kilku kolejnych minutach pocierania, to stawało się dla mnie niewystarczające. Potrzebowałam, pragnęłam więcej i jedyną rzeczą, która pozostała mu do zrobienia, było wejście we mnie.
     - Proszę Justin. – wyszeptałam. – Potrzebuję Cię w środku. – zatrzymał swoje ruchy, żeby na mnie spojrzeć. Jego oczy były ciemne, dzikie, wypełnione pragnieniem... pożądaniem. I kiedy spojrzałam na niego, widziałam w jego oczach odbicie moich własnych. Był tak wpatrzony, że nie zauważył, jak go zepchnęłam z siebie, żeby usiąść na nim okrakiem. Zaczęłam całować jego szczękę, zaczynając od podbródka, aż do jego ucha.
     - Pieprz mnie Justin. Tak bardzo potrzebuję Cię w środku mnie, proszę. – błagałam. Z jego klatki dobiegł niski pomruk, sygnalizujący, że usłyszał moje słowa. Czekałam aż coś powie, ale pozostał w ciszy. Instynktownie zaczęłam odrywać się od niego, żeby sprawdzić co się stało, kiedy poczułam jak łapie mnie w pasie i w jednym, szybkim momencie znów byłam pod nim. Jego ręka zjechała do moich majtek, zdejmując je ze mnie jednym, ostrym pociągnięciem, przez co jęknęłam, czując delikatny ból. Zanim się zorientowałam, jego bokserki były również ściągnięte. Mój oddech przyśpieszył. To jest to. Stracę swoje dziewictwo. W bibliotece, ale z chłopakiem, którego tak bardzo kochałam, chłopakiem, którego tak bardzo teraz pożądałam.
     - Kurwa, jesteś tak cholernie mokra. Jesteś gotowa na mojego kutasa, prawda skarbie? – jego nieprzyzwoita gadka zawsze wysyła mnie na nową planetę. Warknęłam w satysfakcji. Usytuował się przy moim wejściu, powoli wsuwając go wewnątrz, rozciągając mnie. Syknęłam z bólu na nieznane mi dotąd uczucie.
     - Gotowa, skarb- – zadzwonił dzwonek, zaskakując nas obojga. Zamilkliśmy, gdy usłyszeliśmy korytarze wypełnione uczniami, świętującymi koniec lekcji. To było dla mnie uderzenie z rzeczywistością. Zamrugałam i rozejrzałam się wokół, zanim spuściłam wzrok, na to co Justin miał zamiar zrobić. Moje twarz poczerwieniała, a mój umysł zaczął jaśniej analizować tą sytuacje. Miałam stracić dziewictwo w bibliotece. Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna? Wyraźnie nie tak wyobrażałam sobie mój pierwszy raz, ale moje pragnienie go zwyciężyło nad zdrowym rozsądkiem.
     - Powinniśmy się ubrać, szybko. Jakiś nauczyciel może tu zaraz wejść. – powiedział, wyciągając kawałek penisa, który był we mnie i szukając naszych ubrań. Ubraliśmy się w ciszy, ale oczywiście tak szybko, jak tylko mogliśmy. Kiedy byliśmy już całkowicie ubrani, a moja czapka wróciła na moją głowę -ponieważ w jakiś sposób, bez mojej wiedzy musiała spaść- zaczęłam wychodzić z sali, ale zostałam nagle zatrzymana przez samego Justina.
     - Straciłem kontrolę. Nigdy jeszcze tak nie straciłem kontroli, ale uwierz mi, nie chciałem, żebyś straciła swoje dziewictwo w ten sposób, kochanie. Bardzo Cię przepraszam. Nie myślałem trzeźwo. Proszę, nie bądź na mnie zła. Nienawidzę, kiedy jesteś na mnie zła. – zmarszczyłam twarz w zdezorientowaniu. Myślał, że byłam na niego zła?
     - Justin, do tanga trzeba dwojga i to oczywiste, że oboje straciliśmy kontrolę. Nie bierz winy na siebie. Też nie myślałam, poza tym to ja poprosiłam Cię, żebyś... żebyś.. uh-
     - Pieprzył Cię? – uśmiechnął się. Moje policzki zaczerwieniły się w zażenowaniu. Jak mogłam być tak próżna, żeby powiedzieć coś takiego. – Kochanie, pragnę tego. Cholernie bardzo, ale najpierw, chcę się z tobą kochać. Chcę sprawić, że podczas twojego pierwszego razu poczujesz się najpiękniejszym człowiekiem chodzącym po ziemi. Chcę, żebyśmy oboje doświadczyli, jak to jest uprawiać miłość. Nigdy wcześniej się z nikim nie kochałem. Będziesz moją pierwszą, moja najdroższa. – delikatnie pocałował mnie w czoło. Moje serce zakuło mnie na jego słowa. To oczywiste, że w przeszłości Justin był aktywnie seksualnym facetem, ale kiedy sam powiedział, że będę pierwszą z którą będzie uprawiał miłość, moje serce się rozgrzało. Wziął w ręce dwa pudełka, sugerując, żebyśmy wrócili z nimi do klasy poinformować panią Green, że zadanie zostało wykonane.
     Po wyjściu z klasy z Justinem, zdecydowałam się wziąć prysznic, zanim pójdę do Lindy. Cokolwiek planowała, byłam pewna, że mogło to poczekać. Wzięłam prysznic pierwsza, a potem też Justin zdecydował się go wziąć. Przebrałam się za Chace'a, ponieważ wiedziałam, że to co planowała włączało Chace'a, a nie Chandler.
     Po tym jak Justin wziął prysznic, ruszyłam do pokoju Lindy, nie zadając sobie nawet trudu, żeby zapukać, po prostu tam wtargnęłam. To było jak mój drugi pokój. Nie było potrzeby pukać. Linda uśmiechnęła się, gdy tylko mnie zobaczyła.
     - Okej, więc nagramy film, w którym ty i ja się pieprzymy i wyślemy go do wszystkich w szkole. – pisnęła, przechodząc od razu do rzeczy. Uniosłam brew, czy to serio był jej najlepszy pomysł? I czemu do cholery pomyślała o czymś jak to, po tym co właśnie doświadczyłam parę minut temu. Warknęła sfrustrowanie.
     - Wiem, że to najgorszy pomysł, jaki kiedykolwiek w życiu miałam, ale jesteś takim świętoszkiem, nie mogę ciągle myśleć o tym, czy czujesz się komfortowo, czy nie! – wrzasnęła, rzucając telefonem na środek pokoju, w czasie gdy Sydney weszła do pokoju. Ja z drugiej strony, śmiałam się do siebie, że nazwała mnie świętoszkiem. Przed tym rokiem szkolnym, zgodziłabym się z nią. Byłam świętoszkiem, ale to wszystko zmieniło się kiedy poznałam ją i Justina. Zrobiłam już wszystko, co sądziłam, że było złe. Narkotyki, kontakty seksualne, kłamanie, próbowanie nowych rzeczy, takich jak całowanie dziewczyny.
     - Powiedz mi, że to nie był mój telefon.
     - To nie był twój telefon. – Linda powtórzyła monotonnym głosem.
     - Gówno prawda, suko! – Sydney krzyknęła, biegnąc, aby zaopiekować się jej stłuczonym telefonem.
     Robiłam co najlepsze, żeby zapomnieć o moim drugim problemie i o tym, co działo się z Justinem, skupiłam całą moją uwagę na Lindzie, unosząc brew w jej stronę. Prawdziwa Linda miałaby wyjebane, jeśli przyłapałaby Ryana'a na seksie z inną dziewczyną. Prawdziwa Linda zaśmiałaby się, nie obchodziłoby to tak jej.
     - DOBRA! Podkochiwałam się w nim od pierwszego roku, zanim zdarzyło mi się to całe gówno. Jesteś teraz szczęśliwa?
     - Czy to wszystko przez to, że odkryliśmy, że Ryan pieprzy kogoś innego? – wtrąciła się Sydney.
     - Byłaś z nią?
     - Yeah, miałyśmy odwiedzić chłopaków i cóż weszła tam, gdy robili to na pieska*.
     - Zamknij się Sydney! – warknęła Linda, rzucając w Sydney pierwszą rzeczą, jaką miała po ręką, co okazało się poduszkom. Wow, jak niebezpiecznie.
     - Spójrz, on jest facetem, a wszyscy faceci to idioci -tak Chandler, włączając Justina. – wydęłam wargę. Justin jest idiotą, ale jest moim idiotą.
     - Wiem, ale kochałam się w nim od pierwszego roku i jest jedynym facetem, którego nigdy nie odważyłam się uwieść i AHHHHHHHHHH! Tak bardzo go nienawidzę! – sekundy później, kolejny telefon latał po pokoju, ale tym razem, należał do niej.
     - Po co to całe zamieszanie? – i przyszedł Justin. Oczy Lindy się zwęziły.
     - Uhh, naprawdę przepraszam. – nie, nie przeprasza. – Ale jesteś ostatnią osobą, którą chcę teraz oglądać. Więc, mógłbyś wrócić do swojego małego przyjaciela i czy mógłbyś proszę dać mu w twarz? Z dopiskiem "Całusy, Linda." – Justin zerknął na mnie, nie wiedząc dokładnie, co zrobić.
     - To nie moja wina, że nie umie kontrolować swojego kutasa.
     - Mógłbyś choć przez chwilę przestać latać za dupą Chandler i zostawić nas same? Jeezu, jesteś gorszy niż Trey! – moja szczęka uderzyła o podłogę, kiedy Linda to powiedziała, ale Justin zachował równowagę.
     - Gorszy niż Trey? Ostatnim razem jak sprawdzałem, to nie ja ją uderzyłem, ani żadną inną kobietę i ostatnim razem jak sprawdzałem, to nie mój kutas pieprzył jakąś inną laskę od tyłu. – milczałam, nie chcąc stanąć po żadnej ze stron. Linda była moją przyjaciółką, ale Justin był moim chłopakiem i nie chciałam nikogo zmartwić. Linda oczywiście miała w zanadrzu pełno argumentów, odkąd trafił w jej czuły punkt.
     - Okej, robi się trochę niezręcznie, więc... kto chce lody? – odezwała się Sydney. Nikt nie odpowiedział, pozostała tylko ta niezręczna cisza. Justin i Linda stali tam i rzucali sobie mordercze spojrzenia.
     - Ja-ja-ja myślę, że lody to dobry pomysł. – skomentowałam, gdy nikt inny tego nie zrobił. – Zjedzmy lody, ludzie. – mogłam usłyszeć to w swoim głosie. Byłam zdenerwowana, ale czemu miałam nie być? Ta dwójka patrzyła się na siebie, jakby chciała zabić się nawzajem.
     Podeszłam do drzwi i otworzyłam je, na czas, żeby Veronica szła w tą stronę, kołysząc swoimi biodrami. Zamiast puszczenia mi zalotnego oczka, zatrzymała się i zrobiła kilka kroków do tyłu, aby na mnie popatrzeć. Jej twarz wyrażała czyste zdezorientowanie.
     - Przysięgam, że przed chwilą widziałam Cię na dole. – teraz to było moja kolej na dezorientacje. O czym ona do cholery mówiła?
     - O czym ty mówisz? Byłem tutaj cały czas? – uniosła palec i zaczęła kiwać nim tuż przede mną.
     - Nie, nie, nie, Chace. Mogę być wszystkim, ale nie wariatką. Przed chwilą widziałam Cię na dole. Przysięgam. Nawet skomplementowałam twoją fryzurę -przy okazji, naprawdę powinieneś przestać nosić te głupie czapki. Twoje włosy są bardzo seksowne i delikatne. – mrugnęła, kontynuując chód do przodu, prawdopodobnie do jej pokoju.
     Ta rozmowa przyciągnęła uwagę innych w środku, wszyscy patrzyli na mnie zupełnie oniemieli.
     - Nie mam pojęcia, o czym ona mówiła. – powiedziałam im.
     - Prawdopodobnie powinniśmy pójść i się dowiedzieć. – powiedziała Sydney. Każdy się zgodził, po czym ruszyliśmy do stołówki. O czym ona do cholery mówiła? Byłam na górze cały czas. Prawda? I co miała na myśli, mówiąc o moich włosach? Nigdy nie odkrywałam moich włosów, z prostej przyczyny, że to zdradziłoby mój sekret.
     Drogę do stołówki odbyliśmy w ciszy, kiedy miałam już tam wejść, moje oczy wylądowały na znanej mi osobie. Moje szczęka opadła na podłogę, a moje serce przyśpieszyło. Jak do cholery on się tutaj dostał? Ale ważniejsze, po co do cholery on tutaj jest?
     - Cholera- – zaczęła Sydney.
     - Jasna. – powiedziała Linda.
     - Wyglądacie- – ponownie zaczęła Sydney.
     - Identycznie. – wyszeptał Justin.
     - To jakieś straszne gówno, ludzie. – krzyknęła Linda.
     I jak na zawołanie, mój brat Andrew odwrócił się do nas, a jego twarz się zagotowała, sekundy po tym jak mnie zobaczył.
_________________________
* jeśli ktoś nie zczaił, to innymi słowa Ryan z tą laską uprawiał seks w pozycji na pieska, jeśli ktoś zainteresowany coś więcej na ten temat, to google.
     Zaskoczeni? Przyjechał Andrew, który nie ma żadnego pojęcia o Chace'ie. Jak myślicie, Chandler mu powie? I jak podobała się scena w bibliotece? Haha, dużo osób pytała się nas na asku, kiedy Chandler straci dziewictwo, ale jak sami widzicie, nie straciła go jeszcze. Niestety trafiła mi się do tłumaczenia druga część rozdziału i nigdy więcej takich scen do tłumaczenia, to była masakra. Ogółem rozdział jest naprawdę spory, co myślicie o Lindzie i jej zemście i oczywiście o nagłym zwrocie akcji przez brata Chandler?
     Co do rozdziałów napisałam już w informacji, został nam jeden, ale nie wiemy kiedy go dodamy, mamy wakacje, pamiętajcie to. Póki co kończymy z dodawaniem w piątek, bo nie mamy co dodawać, żeby się tego trzymać, dodamy 32 w wolnym czasie, nie wiem dokładnie kiedy, bo sama też trochę będę wyjeżdżać i nie będę miała internetu, ale dodamy na pewno, niestety na 33 będziemy musieli sobie poczekać, aż autorka ją doda. To tyle, mam nadzieję, że rozdział się podobał, następny dodaje Justyna :)


30. "Are y'all fighting or something?"

Justin

     Stanąłem przed rzędami pracowników, którzy przybyli tutaj na moje polecenie. Każdy z nich stał w jednej linii, jak żołnierz, czekając aż oznajmię, dlaczego ich tutaj wezwałem. Popatrzyłem pomiędzy nich, zaskoczony, że było ich tak dużo. Wszyscy uformowali się w pięć rzędów po ośmioro osób.
     - Wszyscy możecie się zastanawiać, dlaczego zwołałem to spotkanie, a ja naprawdę nie mam czasu na wyjaśnienia, ale mam taką umowę, zbliżają się święta, więc mój ojciec poprosił mnie, żebym osobiście poinformował was wszystkich, że macie dwu, trzy miesięczną przerwę. W gruncie rzeczy wracacie do pracy pierwszego stycznia 2014 roku. Jakieś pytania? – zaraz po tym jak wypowiedziałem te słowa, cały pokój wypełnił się w hałasie. Wszyscy zaczęli obgadywać to ze sobą, niektórzy świętowali, inni obawiali się o swoje pensje, a jeszcze inni debatowali nad moim ogłoszeniem. To byli ci mądrzejsi, ale nie miałem zamiaru im tego powiedzieć. Sfrustrowany, przebiegłem ręką przez moje dopiero co umyte włosy, wywracając oczami, kiedy krzyczeli na mnie, abym się wytłumaczył. Zrobiłbym to, jeśliby mi pozwolili.
     - Ludzie, spokój, mój ojciec poinformował mnie, że nadal będzie wysyłał wszystkie czeki na wasze konta. Teraz idźcie do domu, spędźcie czas ze swoją rodziną, zróbcie coś ze swoim życiem. Wszyscy macie wolne aż do następnego roku, podziękujecie mi później. – odprawiłem ich, teraz nie mieli innego wyboru poza podporządkowaniem się, ale kto by chciał się temu sprzeciwić? Praktycznie dałem im dwa miesiące przerwy z pensjami dwa razy na miesiąc. To była podwójnie wygrana sytuacja dla nich, jak i dla mnie. Teraz, dla mojego ojca to zupełnie inna historia. Byłem więcej niż pewny, że zabiłby mnie za to, ale kiedy się o tym dowie będzie już za późno. Pracownicy mogliby być daleko stąd, a on nie byłby w stanie odzyskać ich z powrotem. Kiedy Bieber podejmuje decyzje, oni się ich trzymają. Ja podjąłem tą decyzję.
     - Wiesz, że kiedy pan Bieber zda sobie sprawę z tego co zrobiłeś, będziesz miał poważne kłopoty, synu. – ze wszystkich około 40 pracowników, jedynym który został był mój przyjaciel, Dale, stanął przede mną.
     - I za jakiś czas dam sobie z tym radę. – wzruszyłem ramionami.
     - Zrobiłeś to tylko dlatego, żeby zajść swojemu ojcu za skórę. – Dale pokręcił głową. Wahałem się z odpowiedzią, odkąd on przyjął to jako fakt, ale ja miałem więcej niż jeden powód.
     - Coś w tym stylu. – zacząłem. – Ci ludzie pracują w tym domu 24 godziny na dobę i rzadko robią sobie przerwę. Czy możesz wyobrazić sobie ile razy złapałem pokojówki na ukrywaniu się w kącie z naszym telefonem stacjonarnym w ręku, dzwoniąc do swoich rodzin, żeby sprawdzić co u nich? Po prostu zdałem sobie sprawę, że potrzebują przerwy. – Dale pokiwał głową, rozumiejąc moje powody. Pamiętam w jaki sposób patrzyli a mnie, błagając, żebym nie wydał ich przed swoim ojcem. Zrobiłby dosłownie jakiś atak, jeśli dowiedziałby się, że personel używał naszego telefonu w sprawach osobistych. Wzruszyłem po prostu ramionami i pozwoliłem im kontynuować ich rozmowę. To było coś, co nigdy bardzo mi nie przeszkadzało.
     Dale i ja staliśmy tam przez jakiś czas, zanim zdałem sobie z czegoś sprawę. - Nie masz córki? Co do cholery tutaj wciąż robisz? – popatrzyłem na niego bokiem, po cichu nakłaniając go do wyjścia, on tak jak jak inni ludzie zasłużył na tą przerwę. Mały uśmiech pojawił się na jego ustach, ale tylko na ułamek sekundy, po czym znów wrócił do swojej profesjonalnej postawy.
     - Gdzie jest twoja dziewczyna? – zapytał, zmieniając temat. Zmarszczyłem brwi, ale postanowiłem nie naciskać na ten temat.
     - Na górze, bierze prysznic. – po przyjeździe tutaj, poszliśmy prosto do mojego pokoju. Wziąłem prysznic pierwszy, odkąd byłem tym najbrudniejszym, a kiedy skończyłem, zdecydowałem się zwołać spotkanie, kiedy Chandler brała prysznic.
     - Nie macie jutro szkoły? – zapytał Dale, unosząc brwi, popatrzył na mnie wzrokiem ojca, patrzącego na swojego syna po tym, jak przyłapał go na czymś, czego nie powinien robić. Uśmiechnąłem się, przez chwilę wyobrażając sobie jakie byłoby moje życie, jeśli Dale byłby moim prawdziwym ojcem. Nie byłbym bogaty, ale byłbym kochany, chroniony, byłbym ważny. Odgoniłem tą myśl.
     - Żegnaj Dale! – warknąłem, na co tylko zachichotał. Pokręcił głową z komediową dezaprobatą, po czym zaczął odchodzić, prawdopodobnie, aby spakować swoje rzeczy.
     Odczekałem dziesięć dodatkowych minut na patrzeniu prosto przed siebie, kiedy usłyszałem delikatne kroki, kierujące się po schodach w dół. Sekundy później, Chandler wyjawiła się za drzwi do salonu z pytającym spojrzeniem na jej pięknej twarzy.
     - Czemu na zewnątrz jak tak dużo taksówek? – zapytała, wskazując palcem na główne wejście.
     - Pracownicy tylko próbują dostać się do domu. – stała się jeszcze bardziej zdezorientowana, więc musiałem wytłumaczyć jej całe zdarzenie, które miało miejsce kiedy ona brała prysznic. Jej twarz rozświetliła się, rozumiejąc teraz to zamieszanie.
     - To było bardzo miłe z twojej strony. – rozpromieniała, podchodząc, aby usiąść koło mnie na kanapie. Jej koszulka -lub powinienem powiedzieć moja koszulka- przykuła moją uwagę na jej strój, uniosłem brwi, gdy zobaczyłem ją w moich bokserkach. Poczułem jak moja krew gotuje się całą drogę w dół, aż do mojego penisa, retrospekcje tego co się działo w samochodzie, powróciły. Personel wyszedł, teraz miałem cały dom tylko dla siebie i tej piękności. Rzeczy, które chcę z nią teraz robić. Wyglądała tak cholernie gorąco w moich ubraniach.
     - Jestem trochę głodna, pójdę do kuchni. – przyglądałem się jej, kiedy wstała i odeszła w kierunku kuchni, kołysała biodrami, sprawiając, że mój wzrok powędrował w dół na jej dziarski tyłek.
     - W skali od jeden do dziesięciu, twój tyłek ma sto. – krzyknąłem z kanapy. Czekałem na jej odpowiedź, ale wszystkim co otrzymałem był odległy śmiech. Zanim ruszyłem za nią, podszedłem do najbliższego okna i wyjrzałem za nie. Około pięć do ośmiu taksówek odjeżdżało z naszego parkingu. Uśmiechnąłem się, obserwując każdą z pokojówek, podczas gdy pakowały swoje rzeczy do taksówek z ekscytacją na twarzy. Zrobiłem coś dobrego i nie czuję ani grama winy z tego powodu. Z ostatnim zerknięciem na personel, poszedłem do kuchni, podglądając Chandler w spiżarni.
     Myślę, że powinienem poprosić jedną z pokojówek lub kucharza, aby nam coś ugotował, zanim ich wypuściłem, ale byłem zbyt zdesperowany, żeby mieć dom tylko dla nas, zanim Chandler skończy brać prysznic.
     - Okej więc, jest spaghetti i gdzieś tutaj widziałam puszkę sosu pomidorowego, po prostu ją zgubiłam. Cebula jest tam, sól leży na piecu i, jest tutaj jakieś mięso? – pytanie nie było skierowane do mnie. Ona gadała do siebie.
     - Gotujesz?
     - Odkąd ukończyłam dwanaście lat. – odpowiedziała, nawet nie odwracając się, aby na mnie spojrzeć. Imponujące. Pomyślałem sobie.
     Przyglądałem się jej jak wyjmowała wszystkie składniki, które potrzebowała, aby przyrządzić moje ulubione danie. Spaghetti z pulpecikami. Nie mogłem się powstrzymać przed podziwianiem sposobu, w jaki bardzo łatwo poruszała się po kuchni, rozglądając się za rzeczami, których szukała. Co jakiś czas pytała się, gdzie jest patelnia, albo miska, ale nie miałem bladego pojęcia tak samo jak i ona. Zazwyczaj to pokojówki wiedziały, gdzie znajdują się jakie rzeczy.
     Moje oczy skupiły się na prostej białej koszulce, którą miała na sobie. Była na niej wielka, sięgała trochę ponad jej kolana i mogła być łatwo pomylona z sukienką. Zlustrowałem jej ciało, a moje oczy zawędrowały na wybrzuszenie, które robiły jej piersi. Moja koszulka łatwo otulała jej obie piersi, pozwalając mi szybko rzucić okiem na jej twarde sutki. Przesunąłem się za stołek, aby ukryć przed nią mój rosnący wzwód. Obraz posiadania jej nade mną, jej ciemno czerwonych policzków, jej twarz zmarszczone w niemal zagubiony sposób. Nie pomagałem swojemu stanowi, gdy zacząłem przypominać sobie jej uda popychające o moje. Ona jest idealna w każdym możliwym sposobie, a to przynosi mi tak wiele kurewskiej uciechy, że jestem jedynym mężczyzną, który ją kiedykolwiek dotknął, który kiedykolwiek sprawił jej przyjemność, który wydobył jej seksualną stronę.
     - Chodź tutaj. – odwróciła swoją uwagę od kuchenki na mnie, gdy usłyszała, że ją wołam. Wymieszała spaghetti, zawarte w garnku raz jeszcze, a następnie poszła w moim kierunku.
     - Tak, w czym mogę Ci pomóc? – zapytała, kiedy znajdowała się przede mną. Chwyciłem ją w pasie, przyciągając do siebie, kiedy pochyliłem się, by być na wysokości jej ucha.
     - Jestem teraz naprawdę głodny. – zamruczałem, na co ona zachichotała.
     - Jedzenie zaraz będzie gotowe, mięso musi się jeszcze chwilę pogotować. – odpowiedziała. Nie mogłem powstrzymać się przed uśmiechem na jej niewinność. Jedzenie było ostatnią rzeczą o której myślałem. Wychodząc zza stołka, popchnąłem ją na ladę, na co ona z trudem złapała dech. Przygniotłem ją swoim ciałem. Pocałowałem ją. To był słodki, namiętny pocałunek, ale skończył się zbyt szybko z jej oderwaniem się ode mnie.
     - Mięso zaraz się przyklei do garnka. – wydyszała, biegnąc z powrotem do kuchenki. Nie mogłem powstrzymać się przed zaśmianiem się z powodu jej słodkości.
     Reszta nocy składała się ze mnie, przyglądającego się jej, jak chodzi po kuchni, aż skończyła i podała nam obojgu posiłek. Kiedy spróbowałem spaghetti , zakochałem się w niej jeszcze bardziej. Sprawiła, że dokładnie sobie przypomniałem, czemu spaghetti jest moim ulubionym daniem. Skomplementowałem to, mówiąc jej, że jest naturalna, na co się zarumieniła i mi podziękowała.
     - Nie możemy opuścić jutro szkoły. Jak w ogóle się wkradniemy? Sekretarka zawsze tam jest. – skomentowała, kiedy skończyliśmy jeść nasze jedzenie. To było coś, o czym nie myślałem, ale miała rację, nie mogliśmy opuścić jutro szkoły. Jeśli Chace, ani ja nie będziemy obecni na zajęciach, plotki zaczną się szybko rozchodzić. Zajęczałem. Naprawdę nie chciałem iść do szkoły i nie planowałem do niej jutro iść, ale moja dziewczyna tak. Westchnąłem, próbując przekonać siebie, aby wstać i zacząć się przygotowywać, aby wyjść z domu.
    Dwadzieścia minut później, po wysprzątaniu całej kuchni -zadanie, które musieliśmy wykonać, ponieważ nie było żadnych pokojówek- jechaliśmy z powrotem do szkoły. Dla mnie nie było problemem się tam dostać, ale dla Chandler wkraść się, to zupełnie inna historia. W czasie, kiedy zatrzymywaliśmy się przed szkołą, plan zaczął się układać w mojej głowie. Kiedy zaparkowaliśmy, wiedziałem, co musiałem zrobić, aby pomóc wkraść się Chandler. Wyjąłem z kieszeni i wybrałem numer Lindy. Zajęło to pięć połączeń, ale odebrała.
    - Co? – zasyczała, ale wciąż mogłem usłyszeć w jej głosie senność. Była śpiąca.
    - Pomóż mi pomóc wkraść się Chandler. – powiedziałem, przechodząc prosto to tematu. Linda głośno zajęczała.
    - Wyślę Ci smsa, kiedy możecie wejść. – zawarczała. Mogłem usłyszeć szuranie po podłodze na koniec połączenia, zanim się rozłączyła.
    - Linda się tym zajmie. – Chandler otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymała, a następnie dziesięć sekund później odwróciła się znowu do mnie.
    - Będzie tego później używała przeciwko mnie. Jednego dnia pojawi się i będzie jak „Chandler, potrzebuję twojej pomocy" a ja będę jak, „Cholera nie, Linda” i później ona będzie jak „Pamiętasz ten czasu, jak pomogłam twojemu tyłkowi zakraść się z powrotem do szkoły oh i jak nas olałaś na karnawale? Yeah, wisisz mi przysługę.” I potem nie będę miała wyboru, tylko jej pomóc i wierz mi, kiedy Ci mówię, że ona robi każdego rodzaju szalone gówna i zawsze zostaję w nie wciągnięta! – skąd to do cholery się bierze?
    - Więc po prostu powiedz jej nie? – zadyszała wyraźnie nie usatysfakcjonowana moją odpowiedzią.
    - Nie słyszałeś mnie? Ona nie pozwoli mi powiedzieć nie! – powinienem zadzwonić w takim razie po kogoś innego?
    - Powinieneś zadzwonić do Sydney. – Chandler odpowiedziała na moje niewypowiedziane pytanie.
    - Czy wy się o coś kłócicie czy co? – ponieważ ostatnim raz, jak sprawdzałem to Linda, pomogła mi zabrać Chandler nad wodospad, a na karnawale wyglądały ze sobą w porządku. Te dwie są jakby przymocowane do biodra. To jest śmieszne. Są zupełnymi przeciwieństwami, mimo to dzielą jakiegoś rodzaju siostrzaną więź.
    - Nie, po prostu mówię. – wzruszyła ramionami. Gdy chciałem odpowiedzieć, dostałem sms od Lindy, mówiący, że mamy pięć minut na wejście do środka.
    - Dalej, chodźmy. – z tym, wyszliśmy z auta i udaliśmy się do wejścia do szkoły. Uśmiechnąłem się cwaniacko, widząc jak bardzo było pusto.
__________________________
    No to Justin i Chandler wrócili z ich małej wycieczki do szkoły. Jak sądzicie wydarzy się coś szczególnego? Czy to jest taka cisza przed burzą?
    Przepraszam was kochani, że z opóźnieniem i to wielkim, bo już drugi raz dodajemy dzień później i to w dodatku dzisiaj z mega wielkim opóźnieniem, ale to wszystko jest moją winą. W piątek totalnie zapomniałam, że rozdział trzeba dodać i już nie miałam siły, a dzisiaj to nie miałam jak, no ale koniec końców wreszcie jesteśmy z rozdziałem, mam nadzieję, że wszyscy są zadowoleni z rozdziału, jak i z dostanych świadectw. Moje jest w porządku, za rewelacyjne nie jest, ale aż takie złe znowu też nie jest. Jedyne co w tym wszystkim mnie przeraża to fakt, że skończyłam już drugą klasę liceum i we wrześniu zaczynam rok, który wiele zadecyduje w moim życiu i to jest okropne. Matura, studia i to wszystko, wolę o tym nie myśleć jak na razie, są wakacje w końcu :) Ja jak na razie nie mam planów, pewnie znowu będę siedziała przez cały czas w domu, a wy robicie coś konkretnego? Mam nadzieję, że tak, w końcu odpoczynek fajnie spędzony należy się każdemu ;) Następny rozdział dodaje Natalia, na razie :)
     EDIT. Tutaj Natalia i jeszcze dam parę słów od siebie. Przepraszamy, że wczoraj nie było rozdziału, ale nie byłabym w stanie sprawdzić części Justyny, od wczoraj nie wychodzę praktycznie z łóżka, bo bardzo słabo się czuję. Na asku znów dostałyśmy wiele wiadomości typu, że przesadzamy, powinnyśmy oddać to tłumaczenie itp. Zawsze wyrabiałyśmy się na czas, zawsze, nigdy nie mówimy, że dodamy rozdział o 14-15, tylko piszemy konkretny dzień, co znaczy, że mamy czas nawet do samego końca tego dnia, a jeśli tak jak teraz dwa dni nie dodawałyśmy, to znaczy, że coś nam wypadło, też mamy wakacje i też mamy prawo z nich korzystać, zapamiętajcie to. Nie oddamy tego tłumaczenia, ponieważ to my uzyskałyśmy zgodę autorki, to my je wypromowałyśmy, to my przy nim wszystko zrobiłyśmy i to my przetłumaczyłyśmy prawie wszystkie (na chwilę obecną) rozdziały, pewnie, że gdzieś znalazłyby się lepsze tłumaczki, ale mogłyby się znaleźć też takie, które nie maja wystarczająco czasu i dodają raz na miesiąc, czy dwa, bo czasami wiele opowiadań jest tak właśnie opuszczonych. Więc będziecie się musieli jeszcze trochę z nami pomęczyć, do wszystkich anonimów z aska, łatwo jest sobie tak krytykować naszą pracę, a jak przychodzi co do czego to nawet nie umiecie skomentować, my mamy się wyrabiać z rozdziałami, a wy czasami nawet nie dajecie nam znać, że czytacie, jak rozdział, tylko potem czytamy anonimowe pretensje, inteligentnie. Proszę tylko, pamiętajcie, że też jesteśmy ludźmi i też mamy wakacje. Następny rozdział powinien być we wtorek, nic nie obiecuję, ale do następnego tygodnia i tak powinnyśmy dogonić oryginał, więc nawet jeśli się spóźnimy to do następnego tygodnia będziecie mieć wszystkie rozdziały.

29. "We're gonna fucking crash, Chandler."

     Stukałam niecierpliwie stopą o wycieraczkę w samochodzie, czekając na Justina, aż wyjdzie ze sklepu, do którego właśnie poszedł. Zażądał ode mnie surowo, abym została w aucie, aż wróci, ale przez irytację, którą czułam w brzuchu, powoli zapominałam o jego prośbie i chciałam pójść, aby rozejrzeć się za nim.
     Zdecydowałam się poczekać jeszcze pięć minut, ale jestem pewna, że minęły może tylko dwie, zanim otworzyłam gwałtownie drzwi samochodu i z niego wyszłam. Justin, jakby znając mój najnowszy plan poszukania go, wyszedł z czarną plastikową torbą w ręce. Nie miałam pojęcia, co mogło w niej być, ale patrząc na nią, wydawało się, że kupił całą kolekcję tego, co tam ma. Była ona wielka i łatwo było dostrzec, że była zapełniona, ale czym?
     - Niecierpliwi jesteśmy, nieprawda aniele? – powiedział, posyłając mi złośliwy uśmieszek, kiedy otwierał tylne drzwi i położył torbę z tyłu. Zabrzmiał wtedy głośny dźwięk, uderzającego o siebie metalu, zanim zamknął drzwi i zasygnalizował mi skinięciem głowy, abym wracała do auta. Kiedy byłam w środku, wyciągnęłam rękę, aby chwycić tajemnicze nowe przedmioty, ale zanim mogłam zrobić coś jeszcze, Justin szybko chwycił mnie w pasie i usadził mnie na swoim kolanie w taki sposób, że plecami byłam zwrócona do drzwi.
     - Nie tak szybko aniele. To niespodzianka. – gderał, całując moją szyję. Instynktownie zmarszczyłam brwi, ciekawość budowała się w mnie i cholernie mnie frustrowała.
     - Po prostu mi powiedz, co to jest Justin, zabija mnie fakt, że nie wiem, co jest w tej torbie! – na co on zmarszczył usta, przybierając dramatycznie myślącą minę, wyraził się jasno, że nie ma mi zamiaru pokazywać, co jest w tej torbie.
     Zmarszczyłam usta, posyłając mu najlepszą minę szczeniaczka, jaką mogłam z siebie wykrzesać, czasem drgałam ustami, prosząc go, abym pokazał mi torbę.
     Justin zmarszczył brwi, nienawidząc tego, jak łatwo mogłam przejąć nad nim kontrolę tylko jednym spojrzeniem.
     - Jesteś tak chętna, żeby się dowiedzieć? – zapytał w przegranym tonie. Zbyt szybko skinęłam szczęśliwie głową, ponieważ się poddawał. Ściągnął usta, zanim otworzył usta.
     - To źle, ponieważ musisz poczekać do później. – zachichotał, a jego ton głos wypełniony był humorem, kiedy włączył silnik samochodu do życia z wielkim rykiem i wycofał z miejsca parkingowego, mimo, że wciąż siedziałam mu na kolanach. Złość gotowała się we mnie, przez co czułam się głupio i zirytowana nim i sobą. Powinnam wiedzieć, że tak wyjdzie.
     - Długo to zajmie? – zapytałam go, upewniając się, że nie okazałam mu cienia ciekawości w moim głosie.
     - Koło 30-45 minut kochanie. – skinęłam głową, patrząc prosto na niego. Ja, siedząc na jego kolanach, nie sprawiałam mu żadnych przeszkód w prowadzeniu, ponieważ wyglądał tak spokojnie. Mały złośliwy uśmieszek wtargnął na moje usta. Mogę to zmienić.
     Schyliłam się tak, że moje usta były tuż przy jego uchu, udając że po prostu opierałam głowę o jego ramię. Upewniłam się, że mój oddech był skierowany tuż nad jego uchem, zanim wyszeptałam mu uważnie, - Trzymaj oczy na drodze, Bieber. – czemu powiedziałam do niego po nazwisku, nie wiem. Musiało mi się to wymsknąć, przez co on zaczął szybciej oddychać, więc w sumie to nie było takie złe.
     Wędrowałam ustami wzdłuż jego szyi, składając na niej małe pocałunki, a w międzyczasie skubałam jego skórę zębami. Wolną ręką ścisnął mnie za biodro, warcząc. To nie było dla mnie wystarczające. Powoli, zaczęłam kreślić dłonią po jego klatce piersiowej, zniżając się do jego brzucha, w międzyczasie moje delikatne, łagodne pocałunki stały się szorstkie, do których dołączony był język, a co jakiś czas moje zęby dawały znać o swojej obecności. Niskie warknięcie Justin’a stawało się głośniejsze, kiedy walczył z utrzymaniem oczu na drodze.
     Z widocznie złośliwym uśmieszkiem na mojej twarzy, usadowiłam się tak, że siedziałam na nim okrakiem. Na szczęście, siedzenie było odsunięte do tyłu tak wystarczająco, że zmieściliśmy się oboje idealnie. Przyglądałam się mu, jak jego oczy były przyklejone prosto do drogi, patrząc na nią z nad mojego ramienia, jego szczęka zamknięta, co tylko podwajało smakowitość linii jego szczęki. Zajęczałam, a moje usta unosiły się nad jego linią szczęki, uwielbiając smak jego skóry.
     - Zaraz się kurwa rozwalimy, Chandler. – wychrypiał, a jego chrapliwy głos był wypełniony pożądaniem.
     - Dlatego musisz mieć oczy na drodze, kochanie. – wyszeptałam kusząco w odpowiedzi. Tuż na moim udzie, byłam w stanie dokładnie poczuć, jak bardzo był podniecony. Mój plan działał, ale jedyny minus tego wszystkiego był prosty fakt, że sama byłam tak samo podniecona. Robiąc wszystko, co w mojej mocy, by zignorować moje już mokre majtki, kontynuowałam droczenie się z nim, ustawiając się tuż nad jego kroczem. Musiałam jeszcze wyszeptać dwa małe słówka do niego, zanim zagram następną kartę.
     - Karma jest suką. – mówiąc to, uniosłam swoje biodro i zaczęłam ocierać się o jego krocze, tworząc niezaprzeczalnie, niesamowite pocieranie. Justin wydał z siebie głośny jęk, odrzucając głowę do tyłu z przyjemności, jak poczułam, że auto chwiało się w różne kierunki, na szczęście w pobliżu nas nie było żadnych innych aut, co mogłoby spowodować wypadek.
     - Co się stało z trzymaniem oczu na drodze? – zapytałam niewinnie. Uścisk Justina na kierownicy zacieśnił się, jego zęby zacisnęły się razem, a jego oczy odwróciły, by wpatrywać się w jezdnię przed nami.
     - Przysięgam, że zatrzymam ten cholerny samochód i będę Cię pieprzył właśnie tu, na tym cholernym siedzeniu. – zawarczał. Zadowolona, że go denerwowałam, przejechałam ręką po jego włosach z tyłu głowy, całując linię jego szczęki raz jeszcze.
     - Nie zrobisz tego, ponieważ dalej musimy pojechać do jakiegoś miejsca, pamiętasz? – zapytałam. – Po prostu skup się na drodze i niczym innym kochanie. – zaoferowałam.
     Z biegiem czasu, jego oddech przyśpieszył, ale powoli wracał do normalności, kiedy kontynuowałam wpatrywanie się w niego. Wyglądał na uspokojonego, ale jego przyjaciel na dole pokazywał całkowicie oczywiście, że był on jakikolwiek, tylko nie zrelaksowany. Jego ręka, która wciąż chwytała moje biodro, zawędrowała w dół, pod moje spodnie i chwytając mój nagi tyłek, następnie go ścisnął. Zajęczałam, a moje biodro mimowolnie szarpnęło się na niego. Oboje zajęczeliśmy, a moja twarz zanurzyła się w jego szyi. Naprawdę nie miałam dzisiaj żadnych zamiarów umierać. Po prostu się z nimi wygłupiałam, próbując się z nim podroczyć i ukarać go, ale nigdy nie oczekiwałabym, że to zajdzie tak daleko.
     Powiedziałam sobie, że przestanę, ale ból, który czułam w sobie, miał inne zdanie i znalazłam się, kołysząc nad jego biodrami, najpierw powoli, aż stało się to niewystarczające i zaczęłam szybciej.
     - Jebane gówno. – przeklął Justin, gdy brutalnie skręcił, parkując na liniach bocznych. Bez żadnego słowa, wysunął siedzenie maksymalnie do tyłu, dając nam świetną ilość miejsca. Następnie zaczął grzebać się z guzikiem od moich dżinsów, kiedy ja robiłam to samo z jego. Uniósł swoje biodra, dając mi szansę spuścić jego spodnie, ale kiedy poczuł, że chciałam też spuścić jego bokserki, zatrzymał mnie.
     - Nie zabiorę Ci dziewictwa w aucie, aniele. – potrząsnął głową. To ja miałam się z nim droczyć. To ja miałam mieć wszystko pod kontrolą, mimo to, to on myślał racjonalnie w tej chwili. Zawarczałam z frustracji, a ból w środku mnie stawał się nie do zniesienia.
     - Po prostu zrób coś, Justin. – błagałam. To on był w tym doświadczonym. Nie ja.
     Ustawił nas tak, że mógł spuścić w dół moje i swoje spodnie aż do kostek, zostawiając nas w dwóch warstwach materiału, oddzielającego nas od siebie. Ręka Justin chwyciła moje czułe miejsce; głośny jęk opuścił moje ust, poprzedzony jego sykiem.
     - Jesteś tak kurewsko mokra, aniele. Ociekasz. Kurwa, mogę w tej chwili tak łatwo wsunąć mojego kutasa do środka tej twojej ciasnej cipki i pieprzyć cię do nieprzytomności. – jego słowa były tak nieprzyzwoite, mimo to odczułam doznanie przechodzące przez moje ciało, przez które te słowa wydawały się na miejscu. Przegryzłam wargę, zamykając mocno oczy, a moja głowa próbowała zrozumieć, co się działo, jednak nie miałam szczęścia tego ogarnąć, gdy poczułam, jak jego palce wskazujący dotykał wściekle mojej łechtaczki, która była pod majtkami.
     - No popatrz. Mój anioł lubi nieprzyzwoitą gadkę. – zamknęłam mocniej powieki, a te małe gwiazdki pojawiły się w mojej wizji. On doprowadzał mnie do szaleństwa i byłam przekonana, że robił to wszystko celowo, aby zemścić się na mnie za jazdę w samochodzie, którą mu zafundowałam. W jakiś sposób, władza wyślizgnęła mi się z rąk i była teraz przy nowym właścicielu, który trafił się uwielbiać każdą sekundę tego. – Nie mogę się doczekać, aż wepchnę mojego kutasa głęboko w tą twoją słodką ciasną dziurę i będę cię pieprzył tak mocno, aż będziesz krzyczeć moje imię i błagać, abym nie przestawał.
     - Justin! – zajęczałam, wywracając oczami aż po sam czubek głowy.
     - Pierdolona cholera. Właśnie tak kochanie. – oboje pchnęliśmy nasze biodra do przodu, oddając się pożądaniu, które mieliśmy w sobie i potrzebie w posiadaniu siebie nawzajem. Justin trzymał się mojego biodra, kiedy kontynuował pchać do przodu, przez co czułam końcówkę jego kutasa, ocierającą się o moją łechtaczkę z każdym pchnięciem. Musiałam się mocno powstrzymać przed krzyknięciem na niego, aby wziął mnie tam w jego samochodzie.
     - Szybciej! Kurwa, szybciej Justin, proszę! – zwiększył swoje tempo, pocierając moją cipkę w sposób, które dostarczyło jej nową falę przyjemności, na co chwyciłam tylnie włosy Justina w garść, mocno za nie szarpiąc. Dziwnie doznanie zaczęło budzić się w moich brzuchu, które sprawiło, że ciężko mi było prawidłowo oddychać i skupić się na czymś innym, tylko tym.
     - Sprawiasz, że trudno mi nie ściągnąć z Ciebie tych majtek i nie zagrzebać mojego chuja głęboko w twojej mokrej cipie. – słuchanie jego nieprzyzwoitej gadki, jak to nazywa, miało na mnie efekt, przez co przyśpieszyłam tempo, napotykając każde jego pchnięcie, moje oczy zaczęły się zamykać, gdy poczułam mój budujący się orgazm.
     - Dochodzę.
     - Kurwa, skarbie, poczekaj na mnie. – jakby to było jeszcze w ogóle możliwe, przyśpieszył. Warknął, zanim wykrzyknął. - Teraz! – bez wahania opuściłam głowę, układając ją na klatce Justin'a.
     - To było-
     - Niesamowite. – dokończyłam, gdy oboje byliśmy pozbawieni oddechu. Schowałam głowę w zgięciu jego szyi, moje następne słowa wyleciały z moich ust, zanim mogłam je przemyśleć. - Zdecydowanie powinniśmy to powtórzyć. – poczułam jego klatkę wibrującą od chichotu.
     - Zapomniałem gdzie, do cholery jechaliśmy. – przyznał się zadyszany. To była moja kolej na śmiech. Jakim cudem mógł zapomnieć rzecz, którą sam zaczął.
     - Nie jestem w stu procentach pewna, ale myślę, że to ma związek z torbą, która leży na tylnych siedzeniach. – jego głowa pochyliła się lekko, jakby próbował zerknąć na torbę, kiwając głową, kiedy sobie przypomniał.
     Następne pięć minut spędziliśmy przebierając się, a kiedy usadowiliśmy się z powrotem na miejscach, znowu ruszyliśmy w drogę. Wróciłam na moje miejsce pasażera, patrząc na zewnątrz, gdy jechaliśmy drogą. Sprawdziłam, czy były w pobliżu jakiekolwiek samochody, które mogłyby być świadkiem tego, co się zdarzyło, ale w pobliżu nikogo nie było. To głupie z mojej strony, że martwiłam się takim czymś, po tym co się stało, ale nie mogłam nic na to poradzić. Ostatnią rzeczą, która w tym momencie chodziła mi po głowie było sprawdzenie, czy ktoś nas obserwuje.
     Wierzę, że zdrzemnęłam się na chwilę, ponieważ następną rzeczą jaką zobaczyłam, był Justin parkujący obok dziwacznego, wielkiego budynku. Nie mogłam rozpoznać jaki to był rodzaj budynku, ponieważ zaparkowaliśmy za nim, ale mogłam usłyszeć ruch na zewnątrz. Okazjonalnie były zaparkowane karetki, mogłabym zgadnąć, że był to szpital, ale nie był to ten, w którym odwiedzaliśmy Sydney.
     - Co my tutaj robimy? – zapytałam. Wzrok Justin'a zwrócił się do mnie i zobaczyłam, że zaczął się trochę denerwować. Świetnie, to nie może być dobre.
     - Obiecaj, że nie będziesz wariować. – wywróciłam oczami.
     - Trochę na to za późno, Justin. – jego ręka powędrowała na tył jego głowy, drapiąc się w nią. To był jego sposób na pokazanie, że był zawstydzony lub w tym przypadku zdenerwowany! Bez żadnego innego słowa, wyszedł z samochodu, a ja zostałam tym zgubionym szczeniakiem w tej sytuacji, więc zrobiłam to, co on. Przyglądałam się mu, kiedy wyjmował torbę z tylnych siedzeń, po raz kolejny słysząc metale zderzające się o siebie nawzajem. Jego ręka sięgnęła do środka torby, przez pewien czas wybierając cokolwiek miał zamiar wyjąć, zanim to wyciągnął. Opadła mi szczęka, gdy mój mózg poskładał te wszystkie elementy razem.
     - Justin, jesteś pieprzonym szaleńcem. Odbiło Ci? – uniósł brwi, a jego uśmiech ukazał się po raz kolejny. Wszystkie oznaki zdenerwowania zniknęły z jego ciała.
     - Ja jestem szaleńcem? To ja jestem tym, któremu odbiło? Pozwól mi odświeżyć Ci pamięć, kiedy to ty byłaś tą, która pocierała swoją słodką, małą cipkę o mojego kutasa, kiedy ja kurwa prowadziłem, więc naprawdę nie masz prawa mnie oskarżać, kochanie. – mrugnął, potrząsając puszką spreju w ręku, następnie ruszył prosto do idealnie białej ściany przed nami. Stał tam przez chwilę, myśląc o ilustracji, którą mógł tam umieścić. Próbowałam pozbyć się tego uczucia podniecenia, które odczuwałam za każdym razem, gdy mówił do mnie w ten sposób i znów spróbować skoncentrować się na tym, co dzieję się przede mną.
     - Okej, tutaj masz rację, ale przez to możemy być aresztowani-
     - Mogłaś nas zabić, więc co to za kwestia? – fakt, że przegrałam tą sprzeczkę, sprawił, że prawie pożałowałam mojej wcześniejszej decyzji... prawie. Nasza sprzeczka nie powstrzymała go od wymyślenia pomysłu i rozpoczęcia jego graffiti. Przyglądałam się, okazjonalnie też kichałam przez silny zapach farby, ale wydawało się, że na Justin'a nie wpływała ona w żadnym stopniu, co doprowadziło mnie do przekonania, że musiał robić to już wcześniej. Z biegiem czasu wielokrotnie zmieniał kolory i bardzo skupił się na tym, co robi. Stałam tam, myśląc o tym, jak komfortowo czuliśmy się obok siebie, żeby powrócić do normalnych rozmów po tym co się stało. To wyraźnie było coś, co mi się podobało. Nowe uczucie, ale polubiłam je, nawet bardzo.
     Z czasem w jakiś sposób stałam się obserwatorem, żeby osobiście sprawdzić, czy nie ma nikogo w pobliżu, kto mógłby nas złapać i wysłać do więzienia za wandalizm, nie wiem czyja to nieruchomość.
     - Podaj mi fioletową farbę, kochanie. – zawołał Justin, wciąż ustawiony przed ścianą. Sięgnęłam do torby, wyjmując z niej fioletową farbę, następnie mu ją podając, ale zamiast odebrać ode mnie farby, chwycił moje ramię i przyciągnął mnie do niego.
     - Chodź, skończyłem. – wyszeptał mi do ucha. Cały ten czas, starałam się unikać patrzenia na to, cokolwiek robił. Oczy trzymałam gdziekolwiek z daleka od ilustracji na ścianie lub po prostu je zamykałam, w myślach wracając do tego co działo się w samochodzie. Powoli, moje oczy skierowały się w stronę ściany, napotykając wielki napis "Justin i Chandler", a poniżej niego były dwie złączone ze sobą dłonie. Odruchowo zerknęłam na dłonie, zaraz po tym wracając do graffiti. To były nasze dłonie. Otworzyłam usta, gdy tylko intensywnie przestudiowałam jego pracę, wszystkie myśli o tym, jak nielegalne to było, wyleciały mi z głowy. Przedstawił wszystko, dodał nawet pierścionek, który czasami noszę na moim lewym, środkowym palcu. Nasze imiona były napisane kursywą zmieszanych odcieni bieli, czerni i czerwieni, natomiast dłonie były zrobione cieniami czerni i bieli.
     - Wszystko co musisz zrobić to pomalować całą tą część fioletową farbą. – polecił, swoim wskazującym palcem pokazując mi część, o której mówił.
     - Pomóż mi. – chętnie objął mnie, umieszczając swoją, pomalowaną dłoń na wierzchu mojej. Obrócił nas do miejsca, gdzie chciał zacząć, następnie lekko przycisnął mój palec, dzięki czemu nacisnęłam na puszkę spreju. Fioletowy kolor zaczął robić się widoczny na ścianie, kiedy Justin powoli nas prowadził. Nie mogłam nic na to pomóc, ale zachichotałam, uwielbiając uczucie robienia czegoś, czego nie powinnam robić.
     Kiedy skończył, odłożył sprej i spojrzał na swoją pracę.
     - To jest piękne. – odetchnęłam. To było na pewno dziesięć razy lepsze niż wyrzeźbienie naszych imion na pniu drzewa, co było czymś, o czym zawsze marzyłam, ale to prześcignęło tamto marzenie. Nasze dłonie wyglądały teraz idealnie z cieniem fioletu, który nauczyłam się, że był ulubionym kolorem Justin'a.
     - Nie jestem artystą, ale cholera, poprawiłem się. – zachichotał, cmokając moją szyję. - Powinniśmy iść, zanim ktoś nas znajdzie. – powiedział, niepokojąco rozglądając się wokół.
     - Teraz się martwisz! – zabawnie wywróciłam oczami, podczas gdy on chował do samochodu torbę z już pustymi puszkami. Kiedy oboje już usiedliśmy w środku, Justin opuścił szybę i wyjął telefon, robiąc zdjęcia jego graffiti, zanim ktoś mógł je zmyć. Nie mogłam nic na to poradzić, ale podziwiałam go, jak i graffiti na ścianie. Był facetem z wieloma talentami i nie mogłam uwierzyć, że był tylko mój.
     - Było tak źle? – zapytał, po chwili jazdy w ciszy. Na początku wydawało mi się to okropnym pomysłem, ale nie mogłam powstrzymać w sobie uczucia ekscytacji, że robię coś nielegalnego. To było tak, jakby w środku mnie zapaliła się iskra i z każdą wsparciem ognia tylko rosła na większą i większą.
     - Podobało mi się. Szczególnie to graffiti. Było bardzo piękne. – uśmiechnęłam się do niego, po czym odwzajemnił mój gest. Odwróciłam mój wzrok, aby spojrzeć przez szybę, tylko żeby zdać sobie sprawę, że nie jechaliśmy w kierunku szkoły. – Gdzie jedziemy? – zapytałam, wysyłając zdezorientowane spojrzenie w stronę Justin'a. Niespokojnie pokręcił się na siedzeniu, zanim odpowiedział.
     - Właściwie potrzebuję prysznica i muszę zmyć sprej z rąk, więc mój dom jest bliżej niż szkoła. – pokiwałam głową, nie czując się w humorze, żeby się z nim teraz kłócić. Ten dzień był czystą perfekcją. Cały ten weekend był wspaniały. Trzymanie Justin'a w ramionach, gdy leżeliśmy razem na ziemi, pływanie razem, graliśmy w gry i nawet suchy seks w jego samochodzie, było to czymś, czego nigdy nie zapomnę.
     Po komfortowej, cichej jeździe, dojechaliśmy do jego domu, gdy tylko poczułam zimne powietrze uderzające w moją twarz, kiedy wychodziłam z samochodu, odetchnęłam z westchnieniem. Ostatni raz, gdy tutaj byłam, nie był moim najlepszym wspomnieniem. Będąc szczera, był raczej najgorszym, ale tak jak każdy mówi, gówna się zdarzają. Ruszyłam dalej i jestem pewna, że wszędzie gdzie pójdziemy, będziemy mieli wiele innych, wspaniałych wspomnień.
     - Chodź do środka, robi się tutaj zimno.
__________________________
     Jest wcześniejszy rozdział! Co prawda dzień później, ale ważne, że jest :)
Więc jak emocje po rozdziale? Zostało już tylko kilka i jak na razie autorka nic nie dodaje, więc prawdopodobnie rozdział 33 pojawi się dopiero po tym jak doda go autorka, ale to jeszcze trochę. Najważniejsze, że pojutrze już jest zakończenie i wakacje wreszcie. Jak tam wasze świadectwa? :)
     I co sądzicie o kolejnej niespodziance Justina i o tym, co zrobiła Chandler w samochodzie? To chyba jej całkiem nowa strona, haha. To nie nudzę was więcej, proszę tylko komentujcie i miłego czytania, w piątek następny.

28. "You'll find out."

     Moje serce przyśpieszyło, kiedy mój mózg zdał sobie sprawę z adrenaliny, która przeszła przez moje ciało, wywołując u mnie całkowity tryb paniki. Poczułam, że tył mojej szyi stał się gorący, a moje ciało się napięło, gdy walczyłam z przerażaniem i próbowałam wymyślić, co mu powiedzieć. Nie byłam przesądzona. On tylko zadał pytanie. Sprytne pytanie, na które powinno się udzielić sprytnej odpowiedzi, abym wyszła z sytuacji cała i zdrowa.
     - Co dokładnie próbujesz przez to powiedzieć? – zapytał Justin z jadem w głosie. Nie wyglądał na zdenerwowanego lub lekko zbitego z tropu przez nagłe oskarżenie Trey'a wobec mnie.
     Trey uniósł ręce do góry, jakby prosząc o zgodę z drobnym uśmiechem na ustach. - Nie próbuje nic powiedzieć. Chciałbym po prostu zobaczyć trochę rodzinnej miłości pomiędzy Chace'em, a Chandler. Nasza czwórka powinna gdzieś razem wyjść, obejrzeć film, pójść na kręgle, pozwiedzać, coś zabawnego i ekscytującego. – uśmiechnął się. Bawiło go to, znał sytuacje w jakiej wszyscy teraz byliśmy, ale i tak zachowywał się, jakby tamten tydzień się nie zdarzył. Przyglądał się mi i udawał jakbyśmy niczego nie przeszli. Na nowo odkryłam złość gotującą się we mnie, dającą mi odwagę by mówić.
     - Mój brat niekoniecznie Cię lubi. Właściwie, nienawidzi Cię. W dodatku, tylko dlatego, że nie widziałeś nas razem, nie znaczy, że nie byliśmy razem. Nie wiem w jaką grę, próbujesz grać, ale ani mój brat ani ja nie będziemy w niej uczestniczyynoś się z ich pokoju. – Trey wstał, rzucając mi intensywne spojrzenie. Jego oczy wywiercały dziury w moim czole, jego szczęka zacisnęła się i rozluźniła, gdy jego wzrok powędrował do Justina, patrzącego na niego z tym samym zwierzęcym wyrazem twarzy.
     - Słyszałeś ją. Wynoś się stąd. – warknął Justin, ale Trey tylko go zignorował, idąc naprzód, uderzając jego ramieniem o moje.
     - Ty i Chace coś ukrywacie. Nie wiem, co to jest do cholery, ale obiecuję Ci. – przybliżył się do mojego ucha. – Zamierzam się tego dowiedzieć. – wyszeptał, zanim wyszedł i z zatrzasnął po sobie drzwi. Justin i ja pozostaliśmy w ciszy na parę, dobrych minut, zanim zdecydował się zabrać głos.
     - Wciąż chce się dowiedzieć. Nabrał podejrzeń przez to, że mówiłaś tak pewnie o swoim bracie. – wzruszyłam ramionami. Miałam brata. Nie nazywał się Chace, ale go miałam. Posiadanie brata po prostu pomogło mi powiedzieć to bardziej wiarygodnie.
     - Nie chcę, żeby mój sekret się wydał. Szczególnie nie z jego powodu. – naprawdę nigdy dużo nie myślałam nad tym, co będę musiała zrobić, aby dostać się do collegu. Nie wiem, co sobie myślałam, kiedy to zrobiłam. Pomyślałam, że któregoś dnia będę musiała powiedzieć prawdę, ale to kiedy zbliżymy się do końca roku szkolnego. Dyrektor nie będzie w stanie nic z tym zrobić, mam taką nadzieję.
     - Powinnam przestać być Chandler na jakiś czas. Będę sobą tutaj, ale wszędzie indziej będę jako Chace. – wymamrotałam do siebie.
     - Posłuchaj kochanie, nie martw się o niego. Upewnimy się, że nic się nie domyśli. Chodź, kontynuujmy to, co mieliśmy w planach. – odwróciłam się, aby na niego spojrzeć, kiwając głową, zgodziłam się z nim. Od teraz pozostają mi tylko bluzy z kapturem i snapbacki, na kto wie jak długo.
     Godzinę później, byliśmy przebrani i umyci, mogliśmy więc wyjść z pokoju i skierować się do szkolnej stołówki. Wciąż było wcześnie, ludzie którzy zostali tutaj na noc dopiero zaczynali się budzić. Napotkaliśmy wiele z nich na naszej drodze. Justin pozwolił mi pożyczyć jego niebieskie dżinsowe spodnie, które pasowały na mnie lepiej niż te mojego brata i nawet wyglądałam w nich lepiej.
     - Powinnaś opuścić spodnie. Wiesz, żeby sprawić, żeby to wyglądało bardziej wiarygodnie. – mrugnął do mnie, na co posłałam mu wrogie spojrzenie.
     - W twoich snach. – były moimi jedynymi słowami dla niego. Kiedy weszliśmy już do stołówki, byłam zaskoczona znalezieniem tam Sydney i Lindy w towarzystwie Chaza i Ryan'a. Cała ich czwórka gadała ze sobą i śmiała się, jakby zawsze się ze sobą zadawali.
     - Co do- – wymamrotał Justin, widocznie tak zdezorientowany jak ja.
     - Nie wiem, czy chcę tam podchodzić. – zażartowałam. Justin zaśmiał się, kiwając mi, abym poszła do przodu.
     - Pójdę wziąć nam coś do- czekaj, nie. Nie mogę. Faceci nie przynoszą jedzenia innym facetom, skarbie. – zniżył głos do szeptu, więc nikt poza mną nie mógł go usłyszeć. Długo na niego patrzyłam, wysyłając mu spojrzenie "czy ty kurwa ze mnie żartujesz". – Więc chodź ze mną. – przewróciłam oczami. Faceci i ich głupia duma lub męskość, czy cokolwiek to było. Podeszliśmy do bufetu na samym środku stołówki. Wzięłam talerz, stawiając na nim ciasteczko i dodając ser, mięso i jajka na sam koniec. Chwyciłam butelką soku pomarańczowego i poszłam w kierunku kasy przy której stała kobieta.
     - Zapłacę za Ciebie, Chace, ale nie zapomnij kurwa mi tego oddać, koleś. – powiedział Justin, ustawił jego talerz za moim, kiedy wyjmował portfel. Walczyłam z chęcią uśmiechnięcia się jak idiotka, odkąd wiedziałam, że tak naprawdę nie muszę mu później nic oddawać. Oferował, że za mnie zapłaci.
     Z zapłaconym śniadaniem, skierowaliśmy się do znanej grupy osób i usiedliśmy przy nich bez żadnego słowa.
     - Spójrzcie na to. Trzyma się z Chace'em tuż po tym, jak wrócił od pieprzenia jego siostry. Odważny jesteś, Bieber. – głośno zakaszlałam, dławiąc się własną śliną. Oczywiście tylko Linda mogłaby to skomentować.
     - Pilnuj swojej mordy! – warknęłam w jej kierunku, zdobywając ładny widok jej środkowego palca.
     - Czy wasza dwójka kłóci się lub robi jakieś inne gówno? – zapytał Ryan, patrząc raz na Lindę, raz na mnie. Oh tak, byliśmy chłopakiem i dziewczyną.
     - Czy to nie jest trochę oczywiste? Nie było go wczoraj w nocy na imprezie z jakiegoś powodu. – Linda szybko odpowiedziała. Zmarszczyłam brwi, moja uwaga całkowicie została odebrana od jedzenie, które miałam przede mną. Czemu powiedziała, że się kłócimy? Przyjrzałam się bliżej tej dwójce, gdy wymieniali ze sobą intensywnie seksualne spojrzenia. Oh nie, coś się tutaj stało. Wzruszyłam ramionami, zmuszona zapytać ją o to dopiero, kiedy będziemy same.
     - Powinniście zobaczyć Syd, zmieniła się w szaloną laskę i była w cholerę pijana tylko po pięciu shotach! – wtrącił się Chaz. Moje oczy powiększyły się, a moja głowa odwróciła się do Sydney.
     - Zabraliście ją ze sobą?! – warknął Justin, odzywając się po raz pierwszy,
     - Spokojnie, nie wiedzieliśmy co z nią zrobić. Cały czas błagała, żebyśmy ją zabrali. Więc co? – Linda wzruszyła ramionami.
     - Więc co? Wzięłaś ją, pierwszoroczną, na imprezę seniorów! Co ty sobie do cholery myślałaś?
     - Czy ja mogę coś o tym powiedzieć? – odezwała się Sydney, z fałszywie niewinnym spojrzeniem.
     - Nie, mogła Ci się stać krzywda, mogłaś zostać zgwałcona! – krzyknęłam, trochę zbyt głośno. Poczułam czubek szpilki Lindy wbijający się w moją nogę, sprawiając, że zawyłam z bólu.
     - Ale tak się nie stało, bo Chaz się mną zaopiekował!
     - To miało poprawić tą sytuacje?
     - Boże, nie ma wątpliwości, że ty i Chandler jesteście rodzeństwem. Ta dziewczyna potrzebuje żyć. Próbowałam wybić jej to z głowy, ale chciała iść, więc ją zabraliśmy. – pokręciłam głową, nie wierząc w to, co słyszałam.
     - Tak z ciekawości, – zaczął Justin. – jak właściwie próbowałaś wybić jej to z głowy? – Linda otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale powoli je zamknęła. Westchnęła, wywracając oczami.
     - Dobra, przyznaję, nie włożyłam wiele wysiłku, żeby z nią o tym porozmawiać, ale przeszłość jest przeszłością. Ty gdzieś tam pieprzyłeś się z Chandler, kiedy tutaj Chace był zbyt zajęty trzymaniem nosa pomiędzy książkami.
      - My nie- – przerwałam, zanim mogłam zajść jeszcze dalej. Czy naprawdę prawie to zrobiłam? Boże, jestem głupia. Nic dziwnego, że cholerny Trey jest coraz bardziej podejrzliwy.
     - To wszystko, co robiliście w sobotę? – zaczął Justin, ratując mnie z mojego własnego błędu.
     - Nie, poszliśmy do McDonalds. – odpowiedział Ryan. Musiało być coś specjalnego, co zdarzyło się w McDonalds, odkąd cała czwórka wybuchła śmiechem. Oceniając po ich głupich minach, nie jestem pewna, czy na pewno chcę dowiedzieć się, co tam zaszło.
     - Chaz wskoczył na stolik i zaczął twerkować! – wydusiła Sydney, w przerwach od napadów śmiechu, prawdopodobnie odtwarzając sobie to wydarzenie w głowie. Każdy tak samo dusił się ze śmiechu. Nawet Justin i ja zaczęliśmy śmiać się, chociaż nas tam nie było, ale wystarczyło nam samo wyobrażenie pijanego i publicznie twerkującego na stoliku Chaza.
     - Wykopali nas stamtąd! – pokręciłam głową, próbując kontrolować swój śmiech.
     - Czego oczekiwaliście? Darmowego żarcia?
     - Przynajmniej mogli to zrobić, po tym jak dałem im darmowy dostęp do oglądania jak twerkuje! – Chaz mruknął, zmieniając ton na poważny.
     Wszyscy kontynuowaliśmy rozmowy, jedzenie naszego śniadania i gadanie o rzeczach, które zdarzyły się na imprezie na której nie pojawiliśmy się z Justinem. Linda nie mogła się zdecydować, czy traktować mnie chłodne, czy nie. Wiedziałam, że trochę olewała Chace'a  i to całe jej nastawienie w gruncie rzeczy nie było skierowane do mnie.
     - Mamy pracę domową do zrobienia. Więc, do zobaczenia później! – skomentował Justin, kiedy Ryan zaoferował pójść "porzucać trochę do kosza", jak to nazywa. Wstał, delikatnie uderzając mnie w ramię, wskazując, żebym za nim podążała. Najpierw wymieniłam pożegnalne uderzenia pięściami z chłopakami przy stole, pokiwałam do Sydney, zanim moje oczy wylądowały na Lindzie. To będzie dobre.
     - Do zobaczenia, kochanie. – tak jak myślałam, zmrużyła na mnie oczy, prawdopodobnie w głowie tworząc scenariusz o sposobie, w jaki oderwie mi głowę. Mrugnęłam do niej, zanim ruszyłam za Justinem.
     - Co to było? – zapytał, kiedy tylko go dogoniłam.
     - Naprawdę nie wiem. Ale wiem, że coś zaszło pomiędzy nią, a Ryan'em. – Justin zachichotał.
     - Myślę, że wszyscy wiemy, że coś tutaj zaszło. Te dupki gapią się na siebie, jakby chcieli się pieprzyć w tym miejscu, przed nami wszystkimi. – wywróciłam tylko oczami i kontynuowałam chód. Byłam wdzięczna, że szliśmy do naszego pokoju. Przyzwyczaiłam się do przebywania z nim sama i to było wszystko, czego potrzebowałam w tej chwili.
     Kiedy tylko zamknęliśmy za nami drzwi i poczuliśmy się bezpiecznie w naszym pokoju, Justin zablokował drzwi i zderzył moje ciało z jego własnym. Zapiszczałam, następnie chichotając, gdy poczułam jego usta atakujące moją szyję.
     - Mówiłem Ci jak gorąco wyglądasz w moich ubraniach? – zapytał, odnosząc się do dżinsów, które mi pożyczył.
     - Lubię je. Są wygodne. – odpowiedziałam, biorąc jego wargi w moje. Tak jak zawsze, Justin sięgnął po moją czapkę, zdejmując ją i rzucając na środek pokoju.
     - Chodź, przytul się do mnie. – podeszłam w kierunku jego łóżka i pociągnęłam go ze sobą, jednocześnie go przewracając . Przez cały czas byliśmy w naszej części raju, kiedy się przytulaliśmy. Byłam w jego ramionach, a on w moich. To było idealne, stałam się uzależniona od posiadania jego ciała tuż obok mnie. On jest taki ciepły i wygodny, nigdy nie chcę opuszczać jego ramion.
     - Więc, to będziemy robić przez cały dzień? – zapytał mnie, kiedy usadowiliśmy się na szczycie kocyków. Zadrwiłam żartobliwie, udając obrażoną przez jego pytanie.
     - Czy jest coś innego, co wolałbyś robić? – zapytałam. Wyraz mojej twarzy był poważny, ale bardzo mocno walczyłam ze sobą, aby nie wybuchnąć śmiechem czy też żeby się nie uśmiechnąć. Na twarzy Justin’a pojawił się cwaniacki uśmiech. Jego ręka, która była na moich plecach, zaczęła wędrować niżej i niżej.
     - Nie zrozum mnie źle, kocham się z tobą przytulać, ale mam coś innego na myśli, co możemy robić zamiast tego. – wyszeptał mi kusząco do ucha, a następnie chwycił je zębami i lekko je przegryzł. Dech zaparło mi w piersi, a ciepły dreszcz przebiegł mi po plecach i dostałam gęsiej skórki, kiedy jego ręka błąkała się po moim udzie.
     - Greyson, Bieber, dalej wychodźcie! – głos Chaz’a huknął z drugiej strony drzwi.
     - Któregoś dnia go zabije. – Justin zawarczał, zanim wstał, by otworzyć drzwi. Nie zwlekałam i w tym czasie znalazłam swoją czapkę i nałożyłam ją na głowę. Właśnie wtedy, kiedy Justin otworzył drzwi, ja już miałam z powrotem nałożoną czapkę.
     - Lepiej, żebyś miał kurwa dobry powód, żeby nas budzić. – Justin zawarczał, otwierając szeroko drzwi, więc łatwo mogłam rozpoznać Chaza, Ryana, Sydney i Lindę. Zmarszczyłam brwi zmieszana, co oni mieli z tym wspólnego.
     - 30 minut stąd jest karnawał i chcieliśmy się zapytać, czy chcecie iść. – Sydney z Lindą, które stały za Ryanem, posłały mi szeroki uśmiech, kiedy mówił Ryan. Wiedziały, że pójście na karnawał było ostatnią rzeczą, jaką chcieliśmy w tej chwili z Justinem, mimo to i tak się pytały.
     - Karnawał? – zapytał Justin. Nie mogłam zobaczyć wyrazu jego twarzy, ale po tonie jego głosu, wiedziałam, że był zdezorientowany i drwiący. To znaczy, karnawał? Jesteście poważni? Na większości karnawałów w dzisiejszych czasach są dziecinne przejażdżki, które nie za bardzo dają adrenalinę, której się chce, albo potrzebuje.
     - To była dokładnie, - zaczęła Linda, wskazując palcem na Justina, - moja pierwsza reakcja, ale to nie jest karnawał dla dzieci. Będzie tam wiele szalonych przejażdżek, które totalnie powinniśmy wypróbować! – potrząsnęłam głową. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jakiego rodzaju przejażdżki będą na tym karnawale. Ktoś pewnie zwali mi czapkę z głowy, ujawniając prawdziwą mnie Chazowi i Ryanowi.
     - Nie chcę iść. – odpowiedziałam, zanim ktokolwiek inny miał szansę coś powiedzieć. Prawdę mówiąc, gdy teraz wiedziałam, że przejażdżki będą inne, chciałam iść, ale nie mogłam. Nie bawiłabym się tam dobrze ani trochę, jako Chace.
     - Dobrze, ponieważ nawet nie chcemy, żebyś szedł. – Linda uśmiechnęła się szyderczo. Czemu zachowywała się tak sukowato w stosunku do mnie? Nic jej nie zrobiłam. Właściwie, to ja jestem tą, która powinna być  wściekła, ponieważ zostawiła mnie pośrodku niczego!
     - Już zadzwoniłam do twojej siostry i idzie z nami, jest bardziej rozrywkowa od ciebie. – Justin odwrócił się, by spojrzeć na mnie z uniesionymi brwiami w dezorientacji, pytając o chłodne traktowanie mnie przez Lindę. Wzruszyłam po prostu ramionami, nie wiedząc nic na ten temat.
     - No dalej Chace, będzie zabawnie facet! – zapewnił mnie Chaz. Wiedziałam, że będzie zabawnie. Takiego rodzaju karnawały zawsze są fajne, ale w życiu bym nie poszła tam jako Chace.
     - Nah, mam zadanie domowe do odrobienia i muszę się trochę pouczyć. Poza tym, moja siostra jest lepszym towarzyszem, niż ja. – wzruszyłam ramionami.
     - W porządku, tylko dlatego, ponieważ idzie Chandler. Idźcie ludzie, a my spotkamy się na miejscu.
     - Nawet nie wiesz, gdzie to jest. Zostanę, podjadę po Chandler i potem spotkamy się tam z wami. – Ryan i Chaz skinęli głowami, zadowoleni z planu, który został właśnie przedstawiony.
     - Pójdę z nimi. – powiedziała Sydney po raz pierwszy, zanim do nas pomachała i poszła z chłopakami.
Kiedy drzwi się zamknęły i cała nasza trójka została sama, zdecydowałam się dostać trochę odpowiedzi od blondynki.
     - Gadaj, teraz. – powiedziała, a mój głos był wypełniony żądaniem. Wywróciła oczami, ale wiedziała, że będzie musiała mi to wytłumaczyć wcześniej czy później.
     - Przeleciałam Ryana zeszłej nocy. Powiedziałam mu, że z tobą zerwałam i że cię nie obchodzę.  – wpatrywałam się w nią w osłupieniu, mój umysł wciąż próbował przetworzyć fakt, że mnie kurwa zdradziła. Głupie, wiem.
     - Przeleciałaś Ryana? – zapytał Justin, zupełnie zszokowany nową informacją.
     - Tak, po co robić z tego jakąś wielką rzecz! Ale, przepraszam za to, że to ja zrywam miłości, ale to koniec. – zachichotałam, a mój umysł powrócił wspomnieniami do momentu, kiedy leżeliśmy z Justinem w naszym raju, rozmawiając o tym, jak zdradzałam go z Lindą.
     - Wygląda na to, że nie będę się dłużej nikim bawić. – zachichotałam w jego kierunku. Od razu załapał przeciwieństwie do Lindy, która wpatrywała się w nas oboje, jakbyśmy mieli po dwie głowy.
     - Tak czy owak, zostałam, aby pomóc Ci wybrać strój, ponieważ tobie nie za bardzo to wychodzi.
     Dwadzieścia minut później wychodziliśmy z budynku, miałam wyprostowane włosy, parę wyszczuplających dżinsów, parę słodkich sandałów w kwiatki i ciemną niebieską koszulkę z długimi rękawami. Idealnie na tą pogodę. Pierwszy raz, byłam wdzięczna za strój, który mi wybrała. Nie było mi zimno czy cokolwiek.
     - Reszta już tam pewnie jest lub prawie tam są, więc lepiej chodźmy.
     Przez całą jazdę, Linda bombardowała nas pytaniami dotyczącymi naszej romantycznej ucieczki, najbardziej chciała wiedzieć o seksie. Justin i ja odpowiedzieliśmy na to pytanie negatywnie. 30 minut później, spotkaliśmy się z wszystkimi przed diabelskim młynem.
     - Powinniśmy zostawić to na koniec. Chcę przejechać się czymś strasznym na początku! – Sydney zaświergotała, rozglądając się dokoła tego miejsca w zdumieniu. Wciąż było popołudnie, a słońce świeciło, więc światła były wyłączone, ale to nie odbierało frajdy temu miejscu.
     - Gdzie chcesz iść na początku kochanie? – zapytał Justin, zwracając swoją uwagę na mnie. Trzymaliśmy się za ręce i to było niesamowite móc zachowywać się publicznie jak para. On był mój, a ja byłam jego.
     - Gdziekolwiek, nie mam nic przeciwko jakiejkolwiek atrakcji. – odpowiedziałam, również rozglądając się wokół w zdumieniu.
     - Nie wiedziałem, że jesteś taka ryzykowna. – droczył się Chaz.
     - Jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz, Chaz. – odpowiedziałam zaczepnie.
     - Dosłownie. – dodała Sydney. Z ostatnim potrząśnięciem głowy, Chaz zaprowadził nas wszystkich do pierwszej atrakcji, z której chcieliśmy skorzystać.
     Oczywiście skończyło się na tym, że kolejka górska była naszym pierwszym wyborem. Wyglądało na to, że wszyscy już mieliśmy z kim usiąść, kiedy tam dotarliśmy, Justin i ja usiedliśmy z samego przodu- mój wybór, nie jego- Linda i Ryan usiedli za nami, a Chaz z Sydney za nimi. Kiedy kolejka zaczęła ruszać, poczułam przypływ adrenaliny, która wędrowała po każdym calu mojego ciała.
     Cała reszta dnia wyglądała podobnie. Każdy z nas wybierał atrakcję, którą chciał się przejechać i wszyscy musieliśmy tam pójść bez tchórzenia. Nie śpieszyliśmy się i odpoczywaliśmy pomiędzy przejażdżkami, ponieważ przez połowę czasu byliśmy skołowani.
     Justin z nudów, zagrał w strzelankę, gdzie musiał strącić poruszającego się klauna zabawkowym pistoletem i ku mojemu zaskoczeniu, był w tym dobry. Bardzo dobry, wygrał ogromnego pluszaka pandę, którą oczywiście mi dał. To było tak bardzo tandetne, ale słodkie i uwielbiam to.
     Trzy godziny później, byliśmy na szczycie diabelskiego młynu, piękno tej nocy właśnie wschodziło, sprawiając, że miasto wyglądało zapierająco dech w piersiach pięknie. Światła, które oświetlały wszystkie atrakcje, włączyły się, ale niestety, fakt, że zaczynała się noc, oznaczał, że musieliśmy wrócić do szkoły.
     - Nie za bardzo chcę wracać, teraz. – wyszeptał Justin, jego oczy wciąż patrzyły na piękno miasta.
     - Czytasz mi w myślach. – powiedziałam, bardziej się w niego wtulając. W odpowiedzi, zacieśnił uścisk, na co ukryłam twarz w jego koszulce i wdychałam słodką, seksowną wodę kolońską, którą miał na sobie. Nie mogłam się powstrzymać przez mruknięciem pod nosem w uznaniu.
     - Co? – zapytał, nawiązując do mojego wcześniejszego mruknięcia w zachwycie.
     - Tak dobrze pachniesz, mogłabym tu siedzieć i wąchać cię przez wieczność. – delikatny chichot opuścił jego usta.
     - Jeślibym Ci powiedział, że mam plan, zapomniałabyś o wszystkim i poszła w ślad za mną?
     - O czym ty-
     - Zrobiłabyś to? – wpatrywałam się w jego oczy, starając się dokładnie domyślić, co zaplanował, ale oczywiście on był ekspertem w maskowaniu wszystkiego.
     - Przypuszczam, że tak, co zaplanowałeś? – na jego twarz wtargnął cwaniacki uśmieszek.
     - Dowiesz się.
__________________________
     Jak myślicie, co planuje znowu Justin? A co z podejrzeniami Trey'a? Dowie się, że Chace jest rzeczywiście Chandler? Spodziewaliście się Lindy i Ryana?
     Powoli zbliżamy się do oryginału, jednak mam nadzieję, że jednak autorka doda jakiś rozdział może niedługo. Przypominam tym, którzy są zarejestrowani na jbffplus o komentowanie room 296, ponieważ to z pewnością zwiększa szanse szybszego dodania rozdziału. W związku z tym, że zbliżają się wakacje i Natalia nie będzie miała zawsze dojścia do Internetu no i przede wszystkim, że przez okres wakacji nie chcemy się martwić o dodanie rozdziału na czas i tak dalej, chcemy przetłumaczyć resztę, czyli czterech rozdziałów w dość szybkim tempie. Nie jesteśmy pewne czy nam się uda, ale prosimy was o wsparcie komentarzami. One zawsze nam dodają zapału do tłumaczenia. ;)
     Muszę się pochwalić, że matematykę poprawiłam, w co wciąż nie mogę uwierzyć. Mam nadzieję, że wam również udało się podciągnąć stopnie, no i przede wszystkim mam nadzieję, że trzecioklasiści są zadowoleni z wyników egzaminów gimnazjalnych i dostaną się do wymarzonych szkół. A teraz was żegnam i tak jak wcześniej wspominałam, możliwe, że następny rozdział będzie wcześniej. Wszystko zależy od was, a w następnych rozdziałach szykują się kolejne ciekawe wątki i z tego co mi Natalia mówiła, niedługo będzie drama ;)