19. "What the hell was that?"

(czytajcie notkę pod rozdziałem!)
     W momencie, kiedy otworzyłam oczy, poczułam coś dziwnego. Moje ciało drgnęło, kiedy rozejrzałam się po pokoju. Nie byłam w tej małej dziurze, w której zawsze śpimy. Byłam w domu Justin’a, ale gdzie był Justin? Zbadałam wzrokiem pokój, próbując znaleźć kogoś żywego poza mną, ale nie było nikogo innego.
      - Justin? – zawołałam, ale odpowiedziała mi cisza. Z racji, że nie było go tutaj, zdecydowałam wyjść z pokoju i rozejrzeć się za nim. Przejrzałam jego ubrania, następnie wyjęłam parę bokserek i uśmiechnęłam się do siebie, a rumieniec wtargnął na moje policzki, gdy przypomniałam sobie wszystko, co się stało ostatniej nocy. Przyjemność, której doświadczyłam i przyjemność, którą mu dałam. Czułam się dobrze, wiedząc, jaki efekt miałam na niego. Zachichotałam delikatnie, kiedy włożyłam jego bokserki na siebie i udałam się w kierunku drzwi.
    Przeszłam wszędzie i ku mojemu zaskoczeniu, dom był czysty do tego stopnia, że trudno było uwierzyć, że była tu jakaś impreza. Wciąż szłam, podziwiając ściany, które wyglądały o wiele jaśniej przy dziennym świetle.
     - Justin? – zawołałam. Dom był zupełnie pusty i to mnie przerażało. O co w tym chodzi? Zdecydowałam się udać do kuchni, po drodze mijając wszystkie meble, by dostać się do drugiej strony domu. Bez wcześniejszego zastanawiania się, wtargnęłam do środka, wołając go.
     Moje serce natychmiast spadło na podłogę przez widok tuż przede mną. Justin odwrócił się za siebie, kiedy Veronica składała pocałunki wzdłuż jego szyi, otworzył szeroko oczy, kiedy mnie dostrzegł. Praktycznie zepchnął Veronicę z siebie, gdy przygotowywał się mi tłumaczyć.
     - Chandler, mogę wytłumaczyć! – stałam zamurowana w miejscu. Zranienie i wściekłość przejęły moje ciało i nie miałam pojęcia, którym z nich powinnam się kierować.
     - Co do cholery ona tutaj robi? – splunęła Veronica, a jej oczy wędrowały w górę i w dół mojej osoby, irytując się jeszcze bardziej, kiedy uświadomiła sobie, że miałam na sobie jego ciuchy.
     - Mogę zadać to same pytanie cholera! – odkrzyknęłam, wpatrując się w Justin’a. Nie wiedział komu odpowiedzieć. Był zdezorientowany i zszokowany sceną rozgrywającą się przed nim.
     - Co ja tu robię? Jestem jego kurwa dziewczyną, suko! – splunęła.
     - Oh naprawdę? To nie to, co mi powiedział wczoraj w nocy kaszalocie! – Justin otworzył szeroko oczy na mój nagły wybuch. Veronica, z drugiej strony, dyszała na obelgę, którą jej powiedziałam.
     - Wybacz mi, ale to, co mamy z Justin’em jest prawdziwe, a ty, ty jesteś po prostu brudnym kawałkiem śmiecia-
     - Wystarczy! – wykrzyknął Justin.
     - O wiele bardziej wolę od Ciebie Twojego brata. – syknęła. Zadrwiłam z niej. Jeśliby tylko wiedziała.
     - Suka. – wymamrotałam.
     - Kurwa.
     - Dziwka.
     - Prostytutka.
     - Śmieć.
     - Gówno.
     - Wystarczy!
     - Zamknij się! – obie z Veronicą wykrzyknęłyśmy na Justin’a. Był co najmniej zaskoczony, ale w tym momencie nienawidziłam go tak bardzo.
     - Posłuchaj mnie, ty mała szczurza twarzo, Justin jest mój. Był mój, jest mój i zawsze będzie mój. Nie jesteś dla niego niczym innym, poza pieprzeniem, ale rozumiem to, jednak my jesteśmy w sobie tak bardzo zakochani, że bierzemy ślub od razu, jak skończymy szkołę średnią i na pierwszy rzut oka wygląda na to, że nie długo Cię rzuci, ponieważ już dałaś mu, co chciał. – to bolało, ale nie miałam zamiaru tego pokazać. Też miałam asa w rękawie, ale nie wiedziałam, czy to wpłynie na Justin’a w przyszłości.
     - Naprawdę, ponieważ z tego co słyszałam, nie może Cię znieść-
     - Chandler, zamknij się! – zawarczał Justin, ale ja już wybuchłam gniewem, a kiedy to robię, nic mnie nie może powstrzymać.
     - Jedynym powodem, dlaczego zgodził się Ciebie poślubić, to dlatego, ponieważ jego ojciec go zmusił, ale uwierz mi, planował uciec po ukończeniu szkoły średniej, więc nie musiałby żyć z taką zgniłą, brudną, zakażoną STD rzeczą, którą nazywasz cipą! – Justin’owi i jej opadły szczęki na podłogę.
     - Ty mała suko! – krzyknęłam, zanim chwyciła mnie za włosy i pociągnęła w dół, ale tak szybko, jak poczułam pociągnięcie, chwyciłam jej włosy, przez co przewróciła się ze mną.
     - Puść mnie dziwko! – wykrzyknęłam, kiedy ciągnęła mnie za włosy. Nie wiedziała jak się bić i ja też wyraźnie nie wiedziałam, jednak mam starszego brata, a ona nie. Przez co byłam bardziej doświadczona od niej. W jednym błyskawicznym momencie uderzyłam ją kolanem w brzuch, przez co poluzowała uścisk na moich włosach, kiedy zawyła z bólu. Wykorzystałam ten moment, by zepchnąć ją z siebie, wchodząc na nią i uderzając ją ręką prosto w tą piękną twarz. Uwalniałam cały gniew i ból, który gromadził się we mnie, kiedy zmieniłam uderzenia na ciosy pięścią.
     - Chandler, puść ją! – poczułam, że Justin chwycił mnie w talii i podniósł z niej. Zaczęłam krzyczeć na niego, aby mnie puścił, mówiąc że jeszcze z nią nie skończyłam.
     - Veronica, powinnaś iść! – zawołał Justin. Veronica otworzyła szeroko oczy, krew leciała jej z ust i mogłam zobaczyć, że pod okiem miała siniaka.
     - Ona nie jest nawet tak ładna. – zawarczała, zanim wyszła z kuchni, zostawiając mnie i Justin’a samych. Kiedy drzwi frontowe się otworzyły i zamknęły, odsunęłam się od niego, nie chcąc być blisko w tym czasie.
     - Co to do cholery było? – wykrzyknął. Spojrzałam na niego z gniewem w oczach.
     - To ja powinnam się o to Ciebie pytać! – wykrzyknęłam, nie uwolniła się ze mnie jeszcze cała złość.
     - Do kurwy pobiłaś ją na kwaśne jabłko! Wiesz jak wiele problemów to przysporzy mojej rodzinie, kiedy się dowiedzą? – wzruszyłam ramionami, nie bardzo dbając o coś, czy kogoś.
     - Do kurwy nie jesteś moją dziewczyną, jesteś dla mnie niczym, by robić tego typu sceny zazdrości! – wykrzyknął, przez co drgnęłam na nienawiść, jaką włożył w słowa. Moje serce rozerwało się na bilion kawałeczków, ale odmówiłam pokazać mu słabości.
     - Dzięki Bogu nie jestem, ale wiesz co? Nie jest mi przyjemnie budzić się i schodząc na dół widzieć faceta, który lizał mi cipę i nie wspominając, że mu obciągnęłam, przelizującego się z inną dziewczyną! Nie jesteś moim chłopakiem, ale byłoby bardziej przyzwoicie z Twojej strony, gdybyś poczekał aż kurwa wyjdę z tego skurwysyńskiego domu! – nigdy tak bardzo nie przeklinałam w swoim życiu, ale czułam się dobrze, to robiąc. Czułam się dobrze, będąc wolna i mówiąc cokolwiek, co do cholery chciałam. Justin zawarczał, nie tak jakby był zły, ale jakby był pobudzony do działania. Pozostałam przy swoim, zachowując się, jakbym tego nie słyszała, kiedy tak naprawdę, zawarczał całkiem głośno.
     - Ona rzuciła się na mnie, a ty po prostu weszłaś w złym czasie – powiedział, sycząc słowa wolno przez zęby. Potrząsnęłam głową.
     - Po pierwsze, to nie wyglądało, jakby Ci to nie odpowiadało, mam na myśli to, że ona chciała przejechać ustami w dół twojej szyi, a ty jej nie zatrzymałeś i po drugie, - zatrzymałam, drwiąc. – Nawet mnie to nie obchodzi, Justin. Jak dla mnie, myślałam, że mieliśmy jakąś niesamowitego rodzaju więź, myślałam, że jesteśmy czymś innym, ale dla Ciebie, jesteśmy po prostu przyjaciółmi z korzyściami. Co dla ciebie znaczę, Justin? Czym jesteśmy? – zapytałam.
     - Nie bawię się w związki Chandler. Nie jesteś moją dziewczyną i przepraszam, jeśli pomyślałaś, że miałem zamiar zapytać Cię o to niedługo, ale tak nie jest. – moje serce już było rozerwane na bilion kawałków, a tymi słowami, po prostu podeptał po nich wszystkich, upewniając się, że kawałki nie mogły się skleić z powrotem.
     - Ja nie bawię się w przyjaciół z korzyściami Justin, ale gratulacje. Ukradłeś moją niewinność, dotykałeś mnie w sposoby, w jakie nie pozwoliłabym żadnemu facetowi. I koniec końców, wciąż masz przynajmniej połowę tego, czego chciałeś ode mnie. – zawarczałam. On odwrócił wzrok, unosząc brwi do góry, próbował udawać, jakby mnie tam nie było. Potrząsając ostatni raz głową, wyszłam z kuchni i udałam się do drzwi.
     - Chandler, gdzie idziesz? – zawołał, podążając za mną do drzwi. Poczułam, jak szarpie za moje ramię, tak szybko jak otworzyłam drzwi, sprawiając, że zderzyłam się z nim.
     - Puść mnie ty skurwysynie! – oderwałam się od niego.
     - Whoa, whoa, whoa, co się tu dzieje? – Justin i ja spojrzeliśmy na drzwi, znajdując tam stojącego Trey’a, miał kluczyki w ręce i zdezorientowany wyraz twarzy.
     - Nic Trey, wyjdź. – Justin wymamrotał przez zaciśnięte zęby. Trey posłał mi spojrzenie, pytając, czy naprawdę powinien wyjść. Potrząsnęłam głową.
     - Proszę, zabierz mnie stąd. – prosiłam, ściana, którą utworzyłam, by ukryć ból w moim głosie, złamała się, kiedy dusiłam płacz w sobie. Pociągnęłam nosem, chcąc nic innego, tylko wynieść się stąd. Trey skinął, biorąc mnie w ramiona i posłał zdezorientowane spojrzenie Justin’owi.
     - Chandler, nie mam zamiaru pozwolić Ci iść z tym skurwysynem! – zawarczał, przymierzając się, by wydostać mnie z ramion Trey’a, ale oczywiście Trey zatrzymał go w połowie.
     - Spierdalaj Bieber, ona wyraźnie nie chce mieć z tobą nic wspólnego. – urwał, schylając wzrok na mnie, - dalej, chodź, samochód jest na zewnątrz. – jego głos złagodniał, gdy praktycznie niósł mnie do swojego samochodu, ponieważ nie miałam butów ani skarpetek na stopach.
     - Chandler! – zawołał Justin, ale zignorowałam go. Trey  umieścił mnie w środku auta, zamykając drzwi za sobą.
     - Chandler! – Justin znów zawołał. Tym razem, spojrzałam na niego, widząc go stojącego tuż po drugiej stronie mojego okna. Chciałam dać mu spojrzenie, ale byłam załamana i jedynego co mogłam mu pokazać to stronę mnie, która była rozdarta na kawałki. Spuściłam wzrok, nie chcąc, żeby zobaczył tą stronę. Trey włączył silnik i odjechał, zostawiając go za nami.
     Zanim się obejrzałam, dotarliśmy do szkoły, Trey na szczęście, nie pytał mnie o nic w drodze powrotnej. To było żenujące, że zaniósł mnie do środka, przez całą drogę do jego pokoju, zanim postawił na czymś, co okazało się być jego łóżkiem, ale nie miałam nic na stopach i nawet jeśli to było żenujące, to wciąż sądzę, że zachował się jak dżentelmen.
     - Wszystko w porządku? – zapytał, z widoczną koncentracją w głosie.
     - Jest okej, dziękuje. – uśmiechnął się do mnie figlarnie.
     - Nie ma problemu. Potrzebujesz może czegoś? – zapytał. Pokiwałam, potrzebowałam kogoś.
     - Możesz zobaczyć, czy jest tu Linda? Muszę się przebrać i wziąć prysznic. – uśmiechnął, patrząc na drzwi jego łazienki.
     - Cóż, jest tutaj ręcznik, możesz wziąć prysznic, kiedy będę jej szukał. – wymamrotał słodko. Skinęłam głową, dziękując mu, kiedy wstałam.
     - To nie zajmie długo. – zapewnił mnie, zanim podniósł się i opuścił pokój.
     Kiedy tylko wyszedł, złapałam ręcznik, o którym wspominał i skierowałam się do łazienki. Chciałam być w moim własnym pokoju, ale oczywiście Trey nie wiedział, że to mój pokój. W jego oczach Chandler i Chace to dwie kompletnie inne osoby. Zdjęłam wszystkie rzeczy Justin'a i wściekle rzuciłam je pod ścianę, następnie udałam się pod prysznic. Czułam się jak gówno, nie byłam dłużej w siódmym niebie po tym wszystkim, co zrobiłam z Justin'em. Dla mnie to było wyjątkowe, ale dla niego byłam tylko kolejnym kawałkiem szmaty, którą opuści po tym, jak się mu znudzi. Zamknęłam oczy, próbując to wszystko sobie poukładać, przynajmniej próbowałam zrelaksować się wodą, spływającą po moich plecach.
     Gdy skończyłam, owinęłam ręcznik wokół mojego ciała i wystawiłam głowę za drzwi. Linda siedziała na łóżku, podczas gdy Trey stał, opierając się o drzwi.
     - Masz coś przeciwko, Trey? – zaczęła Linda. Trey pokręcił głową, dając mi ostatni uspokajający
uśmiech, zanim wyszedł. Czułam się źle z tym, że praktycznie wyrzuciłyśmy go z jego własnego pokoju.
     - Tutaj są Twoje ubrania. – uśmiechnęła się do mnie słodko. Wzięłam je i włożyłam je na siebie, ufając Lindzie, że przynajmniej wyglądałam choć trochę przyzwoicie.
     - Dziękuje. – wyszeptałam. Spojrzała na mnie i na szczęście nie ze współczuciem, ale ze zmartwieniem.
     - Chcesz o tym porozmawiać?
     - Nienawidzę go. – wypaliłam. Linda zachichotała.
     - Wszystkie tak mają, kiedy zdadzą sobie sprawę, jakim palantem naprawdę jest. – nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, że mówiła o innych dziewczynach, które owinął sobie wokół palca.
     - Chodź, zabiorę Cię do mojego pokoju i tam porozmawiamy. – pokiwałam, idąc za nią do drzwi. Stał tam Trey z rękoma skrzyżowanymi na piersi, z głową opierając się o ścianę. Wzdrygnął się, kiedy usłyszał otwieranie i zamykanie drzwi.
     - Bardzo Ci dziękuje, Trey. Nigdy o tym nie zapomnę. – uśmiechnął się do mnie, przytulając mnie i całując w czoło.
     - Żaden problem.
     Linda i ja szłyśmy w ciszy, aż dotarłyśmy do drzwi jej pokoju.
     - Powiedz to. Po prostu wyrzuć to z siebie. – nakazała. Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, o czym mówiła.
     - Przyznaj, że coś do niego czujesz i że złamał Ci serce, to pomoże. Obiecuję. – zapewniła mnie, jakby nie miała pojęcia przez co teraz przechodzę. Ale aktualnie miała o tym pojęcie. Zapomniałam historię z jej pierwszego roku. Spuściłam wzrok na podłogę.
     - Zakochałam się w nim, ale nic dla niego nie znaczę. Wykorzystał mnie i złamał mi serce. – zaczęłam płakać. Linda objęła mnie ramionami, zabierając do łóżka i pozwalając mi wypłakać wszystko, co we mnie siedziało. Moje włosy były mokre, ale żadnej z nas to nie przeszkadzało.
     Dzień minął mi na opowiadaniu jej, co zdarzyło się w nocy. Wywracała oczami, kiedy ja wypłakiwałam cały mój ból. Ale miała rację. Pomogło mi przyznanie, że się w nim zakochałam i że złamał mi serce. Stawiłam czoła prawdzie, że nic nie jest bajką. Jednak musiałam wrócić do swojego pokoju. Sydney miała wrócić jutro rano, a i tak czy inaczej każdej niedzielnej nocy, od czasu do czasu personel przechodził po pokojach, żeby sprawdzić, czy wszyscy są we właściwym miejscu.
     - Nie chcę go widzieć. – Linda popatrzyła na mnie.
     - Nie możesz pokazać mu, że Cię zranił. Sprawiaj wrażenie, jakby Cię nie obchodził, po prostu idź tam i ignoruj go. Odepchnij go od siebie, spraw, aby czuł się bezwartościowy dla Ciebie. Nienawidzi tego. Przywykł do dziewczyn biegających za nim, płacząc i prosząc, żeby im wybaczył. – wzięłam do serca każde jej słowo, budując w sobie odwagę, aby pójść tam i ignorować go. Byłam dobra w unikaniu Justin'a, ale nie mogłam uciec tym razem. Czy mi się to podobało, czy nie, musiałam dzielić z nim pokój.
     Linda miała skądś moje ubrania przeznaczone dla Chace'a, więc poddała mi je, po czym założyłam je na siebie. Miała nawet moją czapkę. Przysięgam, moje ciuchy były rozrzucone wszędzie. Przytuliłam Lindę po raz ostatni, zanim ruszyłam w drogę do mojego pokoju, zbierając oddech, kiedy zbliżałam się coraz bliżej i bliżej.
     Powoli otworzyłam drzwi, Justin leżał na swoim łóżku, patrząc się na telefon. Był głęboko zamyślony, więc nawet nie zauważył mojej obecności. Z większą siłą niż powinnam, zamknęłam drzwi, wyrywając go z transu. Wstał, wkładając ręce do kieszeni, kiedy wyczekująco na mnie spojrzał. Nie powiedziałam nic, przechodząc na drugą część pokoju, jakby go tu nie było. Chciałam tylko zasnąć, ale nie zrobiłam pracy domowej, a jutro mieliśmy zajęcia.
     - Co robisz? – nie odezwałam się, wyjmując moje książki i umieszczając je na łóżku. Muszę pamiętać o powodzie, dlaczego tutaj jestem. Szkoła. Byłam tutaj dla szkoły i lepszej edukacji, aby zostać kimś w życiu.
     - Więc zamierzasz mnie ignorować? – ponownie go zignorowałam, siedząc na łóżku i robiąc moją pracę domową. Była dość prosta. Byłam wdzięczna, że wciąż miałam w sobie inteligencje i nie odrzuciłam jej. Po upływie kilku minut nadal się do mnie nie odzywał, zaczęłam sądzić, że to będzie łatwiejsze. niż myślałam. On był zły, ja byłam zła.
     Ale oczywiście pomyślałam zbyt szybko, czując jego oddech na mojej szyi i jego usta, kiedy umieszczał na niej pocałunki. Mój własny oddech ugrzęzł mi w gardle, gdy zmusiłam się odepchnąć go z dala od dotykania mnie.
     - Wiesz, że nie miałem na myśli tego, co powiedziałem, prawda? – nie mogłam powstrzymać drwiny, która wydobyła się z moich ust. Obróciłam się, patrząc prosto w jego oczy.
     - Doskonale wiedziałeś, co mówisz, nie zaprzeczaj temu. Zniszczyłeś każdą dobrą myśl, którą o Tobie miałam. Mogę tylko dziękować Bogu, że odkryłam, kim naprawdę byłeś, zanim zrobiłam cokolwiek, czego żałowałabym do końca mojego życia. – Justin nie miał czasu na odpowiedź, ponieważ drzwi zostały gwałtownie otwarte.
     - Whoa, odsuńcie się od siebie, nie potrzebujemy tu żadnej bójki w najbliższym czasie. – powiedział mężczyzna, odsuwając Justin'a ode mnie.
     - Bieber, Greyson? – oboje z Justin'em kiwnęliśmy, kiedy mężczyzna spojrzał na nas.
     - Czy wywołacie tutaj jakiś problem, kiedy pójdę? – zapytał, konsekwentnym głosem.
     - Raczej nie, sir. – zapewniłam go. Ostatnia rzecz jaka mogłaby się tu odbyć to walka fizyczna. Byłam dziewczyną i Justin o tym wiedział. Przynajmniej miałam nadzieję, że wciąż miał w sobie trochę przyzwoitości i nie uderzyłby dziewczyny. Mężczyzna pokręcił głową i wyszedł, mamrocząc coś pod nosem "Młodzież".
     - Spierdoliłem i wiem to. – przyznał. Wydęłam usta.
     - Przynajmniej się przyznałeś. – zaszczebiotałam, wracając do książek.

_________________________
     Wkurzyłam się na Justina, zdecydowanie zachował się jak palant, mówiąc Chandler te rzeczy. A wy jak myślicie? W ogóle spodziewaliście się takiego czegoś? I co myślicie o zachowaniu Trey'a? Bo w następnych rozdziałach będzie go dosyć sporo...
     Przepraszam, że znowu późno dodaję, dopiero teraz jestem w domu, ale mam nadzieję, że się nie gniewacie :) Za tydzień już 20 rozdział, szybko idzie, pamiętam jak dopiero zaczynałyśmy, jej :) A i mam dobrą wiadomość autorka dodała 30 rozdział! Sksjnsknaskdffd! Czyli jednak to nie koniec Room'u 269 i będzie kontynuowany.
     Okej, teraz najważniejsze. Z propozycji pewnej osoby na asku postanowiłyśmy was o coś poprosić. Słuchajcie uważnie, więc wiemy, że nie każdy ma konto na jbff plus i nie każdy może dać komentarz, jednak dla autorki są one teraz ważne, bo decydują o jej być albo nie być, że tak powiem.
Dlatego prosimy was, żebyście w komentarzu napisali zdanie czy dwa od siebie do autorki opowiadania, po angielsku lub po polsku, jak wolicie, najwyżej przetłumaczymy. Zdania te dodamy w dużym komentarzu pod 30 rozdziałem. Robimy to po to, żeby dowiedziała się ile osób czyta Room 269 w Polsce i wiedziała, że nadal chcemy, aby pisała :) 
     Tak btw to niedługo przekroczymy 100 tysięcy wyświetleń i chciałam wam tak od siebie i od Justyny za to podziękować, że tłumaczenie ma takie zainteresowanie :) Nie chcemy też, żeby znów były jakieś błędne opinie, że zależy nam tylko na komentarzach, bo jak widzicie mogą one pomóc również w motywacji autorki. Więc jeszcze raz proszę napiszcie od siebie parę zdań o opowiadaniu lub po prostu parę słów dla autorki. Do następnego! :)
EDIT. Jakbyście mogli to do wiadomości do autorki dopisujcie swoje nazwy na twitterze, żebyśmy mogły przekazać, kto to pisał.

18. "You don't have to do this."

     Cała nasza trójka stała tam w ciszy przez dwie minuty, które zdawały się godzinami.
     - Muszę iść... – zamilkłam, nie wiedząc dokładnie, gdzie miałabym iść lub powiedzieć, gdzie idę. – Gdzieś. – odetchnęłam. Odłożyłam kubek na blacie i nie pewnie oddaliłam się od nich. Nie byłam w stanie dotrzeć do drzwi - niestety - ponieważ w jednym momencie Veronica złapała mnie za ramię, przyciągając do siebie.
     - Vero, co ty robisz-
     - Przepraszam? Kim ty jesteś? Puść mnie! – udałam zmieszanie, chociaż dokładnie wiedziałam, czemu zachowuję się w ten sposób.
     - Nie, to ja zadaje to pytanie. Kim ty do cholery jesteś? Wiesz, że Justin jest zajęty? Wiesz, że to ja jestem jego dziewczyną? – uniosła brew, ssąc policzki, kiedy agresywnie je przygryzała, wyglądać ja jakiś chuligan, ale to tylko sprawiało, że wyglądała głupio.
     - Z jakiego schroniska ją zabrałeś? – zapytałam Justin'a, zanim uwolniłam swoje ramię z uścisku Veronici i dumnie odeszłam. Tak naprawdę, tylko odeszłam.
     - Poczekaj chwilę. To ona jest tą Chandler. Siostra Chace'a, prawda? – zaczęłam iść szybciej, nawet nie wiedząc dokąd idę.
     - Veronica, odpuść. – Justin krzyknął w tyle. Odwróciłam się, żeby sprawdzić, czy wciąż próbuje mnie złapać. Chciałam pobiec lub chociaż iść szybciej, ale te szpilki mnie zabijały, co czyniło to niemożliwym.
     - Przepraszam. – powtarzałam w kółko i w kółko, przechodząc między ludźmi. Veronica nie miała lepszego szczęścia, miała jeszcze gorsze szpilki ode mnie. Kontynuowałam chód, na całe szczęście przedzierałam się do przodu. Dotarłam do korytarza, gdzie było o wiele mniej ludzi i schody prowadzące na górę. Wzruszyłam ramionami i w bardzo niezręczny sposób wspięłam się po schodach. Ludzie wokół rzucali mi dziwne spojrzenia, jak gdyby ostrzegali mnie, żebym nie wchodziła na górę. Znałam właściciela domu, więc nie obchodziło mnie to za bardzo.
     Kiedy weszłam już na górę, poczułam się, jakbym była przeniesiona do zupełnie innego świata. Wszystko wyglądało równie dobrze jak na dole, ale to piękno zapierało mi dech w piersi. Popatrzyłam w dół, od razu znajdując Veronice, którą krążyła wokół schodów, odwracając się na wszystkie strony, próbując mnie znaleźć. Potrząsnęłam głową i zdecydowałam się pospacerować po górze, póki byłam sama.
     Ściany były udekorowane pięknymi rysunkami i portretami, które mogły kosztować więcej, niż moje własne życie. Bogaci ludzie zawsze mają pięknie urządzone domy, ale w obronie biednych ludzi, nie mamy pokojówek, które czyściłyby nasz własny bałagan. Ściany były idealnie ozdobione i nawet jeśli było ciemno, wciąż mogłam zobaczyć wszystkie te wzory. Pochyliłam się, aby powąchać trochę róży i w duchu uśmiechnęłam się na ten zapach.
     - Wydajesz się być ekspertem, jeśli chodzi o uciekanie. – nie musiałam się nawet odwracać, żeby wiedzieć do kogo należał ten głos, ale i tak to zrobiłam. Justin siedział na krześle na rogu pokoju, z uśmiechem widocznym na całej jego twarzy. I tak jak z dekoracjami, w ciemności wciąż byłam w stanie dostrzec jego sławny uśmiech.
     - Jak długo tu siedziałeś? – zapytałam z zaciekawieniem. Justin wzruszył ramionami.
     - Wnioskując po dobrym widoku, prawdopodobnie parę minut. – pokręciłam głową, po tym jak otwarcie mi to powiedział. – Co ty kombinujesz? – spytał, kiedy nic mu nie odpowiedziałam.
     - Oprowadzałam siebie po Twoim domu. – odpowiedziałam, odwracając głowę i starałam się pochłonąć  całe to piękno korytarza.
     - Oprowadzę Cię kiedy indziej, ale nie dzisiaj. – podniósł się z krzesła i podszedł do mnie, łącząc nasze ręce i prowadził przez korytarze. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach, następnie je otworzył, odsłaniając pokój, który oczywiście należał do niego, oceniając po piłkach do koszykówki i nożnej, ułożonych w kącie. Wiele trofeów i medali sportowych.
     - Wow, czy nie jesteś jakąś super gwiazdą? – zażartowałam. Justin zaśmiał się, zapraszając mnie do środka. Pokój był ogromny, miał własny stół do cymbergaja, mini lodówkę, sofę, praktycznie miał wymarzony pokój każdego nastolatka.
     - Podoba Ci się? – zapytał, studiując mój wyraz twarzy.
     - Jak mogłeś wymienić ten luksus na zadupie, w jakim mieszkamy. – odetchnęłam. Justin zaśmiał się, ale ja nie żartowałam. Na rogu pokoju stała gitara i fortepian? Musiałam się temu lepiej przyjrzeć, żeby sprawdzić, czy miałam rację, ale miałam. To był fortepian.
     - Interesujesz się muzyką? – tak szybko jak spytałam, Justin stał się nerwowy. Zaczął kaszleć i drapać się po tyle głowy.
     - Trochę. – wymamrotał. Byłam zaskoczona. Mam na myśli to, że on miał to wszystko. Pieniądze, wygląd, talent i kto wie, co jeszcze. Obeszłam pokój, obracając głowę w różne kierunki, kiedy zobaczyłam coś niesamowitego. Dostrzegłam jego łóżko i tuż na szczycie stolika nocnego stało jego zdjęcie z Beyonce. Nie mogłam nic na to poradzić, zaśmiałam się, ze względu, jak szczęśliwie na nim wygląda.
     - Fan Beyonce. – dokuczyłam mu.
     - Każdy kocha Beyonce. – obronił siebie.
     - Niektórzy bardziej, niż inni. – jeszcze raz mu dokuczyłam. Nawet nie miałam zamiaru spytać go, jak to zrobił, bo odpowiedzią byłyby pewnie pieniądze. Miał ich tak dużo, więcej niż mój mózg zdołałby sobie wyobrazić. Usiadłam na jego łóżku, wzdychając na fakt, że moje stopy mogły w końcu odpocząć. Justin natomiast rzucił się na łóżko, łapiąc mnie w pasie i przyciągając nasze ciała do siebie.
     - To najgorsza impreza w moim życiu. Powinniśmy zostać tutaj na resztę nocy. – spanie z Justinem nie było dla mnie niczym nowym, ale w jego domu? Co jeśli jego rodzice wrócą wcześniej i znajdą nas tu, i jak ta impreza się skończy? Mam ma myśli, jak ci ludzie w ogóle stąd wyjdą?
     - Nie mam się w co przebrać. – stwierdziłam. Oczywiście to nie było moim największym zmartwieniem, ale nie miałam innej wymówki.
     - W porządku, możesz spać nago. Nie przeszkadza mi to. – powiedział, biorąc moją dolną wargę w usta. Pokręciłam głową, wywracając na niego oczami. Oczekiwałam, że zaoferuje mi swoje ubrania, ale nie. Zaoferował mi spanie nago. Moja sukienka doszła do punktu, w którym zaczęła się unosić ponad mój tyłek, więc musiałam się pochylić i pociągnąć ją w dół. Oczy Justin'a zauważyły mój ruch, uniósł brew, uświadamiając sobie, co robię.
     - Nie zamierzam spać nago. – powiedziałam, wysyłając mu figlarne spojrzenie. Wtedy zdarzyło się coś nie do pomyślenia. Justin nadąsał się, wydymając dolną wargę i dając mi najsłodsze spojrzenie szczeniaczka. Musiałam odwrócić wzrok, zanim namówiłby mnie do zrobienia czegoś, czego prawdopodobnie rano bym pożałowała.
     - Dobrze. – zaczął. – Nie musisz spać nago, jeśli nie chcesz. – potrząsnęłam głową, zaskoczona jego zmianą zdania.
     - Co? – nie spodziewałam się tego po nim. Normalnie stałby się niemożliwie słodki, flirtował ze mną i dąsał się, aż do czasu, kiedy musiałabym spojrzeć na niego i ulec jego zdaniu.
     - Ale chcę, żebyś zaszalała na jedną noc. – zaćwierkał. Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, co miał na myśli.Czy on na pewno wiedział, że zaszalałam więcej, niż powinnam? Zrobiłam rzeczy, które nigdy nie przypuszczałam, że zrobię i to wszystko dzięki niemu. Jeśli się cofnę i pomyślę o tym, to moja zbuntowana strona uwolniła się dzięki niemu. Tamtą noc na imprezie, upiłam się i pozwoliłam mu dotknąć się w sposób, w jaki jeszcze nigdy nie byłam dotykana.
     - Co masz dokładnie na myśli, Justin? – bez żadnego słowa, wstał i przeszedł na drugi koniec pokoju, szukając czegoś. Kiedy znalazł, to czego szukał, wrócił, znów siadając na łóżku, z zafoliowanym pudełkiem w ręku.
     - Nie panikuj, okej? – poprosił. Po tym jak otworzył pudełko i ujawnił jego zawartość, natychmiast rozpoznałam tę substancję, marihuana. Oczywiście nigdy nie miałam przed sobą marihuany, ale wiedziałam, jak wygląda i jak pachnie. Cisza zapanowała w pokoju, a ja obserwowałam go, gdy przewracał to między palcami. Zwinął to w kartkę kancelaryjną, tym samym tworząc skręta. Przyglądałam się, jak sprawdzał go, patrząc czy wszystko było mocno skręcone, aby mogło wyjść idealnie. Jego brwi marszczyły się okazjonalnie, kiedy koncentrował się aby dokładnie wszystko zrobić. Wyglądał, jakby był w tym zawodowcem i po tym jak dobrze dawał sobie radę, nie byłabym zaskoczona, jeśli była to prawda. Gdy skończył pierwszego skręta, natychmiast zaczął przygotowywać następnego, powtarzając ten sam proces.
     - Masz zamiar to zapalić? – zapytałam. Zdawałam sobie sprawę, że było to głupie pytanie, odkąd odpowiedź stała tuż przede mną, ale nie zwróciłam na to uwagi. Po prostu nie wyobrażałam sobie Justin'a jako typ chłopaka palącego trawkę. Tak, był imprezowym zwierzęciem, zawsze robił szalone rzeczy, ale chyba nigdy nie pomyślałam o rzeczach, które zrobił w przeszłości.
     - Tak, a ty mi w tym pomożesz. – moje oczy rozszerzyły się na jego słowa. Mój instynkt przejął kontrolę, przez co gwałtownie pokręciłam głową. Był nienormalny, jeśli myślał, że mogłabym to zapalić. Ostatnim razem, kiedy byłam pod wpływem narkotyków, przyglądałam się, jak Linda praktycznie wykorzystywała pierwszaka, a ja nie mogłam kontrolować swojego ciała i drogi, w którą wszystko zmierzało. To uwalniało moją szaloną stronę i przerażało mnie to
     - Justin-
     - Każdy próbował marihuany przynajmniej raz w życiu. – następnie zapalił. Wciąż byłam niepewna, co powinnam zrobić, więc w międzyczasie obserwowałam, jak Justin wziął skręta w wargi, a następnie zaciągnął się i wypuścił dym. Jego usta uformowały się w małe 'O', zamknął swoje oczy, a jego ramiona zrelaksowały się razem z nim. Z mojego punktu widzenia, wyglądał seksownie podczas palenia. Zapach zaczął być bardzo silny, przez co musiałam odetchnąć głęboko, aby się tego pozbyć. Przesunął się, opierając się o nagłówek łóżka. Biorąc kolejny buch, wypuścił go raz jeszcze, podniósł swój wskazujący palec, prosząc mnie o podejście bliżej. Tak jakbym była zahipnotyzowana, przeczołgałam całą drogę, aż w końcu siedziałam na jego kolanach okrakiem.
     - Otwórz buzię. – nie myśląc o konsekwencjach, zrobiłam tak, jak powiedział i otworzyłam buzię. Justin przełożył skręta, aby był skierowany do mnie i umieścił go na mojej dolnej wardze. Przycisnęłam go górną wargą i czekałam na dalsze instrukcje.
     - Wciągnij. – wydyszał. Jego oddech miał zapach marihuany, mimo to wciąż tęskniłam za jego ustami na moich i jego językiem sunącym po moim. Zaciągnęłam się, a dym wędrował w dół przez moje gardło do płuc. Nie oddychałam, nie bardzo wiedząc, co dalej robić.
     - Teraz powoli wypuść powietrze. – kontynuował instruowanie. Próbowałam zrobić tak, jak powiedział, ale dym został w moim gardle, przez co dostałam niekontrolowanego ataku kaszlu. Zaczęłam się krztusić, gdy walczyłam o tlen. Justin tylko zachichotał widząc moje niedoświadczenie.
     - Spróbuj jeszcze raz. – włożył skręta z powrotem do moich ust, a ja zaciągnęłam się mocno, zdeterminowana, by pokazać mu, że potrafiłam to zrobić. Kiedy byłam gotowa wypuścić dym, zrobiłam to wolno, dokładnie tak, jak mnie poinstruował i dałam sobie radę bez zakrztuszenia się, jakbym miała zaraz od tego umrzeć.
     - Tak? – zapytałam go, by się upewnić. Na ustach miał ten  swój uśmiech, jego oczy stawały się podkrążone, a głupi uśmieszek wpełzł na jego twarz.
     - To było kurewsko seksowne, kochanie. – wyszeptał, gdy znowu się zaciągał. Zamiast wypuszczenia go, dał znak, abym podeszła bliżej. Od razu wiedziałam, co chciał zrobić, widziałam, jak to się działo w filmach. Otworzyłam usta, gdy byłam bliżej niego, a on wypuścił dym w moje usta. Zaciągnęłam się nim, odchylając głowę, by wypuścić dym.
     Po kilku następnych wymianach, skręt się skończył, Justin wyrzucił go do kosza naprzeciwko nas. Spuściłam z niego wzrok, czując się trochę słabo, moje oczy wędrowały wokół pokoju i wszystko było po prostu niewyraźne. Zaczęłam chichotać, ponieważ to wszystko wyglądało dla mnie tak zabawnie.
     - Jak się czujesz? – zapytał Justin, całując mnie wzdłuż linii szczęki. Zajęczałam delikatnie, a moje hormony poderwały się na nogi. Ogarnęło mnie wielkie pragnienie pocałowania go, przyczyniając mnie do przejechania językiem po jego dolnej wardze, zanim wzięłam ją do ust. Justin szybko zareagował, odwzajemniając pocałunek i wkładając język do środka moich ust. Zaczęłam odczuwać frustrację, potrzebując go jeszcze bardziej.
     Justin przerwał pocałunek i zaczął szarpać moją maskę, przez co przypomniałam sobie, że w ogóle ją miałam na sobie. Pomogłam mu, zdejmując ją i wyrzucając na drugą stronę pokoju.
     - Kurwa Chandler, potrzebuję Cię. – zawarczał, ocierając się kroczem o mnie. Jego ręce wędrowały od moich stóp, przez całą drogę w górę moich nóg, aż dotarły do moich ud. Łatwo podciągnął moją sukienkę do brzucha. Nasze oczy spotkały się, gdy zawędrował rękami do mojego tyłka, otworzył szeroko oczy, gdy uświadomił sobie, że są nagie. Spojrzał w dół, warknięcie opuściło jego usta, gdy spragniony chwycił moje ucho w usta.
     - Masz na sobie stringi. – usłyszałam jego chrapliwy głos nad moim uchem. Uśmiechnęłam się szczęśliwa, że Linda mnie zmusiła, abym je ubrała.
     - Uprzejmość panienki Lindy Franklin. – przyznałam. Justin zachichotał.
     - Przypomnij mi, abym jej podziękował następnym razem, gdy ją zobaczę. – bez czekania na moją odpowiedź, ułożył nas tak, że leżałam płasko na łóżku, a on unosił się nade mną. Rękoma znalazł koniec mojej sukienki, unosząc ją nad moją głowę. Nie miałam na sobie biustonosza, przez co moje sutki stwardniały, kiedy spotkały się z chłodem.
     - Bez stanika, przysięgam, starasz się mnie tu zabić. – zajęczał, biorąc jeden z moich twardych sutków do ust, a drugi przycisnął kciukiem. Zajęczałam z satysfakcji, a moje biodra uniosły się, gdy jego usta nawiązały z nim kontakt. Puścił mój sutek, dając drugiemu tyle samo uwagi, co pierwszemu. Następnie zaczął składać pocałunki wzdłuż mojego brzucha, czasami dodając do nich język. Kiedy dotarł do moich string, odsunął się, by ściągnąć z siebie czarną marynarkę. Sięgnęłam do swoich szpilek, by je ściągnąć, ale Justin mnie zatrzymał.
     - Nie, chcę, abyś była naga z nimi na sobie. – zaczął odpinać swój krawat, zdejmując go i dysząc z ulgi. Moje myśli były zbyt zatłoczone, by chociażby pomyśleć nad tym, co robiłam. Jedyne co wiedziałam to to, że go chciałam i pragnęłam go tak bardzo.
     Justin podniósł mnie tak, że był idealnie na równo z moją prywatną częścią.  Zahaczył dwoma palcami o gumkę moich stringów  i pociągnął je w dół, aż do moich kostek u nóg.
     - Boże kochanie, jesteś taka mokra. – zajęczał. Pomyślałam, że zamierzał włożyć swoje palce we mnie jak kiedyś, ale kiedy byłam zbyt zajęta wspominaniem, poczułam jego język wetknięty w środek mojej jaskini, sięgający aż do mojej łechtaczki.
     - Justin! – zadyszałam, kiedy moje nogi odruchowo owinęły się wokół jego pasa. To był tak dobre, aż chciałam, aby zrobił to ponownie i tak zrobił. Jego język sunął po moich ścianach i co jakiś czas brał do ust moją łechtaczkę. Zaczęłam dyszeć pozbawiona tchu, a usta uformowały się w małe ‘o’, gdy pracował swoją magią tam na dole. Następnie zaczął wpychać i wypychać go z mojej szparki, tworząc nową falę przyjemności, która zawładnęła moim ciałem.
     - Boże Justin, szybciej! – zrobił tak, jak powiedziałam. Moje palce zaczęły się zaciskać, gdy uczucie w dole mojego brzucha powróciło. Było to takie same, które czułam wtedy, gdy byliśmy na placu zabaw, kiedy robiliśmy coś podobnego do tego. Nie sądziłam, że ta przyjemność mogła być jeszcze lepsza, ale udowodniono mi, że się myliłam, gdy Justin dodał palce do środka mnie. Moje ręce poleciały na tył jego głowy, biorąc garść jego włosów i pchając go głębiej we mnie. Wiedziałam, że moje szpilki raniły go, od kiedy kopałam nimi w niego za każdym razem, gdy moje nogi zacieśniały się, ale on nie narzekał.
     - Justin muszę- – przerwałam zdanie w połowie, jęcząc.
     - Dojdź. Chandler dojdź dla mnie. – jego słowa wysłały wibrację, która stworzyła uczucie w moim brzuchu nie do zniesienia. Z jednym ostatnim pchnięciem języka, doszłam. Wypuściłam z siebie soki do spragnionych ust Justin’a, by je połknął.
     Byłam pozbawiona tchu i zmęczona. Leniwie obserwowałam, jak Justin oblizał usta i następnie wziął palec do nich i ssał go dotąd, aż był czysty, jakby moje soki były jakimś rodzajem pysznego smakołyku. Przejechałam oczami po nim całym. Jego włosy stały się jakimś bałaganem, od kiedy je trzymałam. Biała odpięta koszulka była cała pomięta i ściągnięta na jedną stronę. Moje oczy zawędrowały trochę niżej, widząc, jak jego wystający wzwód. To już dwa razy, od kiedy on mnie zadowolił bez dostawania niczego w zamian, a ja byłam bardziej, niż chętna, by zwrócić przysługę. Wstałam, skopując moje stringi z kostek u nóg, upewniłam się, że nie zaplątały się ze szpilkami. Chwyciłam Justin’a za koszulkę, sadzając go na brzegu łóżka.
     - Co ty robisz? – zapytał, trochę zaskoczony moimi ruchami. Zignorowałam go, odpinając mu koszulę, ściągnęłam ją z niego i rzuciłam na ziemię. Moje usta zaatakowały jego szyję, wiedząc, że to był jego słaby punkt. Skupiłam się na jednym miejscu pod jego linią szczęki, całując, ssąc i przegryzając dotąd, aż wiedziałam, że zrobiłam malinkę. Przejechałam rękami wzdłuż jego szyi, czując umięśnienie jego mięśni brzucha, aż dotarłam do guzika od spodni. Moje usta podążały za rękoma, całując każdy cal jego klatki piersiowej i brzucha, kiedy odpinałam jego spodnie. Kiedy dotarłam do zamka, Justin zatrzymał mnie.
     - Nie musisz tego robić. – zapewnił mnie, ale wiedziałam, że on tego pragnął po prostu tak samo, jak ja pragnęłam mu to zrobić. Odepchnęłam jego rękę, przez co podniósł swoje biodra do góry, więc mogłam ściągnąć jego spodnie i bokserki. Kiedy były już pod jego kolanami, stanęłam twarz z jego pełną wzniesioną długością. Polizałam usta, biorąc głęboki wdech, zanim wypuściłam go, chichocząc.
     - Chandler, nie musisz tego robić, jeśli nie- – urwał w połowie stanie, wydobywając z siebie jęki, kiedy wzięłam jego kutasa do ręki. Chwyciłam jego końcówkę i zebrałam całą odwagę, którą miałam w sobie, by przyjechać językiem po jego główce. Justin zamruczał, jakby prosząc o więcej. Przejechałam językiem wzdłuż jego długości, ręką chwytając jego jądra, co sprawiło, że tylko szarpnął biodrami. Całowałam go całą drogę do góry, aż wreszcie wzięłam jego końcówkę do ust i zaczęłam ssać. Zaczęłam wolno brać go głębiej i głębiej, dotąd aż poczułam jego koniec tuż przy moim gardle, ale wciąż nie wzięłam go całego. Zostałam w takiej pozycji przez kilka sekund, próbując przyzwyczaić się do jego rozmiaru, a kiedy już to zrobiłam, wyciągnęłam go tylko po to, by zaraz wepchnąć go ponownie gwałtownym ruchem. Justin odrzucił głowę do tyłu, chwytając moje włosy, kiedy poruszałam głową do tyłu i w przód, ssąc go tak mocno, jak tylko potrafiłam.
     - Kurwa Chandler, cholera, kochanie szybciej! – zachęcał mnie. Nie wiedziałam, czy robiłam to dobrze, ale oceniając po reakcji Justin’a, wierzyłam, że tak. Chwyciłam za jego uda, gdy zaczęłam brać go szybciej i szybciej. Z przyjemności, którą dostawał, Justin zaczął pchać biodrami, przez co jego kutas był jeszcze głębiej w moich ustach. Kiedy dotarł do mojego gardła, zbita z tropu, zaczęłam się dławić, moje gardło zaciskało się wokół niego. Spojrzałam na Justin’a, miał zaciśnięte zęby, a oczy zupełnie zamknięte i czasem syczał.
     - Kochanie, jeśli chcesz, możesz go wyciągnąć, zaraz dojdę! – zignorowałam jego prośbę i zaczęłam go ssać jeszcze szybciej i szybciej. Jęki Justin’a stały się głośniejsze, aż zaczął krzyczeć i doszedł dokładnie w mojej buzi, a jego ciało opadło wiotkie. Połknęłam każdą część jego spermy, aż nie było jej więcej w moich ustach. Justin wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi ustami i zachichotał.
     - Kurwa to było gorące. – uśmiechnął się. Ściągnął swoje buty, i zrobił tak samo ze wszystkim oprócz bokserek. Podciągnął je na siebie, kiedy ja rozglądałam się w jego szafie wypełnionej ciuchami za jakąś koszulką, którą mogłam ubrać. Kiedy znalazłam jedną, wsunęłam ją na siebie i upewniłam się, by zdjąć szpilki, kiedy wstałam. Wślizgnęłam się z powrotem do łóżka, wzdychając szczęśliwie.
     - Czy to była Twoja definicja życia na całego? – zapytałam go w żartobliwy sposób. Justin zachichotał, skinając głową.
     - Zdecydowanie! – odpowiedział. Poczułam, że jak zaczęłam widzieć wyraźniej, marihuana zaczęła opuszczać mój organizm. Byłam zmęczona i chciałam iść spać, ale na dole wciąż trwała impreza.
     - Idź spać kochanie. Jutro wszyscy znikną. – wymamrotał, jakby czytał moje myśli. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zaplątałam swoje stopy w jego. Ręka Justin’a otulała mnie wokół, w taki sposób, który uwielbiałam.
     - Dobranoc Justin. – wymamrotałam.
     - Dobranoc mała. – uśmiechnęłam się na pseudonim, którym mnie nazwał, od razu go uwielbiając.
      Kiedy zasypiałam, zaczęłam sobie uświadamiać, że właśnie obciągnęłam Justin’owi.
_________________________
      OMFG, MI WCIĄŻ JEST GORĄCO, A WAM? Podobał się rozdział? Jak zareaguje na całą sytuację Chandler, gdy już będzie myśleć na trzeźwo?
      Przepraszamy, że dopiero pod koniec dnia, ale niestety przez dodatkowy rozdział, nie miałyśmy już tak dużo czasu na przetłumaczenie osiemnastki. A biorąc pod uwagę, że takie sceny nie są łatwe do tłumaczenia i zbliżają się święta aka czas na wielkie porządki, to ledwo co się wyrobiłyśmy. Ale dałyśmy radę, z czego jestem najbardziej dumna ;] O matko muszę wam powiedzieć, że Natalia się tym razem wycwaniła (i tak wiem, że zrobiłaś to specjalnie (:::: ) i tłumaczyła pierwszą część rozdziału, a mi została ta najbardziej intymna. Nie było najgorzej, ale i tak przez to zajęło mi to trochę więcej czasu do tłumaczenia. Następny w piątek, dodaje Natalia. I na koniec mam dla was ważną informacją! Taką bardzo ważną, ucieszy was pewnie. hehehe, a więc nie przedłużając, to autorka opublikowała dzisiaj na jbff sporą część rozdziału 30! (aktualizacja: jest to dodany rozdział 29, a autorka po prostu chce się jak na razie dowiedzieć, czy są ludzie zainteresowani jej opowiadaniem) Napisała także, że jeśli Room 269 dalej będzie miał czytelników, to będzie kontynuować historię. Także, jeśli ktoś czyta również angielską wersję, oprócz naszego tłumaczenia, bardzo prosimy was o skomentowanie 30 (aktualizacja: mimo wszystko, jeśli macie konto na jbff to skomentujcie, chyba wszyscy chcemy trzydziesty rozdział <3). My już szykujemy się na jakiś mega długi komentarz ode mnie i Natalii i oczywiście też w waszym imieniu, ponieważ jesteśmy z was dumne. Do tej pory osiągnęliśmy razem około 85 tys. wyświetleń bloga i w sumie 1282 komentarze (pod rozdziałami i stronami), więc miło nam będzie poinformować o tym autorkę. Jeśli do tej pory były osoby, które zastanawiały się, czemu chciałyśmy, żebyście pisali komentarze, macie odpowiedź. :) p.s. pozdrawiam Natalię, której od dzisiaj namioty będą jej się dziwnie kojarzyć (hahahahahah)

17. "Just my fucking luck."

     Podeszłam kilka kroków w kierunku drzwi, by je otworzyć, ale wyglądało na to, że jakaś osoba nie miała cierpliwości, ponieważ zaraz otworzyły się, sprawiając, że przewróciłam się na tyłek. Drzwi zamknęły się z hukiem, aż ściany się zatrzęsły.
     - Czy to prawda, że mnie zdradzasz? – wygięła brew w łuk w moim kierunku, opierając swój cały ciężar na prawej nodze, podczas kiedy ręce trzymała na biodrach. Jej wyraz twarzy był wypełniony żądaniem.
     - Cześć Linda, jak się trzymasz? Tęskniłam za Tobą. Oh, naprawdę też za mną tęskniłaś? Jak poszło? Wszystko w porządku? Oh tak, to byłaby przyjemność, jeśli pomogłabyś mi wstać! – Skończyłam swoją przemowę cierpko. A ona pozostała w stojącej pozycji bez choćby ruszenia się, natomiast jej oczy rzucały we mnie sztyletami. Czemu się tak zachowywała? Potrząsnęłam głową, podnosząc się z podłogi. Otrzepałam się z kurzu, zanim spojrzałam prosto na nią.
     - Veronica… poważnie? – wreszcie powiedziała, pytając mnie i dając mi spojrzenie typu ‘jesteś głupia?’.
     - Wepchnęła mnie do tego składziku, by mi cholera powiedzieć, żebym trzymała się z dala od… Justin’a? – wyszło to raczej bardziej jak pytanie, niż stwierdzenie. Linda raz jeszcze uniosła brew. Wyglądała jak jakaś diwa, gdy patrzyła się prosto na mnie, mając na sobie spódniczkę cztery cale nad kolano i różową bokserkę, która bardzo się opinała na jej piersiach. Nosiła buty, jakiegoś drogiego rodzaju, przez co była trochę wyższa niż ja.
     - Wiesz o co mi chodzi! – krzyknęłam, wkurzona jej nastawieniem. Ona powinna wrócić smutna, w depresji. A ja powinnam ją przytulić i powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze, ale nie. Ta suka po prostu wróciła i darła się na mnie za ‘zdradzanie jej’. Potrząsnęłam głową. Linda nigdy się nie zmieni.
     - W porządku, ale powinnaś usłyszeć, o czym wszyscy plotkują. W ich oczach pieprzycie się! – potrząsnęłam głową w horrorze. Nigdy bym tego nie zrobiła, oh nie, nigdy.
     - Czy możemy przestać o tym rozmawiać? Po prostu chcę wiedzieć, jak się czujesz? – zajęczałam. Veronica była ostatnią osobą, o której chciałam rozmawiać.
     - Nie martw się o mnie, Chandler. Jestem w idealnym porządku. Teraz, to, co chcę wiedzieć, to, czy idziesz na ten mały bal maskowy w sobotę? – zaszczebiotała w podekscytowaniu. Jak ona tuż po powrocie może już wiedzieć o tym wszystkim? Nigdy nie będę w stanie zrozumieć, jak łatwo może ukryć swój ból. Odepchnęłam te myśli z swojej głowy i zaczęłam myśleć o imprezie. W sumie to tak naprawdę nie chciałam tam iść.
     - Nie, nie chcę iść. – otworzyła swoje usta, by potępić mój wybór lub zmusić mnie, abym zmieniła swoją decyzję, ale zasłoniłam uszy rękoma. Nie chciałam tego słyszeć. Podjęłam decyzję i to było postanowione. Linda wywróciła oczami, wiedząc, że jak coś sobie umyśliłam, to nikt nie będzie w stanie tego zmienić. Przynajmniej nie w tym momencie.
     Spędziłyśmy cały dzień rozmawiając, aż ostatecznie doszłyśmy do części, gdzie mówiła o tym, jak spędziła prawie dwa tygodnie opłakując swoją matkę. Mówiła o tym, jak jej ojczym był niesamowicie niegrzeczny - ale nie była tym zaskoczona - i również o tym, jak wszyscy ze strony jej mamy nienawidzili go. To było pocieszające, ale to nie zaprzeczało faktowi, że Linda była teraz wciąż sama.
     Zanim się zorientowałyśmy, Justin wrócił cały spocony - nawet, mimo że na zewnątrz było zimno - i zdyszany. Powitał się nawzajem z Lindą i zachowywali się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Uśmiechając się i śmiejąc, czasem obrażali siebie nawzajem, chcąc sobie dokuczyć. Ich relacje są dziwne, chociaż tak samo była moja i Justin’a. Nie umawialiśmy się, czyli byliśmy przyjaciółmi z korzyściami, czy co? Potrząsnęłam głową, nie bardzo lubiąc ten pomysł. Po prostu chciałabym, aby nasz związek nie wydawał się skomplikowany.
     Tak jak Linda, Justin zapytał się mnie, czy idę i odpowiedziałam mu po prostu tak samo, jak Lindzie. Jednym wielkim nie. Odmówiłam iść na imprezę. Oczywiście próbował wszystkiego, co był w stanie, by mnie przekonać, ale to nie działało. Szczerze wolałam zostać tutaj i odrobić zadanie domowe, zamiast bycia na jakiejś cholernej imprezie urodzinowej.
     Przyszedł piątek. Wszyscy poszliśmy na zajęcia, myślałam że wszyscy będą plotkować o mnie i Veronice ale jedyna rzecz, o której mówili, to wybór ubrania na imprezę. To wszystko, co wszędzie słyszałam, gdy przechodziłam. Nie mogłam zjeść nawet lunchu w spokoju, bez nikogo, pytającego mnie, czy idę. Mówiąc o lunchu, Veronica zdecydowała się trzymać dystans do mnie, kiedy zobaczyła, że Linda wróciła, co było całkiem zabawne do oglądania. Linda idealnie grała rolę zazdrosnej dziewczyny.
     - Jesteś pewny, że nie chcesz przyjść? – zapytał Justin w nonszalancki sposób, ale oczami prosił mnie, abym poszła. Sobotni wieczór nadszedł i tak, jak oczekiwałam, ludzie byli w swoich pokojach, przygotowując się, panikując na punkcie swojego wyglądu, lub czy mieli idealny strój. Potrząsnęłam głową. Nie chciałam iść.
     Veronica wchodziła i wychodziła z pokoju co dziesięć minut, od kiedy jej impreza odbywała się w domu Justin’a, co oznaczało, że musiałam być w pełnym przebraniu jako Chace. Miałam na sobie swoje luźne ciuchy, a pod czapką związane włosy. Zupełnie jak dziesięć minut temu, Veronica weszła przez drzwi, nie zawracając sobie głowy pukaniem i posłała mi i Justin’owi zalotne spojrzenie.
     - Powiedzcie mi prawdę, czy to wygląda dobrze? – zapytała ze znajomym uśmieszkiem na twarzy. Justin przebiegł wzrokiem wzdłuż jej ciała, unosząc brew, a jego twarz wyrażała aprobatę. Cokolwiek, co miała na sobie, nie było nawet sukienką. Jeśli chciała, mogła iść naga na swoją własną imprezę. ‘Sukienka’ była czarna, ale była po prostu tak krótka, że ledwo co zakrywała jej tyłek. Jej płaski brzuch był cały odsłonięty, a na nim była jedynie mała tasiemka materiału, która idąc do góry po prawej stronie łączyła się z innym kawałkiem materiału, który zakrywał jej piersi. Kiedy się odwróciła wokół, to również miała odkrytą połowę pleców, które były na widoku. Potrząsnęłam głową obrzydzona przez fakt, że Justin’owi podobała się ta sukienka. Oczywiście, że mu się podobała. Jest facetem!
     - Nie musicie mówić niczego, wasze wyrazy twarzy mówią same za siebie! – powiedziała z kuszącym uśmiechem na twarzy. Chwyciła Justin’a za ręce i zaciągnęła do drzwi.
     - Dalej Justy, musimy sprawdzić, czy przyszły dekoracje! – Justin odwrócił się do mnie i pomachał, zanim Veronica zamknęła drzwi, zostawiając mnie samą w pokoju. Cóż to było za niesamowite pożegnanie. Nawet nie miałam czasu, by się poruszyć, zanim drzwi trzasnęły, otwierając się raz jeszcze. Zawarczałam z frustracji. – Do kurwy się puka ludzie! – krzyknęłam na osobę, stojącą przy drzwiach.
     - Boże, co się stało, że jesteś taka marudna? – odwróciłam głowę z dala od Lindy, nie chcąc jej mówić, co się właśnie stało. – Pozwól mi zgadnąć, Veronica weszła w swojej sukience, a Justin pożerał wzrokiem jej - praktycznie - nagie ciało. – odmówiłam patrzenia się na nią, przypuszczając, że chciała użyć zazdrości, którą czułam w sobie, przeciwko mnie.
     - Czy nie masz iść na jakąś imprezę? – zapytałam, patrząc na to, że nie było jeszcze ubrana. Pochłonęła powietrze i wypuściła z westchnieniem.
     - Opuśćmy to całe wciskanie kitów i przejdźmy do rzeczy. Idziesz na imprezę i pokazujesz Veronice do kogo dokładnie należy Justin. Kupiłam Ci seksowną sukienkę w piątek i powiedzmy po prostu, że będziesz ją nienawidzić, ale Justin ją pokocha tak bardzo, że będzie chciał Cię pieprzyć w momencie, kiedy Cię zobaczy. – Linda zakończyła swoją długą inspirującą przemowę. Parsknęłam, myśląc sobie, że ona już po prostu postradała zmysły.
     - Linda, nie chcę spowodować-
     - Zamknij się i chodź za mną. Jeśli tego nie robisz, zamorduję Cię we śnie. – gdy to powiedziała, odwróciła się i zaczęła iść, zostawiając drzwi szeroko otwarte dla mnie, abym szła za nią. Westchnęłam, robiąc tak, jak powiedziała, nie bardzo chcąc spowodować jakieś problemy. Wszyscy, których napotykaliśmy na korytarzu, pokonywali drogę w kierunku schodów lub windy, gotowi na imprezę. Dotarliśmy do dobrze znanych drzwi, które oczywiście należały do Lindy.
     - Ulubiony kolor Justin’a, który ma na sobie dziewczyna to fioletowy. Oznacza to, że kocha dziewczyny, które są w fioletowych kolorach. – śledziłam jej ruch, kiedy podeszła do szafy. Uniosłam brwi, nie bardzo wiedząc, czy byłam gotowa zobaczyć, co miała w swoim magazynie dla mnie. Kiedy Linda wyciągnęła sukienkę, którą kupiła dla mnie, moje oczy dosłownie wyleciały z orbit. Spojrzałam na nią przerażona do maksimum. Nie mogę tego ubrać. Nie, ja tego nie ubiorę!
     - W twoich skurwysyńskich snach Linda!
     - Nie przyjmuję ‘nie’ za odpowiedź. – wskazała na mnie, zanim rzuciła sukienkę w moim kierunku. Potrząsnęłam głową, kiedy odrzuciłam ją jej z powrotem. Nie wiem, czyja sukienka była gorsza. Moja czy Veronici, ale bardziej skłaniałabym się w kierunku mojej.
     - Chandler, wyluzuj trochę. To tylko sukienka. Nie spodobałoby ci się zagranie na nerwach Veronice, gdy zobaczy, że Justin będzie zabiegał o Twoją uwagę? – otworzyłam usta w proteście, ale przerwała mi – Nie, zamknij się, założysz to! – powiedziała, zakładając fioletową maskę i poprawiając ją na sobie. Wyglądała, jak nie ona z nią na sobie. Nie mogę uwierzyć, że obecnie zastanawiałam się nad tym.
     - Obiecuję Ci, że Justin to pokocha. – uśmiechnęła się niewinnie. Nie wiem, czemu te słowa, były tymi, które sprawiły, że pękłam, ale tak było. Po prostu zwykła myśl o Justin’ie, patrzącym na mnie z pożądaniem, sprawiały, że czułam się dobrze, pięknie, nawet seksownie. Kiedy Linda zobaczyła, moje poddające się spojrzenie na twarzy, zapiszczała, prowadząc mnie do łazienki, abym wzięła prysznic, zanim zacznę się przygotowywać.
     W momencie kiedy wyszłam spod prysznica, zostałam wciśnięta w sukienkę, w której czułam się niesamowicie niewygodnie. Spojrzałam na siebie i po prostu nie mogłam uwierzyć, że to byłam ja. Sukienka sięgała tylko cztery cale za tyłek, ale to nie była najgorsza część. Materiał jakiejś tkaniny, tworzył potargane ‘U’ od mojego brzucha, aż po piesi, gdzie łączył się z cienkim sznurkiem, który biegł po mojej szyi i wokół moich pleców, odsłaniając podzielony przód. Na środku mojej klatki piersiowej, były małe kółeczka, które trzymały wszystkie tasiemki razem, ale to tylko sprawiało, że strój wyglądał jeszcze bardziej seksownie. Dotknęłam swoich bioder, czując że dostałam gęsiej skórki przez nagły dotyk. Na całych plecach i po bokach byłam naga, co dawało mi poczucie zażenowania i niepewności.
     - Wyglądasz gorąco. – skomentowała Linda, która stała za mną. Potrząsnęłam głową. Przygotowała się podczas, gdy ja byłam po prysznicem i patrząc na jej sukienkę, byłam szczęśliwa, że nie będę jedyną, która wygląda, jak dziwka. Jej czerwona sukienka ukazywała dekolt, a tasiemki wzdłuż boków łączyły się w pierścień 'O', tuż pod jej brzuchem. Koniec jej sukienki opinał się na jej tyłku tak dobrze, że dzięki temu wyglądał na większy.
     W tym momencie robiła mi fryzurę, susząc moje włosy i używając lokówki, by zrobić delikatne loki wzdłuż moich pleców. Uwielbiałam fakt, że mogłam wreszcie zrobić coś z włosami po noszeniu ich cały czas spięte, przez Bóg wie ile czasu. Następnie zaczęła pracować nad moim makijażem, nie robiąc nic wielkiego na moich oczach, ponieważ i tak miały być zakryte maską.
     - Skończyłam. – zawiwatowała, patrząc na mnie raz jeszcze. Otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w prawie całe jej dzieło. – Czy myślałaś kiedykolwiek o zostaniu modelką? – zaszydziłam z jej słów. Ja, modelką? To było coś nowego.
     - Jakie buty chcesz, abym ubrała? – zapytałam jej, podczas gdy sama przeglądałam się w lustrze. Wyglądałam…gorąco? Nie chciałam zabrzmieć, jakbym przyznała Lindzie rację, ale wykonała ona niesamowitą robotę. Czułam się atrakcyjnie, wyglądałam szczupło, a kiedy Linda przyniosła czarne szpilki, mój tyłek wyglądał ogromnie.
     - Boże, Linda, uwielbiam to. – powiedziałam na wydechu. Opuściła ona toaletę raz jeszcze i wróciła z maskami.
     - Ostatni dotyk. – powiedziała, zanim podała mi jedną maskę. Założyłam ją na głowę, prosto kompletując swój strój, który sprawiał, że wyglądałam tajemniczo.
     - Wezmę tylko buty i maskę i możemy jechać. – oznajmiła, zanim wyszła z łazienki. A ja za nią, próbując przyzwyczaić się do tych morderczych szpilek.
     Kiedy już była gotowa, zabrała swoje kluczyki do samochodu i w ciszy ruszyłyśmy do windy. Nie było mowy, żebym skorzystała ze schodów w tych rzeczach. Prawdopodobnie spadałabym i skończyła ze złamaną szyją. Z drugiej strony, nie mogłam przestać myśleć o pokazaniu się w sukience takiej, jak ta. Justin ma mnie zobaczyć. Czy pomyśli, że wyglądam atrakcyjnie? Czy polubi tą sukienkę? Wiem, że to nie ja ją wybierałam, ale nie mogłam zaprzeczyć, że jest piękna, nawet jeśli odkrywała zbyt dużo.
     Przeszłyśmy przez recepcje, Lucy nie była w zasięgu wzroku od piątku, aż po niedzielę. Mogliśmy opuszczać szkołę na weekendy, więc nie musiała cały czas pilnować wejścia.
     - Jesteś gotowa? – zapytała Linda, kiedy siedziałyśmy już wygodnie w jej samochodzie.
     - Niezbyt. – przyznałam. Nigdy nie będę gotowa na takiego rodzaju rzeczy.
     - Cóż, to źle. – odpowiedziała, zanim ruszyła. Podczas jazdy, radio grało pełną parą, pokazując najgorętsze hity na tą chwilę. Po paru piosenkach, Linda przyciszyła muzykę.
     - Mówiłam serio, kiedy pytałam Cię o zostaniu modelką. – powiedziała. Odwróciłam głowę, aby na nią spojrzeć, nie wierząc o czym ona chcę ze mną gadać.
     - Nie, nigdy o tym nie myślałam. – zwyczajnie odpowiedziałam. Linda zadrwiła.
     - Naprawdę powinnaś zacząć o tym myśleć. – były jej ostatnimi słowami, zanim ponownie pod głosiła muzykę.
     Moi rodzice nigdy nie zaakceptowaliby takich rzeczy. Prawdopodobnie wyparliby się mnie, gdybym wróciła do domu i oznajmiła im, że chcę zostać modelką. Ta kariera nigdy nie była i nigdy nie będzie w jakichkolwiek planach moich rodziców. Dla mnie, ten pomysł brzmiał intrygująco, ale nigdy nie wyszedłby z ust moich rodziców.
     Samochód zwolnił, parkując przed ogromnym, białym dworem. To był dom Justin'a?
     - Moja maska dobrze leży? – zapytała Linda. Pokiwałam głową, wychodząc z auta.
     - Wygląda idealnie. – skomentowałam. Natychmiast poczułam zimne powietrze na mojej skórze, wywołujący dreszcze, przez brak odzieży.
     - Chodźmy! – wrzasnęła dziecinnie, łącząc jej ramię z moim. Pokonałyśmy drogę do drzwi, po prostu wchodząc do środka, bez żadnego pukania - pomysł Lindy, nie mój.
     Stanęłyśmy twarzą w twarz z innymi uczniami, wszyscy mieli maski zasłaniające ich twarze. Muzyka głośno grała, aż czułam, jak moja błona bębenkowa wibruje w dyskomforcie. Myślałam, że to ja wyglądam dziwkowato, ale każdy miał taką samą winę, jak ja. Moje oczy natychmiast zaczęły wędrować w poszukiwaniu Justin'a, ale niestety każdy miał na sobie maskę, przez co było to ciężkie do zrobienia.
     - Pójdę poszukać Justin'a. – Linda tylko pokiwała głową, następnie odwracając wzrok na grupę niesamowicie wyglądających chłopaków.
     Odeszłam, rozglądając się wszędzie, desperacko próbując znaleźć osobę, dla której tu przyszłam. Gdziekolwiek poszłam, czułam na sobie oczy wszystkich. Dziewczyny wywracały na mnie oczami, kiedy ich partnerzy lustrowali mnie wzrokiem od góry do dołu. Zaczęłam czuć się bardziej świadoma tego, jak byłam ubrana, moja samoocena obniżała się wraz z każdym spojrzeniem rzuconym na mnie. Wciąż kontynuowałam krążenie wokół, szukając Justin'a, ale nigdzie go nie było. Miałam już się poddać, kiedy na kogoś wpadłam.
     - Whoa, cześć piękna damo! – spojrzałam w górę, tylko napotykając zalotne spojrzenie Trey'a. Świetnie.
     - Chandler, wow wyglądasz niesamowicie! – skomplementował mnie, przebiegając wzrokiem po moim ciele, zatrzymując się na moich piersiach. Uśmiechnęłam się do niego niezręcznie, kiwając głową.
     - Dziękuje, więc ja lepiej już pójdę. – odwróciłam się, gotowa do oddalenia się od tego dupka. Przysięgam, wpadam na samych złych ludzi.
     - Czekaj Chandler, zostań na sekun- – poczułam jego nagły uścisk na moim nadgarstku, ale zniknął on tak szybko, jak się pojawił. Odwróciłam się, aby stanąć w twarz z chłopakiem w czarnym garniturze, trzymającym ramię Trey'a. Ale to nie garnitur przykuł moją uwagę, tylko włosy. Gładkie włosy odcieniu ciemnego blondu, które tak bardzo uwielbiałam. Włosy Justin'a.
     - Co Ci powiedziałem? – Justin zapytał wściekłym tonem. Trey milczał, mordując Justin'a wzrokiem. – Trzymaj się od niej z daleka. – Justin ostrzegł, zanim Trey zdążył cokolwiek powiedzieć. Odepchnął go, odwracając się do mnie, złączył nasze ręce, zabierając mnie stamtąd.
     - Zranił Cię, albo mówił Ci coś? – zapytał, gniew znikał z jego głosu. Pokręciłam głową.
     - Wszystko okej. – zapewniłam go. Trey nie miał nawet szansy porozmawiać ze mną, odkąd Justin pojawił się tam w jednej sekundzie. Nie mogłam go znaleźć, więc on znalazł mnie.
     - Myślałem, że nie chcesz przychodzić. – odetchnął.
     - Linda. – jej imię wystarczyło, żeby zrozumiał, o co mi chodzi. Wreszcie zatrzymał się, żeby na mnie spojrzeć.
     - Jak to jest, że ona przekonała Cię, żeby tu przyjść, a ja nie? – zapytał, głosem udając sztucznie zranionego. Żartobliwie wydęłam wargi.
     - Nie przekonywała mnie. Zmusiła mnie, żebym tu przyszła. – oboje parsknęliśmy śmiechem. Justin wykorzystał ten moment, żeby popatrzeć na moją sukienkę, wędrując wzrokiem w górę i w dół po moim ciele, a jego brew uniosła się ku górze, kiedy doszedł do moich oczu. Powolnie oblizał wargi, pochylając się, aby złożyć pocałunek na linii mojej szczęki.
     - Wyglądasz bardzo seksownie, nie będę w stanie trzymać rąk przy sobie. – kiedy to powiedział, jego ręce wolno przebiegły po moich plecach, pieszcząc każdy centymetr mojej skóry. Wzdrygnęłam się na kontakt z uczuciem ciepła, jakie u mnie wywołał. – Chodź ze mną zatańczyć. – zasugerował. Chwytając moją rękę, zaprowadził mnie do grupy osób ocierających się o siebie, spędzając dobrze czas. Nie wiedziałam, jak tańczyć w ten sposób.
     - Justin, nie umiem tańczyć. – przyznałam się.
     - Nie martw się. Nauczę Cię. – objął moje biodra i powoli zaczął kołysać nas w rytmie muzyki. Byłam zaskoczona, kiedy automatycznie nie przysunął mnie do swojego krocza. Mieliśmy swój dystans, ale byłam skoncentrowana na innych dziewczynach dookoła. Jak poruszają biodrami, kołysając ciała w rytm muzyki. Po chwili zaczęłam czuć się bardziej komfortowo z moim tańcem i pozwoliłam pokazać na co mnie stać.
     - Widzisz, wychodzi Ci. – Justin wyszeptał mi do ucha. Byłam przyparta do jego piersi, więc wszystko co mogłam zrobić to wysłać mu drobny uśmiech. Jego uścisk zacisnął się na moich biodrach, kiedy poczułam, że zaczynam ocierać się o jego krocze. Powinnam przestać? Pomyślałam. Justin odpowiedział na moje niezadane pytanie, nie puszczając mnie, ocierał mną dalej o swoje krocze. Trochę zbyt wcześnie, piosenka się skończyła, sprawiając, że skończyliśmy tańczyć. Rozejrzałam się wokół, aby zobaczyć, czy ktoś to zobaczył, ale wszyscy byli zajęci swoimi sprawami.
     - Gdzie mogę się napić, Justin? – poczułam się spragniona po tym całym tańcu i potrzebowałam ochłonąć. Justin wziął mnie za rękę, prowadząc nas w kierunku kuchni- która była olbrzymia, w porównaniu do mojej. Wyjął czerwony, plastikowy kubek i napełnił go do połowy colą. Zanim mogłam go powstrzymać, chwycił butelkę wódki i napełnił nią drugą połowę kubka. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy Justin podał mi czerwony kubek.
     - Myślę, że sobie daruję. – powiedziałam, odpychając jego rękę.
     - Daj spokój kochanie, to impreza. Zaszalej trochę. – po raz kolejny wyciągnął do mnie rękę, podając mi drinka. Patrzyłam się na niego, nie wiedząc, co mam zrobić. Czy to właśnie była presja towarzystwa? Kręciłam moją dolną wargę, nerwowo ją przygryzając, kiedy zdecydowałam, co zrobić. Moich rodziców nie ma tu, żeby powiedzieć mi, co jest dobre, a co złe, ale wiedziałam, że to złe, nawet jeśli nie było ich tu, żeby mi to powiedzieć.
     - W porządku. – poddałam się. To impreza, muszę trochę zaszaleć, tak jak powiedział. Odebrałam od niego kubek i przełknęłam łyk drinka. Oczywiście picie nie było zbyt przyjemne, drink niesamowicie piekł mnie w gardle, wywołując kaszel.
     - Przywykniesz do tego. – powiedział, opierając się o ladę i owijając ramiona wokół mnie. Opuścił wzrok, obserwując jak jego ręce pieściły moje ciało, a jego kciuk tworzył koła na moim brzuchu.
     - Naprawdę doprowadzasz mnie do szaleństwa. – wymamrotał,  kiedy przybliżył się do mojej twarzy, łącząc nasze usta. Odwzajemniłam pocałunek, owijając ramię wokół jego szyi. Pocałunek robił się coraz gorętszy, dłonie Justin'a błąkały się, podróżując po moim brzuchu, aż do mojego uda. Podniósł fragment mojej sukienki, aby mieć dostęp do mojej kobiecości. Przerwałam pocałunek, następnie rozglądając się we wszystkich kierunkach, próbując odkryć, czy ktoś na ogląda.
     - Nie rób tego! – ostrzegłam go, odpychając jego rękę. Justin tylko się zaśmiał, przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej, niż wcześniej.
     - Nie mogę nic na to poradzić. Za każdym razem, kiedy na Ciebie patrzę, chcę Cię rozebrać do naga. – wyjęczał, składając pocałunki na mojej szyi. Zarumieniłam się z powodu doboru jego słów, nawet jeśli to była reakcja, jakiej od niego pragnęłam.
     - Twój dom wygląda pięknie. Powinieneś mnie po nim oprowadzić. – uśmiechnęłam się, kiedy jego twarz spadła na mnie po zmianie tematu.
     - Nie ma dużo do pokazywania. – odpowiedział. Uniosłam brew, pytając czy mówił serio. Ten dom jest olbrzymi. – W porządku! – poddał się. Ujął moją rękę, łącząc ją ze swoją. – To kuchnia. – zachichotał. – Jeśli do tej pory się nie domyśliłaś. – zaśmiałam się, gdy prowadził mnie między tańczącymi ciałami, żeby pokazać mi resztę domu.
     - Justy, kim jest Twoja przyjaciółka? – Justin odwrócił się, ale ja pozostałam zamurowana w miejscu. Wiedziałam, że to się stanie. – Cóż, powiesz mi, czy nie? – powiedziała Veronica i mogłam tylko wyobrazić sobie, jak trzyma rękę na biodrze, opierając swój ciężar ciała na jednej nodze, patrzyła się na naszą dwójkę unosząc brew. Tylko moje, pierdolone szczęście.

_________________________
     NIESPODZIANKA!
     Udało się nam wyrobić i wstawić dodatkowy rozdział! :) Też nienawidzicie Veronici, tak samo jak ja? Jak sądzicie czy odkryje, że to Chandler? I jakie jest wasze zdanie o Treyu? Podpowiem, że jego postać namiesza trochę w następnych rozdziałach. No i co myślicie, że jeszcze zdarzy się podczas imprezy? Bo będzie tego dużo :)
     Dziękujemy wam, za te wszystkie miłe słowa w komentarzach i na asku. Nadal prosimy was o komentowanie, bardzo nas to motywuje i chcemy poznać wasze zdanie <3
     To chyba tyle ode mnie, ja niestety wracam do nauki do egzaminów, które mam po świętach, także proszę trzymajcie za mnie kciuki :) Następny w piątek albo we wtorek, zależy jak się wyrobimy, ale postaramy się dodać go w piątek, także czekajcie, bo będzie się sporo działo. Następny dodaję Justyna, miłego czytania!

16. "How do I now you're not lying to me?"

     - Bal maskowy? – zapytałam, w tym samym czasie, co Justin. Po jaką cholerę Veronica urządza bal maskowy? Jeśli chcesz zrobić imprezę, po prostu robisz cholerną imprezę, ale nie z tym całym gównem wysokiej klasy.
     - Tak i... cóż zastanawiałam się czy... czy idziesz na nią... Chace. – ta dziewczyna zrobiła ten głupkowaty wyraz twarzy, który robią wszystkie dziewczyny przy flirtowaniu z chłopakami. Spojrzałam na nią zszokowana. Czy ona to robiła na serio?
     - Nie sądzę, ale jeśli tak to... poszedłbym z Lindą. – zaczęłam wyjaśniać. – Ponieważ to moja dziewczyna. - uśmiech opuścił jej twarz, zamrugała gwałtownie oczami, kiedy zrozumiała moje słowa.
     - Oczywiście. – zaczęła odchodzić. – Dziwki zawsze dostają to, czego chcą. – Justin parsknął głośnym śmiechem, od razu gdy zniknęła z naszego pola widzenia. Wywróciłam oczami, nie chcąc nawet wspominać o tym, co właśnie się zdarzyło. To już wiadome, że nie jestem gejem i teraz wszyscy mnie podrywają. Przysięgam, nigdy nie byłam przygotowana na coś takiego.
     - Nie wiem, czemu jej odmówiłaś. Mam na myśli to, że oceniając po tym, jak całowałaś się z Lindą. – nadal nie byłam z nim w pełni pogodzona, a jego komentarz obraził mnie, sprawiając że odwróciłam się w jego kierunku i uderzyłam go w klatkę piersiową. Nie podobał mi się ten pocałunek. To było coś niespodziewanego. Linda i ja nawet o tym nie rozmawiałyśmy, to było po prostu nieważne. Oczywiście potem zaszła ta cała sprawa z Sydney i nie było nawet miejsca, żeby cywilizowanie o tym porozmawiać lub nawet pomyśleć, ta rozmowa nigdy się nie zdarzyła. I byłam za to wdzięczna.
     Kontynuowaliśmy drogę, wybierając schody zamiast windy, ponieważ teraz cała szkoła próbowała dostać się do swoich pokoi, a windy były pierwszym wyborem każdego. Kiedy dotarliśmy na drugie piętro, skręciliśmy do naszego pokoju, od czasu do czasu wpadając na innych po drodze.
     Czemu nie próbowałam uciekać? Cóż, powód był prosty, nie miałam więcej czystych ciuchów i nie chciałam być goniona przez Justin'a. Nie chciałam uciekać. Kiedy tylko weszliśmy do pokoju, rzuciłam moją czapkę na drugą stronę pomieszczenia i położyłam się na łóżku. Uniosłam się kilka razy w górę i w dół, ze względu na siłę sprężystości, co nie było czymś, co mi się nie podobało. Justin stał obok drzwi, z oczami cały czas skierowanymi na mnie.
     - Masz zamiar tak po prostu tam stać i cały czas się na mnie gapić? – nie odezwał się, ale ruszył się, podchodząc bliżej i kładąc się na łóżku obok mnie. Było ono małe, przez co sprawiało, że byliśmy tak blisko siebie czego nie obejmuje moja strefa komfortu.
     - Justin, masz swoje własne łóżko. – nie czułam się z nim zbyt dobrze. Moim jedynym usprawiedliwieniem była sytuacja z Veronicą, ale teraz również ten mały incydent, który spowodował w klasie. To kompletnie mnie rozwścieczało. Ktoś mógł nas zobaczyć! Pokręciłam głową, oboje zapadliśmy w głęboką ciszę. Parę minut później, zdecydował się ją przerwać.
     - O czym myślisz? – zapytał. Spojrzałam w sufit, ciężko wzdychając.
     - Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz? – znowu zapadła cisza.
     Musiałam przypominać sobie, że on nie należał do mnie. Mógł robić co chciał i być z kim chciał. Nie posiadałam go na własność, a zachowywałam się jakby tak było. Nie rozumiem, czemu jeszcze nie wyrzucił mi tego prosto w twarz.
     - Nie musisz. Po prostu musisz mi uwierzyć. – szepnął. Zmusiło mnie to do głębokiego myślenia. Ufałam mu. Nie chciałam lub może chciałam. Ponownie pokręciłam głową, zapominając o tych wszystkich bzdurach.
     - Sydney czuję się coraz lepiej. Byłam u niej w tamtym tygodniu – jej rodzice tam byli – I możliwe, że wróci za tydzień do szkoły. – wypaliłam znikąd. Justin zmienił swoją pozycję, przechylając się na bok, twarzą do mnie, podpierając głowę ramieniem. Jego humor nagle się poprawił na tą wiadomość. Zgaduję, że kiedy kogoś uratujesz, automatycznie przywiązujesz się do tej osoby, wnioskując po tym, że wszystko co widziałam w oczach Justin'a to radość.
     - To fantastycznie. Nie mogę się doczekać, żeby znów ją zobaczyć. – widok Justin'a, przejmującego się Sydney niezbyt pomógł mi w pozostaniu na niego złą. Ludzie mówią o nim, jakby był potworem bez serca, który chcę od dziewczyny tylko i wyłącznie seksu, ale kiedy z nim jestem, nie jest taki, jak go opisują. Jest słodki, troskliwy, kochany i po prostu nie mogę się na niego złościć. Nawet, jeśli bym próbowała.
     - Yeah, pozdrowiła Cię i podziękowała. – podniósł swoje wolne ramię, tyłem ręki pieszcząc mój policzek, delikatnie wędrując w dół moich ust, po czym obrócił rękę, pocierając je czubkiem palców. Zatrzymał się tam, kciukiem ciągnąc moją dolną wargę. Następnie jego ręka przeniosła się niżej, na moją linię szczęki, aż po kark, zbierając z niego garść moich włosów.
     Oblizał swoje usta, zamrugałam oczami, żeby na nie popatrzyć, kompletnie się koncentrując. Były pulchne i w kształcie serca, zazwyczaj były w lekkim odcieniu różu, ale kiedy przejeżdżał po nich językiem, zmieniały kolor na ciemniejszy. Gdy zaczęłam się im przyglądać, powiedziałam sobie, że to niezbyt dobry pomysł, odkąd chęć poczucia ich na moich własnych ustach lub na mojej skórze stawała się coraz większa i większa w moim brzuchu. To było frustrujące uczucie, które niemal spowodowało, że jęk uciekł z moich ust. Co on ze mną robi?
     Jeśli spytałabym, które z nas pękło pierwsze, nie miałabym jak odpowiedzieć, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia. Nasze usta były połączone razem, delektując się sobą nawzajem z tym słodkim uczuciem, którego brakowało nam przez ostatnie dwa tygodnie. Moja dłoń ścisnęła jego policzek, ciągnąc go bliżej i bliżej mnie. Nasze usta nie były wystarczające, aby zaspokoić tęsknotę, jaką czuliśmy, dając powód czemu przebiegł językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp. Z łatwością mu go dałam, otwierając moje usta wystarczająco, żeby mógł łatwo wślizgnąć tam swój język. Wkrótce nasze języki zaczęły walkę o dominację, ale pod koniec, to on był tym, który wygrał.
     Justin przechylił się do tyłu, tak aby jego głowa oparta była o poduszkę, a nasze usta nie oderwały się od siebie. Siedziałam na nim teraz rozkrokiem, nasze klatki piersiowe były dociśnięte do siebie, a nasze usta był wciąż złączone, kiedy położyłam się, moje włosy opadły, tworząc małą kurtynę po obu stronach mojej twarzy. Jego ręce powędrowały poniżej moich pleców, ściskając w ręku oba moje pośladki. Oderwałam od niego usta, pozwalając mojej głowie opaść, wypuszczając głośne jęknięcie z mojego gardła. Justin skorzystał z okazji, przysysając się do mojej skóry na szyi, posyłając pocałunki w każde możliwe miejsce.
     Jeśli teraz tego nie przerwę, oczywiście rzeczy mogą wyjść spod kontroli, a ja nie byłam na to gotowa. Wybaczyłam mu parę minut temu, a dążenie bezpośrednio do jednego, było złe.
     - Justin, musimy przestać. – jego uścisk na moim tyłku wzrósł, powodując, że otarłam się swoimi biodrami o niego, na co wydobył z siebie niski pomruk. Chwyciłam jego ręce, zdejmując je z siebie,  następnie kładąc się obok niego na łóżku. Obydwoje oddychaliśmy ciężko, próbując zebrać powietrze do naszych płuc. Justin objął mnie w talii, przyciągając do niego. Ułożyłam głowę na jego klatce, słuchając, jak szybko biło mu serce. Biło w tym samym tempie, co moje i cieszył mnie ten fakt.
     - Boże, tak bardzo za Tobą tęskniłem! – odetchnął, umieszczając pocałunek na moim czole. Otworzyłam usta, aby przyznać mu, że też za nim tęskniłam, kiedy nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Oboje podnieśliśmy głowy, zastanawiając się, kto to mógł być.
     - Chace, wiem, że tam jesteś! – zamknęłam oczy we frustracji. Czy ta suka zamierza zostawić mnie w spokoju? Justin i ja wstaliśmy, nasz moment został oczywiście zniszczony. Natychmiast ruszyłam, aby podnieść moją czapkę, zakładając ją na głowę, a następnie ruszyłam w stronę drzwi, żeby je otworzyć. Tak szybko jak to zrobiłam, pożałowałam tego. Veronica wskoczyła na mnie, owijając swoje ramię wokół mojej szyi, podczas gdy próbowała połączyć swoje usta z moimi. Na szczęście byłam wystarczająco szybka, żeby odsunąć moją twarz z daleka od niej, więc nie udało jej się i tylko pocałowała mnie w policzek.
     - Chace, myślę, że już o tym wiesz, ale chciałam Ci osobiście przekazać, że moja impreza jest w tą sobotę. To bal maskowy i kupiłam sukienkę, którą, jestem w 100 procentach pewna, że pokochasz. – mrugnęła do mnie, obdarzając mnie jej najlepszym uwodzicielskim spojrzeniem. Podniosła wzrok, a fałszywy jęk uciekł z jej ust, kiedy zobaczyła Justin'a.
     - Justin, nie widziałam Cię! – to oczywiste, że widziała. Jej ręka pozostała na mojej szyi, natomiast drugą owinęła wokół mojej talii. Powiedzenie, że czułam się niekomfortowo, byłoby nieporozumieniem.
     - Impreza wciąż jest w domu Justin'a. – wywróciła oczami, jakby nienawidziła go przez całe życie, kiedy godzinę temu wyraźnie powiedziała mi, żebym trzymała się od niego z daleka. – Ale plusem jego domu jest duża ilość pokoi. Możemy się w którymś zgubić i wiesz... – przerwała, ponownie do mnie mrugając. Spojrzałam na Justin'a, który opierał się o drzwi łazienki, wyraźnie rozbawiony tym małym przedstawieniem.
     - Przepraszam, nie chciałam, żebyś to usłyszał, Justin. – tak, chciała, żeby to usłyszał. Kompletnie zbiła mnie z tropu, kiedy złączyła moje usta z jej własnymi i to nie był mały buziak, jak za pierwszym razem, kiedy próbowała mnie pocałować. Moje usta były rozchylone, dając jej dostęp do chwycenia ich w swoje usta i ssania ich. Z całkowitego zaskoczenia, odepchnęłam ją od siebie.
     - Co do... – nie mogłam nawet dokończyć zdania. Veronica uśmiechnęła się i skierowała się do drzwi. Uśmiechnęła się do Justin'a, a potem do mnie.
     - Pa, chłopcy! Widzimy się na mojej imprezie. Jest o 8, nie spóźnijcie się! – a potem wyszła. Odwróciłam się, spoglądając na Justin'a, z otwartymi ustami. Co takiego się właśnie stało? Justin miał na twarzy wyraźny uśmieszek, kiedy podszedł bliżej mnie.
     - Cóż, czy ona nie jest zbyt oczywista, próbując sprawić, żebym bym zazdrosny. – to była prawda. Próbowała wywołać u niego zazdrość, ale czemu ze mną? Wykorzystywała plotki krążące o niej i o mnie?
     - Ona mnie pocałowała. – byłam przerażona. Ona mnie pocałowała. Ona do cholery mnie pocałowała. I ja jej pozwoliłam! Ale to zdarzyło się tylko dlatego, że zbiła mnie z tropu! Ale wciąż, ona mnie kurwa pocałowała.
     - Nie zamierzam kłamać, skarbie, to było cholernie gorące przedstawienie. Przypomniało mi Twoje drobne obściskiwanie się z Lindą, to gorące jak diabli! – przygryzł wargę, nabierając powietrza, zajęczał głośno, kiedy przypomniał sobie ten dzień. Tak nawiasem, potrzebowałam pozbyć się smaku Veronici z mojej buzi. To było niepokojące, nie ważne  ile razy ocierałam swoje usta, wciąż mogłam wyraźnie odczuć smak jej ust na moich.
     - Chcesz, żebym Ci z tym pomógł? – pokiwałam głową i bez użycia więcej zbędnych słów, zderzył swoje usta o moje, a ja swoje ramię owinęłam wokół jego szyi, kiedy jego ręka spoczywała na moim biodrze. Na parę sekund, odsunęliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza.
     - Czujesz jeszcze ten smak? – gwałtownie przyciągnęłam go do moich ust, łącząc je razem i bez żadnego ostrzeżenia, włożyłam język do jego ust. Nie walczyliśmy o dominację, po prostu czuliśmy prześlizgiwanie naszych języków między sobą, tak jakby tańczyły. Oderwaliśmy się od siebie, w celu zabrania powietrza, oboje byliśmy pozbawieni tchu.
     - Jak teraz? – zapytał. Zachichotałam, zanim kiwnęłam głową. - Zniknął.
     - Więc idziesz na tę imprezę? Będzie w moim domu, więc lepiej żebym Cię tam widział. – westchnęłam, na samą myśl o tym. Jeśli zaczęłabym myśleć o prawidłowych opcjach, moja odpowiedź brzmiałaby definitywnie nie.
     - Justin, chcesz, żebym poszła jako ja, ale jeśli Veronica mnie zobaczy, zrobi wielką aferę, a nie jestem w nastroju, żeby brać w niej udział. – nie wiedziała, jak wyglądam, ale zobaczyłaby moje podobieństwo z Chace'em i domyśliła się, że to ja. Wiem, że zrobiłaby straszną aferę, łapiąc mnie, wydzierając się na mnie i upokarzając mnie na oczach wszystkich.
     - Mon chéri, to bal maskowy, twoja twarz będzie zasłonięta. – uniosłam brew, nie z powodu jego komentarza, ale z powodu jego nagłej zmiany języka.
     - Mówisz po francusku? – zapytałam. Uśmiechnął się szeroko, wiedząc, że o to zapytam.
     - Oui, je le fais. Je suis en fait parle couramment. – popatrzyłam na niego bezmyślnie, oczywiście nie mając bladego pojęcia, co powiedział.
     - Co to znaczy? – zachichotał, rozbawiony moim zakłopotaniem.
     - Powiedziałem: tak, mówię, naprawdę biegle. – uśmiechnęłam się szeroko, pokazując swoje proste, białe zęby, kiedy chichot wydostał się z moich ust.
     - Już to wiem! Teraz, powiedz coś innego! – namawiałam, popychając go w zabawny sposób, a następnie przyciągając go, tak że nasze klatki były naprzeciwko siebie, a moje ramiona były owinięte wokół niego. Pochylił się, więc jego usta ocierały się o moje ucho, kiedy wyszeptał. – Chaque fois que je regarde dans tes yeux je me retrouve à me perdre dans eux. – poczułam jak dreszcz przechodzi przez moje ciało, od szyi przez całe moje plecy. Sposób w jaki poruszył się jego język, wymawiając słowa w delikatny i płynny sposób, doprowadzał mnie do szaleństwa, tworząc sensację w moim żołądku.
     - Co teraz powiedziałeś? – zachichotał, wysyłając przyjemne wibracje przez moje ciało.
     - Tylko ja to wiem, ty musisz się domyślić. – wyszeptał jeszcze raz. Wydęłam wargi, patrząc na niego oczami szczeniaczka. Jak mógł mnie z tym zostawić? Kilkakrotnie zamrugałam oczami, dodając dodatkową słodkość do mojego dąsu. Spojrzał na mnie i jęknął.
     - Nie rób tego. – powiedział, biorąc moją dolną wargę. Przygryzł ją, ssąc zanim odpuścił. Pozwoliłam sobie przejechać po niej językiem, czując jego smak.
     - Powiedz mi. – nalegałam. Potrząsnął głową, zdecydowany, aby zatrzymać usta zamknięte.
     - Czy powiedziałeś coś złego? – zapytałam go, odkąd nie chciał powtórzyć tego jeszcze raz.
     - Chcesz nauczyć się trochę francuskiego? – zapytał, zmieniając temat. Sfrustrowana jęknęłam, ale pokiwałam głową.
     - Po prostu powtarzaj za mną: Justin, baise-moi. – przestudiowałam sposób, w jaki poruszyły się jego usta i jak wymówił słowa, abym mogła je powtórzyć. Kiedy już się przygotowałam, powiedziałam. – Justin, baise-moi. – uśmiechnęłam się, ze względu jak perfekcyjnie to powiedziałam. Co mogę powiedzieć, jestem perfekcjonistką, kiedy chodzi o naukę. Bardzo głośne, seksowne, sfrustrowane jęknięcie opuściło usta Justin'a.
     - Przyjemność po mojej stronie. – wymamrotał chrapliwym głosem, zanim chwycił mnie za uda podnosząc mnie z ziemi. Nie mogłam zrobić nic, oprócz oplecenie go w pasie. Przygwoździł mnie do ściany, a jego usta łatwo odnalazły drogę do moich. Co mówiłam?
     - Twoje malinki znikły. – skomentował, kiedy oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Spędziłam cały tydzień, nakładając na nie podkład, to nie było nawet śmieszne. Zrobił mi tak wiele, że wydaje mi się, że zużyłam prawie całe opakowanie podkładu.
     - Nawet o tym nie myśl, Justin. – nie byłam w stanie radzić sobie z nimi raz jeszcze.
     - Wiesz, to sprawia, że wyglądasz dobrze, gdy jesteś facetem, więc to naprawdę nie ma znaczenia kochanie. – oparł swoje czoło na linii mojej szczęki, a jego usta chwytały skórę na mojej szyi, przegryzając ją, tak jak zawsze. Oczywiście, odnosił się do mojej reputacji jako Chace, odkąd wszyscy znają mnie tutaj jako Chace, faceta, nie Chandler, dziewczyna, która umawia się* z Justin’em Bieber’em.
     - Oh dlatego, bo to pokazuje, że jesteś facetem, który ma wszystkie suki na swoim kutasie, prawda? – Justin uniósł swoją głowę, by spojrzeć na mnie z szeroko otwartymi oczami.
     - Co właśnie powiedziałaś? – docisnął mnie mocniej do ściany, sięgając po czapkę, by ją zdjąć i złożyć pocałunek na mojej szyi.
     - Powiedziałaś właśnie ‘kutas’ kochanie, powiedz to jeszcze raz. – zrzucił czapkę na podłogę, chwytając kosmyki moich włosów i zakładając mi je za uszy.
     - Powiedz mi, co powiedziałam wcześniej. – odpowiedziałam. Uniósł brew do góry.
     - Cóż, powiedziałaś po prostu ‘Justin, pieprz mnie’. – szczęka opadła mi z wrażenia, a oczy otworzyły się szeroko z zaskoczenia. Czy on naprawdę sprawił, że to powiedziałam?
     - Ty dupku, czemu chciałeś, żebym to powiedziała?
     - Wow, Twoje wąskie usta** zaginęły, od kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, podoba mi się to. – wywróciłam oczami, poruszając biodrami tak, jakbym mówiła mu, że chcę, aby mnie postawił na ziemię. Zrozumiał i pozwolił moim stopom dotknąć podłogi raz jeszcze. Chwyciłam brzeg mojej bluzy i podciągnęłam ją, ściągając i wrzucając do kosza na brudne ciuchy. Zostałam w bokserce, która podciągnęła się wraz z bluzą. Chwyciłam za jej końce, ciągnąc w dół, by zakryć mój nagi brzuch. Poczułam się odświeżona, przez to, że nie miałam na sobie bluzy.
     - Więc, nie masz zamiaru mi powiedzieć, co powiedziałeś. – kontynuowałam, nie schodząc z tematu.
     - Właśnie Ci powiedziałem! – wywróciłam oczami i posłałam mu krótkie spojrzenie.
     - Wiesz, o czym mówię Justin, po prostu mi powiedz! – zaskomlałam, jak mała dziewczynka. Nie wiem, czemu tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co mi powiedział, ale coś, w sposobie, w którym to powiedział i jak to zabrzmiało, rozgrzało moje serce i po prostu muszę wiedzieć!
     - Nie mam pojęcia, o czym mówisz. – uniosłam brew. Kłamał mi i to było oczywiste, ale w tej chwili moją misją było, wyciągnąć to z niego, nie ważne jak. Zachowywałam się, jakbym odpuściła, podchodząc do mojej walizki i wyciągając jakieś spodenki. Odpięłam guziki swoich dżinsów i opuszczając je na dół, czułam oczy Justin’a śledzące mój każdy ruch. W butach i bez dżinsów, założyłam spodenki i odwróciłam się do niego z uśmiechem na twarzy.
     - Pamiętasz teraz? – zapytałam uparcie. Potrząsnął głową, rzucając się na łóżko i w tym samym czasie ściągał buty. Podeszłam na skraj łóżka i stanęłam za nim. Przyszedł mi do głowy pomysł, przez co uśmiechnęłam się złowieszczo do niego. Justin zlustrował mnie zdezorientowany, ponieważ nie wiedział, czemu tak na niego patrzyłam.
     Zaczęłam się czołgać do niego, a moje ręce wędrowały pod jego białą koszulkę, podciągając ją i składając pocałunki na jego brzuchu. Ciche prawie, jak zwierzęce warknięcia wydostawały się z jego ust, z każdym pocałunkiem, który otrzymał. Schodziłam w dół, wyraźnie go tym uszczęśliwiając, więc kreśliłam językiem koła wokół jego ciała. Jego spodnie obniżyły się do tego stopnia, że mogłam zobaczyć jego linię V która, jeśli mogę dodać, była najseksowniejszą rzeczą, na jaką kiedykolwiek spojrzałam.
     - Co ty- - nie był w stanie dokończyć zdania, ponieważ z jego ust wydostał się głośny jęk, kiedy językiem kreśliłam jego linię V, która zlokalizowana była blisko jego najcenniejszej własności.
     - A teraz pamiętasz? – uśmiechnął się przelotnie, dopiero teraz dokładnie wiedząc, dlaczego to wszystko robiłam.
     - Niee. – odpowiedział. Kontynuowałam pocałunki wzdłuż jego brzucha, kierując się coraz wyżej i wyżej, podwijając jego koszulkę raz jeszcze. Kiedy cała była podwinięta, Justin ściągnął ją, zostawiając swoją klatkę piersiową zupełnie nagą. Wpatrywałam się w jego małą koronę i rzymskie cyfry, które były wytatuowane na jego klatce piersiowej. Mówiąc szczerze, one sprawiały, że jego klatka piersiowa wyglądała jeszcze bardziej kusząco.
     Wszystkie myśli, które mówiły, aby zrobić to wolno, wymazałam z myśli, kiedy wzięłam jego lewy sutek do ust i wykręcałam go swoim językiem. Zareagował natychmiastowo, kiedy opierał się na moich biodrach i ocierał się o mnie. Oboje zajęczeliśmy głośno.
     - A teraz? – zapytałam ponownie.
     - Ani trochę. – odpowiedział cwaniacko się uśmiechając. Zaczęłam bawić się guzikiem od jego spodni, w jakiś sposób, gdy to robiłam, rozpięłam je. Odsunęłam zamek powolnym, okrutnym ruchem nie odrywając od niego wzroku. On patrzył się na mnie, jakby chciał się upewnić, że nie odważyłabym się zrobić to, co sugerowałam. Potraktowałam jego spojrzenie jako wyzwanie, zsuwając w dół jego spodnie, a on pomógł mi, unosząc biodra, aż zdjęłam je całkowicie. Stanęłam twarzą z olbrzymim namiotem w jego bokserkach.
     - Yo Biebs, wychodź koleś! – Justin i ja przestaliśmy oddychać na dźwięk głosu Ryan’a.
     - No dalej Justin, chodź pograć w piłkę. – Chaz zawtórował. Wielki uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy. Cóż czy to nie był idealny czas?
     - Skurwysyńscy cockblockers***, przysięgam. – zaśmiałam się na to.
     - O cholera, Bieber jesteś tam z dziewczyną? – zakryłam usta, przygłuszając chichot.
     - Spieprzyliśmy, Ryan. – potrząsnęłam głową, wstając z łóżka i poprawiając się.
     - Idę popierdoleńce. – krzyknął Justin. Następnie zaczął się rozglądać za spodniami i koszulką, które potem zarzucił na siebie. Podszedł otworzyć drzwi, wpuszczając Chaz’a I Ryan’a do środka. Obydwoje mieli na sobie czarne bezrękawniki, które opinały się na ich ciałach. Każdy z nich miał parę krótkich spodenek, Chaz niebieskie, natomiast Ryan czerwone.
     - Cóż, witam, nie chcieliśmy przerwać. Po prostu chcemy... czekaj, wyglądasz jak ktoś, kogo znam. – Chaz wskazał na mnie. Przestudiował moją twarz, nim pstryknął palcami.
     - Musisz być tą piękną, zapierającą dech, niesamowitą dziewczyną - tak przy okazji to są słowa Justin’a, nie moje - nie mówię, że nie jesteś piękna w moich oczach, po prostu staram się Ci powiedzieć, co sądzi Justin.
     - Zrozumiała Chaz. – Justin wymamrotał w groźny sposób. Ryan podszedł z piłką w dłoniach, obracając ją w na koniuszku palca.
     - Jestem Ryan, a twój brat uderzył mnie w twarz. – zaśmiałam się.
     - Wydaje mi się, że zasłużyłeś. – odpowiedziałam. Zamiast zezłościć się, jak myślałam, że się zachowa, Ryan uśmiechnął się.
     - Przypuszczam, że tak. – wyznał.
     - Oh, tak przy okazji, jestem Chaz! – wtrącił się Chaz, machając do mnie ręką z uśmiechem na twarzy.  Zachowywali się tak bardzo miło i głupkowato, to było urocze. Przysięgam, faceci zachowują się zupełnie inaczej, gdy są wokół dziewczyn.
     - Mówiąc o Chace’ie, nigdy go nie widuję. Gdzie on jest... poczekaj chwilę, jak ją tu przemyciłeś, nie wpadając na Lucy? – zapytał Ryan, unosząc brwi.
     Justin patrzył na mnie, a to na chłopaków stojących w naszym pokoju.
     - Nie przemyciłem. Była w pokoju Lindy przez cały czas. – wytłumaczył. Ryan i Chaz patrzyli to na mnie, to na Justina, aż nie zaczęli się głośno śmiać.
     - Jestem zaskoczony, że nie wpadliście na Veronice, tą psychiczną sukę! Ona ma totalną obsesję na punkcie Justin’a. Mogłaby dosłownie Cię zabić, jeśliby się dowiedziała, że tu jesteś. Mam na myśli to, że ona już nienawidzi Cię wystarczająco. – cały czas się śmiali. Fakt, że Veronica mnie nienawidzi w sumie mnie nie zaskoczył. Przyparła mnie do muru, groziła mi i ta suka również mnie pocałowała. Ona musi mnie naprawdę szczerze nienawidzić, żeby być zdolnym do zrobienia takiej rzeczy.
     - Eh, naprawdę nie obchodzi mnie to. – stwierdziłam szczerze. Veronica nie przerażała mnie, ale nie chciałam, aby wiedziała jak wyglądam, jednak ludzie rozpoznawali przez bycie siostrą Chace’a i to, że jestem do niego podobna. To nie jest nawet ani trochę zabawne.
     - Ale nie przeszkodziliśmy wam w niczym, tak? – Chaz zapytał z głupim uśmieszek na twarzy. Potrząsnęłam głową i przyglądałam się, jak Justin poruszał się po pokoju. Ubrał na siebie jakieś czarne spodenki, zostawiając na sobie swoją białą koszulkę w serek.
     - Są tu na zewnątrz dwa boiska do koszykówki, na które chodzimy, gdy jest nam nudno, chcesz dołączyć do nas, kochanie? – zaoferował Justin nonszalancko. Zmartwione spojrzenie wpełzło mi na twarz. Co jeśli zobaczą mnie ludzie i rozpoznają, że nie byłam z tej szkoły?
     - Nie martw się nikt z personelu tam nie chodzi. – zapewnił mnie. Mówiąc szczerze, nawet nie widziałam, że jest tutaj boisko do koszykówki. W ofercie szkoły nie było sportu, czy jakiś dodatkowych zajęć. To jest po prostu na zewnątrz akademika. Nie zaciekawiło mnie to za bardzo, więc  po prostu potrząsnęłam głową. Poza tym, co miałabym tam robić? Oczywiście nie grałabym w koszykówkę. Justin skinął, podchodząc do mnie i dał mi delikatnego buziaka w usta.
     - Nie zajmie to długo. – obiecał. Chaz i Ryan pożegnali się, zanim wyszli z Justin’em, zamykając drzwi. Zaczęłam myśleć o obrocie spraw przez dzisiejsze wydarzenia. Jeszcze dziś rano, byłam wściekła na Justin’a, a teraz byłam z powrotem w tym pokoju, robiąc bałagan ze swojego życia. Wszystko jest tak skomplikowane, nawet nie wiem, czy postępuję dobrze. Potrząsnęłam głową, podnosząc się, by odrobić zadanie domowe. Był czwartek, co oznaczało, że został tylko jeden dzień, zanim mogliśmy swobodnie wyjść z budynki, bez nikogo, kto prawiłby nam jakieś gówna za to. Wstałam w poszukiwaniu swojego plecaka, gdzie trzymałam wszystkie swoje szkolne książki.
     - Chace, otwórz drzwi teraz! – wściekły głos rozbrzmiał po korytarzu. Znałam ten głos bardzo dobrze. O Boże, zaczyna się.
_________________________
*umawia się -  nie chodzi tu o dokładne umawianie się, jest to coś więcej niż obściskiwanie się, ale też nie seks, jednak nie ma to dokładnego tłumaczenia w języku polskim.
**twoje wąskie usta - jeśli ktoś się nie domyślił, jest to metafora, która odnosi się do tego, że Chandler na początku roku szkolnego nie używała wulgaryzmów.
*** cockblockers - pewnie większość wie, o co chodzi, jednak jeśli nie, to jest to określenie osób, które przeszkadzają w intymnych stosunkach/doznaniach.
Jeśli chodzi o wyrażenia napisane w języku francuskim, to będą one wytłumaczone przez Justin'a w następnych rozdziałach ;)
     No nareszcie się pogodzili! Jak myślicie, czy wszystko będzie tak pięknie? Co wydarzy się na balu maskowym, a kto chce tak pilnie rozmawiać z Chace'm?    
     OMFG! Strasznie podoba mi się ten rozdział, chyba ze względu na to, że Justin posługuje się j. francuskim, a mówią, że to język miłości. (beznadziejna romantyczka ze mnie, wiem to) A wam podoba się ten rozdział, tak jak, nam? Muszę wam powiedzieć, że zbliża się impreza i zbliżają się bardzo ciekawe rozdziały :) Postaramy się z Natalią sprężyć i spróbować w ten lub następny wtorek (to jest bardziej prawdopodobne) dodać dodatkowy rozdział, ale nic nie mówimy na 100%, bo ostatnio mamy dużo nauki. Zbliżają się testy gimnazjalne, które Natalia będzie zdawać po świętach, a ja mam problemy z matematyką, co nie wróży nic dobrego, na koniec roku szkolnego. Nie będę już was zanudzać, dziękujemy za komentarze pod ostatnim rozdziałem, jeśli chcecie zareklamować swoje blogi, to prosimy robić to w zakładce "linki", nie na naszym asku, ponieważ i tak usuwamy te pytania. Następny raczej w następny piątek, który dodaje Natalia, zresztą będziemy was informować, jeśli nastąpi zmiana. Do następnego <3
Usunięci z listy informowania:
@yngbiebs
@biebstynx
@GNIJ_KASZTANIE