(czytajcie notkę pod rozdziałem!)
W momencie, kiedy otworzyłam oczy, poczułam coś dziwnego. Moje ciało drgnęło, kiedy rozejrzałam się po pokoju. Nie byłam w tej małej dziurze, w której zawsze śpimy. Byłam w domu Justin’a, ale gdzie był Justin? Zbadałam wzrokiem pokój, próbując znaleźć kogoś żywego poza mną, ale nie było nikogo innego.- Justin? – zawołałam, ale odpowiedziała mi cisza. Z racji, że nie było go tutaj, zdecydowałam wyjść z pokoju i rozejrzeć się za nim. Przejrzałam jego ubrania, następnie wyjęłam parę bokserek i uśmiechnęłam się do siebie, a rumieniec wtargnął na moje policzki, gdy przypomniałam sobie wszystko, co się stało ostatniej nocy. Przyjemność, której doświadczyłam i przyjemność, którą mu dałam. Czułam się dobrze, wiedząc, jaki efekt miałam na niego. Zachichotałam delikatnie, kiedy włożyłam jego bokserki na siebie i udałam się w kierunku drzwi.
Przeszłam wszędzie i ku mojemu zaskoczeniu, dom był czysty do tego stopnia, że trudno było uwierzyć, że była tu jakaś impreza. Wciąż szłam, podziwiając ściany, które wyglądały o wiele jaśniej przy dziennym świetle.
- Justin? – zawołałam. Dom był zupełnie pusty i to mnie przerażało. O co w tym chodzi? Zdecydowałam się udać do kuchni, po drodze mijając wszystkie meble, by dostać się do drugiej strony domu. Bez wcześniejszego zastanawiania się, wtargnęłam do środka, wołając go.
Moje serce natychmiast spadło na podłogę przez widok tuż przede mną. Justin odwrócił się za siebie, kiedy Veronica składała pocałunki wzdłuż jego szyi, otworzył szeroko oczy, kiedy mnie dostrzegł. Praktycznie zepchnął Veronicę z siebie, gdy przygotowywał się mi tłumaczyć.
- Chandler, mogę wytłumaczyć! – stałam zamurowana w miejscu. Zranienie i wściekłość przejęły moje ciało i nie miałam pojęcia, którym z nich powinnam się kierować.
- Co do cholery ona tutaj robi? – splunęła Veronica, a jej oczy wędrowały w górę i w dół mojej osoby, irytując się jeszcze bardziej, kiedy uświadomiła sobie, że miałam na sobie jego ciuchy.
- Mogę zadać to same pytanie cholera! – odkrzyknęłam, wpatrując się w Justin’a. Nie wiedział komu odpowiedzieć. Był zdezorientowany i zszokowany sceną rozgrywającą się przed nim.
- Co ja tu robię? Jestem jego kurwa dziewczyną, suko! – splunęła.
- Oh naprawdę? To nie to, co mi powiedział wczoraj w nocy kaszalocie! – Justin otworzył szeroko oczy na mój nagły wybuch. Veronica, z drugiej strony, dyszała na obelgę, którą jej powiedziałam.
- Wybacz mi, ale to, co mamy z Justin’em jest prawdziwe, a ty, ty jesteś po prostu brudnym kawałkiem śmiecia-
- Wystarczy! – wykrzyknął Justin.
- O wiele bardziej wolę od Ciebie Twojego brata. – syknęła. Zadrwiłam z niej. Jeśliby tylko wiedziała.
- Suka. – wymamrotałam.
- Kurwa.
- Dziwka.
- Prostytutka.
- Śmieć.
- Gówno.
- Wystarczy!
- Zamknij się! – obie z Veronicą wykrzyknęłyśmy na Justin’a. Był co najmniej zaskoczony, ale w tym momencie nienawidziłam go tak bardzo.
- Posłuchaj mnie, ty mała szczurza twarzo, Justin jest mój. Był mój, jest mój i zawsze będzie mój. Nie jesteś dla niego niczym innym, poza pieprzeniem, ale rozumiem to, jednak my jesteśmy w sobie tak bardzo zakochani, że bierzemy ślub od razu, jak skończymy szkołę średnią i na pierwszy rzut oka wygląda na to, że nie długo Cię rzuci, ponieważ już dałaś mu, co chciał. – to bolało, ale nie miałam zamiaru tego pokazać. Też miałam asa w rękawie, ale nie wiedziałam, czy to wpłynie na Justin’a w przyszłości.
- Naprawdę, ponieważ z tego co słyszałam, nie może Cię znieść-
- Chandler, zamknij się! – zawarczał Justin, ale ja już wybuchłam gniewem, a kiedy to robię, nic mnie nie może powstrzymać.
- Jedynym powodem, dlaczego zgodził się Ciebie poślubić, to dlatego, ponieważ jego ojciec go zmusił, ale uwierz mi, planował uciec po ukończeniu szkoły średniej, więc nie musiałby żyć z taką zgniłą, brudną, zakażoną STD rzeczą, którą nazywasz cipą! – Justin’owi i jej opadły szczęki na podłogę.
- Ty mała suko! – krzyknęłam, zanim chwyciła mnie za włosy i pociągnęła w dół, ale tak szybko, jak poczułam pociągnięcie, chwyciłam jej włosy, przez co przewróciła się ze mną.
- Puść mnie dziwko! – wykrzyknęłam, kiedy ciągnęła mnie za włosy. Nie wiedziała jak się bić i ja też wyraźnie nie wiedziałam, jednak mam starszego brata, a ona nie. Przez co byłam bardziej doświadczona od niej. W jednym błyskawicznym momencie uderzyłam ją kolanem w brzuch, przez co poluzowała uścisk na moich włosach, kiedy zawyła z bólu. Wykorzystałam ten moment, by zepchnąć ją z siebie, wchodząc na nią i uderzając ją ręką prosto w tą piękną twarz. Uwalniałam cały gniew i ból, który gromadził się we mnie, kiedy zmieniłam uderzenia na ciosy pięścią.
- Chandler, puść ją! – poczułam, że Justin chwycił mnie w talii i podniósł z niej. Zaczęłam krzyczeć na niego, aby mnie puścił, mówiąc że jeszcze z nią nie skończyłam.
- Veronica, powinnaś iść! – zawołał Justin. Veronica otworzyła szeroko oczy, krew leciała jej z ust i mogłam zobaczyć, że pod okiem miała siniaka.
- Ona nie jest nawet tak ładna. – zawarczała, zanim wyszła z kuchni, zostawiając mnie i Justin’a samych. Kiedy drzwi frontowe się otworzyły i zamknęły, odsunęłam się od niego, nie chcąc być blisko w tym czasie.
- Co to do cholery było? – wykrzyknął. Spojrzałam na niego z gniewem w oczach.
- To ja powinnam się o to Ciebie pytać! – wykrzyknęłam, nie uwolniła się ze mnie jeszcze cała złość.
- Do kurwy pobiłaś ją na kwaśne jabłko! Wiesz jak wiele problemów to przysporzy mojej rodzinie, kiedy się dowiedzą? – wzruszyłam ramionami, nie bardzo dbając o coś, czy kogoś.
- Do kurwy nie jesteś moją dziewczyną, jesteś dla mnie niczym, by robić tego typu sceny zazdrości! – wykrzyknął, przez co drgnęłam na nienawiść, jaką włożył w słowa. Moje serce rozerwało się na bilion kawałeczków, ale odmówiłam pokazać mu słabości.
- Dzięki Bogu nie jestem, ale wiesz co? Nie jest mi przyjemnie budzić się i schodząc na dół widzieć faceta, który lizał mi cipę i nie wspominając, że mu obciągnęłam, przelizującego się z inną dziewczyną! Nie jesteś moim chłopakiem, ale byłoby bardziej przyzwoicie z Twojej strony, gdybyś poczekał aż kurwa wyjdę z tego skurwysyńskiego domu! – nigdy tak bardzo nie przeklinałam w swoim życiu, ale czułam się dobrze, to robiąc. Czułam się dobrze, będąc wolna i mówiąc cokolwiek, co do cholery chciałam. Justin zawarczał, nie tak jakby był zły, ale jakby był pobudzony do działania. Pozostałam przy swoim, zachowując się, jakbym tego nie słyszała, kiedy tak naprawdę, zawarczał całkiem głośno.
- Ona rzuciła się na mnie, a ty po prostu weszłaś w złym czasie – powiedział, sycząc słowa wolno przez zęby. Potrząsnęłam głową.
- Po pierwsze, to nie wyglądało, jakby Ci to nie odpowiadało, mam na myśli to, że ona chciała przejechać ustami w dół twojej szyi, a ty jej nie zatrzymałeś i po drugie, - zatrzymałam, drwiąc. – Nawet mnie to nie obchodzi, Justin. Jak dla mnie, myślałam, że mieliśmy jakąś niesamowitego rodzaju więź, myślałam, że jesteśmy czymś innym, ale dla Ciebie, jesteśmy po prostu przyjaciółmi z korzyściami. Co dla ciebie znaczę, Justin? Czym jesteśmy? – zapytałam.
- Nie bawię się w związki Chandler. Nie jesteś moją dziewczyną i przepraszam, jeśli pomyślałaś, że miałem zamiar zapytać Cię o to niedługo, ale tak nie jest. – moje serce już było rozerwane na bilion kawałków, a tymi słowami, po prostu podeptał po nich wszystkich, upewniając się, że kawałki nie mogły się skleić z powrotem.
- Ja nie bawię się w przyjaciół z korzyściami Justin, ale gratulacje. Ukradłeś moją niewinność, dotykałeś mnie w sposoby, w jakie nie pozwoliłabym żadnemu facetowi. I koniec końców, wciąż masz przynajmniej połowę tego, czego chciałeś ode mnie. – zawarczałam. On odwrócił wzrok, unosząc brwi do góry, próbował udawać, jakby mnie tam nie było. Potrząsając ostatni raz głową, wyszłam z kuchni i udałam się do drzwi.
- Chandler, gdzie idziesz? – zawołał, podążając za mną do drzwi. Poczułam, jak szarpie za moje ramię, tak szybko jak otworzyłam drzwi, sprawiając, że zderzyłam się z nim.
- Puść mnie ty skurwysynie! – oderwałam się od niego.
- Whoa, whoa, whoa, co się tu dzieje? – Justin i ja spojrzeliśmy na drzwi, znajdując tam stojącego Trey’a, miał kluczyki w ręce i zdezorientowany wyraz twarzy.
- Nic Trey, wyjdź. – Justin wymamrotał przez zaciśnięte zęby. Trey posłał mi spojrzenie, pytając, czy naprawdę powinien wyjść. Potrząsnęłam głową.
- Proszę, zabierz mnie stąd. – prosiłam, ściana, którą utworzyłam, by ukryć ból w moim głosie, złamała się, kiedy dusiłam płacz w sobie. Pociągnęłam nosem, chcąc nic innego, tylko wynieść się stąd. Trey skinął, biorąc mnie w ramiona i posłał zdezorientowane spojrzenie Justin’owi.
- Chandler, nie mam zamiaru pozwolić Ci iść z tym skurwysynem! – zawarczał, przymierzając się, by wydostać mnie z ramion Trey’a, ale oczywiście Trey zatrzymał go w połowie.
- Spierdalaj Bieber, ona wyraźnie nie chce mieć z tobą nic wspólnego. – urwał, schylając wzrok na mnie, - dalej, chodź, samochód jest na zewnątrz. – jego głos złagodniał, gdy praktycznie niósł mnie do swojego samochodu, ponieważ nie miałam butów ani skarpetek na stopach.
- Chandler! – zawołał Justin, ale zignorowałam go. Trey umieścił mnie w środku auta, zamykając drzwi za sobą.
- Chandler! – Justin znów zawołał. Tym razem, spojrzałam na niego, widząc go stojącego tuż po drugiej stronie mojego okna. Chciałam dać mu spojrzenie, ale byłam załamana i jedynego co mogłam mu pokazać to stronę mnie, która była rozdarta na kawałki. Spuściłam wzrok, nie chcąc, żeby zobaczył tą stronę. Trey włączył silnik i odjechał, zostawiając go za nami.
Zanim się obejrzałam, dotarliśmy do szkoły, Trey na szczęście, nie pytał mnie o nic w drodze powrotnej. To było żenujące, że zaniósł mnie do środka, przez całą drogę do jego pokoju, zanim postawił na czymś, co okazało się być jego łóżkiem, ale nie miałam nic na stopach i nawet jeśli to było żenujące, to wciąż sądzę, że zachował się jak dżentelmen.
- Wszystko w porządku? – zapytał, z widoczną koncentracją w głosie.
- Jest okej, dziękuje. – uśmiechnął się do mnie figlarnie.
- Nie ma problemu. Potrzebujesz może czegoś? – zapytał. Pokiwałam, potrzebowałam kogoś.
- Możesz zobaczyć, czy jest tu Linda? Muszę się przebrać i wziąć prysznic. – uśmiechnął, patrząc na drzwi jego łazienki.
- Cóż, jest tutaj ręcznik, możesz wziąć prysznic, kiedy będę jej szukał. – wymamrotał słodko. Skinęłam głową, dziękując mu, kiedy wstałam.
- To nie zajmie długo. – zapewnił mnie, zanim podniósł się i opuścił pokój.
Kiedy tylko wyszedł, złapałam ręcznik, o którym wspominał i skierowałam się do łazienki. Chciałam być w moim własnym pokoju, ale oczywiście Trey nie wiedział, że to mój pokój. W jego oczach Chandler i Chace to dwie kompletnie inne osoby. Zdjęłam wszystkie rzeczy Justin'a i wściekle rzuciłam je pod ścianę, następnie udałam się pod prysznic. Czułam się jak gówno, nie byłam dłużej w siódmym niebie po tym wszystkim, co zrobiłam z Justin'em. Dla mnie to było wyjątkowe, ale dla niego byłam tylko kolejnym kawałkiem szmaty, którą opuści po tym, jak się mu znudzi. Zamknęłam oczy, próbując to wszystko sobie poukładać, przynajmniej próbowałam zrelaksować się wodą, spływającą po moich plecach.
Gdy skończyłam, owinęłam ręcznik wokół mojego ciała i wystawiłam głowę za drzwi. Linda siedziała na łóżku, podczas gdy Trey stał, opierając się o drzwi.
- Masz coś przeciwko, Trey? – zaczęła Linda. Trey pokręcił głową, dając mi ostatni uspokajający
uśmiech, zanim wyszedł. Czułam się źle z tym, że praktycznie wyrzuciłyśmy go z jego własnego pokoju.
- Tutaj są Twoje ubrania. – uśmiechnęła się do mnie słodko. Wzięłam je i włożyłam je na siebie, ufając Lindzie, że przynajmniej wyglądałam choć trochę przyzwoicie.
- Dziękuje. – wyszeptałam. Spojrzała na mnie i na szczęście nie ze współczuciem, ale ze zmartwieniem.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Nienawidzę go. – wypaliłam. Linda zachichotała.
- Wszystkie tak mają, kiedy zdadzą sobie sprawę, jakim palantem naprawdę jest. – nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, że mówiła o innych dziewczynach, które owinął sobie wokół palca.
- Chodź, zabiorę Cię do mojego pokoju i tam porozmawiamy. – pokiwałam, idąc za nią do drzwi. Stał tam Trey z rękoma skrzyżowanymi na piersi, z głową opierając się o ścianę. Wzdrygnął się, kiedy usłyszał otwieranie i zamykanie drzwi.
- Bardzo Ci dziękuje, Trey. Nigdy o tym nie zapomnę. – uśmiechnął się do mnie, przytulając mnie i całując w czoło.
- Żaden problem.
Linda i ja szłyśmy w ciszy, aż dotarłyśmy do drzwi jej pokoju.
- Powiedz to. Po prostu wyrzuć to z siebie. – nakazała. Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, o czym mówiła.
- Przyznaj, że coś do niego czujesz i że złamał Ci serce, to pomoże. Obiecuję. – zapewniła mnie, jakby nie miała pojęcia przez co teraz przechodzę. Ale aktualnie miała o tym pojęcie. Zapomniałam historię z jej pierwszego roku. Spuściłam wzrok na podłogę.
- Zakochałam się w nim, ale nic dla niego nie znaczę. Wykorzystał mnie i złamał mi serce. – zaczęłam płakać. Linda objęła mnie ramionami, zabierając do łóżka i pozwalając mi wypłakać wszystko, co we mnie siedziało. Moje włosy były mokre, ale żadnej z nas to nie przeszkadzało.
Dzień minął mi na opowiadaniu jej, co zdarzyło się w nocy. Wywracała oczami, kiedy ja wypłakiwałam cały mój ból. Ale miała rację. Pomogło mi przyznanie, że się w nim zakochałam i że złamał mi serce. Stawiłam czoła prawdzie, że nic nie jest bajką. Jednak musiałam wrócić do swojego pokoju. Sydney miała wrócić jutro rano, a i tak czy inaczej każdej niedzielnej nocy, od czasu do czasu personel przechodził po pokojach, żeby sprawdzić, czy wszyscy są we właściwym miejscu.
- Nie chcę go widzieć. – Linda popatrzyła na mnie.
- Nie możesz pokazać mu, że Cię zranił. Sprawiaj wrażenie, jakby Cię nie obchodził, po prostu idź tam i ignoruj go. Odepchnij go od siebie, spraw, aby czuł się bezwartościowy dla Ciebie. Nienawidzi tego. Przywykł do dziewczyn biegających za nim, płacząc i prosząc, żeby im wybaczył. – wzięłam do serca każde jej słowo, budując w sobie odwagę, aby pójść tam i ignorować go. Byłam dobra w unikaniu Justin'a, ale nie mogłam uciec tym razem. Czy mi się to podobało, czy nie, musiałam dzielić z nim pokój.
Linda miała skądś moje ubrania przeznaczone dla Chace'a, więc poddała mi je, po czym założyłam je na siebie. Miała nawet moją czapkę. Przysięgam, moje ciuchy były rozrzucone wszędzie. Przytuliłam Lindę po raz ostatni, zanim ruszyłam w drogę do mojego pokoju, zbierając oddech, kiedy zbliżałam się coraz bliżej i bliżej.
Powoli otworzyłam drzwi, Justin leżał na swoim łóżku, patrząc się na telefon. Był głęboko zamyślony, więc nawet nie zauważył mojej obecności. Z większą siłą niż powinnam, zamknęłam drzwi, wyrywając go z transu. Wstał, wkładając ręce do kieszeni, kiedy wyczekująco na mnie spojrzał. Nie powiedziałam nic, przechodząc na drugą część pokoju, jakby go tu nie było. Chciałam tylko zasnąć, ale nie zrobiłam pracy domowej, a jutro mieliśmy zajęcia.
- Co robisz? – nie odezwałam się, wyjmując moje książki i umieszczając je na łóżku. Muszę pamiętać o powodzie, dlaczego tutaj jestem. Szkoła. Byłam tutaj dla szkoły i lepszej edukacji, aby zostać kimś w życiu.
- Więc zamierzasz mnie ignorować? – ponownie go zignorowałam, siedząc na łóżku i robiąc moją pracę domową. Była dość prosta. Byłam wdzięczna, że wciąż miałam w sobie inteligencje i nie odrzuciłam jej. Po upływie kilku minut nadal się do mnie nie odzywał, zaczęłam sądzić, że to będzie łatwiejsze. niż myślałam. On był zły, ja byłam zła.
Ale oczywiście pomyślałam zbyt szybko, czując jego oddech na mojej szyi i jego usta, kiedy umieszczał na niej pocałunki. Mój własny oddech ugrzęzł mi w gardle, gdy zmusiłam się odepchnąć go z dala od dotykania mnie.
- Wiesz, że nie miałem na myśli tego, co powiedziałem, prawda? – nie mogłam powstrzymać drwiny, która wydobyła się z moich ust. Obróciłam się, patrząc prosto w jego oczy.
- Doskonale wiedziałeś, co mówisz, nie zaprzeczaj temu. Zniszczyłeś każdą dobrą myśl, którą o Tobie miałam. Mogę tylko dziękować Bogu, że odkryłam, kim naprawdę byłeś, zanim zrobiłam cokolwiek, czego żałowałabym do końca mojego życia. – Justin nie miał czasu na odpowiedź, ponieważ drzwi zostały gwałtownie otwarte.
- Whoa, odsuńcie się od siebie, nie potrzebujemy tu żadnej bójki w najbliższym czasie. – powiedział mężczyzna, odsuwając Justin'a ode mnie.
- Bieber, Greyson? – oboje z Justin'em kiwnęliśmy, kiedy mężczyzna spojrzał na nas.
- Czy wywołacie tutaj jakiś problem, kiedy pójdę? – zapytał, konsekwentnym głosem.
- Raczej nie, sir. – zapewniłam go. Ostatnia rzecz jaka mogłaby się tu odbyć to walka fizyczna. Byłam dziewczyną i Justin o tym wiedział. Przynajmniej miałam nadzieję, że wciąż miał w sobie trochę przyzwoitości i nie uderzyłby dziewczyny. Mężczyzna pokręcił głową i wyszedł, mamrocząc coś pod nosem "Młodzież".
- Spierdoliłem i wiem to. – przyznał. Wydęłam usta.
- Przynajmniej się przyznałeś. – zaszczebiotałam, wracając do książek.
_________________________
Wkurzyłam się na Justina, zdecydowanie zachował się jak palant, mówiąc Chandler te rzeczy. A wy jak myślicie? W ogóle spodziewaliście się takiego czegoś? I co myślicie o zachowaniu Trey'a? Bo w następnych rozdziałach będzie go dosyć sporo...
Przepraszam, że znowu późno dodaję, dopiero teraz jestem w domu, ale mam nadzieję, że się nie gniewacie :) Za tydzień już 20 rozdział, szybko idzie, pamiętam jak dopiero zaczynałyśmy, jej :) A i mam dobrą wiadomość autorka dodała 30 rozdział! Sksjnsknaskdffd! Czyli jednak to nie koniec Room'u 269 i będzie kontynuowany.
Okej, teraz najważniejsze. Z propozycji pewnej osoby na asku postanowiłyśmy was o coś poprosić. Słuchajcie uważnie, więc wiemy, że nie każdy ma konto na jbff plus i nie każdy może dać komentarz, jednak dla autorki są one teraz ważne, bo decydują o jej być albo nie być, że tak powiem.
Dlatego prosimy was, żebyście w komentarzu napisali zdanie czy dwa od siebie do autorki opowiadania, po angielsku lub po polsku, jak wolicie, najwyżej przetłumaczymy. Zdania te dodamy w dużym komentarzu pod 30 rozdziałem. Robimy to po to, żeby dowiedziała się ile osób czyta Room 269 w Polsce i wiedziała, że nadal chcemy, aby pisała :)
Tak btw to niedługo przekroczymy 100 tysięcy wyświetleń i chciałam wam tak od siebie i od Justyny za to podziękować, że tłumaczenie ma takie zainteresowanie :) Nie chcemy też, żeby znów były jakieś błędne opinie, że zależy nam tylko na komentarzach, bo jak widzicie mogą one pomóc również w motywacji autorki. Więc jeszcze raz proszę napiszcie od siebie parę zdań o opowiadaniu lub po prostu parę słów dla autorki. Do następnego! :)
EDIT. Jakbyście mogli to do wiadomości do autorki dopisujcie swoje nazwy na twitterze, żebyśmy mogły przekazać, kto to pisał.