Gdy wyszłyśmy z budynku, skierowałyśmy się do samochodu Lindy, który znajdował się po stronie parkingu dla studentów, jednak moje serce przez cały czas biło w niecodzienny sposób. Zaczynałam wątpić w siebie po raz milionowy dzisiejszego wieczoru. Ale kto mógłby mnie oceniać? Byłam tu, Chandler Grey, pewna szóstkowa uczennica, która nigdy nie nosiła niczego nieodpowiedniego w swoim życiu, dzisiaj miała na sobie sukienkę, która ledwo zakrywała mój tyłek i jakieś szpilki, które sprawiały wrażenie, że nogi były dziesięć razy dłuższe, niż są w rzeczywistości. Nie mogłam przeboleć tego faktu, jak krótka była moja sukienka. Jeśli zrobię jakikolwiek ruch, jak na przykład schylenie się w dół, jest sto procent szans, że mój tyłek będzie widzialny dla każdego, kto będzie na mnie patrzył. Wygląda na to, że mój mózg nie działa dobrze, skoro dałam się na to namówić Lindzie.
- Przestań myśleć i po prostu poczuj te emocje! – nawet jeśli ostatecznie podjęłam decyzję o powrocie do mojego pokoju, nie mogłam tego zrobić. Było za późno. Byłyśmy właśnie w samochodzie, jadąc na imprezę.
- Moi rodzice zamordowaliby mnie, jeśli zrobiłabym imprezę w naszym domu! – to jest po prostu śmieszne, że imprezy tego typu są praktycznie co weekend. Wcześniej mogłabym przypuszczać, że ich rodzice mieli trochę moralności, ale teraz widzę, że nie mają jej w ogóle.
- Jesteśmy! – powiedziała Linda śpiewającym głosem. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam wielki budynek z błyszczącymi się wszędzie światłami pochodzącymi ze środka. Na zewnątrz było chyba milion zaparkowanych aut, które zostawiły plamy z błota na trawniku, który jestem przekonana, że nie wyglądał tak, zanim ta impreza się zaczęła. Gdy otworzyłam drzwi samochodu, muzyka uderzyła mocno w moją twarz. Nie było wątpliwości, że można było ją usłyszeć kilka mil stąd.
- Jakim cudem rodzice tego chłopaka pozwolili, urządzić mu taką imprezę? – zapytałam sama siebie. Linda musiała zastanowić się nad tym, o co zapytałam, ponieważ odwróciła się, patrząc na mnie.
- Nie pozwolili. Rodzice Trey’a wyjechali z miasta, a on ma personel, który posprząta później ten syf.
Niezręcznie przeszła na chodnik przez trawnik i zatrzymała się, by poczekać na mnie. Gdy weszłam jedną stopą na trawnik, mój obcas prawie utknął. Szpilki nigdy nie były dla mnie problemem. Mama kazała mi je nosić, gdy wychodziliśmy na spotkania rodzinne, ale nie w takich sukienkach jak ta, która cały czas się podwija, odsłaniając mój tyłek.
- Zaczynam tego żałować, Linda. Nie chcę tam iść! – spojrzała na mnie z góry i z dołu, zanim potrząsnęła głową.
- Dziewczyno, wyglądasz cholernie dobrze i tak się zachowujesz? Mogłabyś mieć wszystkich chłopaków na życzenie. Przestań zachowywać się jak kujon. No dalej! – porwała mnie do przodu, o mało co nie sprawiając, że się wywaliłam. Szłyśmy w kierunku drzwi, a gdy zapukałyśmy, nie dostałyśmy żadnej odpowiedzi.
- Oh, przynajmniej zapukałyśmy – powiedziała, otwierając drzwi i wchodząc do środka, wlekła mnie za sobą. O Boże. Ta impreza była gorsza. O wiele gorsza. Zapach trawki, seksu i kto wie jeszcze czego, unosił się w powietrzu.
- Linda, co to jest? – przeszłyśmy przez tańczący tłum, idąc prosto w kierunku kuchni. Zostałyśmy tam przywitane przez ludzi ze szkoły, którzy podawali sobie puszki piwa lub brali shoty tequili. Następny za następnym, oni wszyscy nigdy nie przestaną pić.
- Linda, kochanie, widzę, że przyprowadziłaś przyjaciółkę – Chłopak, który był w naszym wieku, opierał się na ramieniu Lindy, przypatrując się mi przez cały czas. Czułam się ewidentnie niekomfortowo, bo zataczałam koła stopą na podłodze, aż nie spojrzałam z powrotem na Lindę.
- To jest Chandler, i nawet o tym nie myśl. - przeniosła swoje usta do jego ucha. – ona jest dziewicą. – wielkie brawa za dyskrecję, skoro mogłam to usłyszeć z drugiej strony cholernej kuchni! Usta bez imiennego idioty utworzyły ironiczny uśmieszek, podczas gdy lustrował moje ciało kolejny raz. Teraz, bardziej niż wszystko, żałuję założenia tej sukienki. Co jeśli mnie zgwałci? Nie planowałam stracenia dziewictwa w ten sposób. Odmawiam stracenia go z jakimś idiotą jak ten. Mam po prostu zamiar zostać tak blisko Lindy, jak to możliwe. Naprawdę nie chcę zostać dzisiaj zgwałcona, czy w jakikolwiek inny dzień. Próbowałam się patrzeć na wszystko, tylko nie na niego. Nie jest pewna, czy był to tak dobry pomysł. Moją uwagę przykuły cztery dziewczyny, tańczące i ocierające się o siebie swoimi ciałami. Kontynuowałam patrzenie na ten horror, podczas gdy ich ręce obijały się o każdego, muskając ustami szyję innych, aż docierały do ust.
Naprawdę chciałam, musiałam odwrócić wzrok, ale było to coś, czego nigdy nie doświadczyłam w swoim życiu. Moja mama zawsze mówiła mi, że są tacy ludzie na tym świecie, ale nigdy nie natknęłam się na nich, aż do teraz. Moje spojrzenie nie opuściło tych dziewczyn, podczas gdy próbowałam zanalizować i spróbować zdać sobie sprawę, jakim cudem one odnajdywały w tym przyjemność. Przez cały czas całowały się z innymi, a ja kontynuowałam gapienie się na nie. W pewnym momencie jedna ręka którejś dziewczyny zawędrowała w części intymne partnera i była tam, aż dziewczyna odrzuciła głowę do tyłu z przyjemności. To była dla mnie wskazówka, by się odwrócić. Zwróciłam się do Lindy, która stała z wielkim, znanym wszystkim, uśmiechem na twarzy.
- Podnieca Cię to, prawda? – uniosłam brew pytająco. O czym do cholery ona mówiła? Linda wywróciła oczami, odwracając się do jakiegoś faceta i zostawiła mnie samą z moim błądzącymi oczami. Każdy wydawał się spędzać tu świetnie czas. Mieli uśmiechy na twarzach, podczas gdy tańczyli, pili i robili te wszystkie nieodpowiednie rzeczy. Zdezorientowało mnie to bardzo. Coś bardzo złego, wyglądało na super zabawę. Naprawdę muszę stąd wyjść. To otoczenie miesza mi w głowie. Odwróciłam się w kierunku Lindy raz jeszcze, ale nie było jej tam, gdzie przedtem. Rozejrzałam się wokół, znajdując ją w jakimś kącie obściskującą się z tym facetem, który dziwnie się na mnie patrzył. O Boże, to była ostatnia rzecz, której chciałam. Wciąż się na nich gapiłam, czekając aż skończą, bym mogła z nią porozmawiać. Tak było, dopóki ręce tego chłopaka, nie zawędrowały pod sukienkę Lindy. Wtedy odwróciłam się szybko i odeszłam, tak daleko jak to tylko było możliwe. To nie może dziać się mnie. Nie znam tutaj nikogo! Rozpoznaję niektóre twarze ze szkoły, ale oni znają mnie jako Chace, nie Chandler. Nienawidzę Lindy w tym momencie. Jak mogła mnie tutaj zabrać i zostawić mnie samą!
- Czemu, taka piękna dziewczyna jak ty, jest sama na takiej imprezie? – para silnych ramion owinęła się wokół mnie, a czyjeś usta zaczęły muskać moją szyję. Zapach alkoholu był tak mocny od tego chłopaka, że musiałam zmarszczyć nos w zniesmaczeniu. Próbowałam odciągnąć moją szyję, od jego ust, ale to tylko dawało mu więcej miejsca, by mógł bardziej swobodnie ją całować.
- Złaź ze mnie, świnio! – krzyknęłam, spychając go z siebie. Odwróciłam się, by spojrzeć na zupełnie zalanego idiotę, który miał na twarzy zadowolony uśmiech. Zaczął podchodzić w moim kierunku, próbując chwycić mnie ponownie, kiedy ktoś go powstrzymał.
- Myślę, że nie zrozumiałeś jej wiadomości świnio. Wyjdź, teraz, zanim Cię zmuszę! – po tym, zniknął natychmiastowo. Westchnęłam w uldze, patrząc na osobę, która możliwe, że uratowała mnie przed gwałtem. Moje oczy od razu spotkały się z jego, natykając się na te jasno brązowe oczy, które zapierały dech w piersiach. Justin.
- Wszystko w porządku? – zapytał. Skinęłam, zanim zaczęłam się od niego oddalać.
- Wiesz, nie powinnaś nosić tego typu sukienek, jeśli nie chcesz, by wszyscy faceci się do Ciebie kleili.– jego komentarz sprawił, że się zatrzymałam i odwróciłam w obronnej postawie.
- Dla Twojej informacji, głupia Linda zmusiła mnie, bym ubrała tą sukienkę. Nie miałam wyboru. – zachichotał.
- Kto by pomyślał, że przyszłaś tu z Lindą. – o cholera. To po prostu wyleciało mi z ust. Wystawił swoją rękę, by się ze mną przywitać.
- Jestem Justin. – coś, czego nienawidzę, to bycie niegrzecznym dla kogoś, gdy kto jest dla Ciebie miłym, więc uniosłam swoją dłoń i powitałam go, mówiąc swoje imię. Starałam się zauważyć, czy był pijany albo naćpany, jednak nie był. Wyglądał perfekcyjnie, formując usta w uśmiechu, przez który zmiękłam w środku i na zewnątrz. Rozejrzałam się wokół niego, próbując znaleźć jego najlepszych przyjaciół, ale nikogo nie dostrzegłam. Cóż, to jest dziwne.
- Chodź ze mną. – powiedział, chwytając moją dłoń i prowadząc mnie w kierunku schodów. Zaprowadził mnie do pralni i zamknął drzwi za nami. Spojrzałam na niego zmieszana, jednak ignorował mnie, otwierając drzwi, które prowadziły na zewnątrz. O Boże, czy on chce mnie porwać?
- Co ty robisz? – dźwięk uderzającego się metalu o siebie wypełnił pomieszczenie. Przyłożyłam ręce do moich uszu, próbując zagłuszyć hałas.
- Wszystko zrobione, chodź dalej! – Podeszłam w jego kierunku, znajdując wielką drabinę, prowadzącą na szczyt dachu.
- Skąd mam mieć pewność, że nie zgwałcisz mnie tam na górze? – zapytałam żartując. Zachichotał, wzruszając ramionami.
- Może dlatego, że ocaliłem cię przed gwałcicielem? Mam na myśli to, że mogłem Cię tam po prostu zostawić, abyś sobie z nim sama poradziła. – potrząsnęłam głową, wyobrażając sobie, jaka byłaby moja ufność do innych, jeśli nikt nie wtrąciłby się w to, co ten pijany idiota chciał mi zrobić.
- Co do tego, wydaje mi się, że Ci nie podziękowałam, więc dziękuję.
- Nie ma problemu. – podążyłam za nim, następnie wspinając się na szczyt, który był połączony z dachem, ułatwiając nam przeskoczenie tam. Rozglądając się wkoło, nie spodziewałam się zobaczyć, to co moje oczy dostrzegły w tej chwili. W całym tym miejscu były kwiatki, z różnymi dekoracjami i figurkami w pustych przestrzeniach. To wszystko wyglądało, jakby wyjęte z bajki z fontanną po środku tego miejsca. To odebrało mi dech w piersiach.
- Przyjaciółka mojej mamy jest projektantką. Robi te wszystkie rzeczy, zarabiając na życie. – to miejsce naprawdę zapierało dech w piersiach.
- Jeśli sądzisz, że to jest niesamowite, poczekaj, aż zobaczysz, co zrobiła z ogrodem. – uśmiechnęłam się na samą myśl. Moja wyobraźnia nie była tak dobra, by ocenić co prawdopodobnie mogło być w ogrodzie.
- To jest po prostu piękne. Nie mogę oderwać wzroku. – odwróciłam się, by spojrzeć na niego. – Czemu mnie tu zabrałeś? – zapytałam. Nie chciałam zepsuć chwili, ale po prostu musiałam wiedzieć.
- Nie wiem, chciałem tutaj przyjść, ale nie sam. – podszedł do ławki, z której był idealny widok na wejście ogrodu przy tym domu. Byli tam ludzie, mający swoją własną małą imprezę, robiąc te same wstrętne rzeczy, które robili inni wewnątrz domu.
- Nie chodzisz zazwyczaj na imprezy takie jak ta, prawda? – pokiwałam głową.
- Tak łatwo mnie przejrzeć? – to dla mnie trudne utrzymać twarz prosto, kiedy patrzę na takie rzeczy. Nie byłam przyzwyczajona, żeby żyć pełnią życia. Uczono mnie, żeby pójść do liceum, zdobywać dobre stopnie, być tak dobra jak tylko mogę i zdobyć najlepsze stypendium. I właśnie to wszystko wypaplałam Justinowi. Powiedziałam mu każdą, najdrobniejszą rzecz, której rodzice nauczyli mnie by robić, a której nie. Czekałam, aby to z siebie wyrzucić, ale nie wiedziałam komu mogę zaufać, a on już nigdy więcej mnie nie zobaczy, przynajmniej nie jako Chandler.
- Nie znudziło cię ciągłe przestrzeganie zasad? Patrz na nich, wszyscy tam się świetnie bawią. Jutro rano pewnie obudzą się z bólem głowy, ale właśnie o to chodzi. Patrz. – wskazał palcem w kierunku kompletnie zalanego faceta wpychającego język do gardła swojej dziewczyny.
- Słyszałem, że uczy się, by zostać doktorem. Ma już wszystko zaplanowane, stypendium, koledż czekający na niego. Ma zaplanowaną całą przyszłość, a tutaj kurewesko się nawala, jak właśnie możemy zobaczyć. Myślę, że wyrwie parę panienek dziś wieczorem. – zachichotałam głośno. Sposób w jaki to powiedział, naprawdę mnie rozśmieszył.
- Więc co próbujesz mi doradzić, że powinnam odpuścić? Przespać się z tobą, tutaj i poczuć się niezależna? – tym razem to była jego kolej na parsknięcie śmiechem.
- Tak bardzo jak bym tego chciał, to nie. To co ci próbuję powiedzieć, to... – przerwał, po czym rozejrzał się wokół, próbując coś znaleźć.
- Poczekaj, mam pomysł. – podniósł się i ruszył do małego budynku w pobliżu, wracając z butelką wódki w ręku.
- Zagrajmy w grę, nazywa się "Nigdy w całym moim życiu". Zacznę, powiem ci coś czego nigdy nie robiłem, ale jeśli ty to robiłaś, musisz napić się z butelki. Tak samo jeśli chodzi o mnie. – znam tą grę, zazwyczaj zawodnicy kończą pijani, jak cholera.
- W porządku, zaczynasz. – nie widziałam nic złego w zagraniu z nim kilku rund.
- Nigdy w całym moim życiu się nie uczyłem. – skończył z uśmiechem, sprawiając, że moja szczęka opadła ze zdumienia. Dopiero co powiedziałam temu dupkowi, że spędziłam całe moje życie na nauce, a on tak po prostu wykorzystał to przeciwko mnie.
- Ty mały...
- Nie chcę tego słyszeć. Po prostu pij. – otworzył dla mnie butelkę, podając mi ją. Pokręciłam głową, odmawiając zbliżenia butelki do moich ust. Tak, jestem cipą i się do tego przyznaję.
- Czy znów muszę przeprowadzać z tobą te doktorskie gadki? Dawaj Chandler, napij się chociaż raz. Pokochasz to! – zdał sobie sprawę, że wciąż odmawiałam napicia się, więc popatrzył na mnie najsłodszym wzrokiem "szczeniaczka", jakim umiał.
- Proszę, dla mnie? – próbowałam odwrócić wzrok, ale on nie ustępował, próbując zrobić wszystko, abym spojrzała mu w oczy. Po kilku minutach poddałam się, biorąc butelkę do ręki. Wzięłam głęboki
oddech i spojrzawszy na rzekomego przyszłego doktora, wzięłam łyka zawartości butelki.
Spodziewałam się palenia mojego gardła. Spodziewałam się, że zadławię się przy pluciu, kiedy moje gardło będzie palić, ale żadna z tych rzeczy się nie stała. Przełknęłam to płynnie i właściwie polubiłam ten smak.
- Widzisz, nie było tak źle. – zakryłam swoje usta ręką, na samą myśl o rzeczach, których nigdy nie robiłam, których było dość sporo.
- Nigdy nie całowałam się z dziewczyną. – Justin przewrócił oczami, zabierając mi butelkę z rąk i kierując ją do swoich ust. Kiedy skończył, westchnął z ulgą i popatrzył na mnie.
- To dlatego, że nigdy nie całowałem się z facetem i nie chciałbym. – wiedziałam, że spodziewał się, że wezmę butelkę, ale tak naprawdę nigdy nie całowałam żadnego chłopaka. Moje życie polegało tylko na uczeniu się i zdobywaniu dobrych ocen.
- Nigdy? – zapytał zaskoczony. Skinęłam głową.
- Ale ty jesteś bardzo... – zlustrował mnie swoimi oczami, powoli zatrzymując się na moich piersiach, zanim przeszedł do moich oczu. Nie wiedziałam czy to sprawa alkoholu czy nie, ale nie czułam się niekomfortowo, kiedy się na mnie tak gapił. Chciałam, żeby światło przestało padać na mnie, aby szybko sprawić by wypił więcej z butelki.
- Nigdy w całym moim życiu nie paliłam marihuany. – ponownie przyłożył butelkę do swoich ust, biorąc kolejny łyk alkoholu.
- Nigdy w całym moim życiu nie dostałem dobrej oceny z żadnego przedmiotu. – przez to, musiałam sięgnąć po butelkę i znowu się napić.
Kontynuowaliśmy grę, aż do opróżnienia butelki, co nie było dla mnie najlepszą częścią. Moje ciało nie było przyzwyczajone do takiej ilości alkoholu, przez co natychmiast zaczęłam odczuwać zawroty głowy.
- Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie przeżyłaś swojego pierwszego pocałunku. Mam na myśli, widziałaś się w lustrze? – po upływie czasu, zmieniłam swoją pozycję, kładąc nogi na ławce. Po zdjęciu szpilek, Justin pozwolił mi ułożyć sobie je na swoich kolanach.
- To jest po prostu coś, co nigdy naprawdę mi nie przeszkadzało. Zostałam nauczona myśleć tylko o szkole, nie o tego typu rzeczach. – powiedziałam, wskazując na pustą butelkę na ziemi. Przysunął się do mnie, kładąc ręce na moim udzie, przesuwając nimi coraz wyżej i wyżej. Mój refleks był za wolny, żeby powstrzymać jego następny ruch.
- Chodziło ci o takie rzeczy? – przycisnął swoje usta do moich, następnie chwytając moją dolną wargę w usta, ssąc ją.
Może to dlatego, że byłam pijana lub może dlatego, że to był on. Bądź prawdopodobnie dlatego, że odkąd go poznałam, zawsze wyobrażałam sobie jakby to było całować jego usta. Nie wiem co to było, ale sprawiło że odwzajemniłam pocałunek. Na początku bałam się, że zrujnuję ten pocałunek, ale zdecydowałam podążać za moim instynktem i odwzajemnić go. Naprawdę nie chciałam kończyć tego pocałunku, ale zabrakło mi tchu. Justin zdawał się być w takim samym stanie co ja, odkąd oderwał swoje usta, tylko by jeździć nimi w dół mojej szyi. Mogłam poczuć jego język zataczający na niej koła, podczas gdy jego zęby łapały moją skórę, lekko ją podgryzając. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czułam i chciałam więcej. W końcu jego usta odnalazły drogę, by wrócić do moich. Jego dłonie podnosiły materiał mojej sukienki coraz wyżej i wyżej, aż do momentu kiedy zauważył stringi, do których włożenia zmusiła mnie Linda. Spojrzał w dół. Jego oczy przybrały odcień ciemnego brązu, gdy z pasją z powrotem złączył nasze usta. Moje ciało dosłownie zawrzało, kiedy poczułam jego rękę, zagłębiającą się ku mojej prywatnej strefie. Mój ciężki oddech szybko zmienił się na głośny jęk, czując jego palce wchodzące we mnie. Szybko zamknęłam oczy, próbując przywołać mój mózg do porządku, by to wstrzymał. Moje własne ciało zdradzało mnie dla żądzy jego dotyku.
- Justin! – chciałam go powstrzymać, ale skończyło się na tym, że zabrzmiało to tylko, jak głośny jęk. Nie mogłam nic z tym zrobić. Ruch pocierania jego palców sprawił, że uczucie rozkoszy przeszło przez całe moje ciało.
- Boże, skarbie, nikt jeszcze nie wykrzyczał mojego imienia w ten sposób. – to w tej chwili musiało się skończyć!
Próbowałam odsunąć go od siebie, ale skończyło się tym, że pociągnęłam go za koszulkę, a przyjemność tylko wzrosła. Jego druga ręka wędrowała po moim ciele, łagodząc moją skórę i próbując dotrzeć do moich piersi. Kiedy mu się to udało, lekko je ścisnął, powodując, że wygięłam plecy w łuk z czystej przyjemności. Jego palce znalazły moje sutki, tocząc koła wokół nich.
- Justin, to musi... – ostry ból przerwał mi zdanie w połowie, jak Justin zaczął ssać to samo miejsce, co za pierwszym razem.
- Przestań, proszę. – powiedziałam. Natychmiast oderwał się ode mnie, kompletnie wyczerpany. Spojrzałam na niego, z szeroko otwartymi oczami, zanim uciekłam. Poprawiłam sukienkę i chwyciłam w rękę moje szpilki, wracając z powrotem w kierunku imprezy.
- Chandler! – usłyszałam jego krzyk, nadal się nie zatrzymując.
Szukałam Lindy gdziekolwiek się dało i kiedy już ją znalazłam od razu chwyciłam jej ramię, szarpiąc ją do wyjścia bez żadnego słowa.
- Jaki masz kurwa problem, Chand? – jęknęła z bólu przez swoje ramię, za które musiałam za mocno pociągnąć. Zatrzymałam się dopiero przed samochodem, odwracając się do niej.
- Właśnie się kurwa obściskiwałam z cholernym Justinem Bieberem, to jest mój cholerny problem! – puściła moją rękę, uwalniając się, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczyma.
- Woah, w tej chwili musisz mi opowiedzieć całą historię!
_________________________
I jak piąty rozdział? Spodziewaliście się takiego czegoś? Jak myślicie co zrobi Justin?
Tutaj Natalia, mam nadzieję, że rozdział pomoże wam fajnie zacząć weekend :) Jest dłuższy niż poprzednie i zaczną prawdziwą akcję. Nawet nie wiecie, jak nie mogłam się doczekać, żeby dodać ten rozdział. Wreszcie scena z Chandler i Justinem! Oprócz akcji dojdą teraz też komplikacje, rozdziały będą znacznie ciekawsze i naprawdę będą trzymać w napięciu.
Razem z Justyną chciałyśmy wam bardzo podziękować za komentarze pod czwartym rozdziałem, uwielbiamy je czytać i dziękujemy wam za wszystkie miłe słowa <3 Wciąż was proszę o komentowanie, bo informujemy już około 50 osób, a jednak nie chcemy tego robić tak na nic. Więc jeśli czytacie proszę pamiętajcie o komentowaniu, chcemy wiedzieć czy nasze tłumaczenie nie idzie na marne. Chciałabym poprosić pod tym rozdziałem, żeby każdy kto czyta dał nam znać w komentarzu o sobie :)
Z racji, że to jedne z pierwszy rozdziałów, dodawałyśmy je dosyć często, ale teraz wracamy do dodawania raz w tygodniu, więc co tydzień w piątek będziemy dodawały nowy rozdział, jednak pamiętajcie, że będą one teraz znacznie ciekawsze i dłuższe. To następny dodaje Justyna, do piątku :)
04. "He invited Chace. I'm invating Chandler."
Kiedy wszystko było już uporządkowane i wszyscy wiedzieli gdzie mają iść, wysłali nas na pierwsze zajęcia, gdzie skończyłam siedząc w środku pomiędzy Justinem, a Lindą. Przedsiębiorczość była pierwsza, co szczerze mówiąc było do dupy, ponieważ nie miałam ochoty na matematykę z samego rana do końca roku.
- Dzień dobry. Jestem pan Mac i będę waszym nauczycielem przedsiębiorczości do końca roku szkolnego. – do sali wszedł wysoki, łysy mężczyzna, ubrany w normalną koszulkę i dosyć ciasne spodnie, które prawdę mówiąc wyglądały na nim dobrze. Nie był nawet tak stary, właściwie wyglądał dosyć młodo. Spoglądając na nas, szeroko się uśmiechał, studiując wzrokiem każdego z nas.
- Żadnej odpowiedzi? Wyglądacie dzisiaj jak martwi. To nie jest nawet pierwszy dzień, a wszyscy jesteście jak zombie. – wciąż nikt się do niego nie odezwał.
- Nie jestem zaskoczony, pewnie imprezowaliście całą zeszłą noc. – opadła mi szczęka, kiedy nauczyciel wspomniał o wczorajszej imprezie. Mam wrażenie, że to zbudziło całą klasę. Sala eksplodowała od szeptów zakłopotanych uczniów, pytających się, jak do cholery on się o tym dowiedział. Linda odwróciła się, patrząc na Justina z podniesioną brwią. Powtórzył jej gest ze zdziwioną miną.
- Żaden nauczyciel przez wszystkie lata nie dowiedział się o naszych imprezach. Co to kurwa ma być? – Linda wypaliła gorzko pod nosem.
- Uspokójcie się. Wszyscy macie się uspokoić! – krzyknął pan Mac. W klasie znów zapadła cisza, jak na początku lekcji.
- Nie jestem tu, aby być waszym wrogiem, dzieci. Po prostu chciałem uzyskać od was jakąś reakcje. – i do cholery uzyskał. Powiedziawszy to, przeszedł do tłumaczenia wszystkich zasad panujących w klasie. To były te podstawowe rzeczy, których uczysz się w przedszkolu. Naprawdę nie wiem czemu nauczyciele je ciągle przypominają. Jesteśmy seniorami, znamy je!
- Jestem nowy w tej szkole, ale zostałem już ostrzeżony o niektórych z was... – jego oczy instynktownie wylądowały na Justinie, do czasu aż wrócił do swojego biurka w przedniej części sali. Justin pewnie już zdobył tu reputacje bad boy'a. Wydawał się również być z tego dumny.
- Chcę, żebyście wszyscy wiedzieli, że jestem naprawdę wyluzowanym gościem. Nie sprawię wam problemów, jeśli nie dacie mi do tego powodów. – kontynuował swoją przemowę o procedurach i rzeczach, które będziemy omawiali w tym roku.
To praktycznie wszystko przez co przeszliśmy na każdej lekcji tego dnia. Rozumiem, że pierwszego dnia zawsze przypomina się uczniom zasady, ale jesteśmy seniorami! Nie powinni kazać nam przechodzić przez ten bolesny proces cały dzień. Jedyną zabawną rzeczą w całym tym dniu, był jęk każdego nauczyciela na widok Justina, kiedy widzieli go w swojej klasie. Miałam jedynie trzy lekcje z nim, ale powiedział mi co działo się na jego poprzednich lekcjach. Nauczyciele wygłaszali całe przemowy o tym i rozmawiali praktycznie tylko z Justinem, kiedy informowali o zasadach. Jedyne czego chcieli, to przesunięcia swojego krzesła naprzeciwko Justina, by zmusić go do wypisania każdej zasady w kółko i w kółko.
- Gdzie siadamy? – zapytała Linda, patrząc na wolne stoliki. Dzisiaj był jedyny lekki dzień, więc do końca tego dnia mogliśmy robić, co chcieliśmy.
Mieliśmy cztery lunche, każdy dla innego rocznika, oczywiście seniorzy jedli lunch jako ostatni.
Byliśmy obecnie w kawiarni, potem zadzwonił dzwonek i wszyscy seniorzy rozproszyli się, robiąc swoje rzeczy przez resztę dnia.
- Chodź tutaj mały przyjacielu, nasz stół jest pośrodku. – Justin chwycił mnie za ramię, szybko przyciągnęłam drugą ręką Lindę. Nie chciałam być sama z popularną grupą. Nigdy nie byłam popularna, więc nie miałam nawet pomysłu, jak taką udawać, co powiedzieć. Nie miałam nawet pojęcia o czym oni do cholery gadają.
Szliśmy w kierunku prostokątnych stołów i jak mówiono naszych krzeseł. Stół składał się z Justina, Lindy, Ryana, Chaza, Treya, Marcosa, nie zapominając o naszej ukochanej Veronice. Zauważcie sarkazm przy "ukochanej". Tak naprawdę ona mi nic nie zrobiła, jednak nie wiem czemu, ale jej nie lubiłam.
- Hej chłopcy, co tam? – patrzyła się na nas z wielkim uśmiechem na twarzy, zanim jej wzrok dostrzegł Lindę. Jej wyraz twarzy zmienił się na grymas.
- Co ty tutaj robisz, dziwko? – splunęła z jadowitym tonem.
- Siedzę, a ty, suko? – odpowiedziała Linda. Przysięgam, że nie mam pojęcia, jak ona może zachowywać się tak naturalnie przy tych wszystkich obelgach.
- Nie chcę cię tu, wyjdź. – uśmiech pojawił się na twarzy Lindy, skrzyżowała ręce w geście "nigdzie nie pójdę, suko"
- Chace chce, żebym tu siedziała, więc tylko on może mi powiedzieć, żebym sobie stąd poszła. – w tym momencie każdy odwrócił się w moim kierunku. Cóż, dziękuje ci Linda, zapamiętam to sobie.
Veronica spojrzała na mnie, mrużąc oczy i wysyłając sygnały, że nie była zadowolona z tego co robię. Tak łatwo było zobaczyć, jak bardzo uwielbiała Lindę! Aż wcale.
- Powiedz jej, że ma stąd iść. – rozkazała mi. Powiedziała to w taki sposób, że zaczęłam gotować się ze złości. Nienawidziłam, kiedy ludzie mi rozkazywali i nienawidziłam, kiedy używali do mnie tego władczego tonu.
- Chcę, żeby tu siedziała. To moja przyjaciółka. – twarz Veronici przybrała czerwony kolor, a następnie zwróciła się do swojej ostatniej nadziei, Justina.
- Justin, chcę, żeby ona stąd poszła! Powiedz Chace'owi, żeby kazał jej iść! – rozkazała. Justin spojrzał na mnie, wzruszając ramionami.
- Yeah, cóż, ja chciałbym Beyonce, ale nie możemy mieć wszystkiego, co chcemy, prawda? – kończąc na tym, odwrócił się do swoich kumpli, zaczynając z nimi rozmowę. Veronica wściekle obróciła się do mnie i Lindy, z palcem wskazanym specjalnie na mnie.
- Kiedy będziesz miał dosyć obciągania przez nią, nie chcę jej tu, słyszysz mnie? – kiedy to powiedziała, ruszyła w kierunku Justina i usiadła na jego kolanie z uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że zostajemy przy tym stole, ponieważ nie masz zamiaru się mną znudzić, prawda kochanie? – chwyciła mój policzek, przysysając się i zostawiając na nim duży pocałunek.
- Linda! – jęknęłam, próbując odciągnąć ją od siebie. Zachichotała, puszczając mnie i kładąc jej ręce na stole. Nie wzięła nic do jedzenia, mówiąc że będzie po tym gruba.
Jeśli mam być szczera, takie dziewczyny mnie irytują. Mam na myśli to, że ja jem wszystko co chcę i ciągle jestem chuda, ale tylko dlatego, że ćwiczę. Jednak wciąż nie potrafiłabym robić sobie tego i głodować chociażby dzień. Pozostawić moje całe życie!
- Tak bardzo nienawidzę szkoły, a nie minął nawet cały pierwszy dzień. – moja uwaga ponownie wróciła do Lindy. Pokiwałam głową na jej komentarz.
Jak oni przyjęli dziewczynę, taką jak ona do tej szkoły? Wybrali ją zamiast mnie. Mam idealne oceny, a wydaje mi się, że ona nie.
- Chandler, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – spojrzałam na Lindę, machającą ręką przede mną. Nienawidziłam faktu, że nazwała mnie moim prawdziwym imieniem. Są tutaj ludzie dookoła i niektórzy z nich są hałaśliwi, jak cholera.
- Nie nazywaj mnie tak publicznie, Linda! Ktoś mógł usłyszeć! – obróciła oczy w moim kierunku.
- Mój błąd. – powiedziała, podnosząc ręce do góry na znak poddania się.
Wszyscy inni za bardzo nie zwracali na nas uwagi, dzięki Veronice. Musiała być jakaś specjalna okazja, kiedy Justin wołał mnie z drugiej strony, by powiedzieć mi coś albo zapytać, bo Veronica od razu zaczynała się do niego przylepiać, by odciągnąć jego uwagę, od rozmowy z nami. To było uciążliwe, jeśli chcecie wiedzieć. Mimo to, wciąż byliśmy najgłośniejszym stolikiem w kawiarni, ale w sumie nie zaskoczyło mnie to.
Powtarzaliśmy tą rutynę przez cały tydzień. Chodzenie z klasy do klasy, pora na lunch. Wszystko było na swoim miejscu, a mój sekret był tylko pomiędzy mną i Lindą. Justin i ja zawsze spędzamy razem czas w naszych pokojach, więc byliśmy bardzo ‘związani’ ze sobą. Poza tym mówi, że jestem fajnym małym gościem. Naprawdę nie mam zielonego, co to znaczy, ale chyba po prostu odpuszczę.
Ostatni tydzień, nie robiłam nic innego poza uczeniem się i odrabianiem pracy domowej, odkąd zaczęliśmy uczęszczać na lekcje. Pierwszy tydzień nigdy nie jest ciężki, ale naprawdę nie chcę obijać się i być gorszą przez cały rok.
- Odrabiać zadania domowego w sobotę. – Justin leżał na łóżku bawiąc się piłkę do kosza w jednej dłoni, gdy odezwał się do mnie. – Kto tak robi? – odwróciłam się, by spojrzeć na niego i wskazałam palcem na siebie.
- Facet siedzący o tutaj. – powiedziałam, zanim wróciłam do zadania domowego z przedsiębiorczości.
- Potrzebujesz trochę oddechu koleś. Zabaw się, upij się, cokolwiek. Jedyne co robisz to uczenie się, a minął ledwo pierwszy tydzień. Naprawdę nie chcę wiedzieć, jaki będziesz, gdy sprawy się pogorszą. – czy on jest głupi czy głupi? Nigdy nie upiłabym się. Nawet za milion lat. Moi rodzice lepiej mnie wychowali.
- Jesteś zabawny, koleś. Myślisz, że byłbym zdolny do takiego gówna? – jęknął, wstając. Postawił piłkę z boku i podszedł do mnie.
- Kiedy ostatnio pieprzyłeś jakąś laskę? Czy kiedykolwiek jakąś pieprzyłeś? – przysięgam, zakrztusiłam się własną śliną, gdy to powiedział.
- Słuchaj, przez ostatni tydzień byłeś bardzo blisko z Lindą. Ona już jest Tobą zainteresowana, więc jeśli powiesz jej, żeby obciągnęło Ci, zrobi to. – klepnął mnie w ramię, a głupi uśmieszek wtargnął na jego usta. Zniesmaczenie jest niezrozumieniem, by określić jak się czułam w tamtym momencie. Jeśli tylko by wiedział, że nie mam penisa, a coś innego, nie wiem czy by tak zareagował.
- Jest spoko, koleś. Linda i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. – parsknął nieprzyjemne, co spowodowało, że zabrzmiał słodko na końcu. To jest coś, czego nigdy nie zrozumiem. On po prostu sprawia, że wszystko wygląda seksownie, słodko albo uroczo. Nigdy inaczej. Wszystko co robi, zalicza się do jednej z tych trzech kategorii.
- Uwierz mi, mały przyjacielu, Linda nie jest tylko przyjaciółką z facetami. Jesteś świeżym mięsem, ona Cię przeleci a potem rzuci, jak każda dziewczyna na świecie. – nie odzywałam się, tylko po prostu wpatrywałam się w niego zadumana. Co miał na myśli przez ‘jak każda dziewczyna w świecie’?
- Koleś, o czym to do mnie mówisz, my-one nie są takie! – końcówkę wykrzyczałam, kiedy zorientowałam się, że chciałam powiedzieć o sobie, jako o kobiecie.
- Cokolwiek koleś, dla mnie wszystkie kobiety są takie same. Tak czy owak, chciałem zaprosić Cię na naprawdę zajebistą imprezę, którą Trey organizuje w domu swoich rodziców. – następna impreza, serio? Czy to jest wszystko co robią w weekendy?
- Nie, nie mam zamiaru iść na następną imprezę. Zostaję tutaj i kończę odrabiać zadanie domowe. – Justin zakpił ze mnie.
- Świętoszek. – wymamrotał.
- Słyszałem to. – zawarczałam. Nazywał mnie tak przez cały tydzień , odkąd jedyną rzeczą, którą robiłam, było pisanie notatek i powtarzanie materiałów z tamtego roku. Po prostu lubię odświeżać sobie pewne rzeczy.
- Powinieneś. – drzwi od łazienki zostały zamknięte z trzaskiem. Wiedziałam, że miał zamiar zacząć się przygotowywać na tą imprezę. Wykonywał swoją typową rutynę w stawaniu się ‘sexy’ i jak zawsze, otrzymał to co chciał. On zawsze, nie ważne co, zawsze staje się atrakcyjnym dla kobiet. To staje się trochę irytujące. Mam na myśli to, że jak jedna cholerna osoba może tak dobrze wyglądać. Nie rozumiem tego!
Kiedy powiedział sam do siebie, że jest gotowy, wyszedł i zostawił mnie samą w ciszy i spokoju. Zawsze korzystałam z okazji, gdy wychodził, by móc zdjąć moją czapkę. Po wielu godzinach noszenia jej, z mojej głowy zaczął się lać pot, przez co czułam się brudna.
Teraz, kiedy zaczęłam o tym myśleć, poczułam potrzebę wzięcia prysznica, więc tak zrobiłam. Był on jednym z długich i ciepłych, dzięki czemu poczułam się niesamowicie. Woda spływała wzdłuż mojego ciała. Relaksując moje mięśnie, mydliłam swoje ciało. To było to, czego potrzebowałam w tym momencie.
Kiedy wyszłam z łazienki, natknęłam się na Lindę, leżącą na moim łóżku z rękami, podpierającymi tył jej głowy.
- Boże Linda, chcesz mnie przyprawić o atak serca! – wykrzyknęłam, a ona po prostu wywróciła swoimi oczami, ignorując mój wybuch.
- Przyszłam po Ciebie. Idziemy na imprezę dziś wieczorem. – zlustrowała mnie wzrokiem i wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż miałam na sobie mój ręcznik. Zacisnęłam go rękoma, by nie spadł na ziemię.
- Justin zaprosił mnie wcześniej, ale mu odmówiłam, nie wyglądałoby by to fair, gdybym poszła z Tobą. – kłóciłam się, ale chcąc powiedzieć trochę prawdy, to coś co nauczyłam się o Lindzie w ten tydzień, to to że nie przyjmuje ‘nie’ jako odpowiedzi.
- On zaprosił Chace’a. Ja zapraszam Chandler. – uśmiechnęła się głupio. Ten uśmiech, który zwiastuje tylko kłopoty. Potrząsnęłam głową, od razu odrzucając ten pomysł. Już trochę minęło, odkąd tu jestem. Cóż, dokładnie tydzień ale to wciąż jest długo.
- No dalej, będziemy się dobrze bawić. Poza tym to będzie pierwszy raz gdy ty i ja będziemy mogły wyjść jako dziewczyny, a nie jako para. – nienawidzę faktu, że chciała do mnie przemówić. Mój umysł natychmiast zaczął szukać wymówki, by odrzucić jej propozycję i to była pierwsza rzecz, która mi przyszła na myśl.
- Nie mam niczego do ubrania jako Chandler. Nic z moich ciuchów nie nadaje się na imprezę. – wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Ja mam. – wyjęła sukienkę, które ukrywała pod sobą i pokazała mi ją. Moja twarz natychmiast zmieniła się w przerażające spojrzenie, gdy uświadomiłam sobie, jak mała ona była. Nigdy w całym moim życiu, nie byłam przyzwyczajona do noszenia czegoś tak bardzo odkrywającego i nawet jeślibym nawet próbowała, moi rodzice wyparliby się mnie.
- No dalej Chand, skorzystaj z szansy. Będzie fajnie. – zakręciła sukienką przede mną zachęcając mnie, bym ją wzięła. Naprawdę nie wiem co sobie myślałam, czy w ogóle myślałam, ale wzięłam tą sukienką i weszłam do łazienki.
Połowa mnie była spanikowana, krzycząc że popełniałam błąd, kiedy druga połowa była radosna i podekscytowana, że mogłam być sobą tej nocy. Zdecydowałam się zignorować stronę, która mówiła mi, że to było złe i podążyć za stroną, która chciała tego. Po prostu mam nadzieję, że nie będę tego żałować później.
_________________________
Cześć wszystkim, jak się podoba czwarty rozdział? Jak myślicie, co się takiego wydarzy na imprezie? Jakieś pomysły?
Następny już w piątek i muszę wam powiedzieć, że jesteśmy z Natalią bardzo podekscytowane, ponieważ właściwie zaczyna się akcja rozkręcać asdfghjkl. Słuchajcie, pod ostatnim rozdziałem było zdecydowanie mniej komentarzy w porównaniu z poprzednimi rozdziałami. Prosimy kochani, komentujcie, ponieważ listę informowanych mam już trochę długą, a jednak nie przejawia się to w komentarzach. Nie chodzi o jakąś zachłanność, nie. Po prostu, wiecie, to tak bardzo motywuje i tak się nam miło robi jak komentujecie, dodajecie 'room 269' do linków, czy polecacie innym. Dobrze wiedzieć, że nie tłumaczymy na darmo i ludziom się podoba historia Chandler i Justina. Możecie w komentarzach pisać cokolwiek, tuż pod rozdziałem są pytania. Jeśli nie macie pomysłu na komentarz, po prostu na nie odpowiedzcie :) No to właściwie chyba tyle. Następny dodaje Natalia <3
- Dzień dobry. Jestem pan Mac i będę waszym nauczycielem przedsiębiorczości do końca roku szkolnego. – do sali wszedł wysoki, łysy mężczyzna, ubrany w normalną koszulkę i dosyć ciasne spodnie, które prawdę mówiąc wyglądały na nim dobrze. Nie był nawet tak stary, właściwie wyglądał dosyć młodo. Spoglądając na nas, szeroko się uśmiechał, studiując wzrokiem każdego z nas.
- Żadnej odpowiedzi? Wyglądacie dzisiaj jak martwi. To nie jest nawet pierwszy dzień, a wszyscy jesteście jak zombie. – wciąż nikt się do niego nie odezwał.
- Nie jestem zaskoczony, pewnie imprezowaliście całą zeszłą noc. – opadła mi szczęka, kiedy nauczyciel wspomniał o wczorajszej imprezie. Mam wrażenie, że to zbudziło całą klasę. Sala eksplodowała od szeptów zakłopotanych uczniów, pytających się, jak do cholery on się o tym dowiedział. Linda odwróciła się, patrząc na Justina z podniesioną brwią. Powtórzył jej gest ze zdziwioną miną.
- Żaden nauczyciel przez wszystkie lata nie dowiedział się o naszych imprezach. Co to kurwa ma być? – Linda wypaliła gorzko pod nosem.
- Uspokójcie się. Wszyscy macie się uspokoić! – krzyknął pan Mac. W klasie znów zapadła cisza, jak na początku lekcji.
- Nie jestem tu, aby być waszym wrogiem, dzieci. Po prostu chciałem uzyskać od was jakąś reakcje. – i do cholery uzyskał. Powiedziawszy to, przeszedł do tłumaczenia wszystkich zasad panujących w klasie. To były te podstawowe rzeczy, których uczysz się w przedszkolu. Naprawdę nie wiem czemu nauczyciele je ciągle przypominają. Jesteśmy seniorami, znamy je!
- Jestem nowy w tej szkole, ale zostałem już ostrzeżony o niektórych z was... – jego oczy instynktownie wylądowały na Justinie, do czasu aż wrócił do swojego biurka w przedniej części sali. Justin pewnie już zdobył tu reputacje bad boy'a. Wydawał się również być z tego dumny.
- Chcę, żebyście wszyscy wiedzieli, że jestem naprawdę wyluzowanym gościem. Nie sprawię wam problemów, jeśli nie dacie mi do tego powodów. – kontynuował swoją przemowę o procedurach i rzeczach, które będziemy omawiali w tym roku.
To praktycznie wszystko przez co przeszliśmy na każdej lekcji tego dnia. Rozumiem, że pierwszego dnia zawsze przypomina się uczniom zasady, ale jesteśmy seniorami! Nie powinni kazać nam przechodzić przez ten bolesny proces cały dzień. Jedyną zabawną rzeczą w całym tym dniu, był jęk każdego nauczyciela na widok Justina, kiedy widzieli go w swojej klasie. Miałam jedynie trzy lekcje z nim, ale powiedział mi co działo się na jego poprzednich lekcjach. Nauczyciele wygłaszali całe przemowy o tym i rozmawiali praktycznie tylko z Justinem, kiedy informowali o zasadach. Jedyne czego chcieli, to przesunięcia swojego krzesła naprzeciwko Justina, by zmusić go do wypisania każdej zasady w kółko i w kółko.
- Gdzie siadamy? – zapytała Linda, patrząc na wolne stoliki. Dzisiaj był jedyny lekki dzień, więc do końca tego dnia mogliśmy robić, co chcieliśmy.
Mieliśmy cztery lunche, każdy dla innego rocznika, oczywiście seniorzy jedli lunch jako ostatni.
Byliśmy obecnie w kawiarni, potem zadzwonił dzwonek i wszyscy seniorzy rozproszyli się, robiąc swoje rzeczy przez resztę dnia.
- Chodź tutaj mały przyjacielu, nasz stół jest pośrodku. – Justin chwycił mnie za ramię, szybko przyciągnęłam drugą ręką Lindę. Nie chciałam być sama z popularną grupą. Nigdy nie byłam popularna, więc nie miałam nawet pomysłu, jak taką udawać, co powiedzieć. Nie miałam nawet pojęcia o czym oni do cholery gadają.
Szliśmy w kierunku prostokątnych stołów i jak mówiono naszych krzeseł. Stół składał się z Justina, Lindy, Ryana, Chaza, Treya, Marcosa, nie zapominając o naszej ukochanej Veronice. Zauważcie sarkazm przy "ukochanej". Tak naprawdę ona mi nic nie zrobiła, jednak nie wiem czemu, ale jej nie lubiłam.
- Hej chłopcy, co tam? – patrzyła się na nas z wielkim uśmiechem na twarzy, zanim jej wzrok dostrzegł Lindę. Jej wyraz twarzy zmienił się na grymas.
- Co ty tutaj robisz, dziwko? – splunęła z jadowitym tonem.
- Siedzę, a ty, suko? – odpowiedziała Linda. Przysięgam, że nie mam pojęcia, jak ona może zachowywać się tak naturalnie przy tych wszystkich obelgach.
- Nie chcę cię tu, wyjdź. – uśmiech pojawił się na twarzy Lindy, skrzyżowała ręce w geście "nigdzie nie pójdę, suko"
- Chace chce, żebym tu siedziała, więc tylko on może mi powiedzieć, żebym sobie stąd poszła. – w tym momencie każdy odwrócił się w moim kierunku. Cóż, dziękuje ci Linda, zapamiętam to sobie.
Veronica spojrzała na mnie, mrużąc oczy i wysyłając sygnały, że nie była zadowolona z tego co robię. Tak łatwo było zobaczyć, jak bardzo uwielbiała Lindę! Aż wcale.
- Powiedz jej, że ma stąd iść. – rozkazała mi. Powiedziała to w taki sposób, że zaczęłam gotować się ze złości. Nienawidziłam, kiedy ludzie mi rozkazywali i nienawidziłam, kiedy używali do mnie tego władczego tonu.
- Chcę, żeby tu siedziała. To moja przyjaciółka. – twarz Veronici przybrała czerwony kolor, a następnie zwróciła się do swojej ostatniej nadziei, Justina.
- Justin, chcę, żeby ona stąd poszła! Powiedz Chace'owi, żeby kazał jej iść! – rozkazała. Justin spojrzał na mnie, wzruszając ramionami.
- Yeah, cóż, ja chciałbym Beyonce, ale nie możemy mieć wszystkiego, co chcemy, prawda? – kończąc na tym, odwrócił się do swoich kumpli, zaczynając z nimi rozmowę. Veronica wściekle obróciła się do mnie i Lindy, z palcem wskazanym specjalnie na mnie.
- Kiedy będziesz miał dosyć obciągania przez nią, nie chcę jej tu, słyszysz mnie? – kiedy to powiedziała, ruszyła w kierunku Justina i usiadła na jego kolanie z uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że zostajemy przy tym stole, ponieważ nie masz zamiaru się mną znudzić, prawda kochanie? – chwyciła mój policzek, przysysając się i zostawiając na nim duży pocałunek.
- Linda! – jęknęłam, próbując odciągnąć ją od siebie. Zachichotała, puszczając mnie i kładąc jej ręce na stole. Nie wzięła nic do jedzenia, mówiąc że będzie po tym gruba.
Jeśli mam być szczera, takie dziewczyny mnie irytują. Mam na myśli to, że ja jem wszystko co chcę i ciągle jestem chuda, ale tylko dlatego, że ćwiczę. Jednak wciąż nie potrafiłabym robić sobie tego i głodować chociażby dzień. Pozostawić moje całe życie!
- Tak bardzo nienawidzę szkoły, a nie minął nawet cały pierwszy dzień. – moja uwaga ponownie wróciła do Lindy. Pokiwałam głową na jej komentarz.
Jak oni przyjęli dziewczynę, taką jak ona do tej szkoły? Wybrali ją zamiast mnie. Mam idealne oceny, a wydaje mi się, że ona nie.
- Chandler, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – spojrzałam na Lindę, machającą ręką przede mną. Nienawidziłam faktu, że nazwała mnie moim prawdziwym imieniem. Są tutaj ludzie dookoła i niektórzy z nich są hałaśliwi, jak cholera.
- Nie nazywaj mnie tak publicznie, Linda! Ktoś mógł usłyszeć! – obróciła oczy w moim kierunku.
- Mój błąd. – powiedziała, podnosząc ręce do góry na znak poddania się.
Wszyscy inni za bardzo nie zwracali na nas uwagi, dzięki Veronice. Musiała być jakaś specjalna okazja, kiedy Justin wołał mnie z drugiej strony, by powiedzieć mi coś albo zapytać, bo Veronica od razu zaczynała się do niego przylepiać, by odciągnąć jego uwagę, od rozmowy z nami. To było uciążliwe, jeśli chcecie wiedzieć. Mimo to, wciąż byliśmy najgłośniejszym stolikiem w kawiarni, ale w sumie nie zaskoczyło mnie to.
Powtarzaliśmy tą rutynę przez cały tydzień. Chodzenie z klasy do klasy, pora na lunch. Wszystko było na swoim miejscu, a mój sekret był tylko pomiędzy mną i Lindą. Justin i ja zawsze spędzamy razem czas w naszych pokojach, więc byliśmy bardzo ‘związani’ ze sobą. Poza tym mówi, że jestem fajnym małym gościem. Naprawdę nie mam zielonego, co to znaczy, ale chyba po prostu odpuszczę.
Ostatni tydzień, nie robiłam nic innego poza uczeniem się i odrabianiem pracy domowej, odkąd zaczęliśmy uczęszczać na lekcje. Pierwszy tydzień nigdy nie jest ciężki, ale naprawdę nie chcę obijać się i być gorszą przez cały rok.
- Odrabiać zadania domowego w sobotę. – Justin leżał na łóżku bawiąc się piłkę do kosza w jednej dłoni, gdy odezwał się do mnie. – Kto tak robi? – odwróciłam się, by spojrzeć na niego i wskazałam palcem na siebie.
- Facet siedzący o tutaj. – powiedziałam, zanim wróciłam do zadania domowego z przedsiębiorczości.
- Potrzebujesz trochę oddechu koleś. Zabaw się, upij się, cokolwiek. Jedyne co robisz to uczenie się, a minął ledwo pierwszy tydzień. Naprawdę nie chcę wiedzieć, jaki będziesz, gdy sprawy się pogorszą. – czy on jest głupi czy głupi? Nigdy nie upiłabym się. Nawet za milion lat. Moi rodzice lepiej mnie wychowali.
- Jesteś zabawny, koleś. Myślisz, że byłbym zdolny do takiego gówna? – jęknął, wstając. Postawił piłkę z boku i podszedł do mnie.
- Kiedy ostatnio pieprzyłeś jakąś laskę? Czy kiedykolwiek jakąś pieprzyłeś? – przysięgam, zakrztusiłam się własną śliną, gdy to powiedział.
- Słuchaj, przez ostatni tydzień byłeś bardzo blisko z Lindą. Ona już jest Tobą zainteresowana, więc jeśli powiesz jej, żeby obciągnęło Ci, zrobi to. – klepnął mnie w ramię, a głupi uśmieszek wtargnął na jego usta. Zniesmaczenie jest niezrozumieniem, by określić jak się czułam w tamtym momencie. Jeśli tylko by wiedział, że nie mam penisa, a coś innego, nie wiem czy by tak zareagował.
- Jest spoko, koleś. Linda i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. – parsknął nieprzyjemne, co spowodowało, że zabrzmiał słodko na końcu. To jest coś, czego nigdy nie zrozumiem. On po prostu sprawia, że wszystko wygląda seksownie, słodko albo uroczo. Nigdy inaczej. Wszystko co robi, zalicza się do jednej z tych trzech kategorii.
- Uwierz mi, mały przyjacielu, Linda nie jest tylko przyjaciółką z facetami. Jesteś świeżym mięsem, ona Cię przeleci a potem rzuci, jak każda dziewczyna na świecie. – nie odzywałam się, tylko po prostu wpatrywałam się w niego zadumana. Co miał na myśli przez ‘jak każda dziewczyna w świecie’?
- Koleś, o czym to do mnie mówisz, my-one nie są takie! – końcówkę wykrzyczałam, kiedy zorientowałam się, że chciałam powiedzieć o sobie, jako o kobiecie.
- Cokolwiek koleś, dla mnie wszystkie kobiety są takie same. Tak czy owak, chciałem zaprosić Cię na naprawdę zajebistą imprezę, którą Trey organizuje w domu swoich rodziców. – następna impreza, serio? Czy to jest wszystko co robią w weekendy?
- Nie, nie mam zamiaru iść na następną imprezę. Zostaję tutaj i kończę odrabiać zadanie domowe. – Justin zakpił ze mnie.
- Świętoszek. – wymamrotał.
- Słyszałem to. – zawarczałam. Nazywał mnie tak przez cały tydzień , odkąd jedyną rzeczą, którą robiłam, było pisanie notatek i powtarzanie materiałów z tamtego roku. Po prostu lubię odświeżać sobie pewne rzeczy.
- Powinieneś. – drzwi od łazienki zostały zamknięte z trzaskiem. Wiedziałam, że miał zamiar zacząć się przygotowywać na tą imprezę. Wykonywał swoją typową rutynę w stawaniu się ‘sexy’ i jak zawsze, otrzymał to co chciał. On zawsze, nie ważne co, zawsze staje się atrakcyjnym dla kobiet. To staje się trochę irytujące. Mam na myśli to, że jak jedna cholerna osoba może tak dobrze wyglądać. Nie rozumiem tego!
Kiedy powiedział sam do siebie, że jest gotowy, wyszedł i zostawił mnie samą w ciszy i spokoju. Zawsze korzystałam z okazji, gdy wychodził, by móc zdjąć moją czapkę. Po wielu godzinach noszenia jej, z mojej głowy zaczął się lać pot, przez co czułam się brudna.
Teraz, kiedy zaczęłam o tym myśleć, poczułam potrzebę wzięcia prysznica, więc tak zrobiłam. Był on jednym z długich i ciepłych, dzięki czemu poczułam się niesamowicie. Woda spływała wzdłuż mojego ciała. Relaksując moje mięśnie, mydliłam swoje ciało. To było to, czego potrzebowałam w tym momencie.
Kiedy wyszłam z łazienki, natknęłam się na Lindę, leżącą na moim łóżku z rękami, podpierającymi tył jej głowy.
- Boże Linda, chcesz mnie przyprawić o atak serca! – wykrzyknęłam, a ona po prostu wywróciła swoimi oczami, ignorując mój wybuch.
- Przyszłam po Ciebie. Idziemy na imprezę dziś wieczorem. – zlustrowała mnie wzrokiem i wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż miałam na sobie mój ręcznik. Zacisnęłam go rękoma, by nie spadł na ziemię.
- Justin zaprosił mnie wcześniej, ale mu odmówiłam, nie wyglądałoby by to fair, gdybym poszła z Tobą. – kłóciłam się, ale chcąc powiedzieć trochę prawdy, to coś co nauczyłam się o Lindzie w ten tydzień, to to że nie przyjmuje ‘nie’ jako odpowiedzi.
- On zaprosił Chace’a. Ja zapraszam Chandler. – uśmiechnęła się głupio. Ten uśmiech, który zwiastuje tylko kłopoty. Potrząsnęłam głową, od razu odrzucając ten pomysł. Już trochę minęło, odkąd tu jestem. Cóż, dokładnie tydzień ale to wciąż jest długo.
- No dalej, będziemy się dobrze bawić. Poza tym to będzie pierwszy raz gdy ty i ja będziemy mogły wyjść jako dziewczyny, a nie jako para. – nienawidzę faktu, że chciała do mnie przemówić. Mój umysł natychmiast zaczął szukać wymówki, by odrzucić jej propozycję i to była pierwsza rzecz, która mi przyszła na myśl.
- Nie mam niczego do ubrania jako Chandler. Nic z moich ciuchów nie nadaje się na imprezę. – wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Ja mam. – wyjęła sukienkę, które ukrywała pod sobą i pokazała mi ją. Moja twarz natychmiast zmieniła się w przerażające spojrzenie, gdy uświadomiłam sobie, jak mała ona była. Nigdy w całym moim życiu, nie byłam przyzwyczajona do noszenia czegoś tak bardzo odkrywającego i nawet jeślibym nawet próbowała, moi rodzice wyparliby się mnie.
- No dalej Chand, skorzystaj z szansy. Będzie fajnie. – zakręciła sukienką przede mną zachęcając mnie, bym ją wzięła. Naprawdę nie wiem co sobie myślałam, czy w ogóle myślałam, ale wzięłam tą sukienką i weszłam do łazienki.
Połowa mnie była spanikowana, krzycząc że popełniałam błąd, kiedy druga połowa była radosna i podekscytowana, że mogłam być sobą tej nocy. Zdecydowałam się zignorować stronę, która mówiła mi, że to było złe i podążyć za stroną, która chciała tego. Po prostu mam nadzieję, że nie będę tego żałować później.
_________________________
Cześć wszystkim, jak się podoba czwarty rozdział? Jak myślicie, co się takiego wydarzy na imprezie? Jakieś pomysły?
Następny już w piątek i muszę wam powiedzieć, że jesteśmy z Natalią bardzo podekscytowane, ponieważ właściwie zaczyna się akcja rozkręcać asdfghjkl. Słuchajcie, pod ostatnim rozdziałem było zdecydowanie mniej komentarzy w porównaniu z poprzednimi rozdziałami. Prosimy kochani, komentujcie, ponieważ listę informowanych mam już trochę długą, a jednak nie przejawia się to w komentarzach. Nie chodzi o jakąś zachłanność, nie. Po prostu, wiecie, to tak bardzo motywuje i tak się nam miło robi jak komentujecie, dodajecie 'room 269' do linków, czy polecacie innym. Dobrze wiedzieć, że nie tłumaczymy na darmo i ludziom się podoba historia Chandler i Justina. Możecie w komentarzach pisać cokolwiek, tuż pod rozdziałem są pytania. Jeśli nie macie pomysłu na komentarz, po prostu na nie odpowiedzcie :) No to właściwie chyba tyle. Następny dodaje Natalia <3
03. "This school ain't easy. You're gonna have to learn that the hard way..."
- Gratulacje dla każdego z was. Od teraz jesteście nowymi uczniami Stratford Sky Private School, jednej z najlepszych szkół w kraju. Teraz posłuchajcie mnie uważnie uczniowie, po wysłuchaniu tego komunikatu musicie się wszyscy zgłosić do audytorium. Tam, pierwszoklasiści, dowiecie się kto jest waszym wychowawcą i otrzymacie również swój plan zajęć na pierwszy semestr. Drugoklasiści, trzecioklasiści i seniorzy, wy wszyscy wiecie, kto jest waszym wychowawcą. Pójdziecie do audytorium po swoje plany zajęć. Pamiętajcie, uczniowie, że nie będziemy zmieniać żadnego planu, a przynajmniej nie przez resztę tego tygodnia. Teraz jest czas dla każdego z was, by być wypoczętym. Dzień dobry i mam nadzieję, że każdy bez wyjątku mile spędzi pierwszy dzień szkoły. – westchnęłam z satysfakcji, wiedząc, że ten irytujący głos wreszcie się zamknął. Wygląda na to, że powiedziałam to zbyt wcześnie, ponieważ sekundę później, gdy dyrektor skończył mówić, głośny alarm rozległ się przez głośniki, sprawiając, że wyskoczyłam z łóżka natychmiastowo.
- Co to do cholery jest? – zapytałam sama siebie. Dźwięk cały czas huczał w całym pokoju, aż po pięciu minutach ustał i wreszcie zniknął kompletnie.
- Kurewsko nienawidzę, gdy to robią. Przysięgam na największe skurwysyńskie gówno, że jeśli zrobią jutro to samo, zabiję ich kurwa. – Justin użerał się ze sobą, wstając z łóżka i poszedł prosto do łazienki. Wczorajszej nocy wrócił z imprezy kilka godzin po mnie. Był pijany, naćpany i czuć było od niego zapach seksu. Zniesmaczyło mnie to do tego stopnia, że nie potrafiłam nawet mu pomóc z niczym. Po prostu runął na łóżko. Na początku miałam wrażenie, jakby był martwy, ale potem zaczął wydawać jęki, które pokazywały, że czuł się niekomfortowo. Zostawiłam go tak, a teraz ma kaca. Zasłużył na to. Czekałam, aż Justin skończy brać prysznic, abym ja mogła się umyć, jednak on spędzał tam chyba wieczność.
- Dalej stary! Ja też muszę wziąć prysznic! – Warknęłam, waląc w drzwi, by mógł sobie uświadomić, że jestem tutaj, czekając aż wyjdzie. Justin zakręcił kurek z wodą i można było usłyszeć, jak poruszał się w środku. Następnie szarpnął drzwiami, otwierając je i w końcu wyszedł, bez koszulki. Oparłam się od chęci odwrócenia wzroku, tak bardzo jak, oparłam się małej pokusie gapienia się niego.
- Wreszcie. – wymamrotałam. Wyglądało na to, że nie usłyszał tego, ponieważ minął mnie z tym samym znudzonym wyrazem twarzy. Szedł wolniej niż zazwyczaj, przeciągając się co jakiś czas i jęcząc z bólu.
- Mam najgorszy ból głowy w historii. – zdecydowałam się zignorować go. Wzięłam swój ręcznik i weszłam do łazienki, upewniając się, że zamknęłam drzwi. Ściągnęłam swoją czapkę – w której spałam – i rozebrałam się. Podczas gdy Justin brał przedtem prysznic, zawinęłam swój biustonosz i bieliznę kocem, więc były niewidoczne. To jest coś, do czego muszę się przyzwyczaić. Bardzo ułatwiłoby mi życie, gdyby Justin wiedział kim jestem, ale patrząc na to jaki jest, wolę trzymać to w sekrecie. Przynajmniej teraz mam Lindę. Kiedy skończyłam brać prysznic, ubrałam się i szybko wysuszyłam włosy, zanim spięłam je i zakryłam czapką. Wyszłam z łazienki, znajdując Justina leżącego na plecach na skraju łóżka. Jego nogi zwisały, a ręce trzymał na głowie.
- W porządku, stary? – zapytałam, mimo że wyraźnie nie wyglądał okej. Podniósł się powoli i spojrzał na mnie.
- Powinieneś zostać chwilę dłużej. Impreza kurewsko się rozkręciła, od razu jak wyszedłeś. – bardziej szalona, niż była? Nie, dziękuję. Wolę być trzeźwa, a nie mieć bólu głowy, jak ten idiota teraz.
- Dalej mały przyjacielu. Musimy zejść na dół, zanim zaczną się drzeć na nas. – położył rękę na moim ramieniu, tak samo jak wczoraj i wyszliśmy z pokoju, następnie go zamykając. Jedyny powód dlaczego z nim idę, to taki, że nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest audytorium. Nawet nie wiedziałam, że mamy takie tutaj.
- Nie mówisz zbyt dużo, prawda? – potrząsnęłam przecząco głowo. Następne jedno wielkie kłamstwo. Uwielbiam rozmawiać. Zawsze pakowałam się w kłopoty w mojej poprzedniej szkole, ponieważ nie potrafiłam siedzieć cicho. Jedyne co mnie powstrzymywało od mówienia, to mój własny głos.
- A więc musimy to zmienić. – o Boże. Co do cholery, ma na myśli mówiąc ‘to’? Nawet nie odważyłam się, go o to zapytać, bojąc się co mi odpowie. Po prostu szłam w ciszy obok niego, aż dotarliśmy do audytorium. Było już tam dość dużo osób. Ludzie stali i zaciekawieni rozmawiali z przyjaciółmi. Próbowałam wszystkiego, by zobaczyć Lindę, ale nie było jej nigdzie w zasięgu mojego wzroku. Justin uderzył mnie w plecy, przez co spojrzałam na niego. Wskazał głową w kierunku grupki chłopaków, których spotkałam wczoraj. Podeszliśmy do nich, witając się z każdym z nich, słynną sztuczką z ręką.
- Co tam mały przyjacielu, wcześnie wyszedłeś z imprezy. – powiedział Trey. O Boże, więc zgaduję, że „mały przyjaciel” będzie moim nowym pseudonimem. Skaczę z radości.
- Nie czułem się za dobrze. Musiałem wrócić do pokoju. – wszyscy potrząsnęli głowami.
- Przegapiłeś striptiz dziewczyny Justina, który zrobiła dla nas wszystkich. Cholera, ona ma zajebiste piersi. – powiedział Chaz, fantazjując. To jest definicja obrzydliwości. By pogorszyć sprawę, Justin nawet nie stanął w obronie ‘swojej dziewczyny’, po prostu uśmiechał się jak idiota.
- Ona jest z tych dzikich. – powiedział. O Boże, ocal mnie przed tymi idiotami bez mózgów.
- Chace, szukałam Cię wszędzie. – odwróciłam się, znajdując Lindę, idącą w moim kierunku w podobnym stroju, jaki miała wczoraj.
- Tak, tak mały przyjacielu. Ta dziewczyna tutaj jest niczym innym niż kłopotem. – powiedział Ryan. Musiałam oddychać, by powstrzymać się od wybuchu. Jak oni mogą żyć, będąc facetami? To jest najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć komukolwiek.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi – oznajmiłam im. Byli w zupełnym szoku.
- Żaden facet nie jest przyjacielem Lindy Franklin, bez chociaż odrobiny seksu z nią. – powiedział Trey. Linda była w zasięgu słuchu i słyszała każde słowo, które powiedział.
- To bardzo śmieszne, Trey. – powiedziała z figlarnym uśmiechem na twarzy.
- Uczniowie, proszę o uwagę. Chcę, żebyście wszyscy teraz usiedli, usiądźcie. – wszyscy postąpiliśmy według poleceń dyrektora i usiedliśmy. Zorientowałam się, że zajęłam miejsce między Lindą a Justinem.
- Witam wszystkich uczniów z powrotem. Oczywiście tych, którzy są już tutaj trochę czasu, a do wszystkich, którzy dopiero przybyli do naszej szkoły, witajcie w Stratford Sky. Jestem dyrektor Hawkins. – po sali rozniosły się brawa oraz okrzyki uczniów.
- Teraz, słuchajcie uważnie. Chcę, aby wszyscy pierwszoroczni udali się za panem Chuckiem. - Podnieś rękę Chuck. – starszy mężczyzna stojący po drugiej stronie pokoju, podniósł rękę, aby wszyscy mogli go zobaczyć. - To on, tylko pierwszoroczni muszą iść! Wszyscy będziecie przydzieleni do opiekunów, idźcie! – dzieciaki wyglądające dużo młodziej od nas wstały i ruszyły w kierunku pana Chucka. Dosyć śmieszne nazwisko.
Musieliśmy przeczekać, aż wszyscy z nich opuszczą salę, zanim mogliśmy kontynuować.
- Więc, jak to jest spać w tym samym pokoju, co ta seksowna bestia? - usta Lindy lekko dotykały moje ucho, całe zalane uśmiechem. - uciszyłam ją, nie zamierzając odpowiadać na to pytanie.
- Unikasz odpowiedzi, jak widzę. - znowu musiałam ją uciszyć. Dyrektor Hawkins zaczął wzywać wszystkich drugorocznych i trzeciorocznych, aby również poszli w wyznaczone miejsca.
- Nic nie unikam, po prostu nie chce o tym gadać w tej chwili. - skinęłam głową w kierunku siedzącego obok mnie Justina. Linda wyciągnęła szyję, aby spojrzeć na niego, następnie siadając z powrotem z uśmiechem na ustach.
- Nareszcie, seniorzy, to wasz rok. Wszyscy wiemy, że będziecie błyszczeć i dawać z siebie wszystko. To zaszczyt mieć was tutaj od tych kilku lat. Teraz pozostał wam już tylko ostatni rok. Dobrze go skończcie. Wszyscy znacie panią Finn, idźcie za nią. Miłego dnia. – kiedy wszyscy wstaliśmy, od razu ruszyłam za Justinem tak samo, jak zrobiłam wcześniej w drodze tutaj.
Linda szła pod ramię ze mną. Jako dziewczyna nie miałabym nic przeciwko, ale będąc "facetem" chyba powinnam, prawda? Ludzie mogą pomyśleć, że jesteśmy parą, a ja naprawdę tego nie chce.
- Nie boisz się, że ludzie pomyślą, że się umawiamy? – musiałam ją o to zapytać. Zachichotała.
- Zaufaj mi, nikt tutaj nie uwierzyłby ci, jakbyś powiedziała że się umawiamy. Oni po prostu automatycznie myślą, że chce pójść z tobą do łóżka. – moje oczy rozszerzyły się przez jej nagłą śmiałość.
- Powiedziałaś to, jakby to było nic! – byłabym przerażona, jeśli ludzie doszliby do takich wniosków o mnie. Linda wzruszyła ramionami.
- W pewnym sensie doprowadziłam do takiego myślenia o sobie. Nie obchodzi mnie to, więc jesteś bezpieczna. – westchnęłam z ulgą.
- Mały przyjacielu, nie mów mi, że masz zamiar iść do łóżka z Lindą, ona jest pełna STD. – krzyknął Marcos.
- Nie koleś, wyluzuj. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. – powtórzyłam.
- Ostatnim razem, kiedy się pieprzyliśmy, nie wspominałeś nic o STD. – w jednej sekundzie, wszyscy zaczęli szeptać, o tym, jak właśnie go wkopała. Zaskakująco, Marcos nie powiedział nic, tylko kontynuował swój marsz. Przez odwagę Lindy, moja twarz poczerwieniała ze złości, ale ona wydawała się być w idealnym porządku, mimo że właśnie wypaliła, że spała z Marcosem.
- Widzisz, Chandler? Ta szkoła wcale nie jest łatwa. Będziesz musiała nauczyć się tego w trudny sposób. Nikt nie jest tu bezpieczny, trzeba walczyć o siebie, bo nikt nie stanie w twojej obronie. – właśnie sprawiła, że ta szkoła wydawała się okropna, w porównaniu do strony internetowej, którą odwiedziłam. Oczywiście strona szkoły sprawiła, że to miejsce wyglądało wręcz jak tęcze i motyle, myślę że chyba właśnie tego oczekiwałam.
Weszliśmy do sali gimnastycznej, gdzie wiele nauczycieli czekało już na swoich uczniów. Wszyscy natychmiast się podzielili, idąc do swoich wychowawców. Nie miałam pojęcia, co zrobić.
- Muszę iść, mam nadzieję, że będziemy mieli tego samego wychowawcę. – pomachała mi na pożegnanie, kiedy odwzajemniłam gest, odeszła. Linda i Justin mieli tego samego wychowawcę, więc po drodze zaczęli ze sobą rozmawiać. Dla mnie, mieli zdecydowanie dziwną relację. Wyzywali się, a teraz rozmawiali, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi.
- Nowi uczniowie, pozostańcie na środku sali i czekajcie, aż wasz wychowawca wywoła wasze imię. – przypadkowa nauczycielka podniosła się i wywołała imię jakiejś dziewczyny, sprawiając, że wszyscy skupili uwagę na naszą grupę. Coraz więcej imion było wywołanych, co sprawiło że nasz mały "tłum" na środku zmniejszał się coraz bardziej. Wreszcie, usłyszałam swoje imię. Spojrzałam w górę. To był ten sam wychowawca, którego mieli Linda i Justin. Podeszłam do uśmiechających się Lindy i Justina.
- Wygląda, że będę miał cię blisko siebie w tym roku, mały przyjacielu. – Justin wyciągnął swoją pięść, oczekując, że zrobię to samo.
Nauczyciel zaczął rozdawać nasze plany zajęć. Od razu kiedy otrzymałam własny, Linda wyrwała mi go, porównując do swojego.
- Mamy razem przedsiębiorstwo i zarządzanie. – zaćwierkała z ekscytacji.
- Daj mi to zobaczyć, mały przyjacielu. – Justin złapał mój plan zajęć, po czym uniósł brew w zaskoczeniu.
- Patrzyłeś na to? Zarządzanie, przedsiębiorstwo i wow koleś, mamy razem wychowanie do życia w rodzinie. – moje oczy rozszerzyły się kiedy wymienił te zajęcia z mojego planu. Wyszarpałam papier z jego rąk, szukając tej informacji, aby zobaczyć ją na własne oczy, to były jedne lekcje na jakich czułam się niezręcznie. Szkoła zażądała tego przedmiotu dla naszego "bezpieczeństwa" dotyczącego współżycia seksualnego. Unikałam tych zajęć od moich pierwszorocznych lat, ale nie mogłam tego dużej robić. Wiedziałam że muszę na nie uczęszczać wcześniej czy później. Chociaż o wiele, wiele bardziej wolałam później.
_________________________
*STD - choroby przenoszone drogą płciową
Trójka! Jak myślicie, Chandler da sobie radę w szkole?
Tutaj Natalia, w rozdziale w sumie wiele się nie dzieję, ale mam dobrą informacje, od piątego rozdziału, rozdziały będą coraz dłuższe. Tak nawiasem cieszę się nawet z faktu, że to na mnie wypada dodanie piątki! Podpowiem wam, że będzie warto czekać na ten rozdział, zacznie się w nim zupełnie nowa akcja :)
Chcemy z Justyną wam podziękować za komentarze oraz za wszystkie miłe słowa o naszym tłumaczeniu, jesteście kochani i cieszymy się, że podoba wam się tłumaczenie. Więc czwarty rozdział będzie bonusowo od nas we wtorek, a piątka w piątek. Tak przy okazji dzisiaj Believe Movie asnjasksnkasn jesteście podekscytowani? Bo my z Justyną bardzo! :)
- Co to do cholery jest? – zapytałam sama siebie. Dźwięk cały czas huczał w całym pokoju, aż po pięciu minutach ustał i wreszcie zniknął kompletnie.
- Kurewsko nienawidzę, gdy to robią. Przysięgam na największe skurwysyńskie gówno, że jeśli zrobią jutro to samo, zabiję ich kurwa. – Justin użerał się ze sobą, wstając z łóżka i poszedł prosto do łazienki. Wczorajszej nocy wrócił z imprezy kilka godzin po mnie. Był pijany, naćpany i czuć było od niego zapach seksu. Zniesmaczyło mnie to do tego stopnia, że nie potrafiłam nawet mu pomóc z niczym. Po prostu runął na łóżko. Na początku miałam wrażenie, jakby był martwy, ale potem zaczął wydawać jęki, które pokazywały, że czuł się niekomfortowo. Zostawiłam go tak, a teraz ma kaca. Zasłużył na to. Czekałam, aż Justin skończy brać prysznic, abym ja mogła się umyć, jednak on spędzał tam chyba wieczność.
- Dalej stary! Ja też muszę wziąć prysznic! – Warknęłam, waląc w drzwi, by mógł sobie uświadomić, że jestem tutaj, czekając aż wyjdzie. Justin zakręcił kurek z wodą i można było usłyszeć, jak poruszał się w środku. Następnie szarpnął drzwiami, otwierając je i w końcu wyszedł, bez koszulki. Oparłam się od chęci odwrócenia wzroku, tak bardzo jak, oparłam się małej pokusie gapienia się niego.
- Wreszcie. – wymamrotałam. Wyglądało na to, że nie usłyszał tego, ponieważ minął mnie z tym samym znudzonym wyrazem twarzy. Szedł wolniej niż zazwyczaj, przeciągając się co jakiś czas i jęcząc z bólu.
- Mam najgorszy ból głowy w historii. – zdecydowałam się zignorować go. Wzięłam swój ręcznik i weszłam do łazienki, upewniając się, że zamknęłam drzwi. Ściągnęłam swoją czapkę – w której spałam – i rozebrałam się. Podczas gdy Justin brał przedtem prysznic, zawinęłam swój biustonosz i bieliznę kocem, więc były niewidoczne. To jest coś, do czego muszę się przyzwyczaić. Bardzo ułatwiłoby mi życie, gdyby Justin wiedział kim jestem, ale patrząc na to jaki jest, wolę trzymać to w sekrecie. Przynajmniej teraz mam Lindę. Kiedy skończyłam brać prysznic, ubrałam się i szybko wysuszyłam włosy, zanim spięłam je i zakryłam czapką. Wyszłam z łazienki, znajdując Justina leżącego na plecach na skraju łóżka. Jego nogi zwisały, a ręce trzymał na głowie.
- W porządku, stary? – zapytałam, mimo że wyraźnie nie wyglądał okej. Podniósł się powoli i spojrzał na mnie.
- Powinieneś zostać chwilę dłużej. Impreza kurewsko się rozkręciła, od razu jak wyszedłeś. – bardziej szalona, niż była? Nie, dziękuję. Wolę być trzeźwa, a nie mieć bólu głowy, jak ten idiota teraz.
- Dalej mały przyjacielu. Musimy zejść na dół, zanim zaczną się drzeć na nas. – położył rękę na moim ramieniu, tak samo jak wczoraj i wyszliśmy z pokoju, następnie go zamykając. Jedyny powód dlaczego z nim idę, to taki, że nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest audytorium. Nawet nie wiedziałam, że mamy takie tutaj.
- Nie mówisz zbyt dużo, prawda? – potrząsnęłam przecząco głowo. Następne jedno wielkie kłamstwo. Uwielbiam rozmawiać. Zawsze pakowałam się w kłopoty w mojej poprzedniej szkole, ponieważ nie potrafiłam siedzieć cicho. Jedyne co mnie powstrzymywało od mówienia, to mój własny głos.
- A więc musimy to zmienić. – o Boże. Co do cholery, ma na myśli mówiąc ‘to’? Nawet nie odważyłam się, go o to zapytać, bojąc się co mi odpowie. Po prostu szłam w ciszy obok niego, aż dotarliśmy do audytorium. Było już tam dość dużo osób. Ludzie stali i zaciekawieni rozmawiali z przyjaciółmi. Próbowałam wszystkiego, by zobaczyć Lindę, ale nie było jej nigdzie w zasięgu mojego wzroku. Justin uderzył mnie w plecy, przez co spojrzałam na niego. Wskazał głową w kierunku grupki chłopaków, których spotkałam wczoraj. Podeszliśmy do nich, witając się z każdym z nich, słynną sztuczką z ręką.
- Co tam mały przyjacielu, wcześnie wyszedłeś z imprezy. – powiedział Trey. O Boże, więc zgaduję, że „mały przyjaciel” będzie moim nowym pseudonimem. Skaczę z radości.
- Nie czułem się za dobrze. Musiałem wrócić do pokoju. – wszyscy potrząsnęli głowami.
- Przegapiłeś striptiz dziewczyny Justina, który zrobiła dla nas wszystkich. Cholera, ona ma zajebiste piersi. – powiedział Chaz, fantazjując. To jest definicja obrzydliwości. By pogorszyć sprawę, Justin nawet nie stanął w obronie ‘swojej dziewczyny’, po prostu uśmiechał się jak idiota.
- Ona jest z tych dzikich. – powiedział. O Boże, ocal mnie przed tymi idiotami bez mózgów.
- Chace, szukałam Cię wszędzie. – odwróciłam się, znajdując Lindę, idącą w moim kierunku w podobnym stroju, jaki miała wczoraj.
- Tak, tak mały przyjacielu. Ta dziewczyna tutaj jest niczym innym niż kłopotem. – powiedział Ryan. Musiałam oddychać, by powstrzymać się od wybuchu. Jak oni mogą żyć, będąc facetami? To jest najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć komukolwiek.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi – oznajmiłam im. Byli w zupełnym szoku.
- Żaden facet nie jest przyjacielem Lindy Franklin, bez chociaż odrobiny seksu z nią. – powiedział Trey. Linda była w zasięgu słuchu i słyszała każde słowo, które powiedział.
- To bardzo śmieszne, Trey. – powiedziała z figlarnym uśmiechem na twarzy.
- Uczniowie, proszę o uwagę. Chcę, żebyście wszyscy teraz usiedli, usiądźcie. – wszyscy postąpiliśmy według poleceń dyrektora i usiedliśmy. Zorientowałam się, że zajęłam miejsce między Lindą a Justinem.
- Witam wszystkich uczniów z powrotem. Oczywiście tych, którzy są już tutaj trochę czasu, a do wszystkich, którzy dopiero przybyli do naszej szkoły, witajcie w Stratford Sky. Jestem dyrektor Hawkins. – po sali rozniosły się brawa oraz okrzyki uczniów.
- Teraz, słuchajcie uważnie. Chcę, aby wszyscy pierwszoroczni udali się za panem Chuckiem. - Podnieś rękę Chuck. – starszy mężczyzna stojący po drugiej stronie pokoju, podniósł rękę, aby wszyscy mogli go zobaczyć. - To on, tylko pierwszoroczni muszą iść! Wszyscy będziecie przydzieleni do opiekunów, idźcie! – dzieciaki wyglądające dużo młodziej od nas wstały i ruszyły w kierunku pana Chucka. Dosyć śmieszne nazwisko.
Musieliśmy przeczekać, aż wszyscy z nich opuszczą salę, zanim mogliśmy kontynuować.
- Więc, jak to jest spać w tym samym pokoju, co ta seksowna bestia? - usta Lindy lekko dotykały moje ucho, całe zalane uśmiechem. - uciszyłam ją, nie zamierzając odpowiadać na to pytanie.
- Unikasz odpowiedzi, jak widzę. - znowu musiałam ją uciszyć. Dyrektor Hawkins zaczął wzywać wszystkich drugorocznych i trzeciorocznych, aby również poszli w wyznaczone miejsca.
- Nic nie unikam, po prostu nie chce o tym gadać w tej chwili. - skinęłam głową w kierunku siedzącego obok mnie Justina. Linda wyciągnęła szyję, aby spojrzeć na niego, następnie siadając z powrotem z uśmiechem na ustach.
- Nareszcie, seniorzy, to wasz rok. Wszyscy wiemy, że będziecie błyszczeć i dawać z siebie wszystko. To zaszczyt mieć was tutaj od tych kilku lat. Teraz pozostał wam już tylko ostatni rok. Dobrze go skończcie. Wszyscy znacie panią Finn, idźcie za nią. Miłego dnia. – kiedy wszyscy wstaliśmy, od razu ruszyłam za Justinem tak samo, jak zrobiłam wcześniej w drodze tutaj.
Linda szła pod ramię ze mną. Jako dziewczyna nie miałabym nic przeciwko, ale będąc "facetem" chyba powinnam, prawda? Ludzie mogą pomyśleć, że jesteśmy parą, a ja naprawdę tego nie chce.
- Nie boisz się, że ludzie pomyślą, że się umawiamy? – musiałam ją o to zapytać. Zachichotała.
- Zaufaj mi, nikt tutaj nie uwierzyłby ci, jakbyś powiedziała że się umawiamy. Oni po prostu automatycznie myślą, że chce pójść z tobą do łóżka. – moje oczy rozszerzyły się przez jej nagłą śmiałość.
- Powiedziałaś to, jakby to było nic! – byłabym przerażona, jeśli ludzie doszliby do takich wniosków o mnie. Linda wzruszyła ramionami.
- W pewnym sensie doprowadziłam do takiego myślenia o sobie. Nie obchodzi mnie to, więc jesteś bezpieczna. – westchnęłam z ulgą.
- Mały przyjacielu, nie mów mi, że masz zamiar iść do łóżka z Lindą, ona jest pełna STD. – krzyknął Marcos.
- Nie koleś, wyluzuj. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. – powtórzyłam.
- Ostatnim razem, kiedy się pieprzyliśmy, nie wspominałeś nic o STD. – w jednej sekundzie, wszyscy zaczęli szeptać, o tym, jak właśnie go wkopała. Zaskakująco, Marcos nie powiedział nic, tylko kontynuował swój marsz. Przez odwagę Lindy, moja twarz poczerwieniała ze złości, ale ona wydawała się być w idealnym porządku, mimo że właśnie wypaliła, że spała z Marcosem.
- Widzisz, Chandler? Ta szkoła wcale nie jest łatwa. Będziesz musiała nauczyć się tego w trudny sposób. Nikt nie jest tu bezpieczny, trzeba walczyć o siebie, bo nikt nie stanie w twojej obronie. – właśnie sprawiła, że ta szkoła wydawała się okropna, w porównaniu do strony internetowej, którą odwiedziłam. Oczywiście strona szkoły sprawiła, że to miejsce wyglądało wręcz jak tęcze i motyle, myślę że chyba właśnie tego oczekiwałam.
Weszliśmy do sali gimnastycznej, gdzie wiele nauczycieli czekało już na swoich uczniów. Wszyscy natychmiast się podzielili, idąc do swoich wychowawców. Nie miałam pojęcia, co zrobić.
- Muszę iść, mam nadzieję, że będziemy mieli tego samego wychowawcę. – pomachała mi na pożegnanie, kiedy odwzajemniłam gest, odeszła. Linda i Justin mieli tego samego wychowawcę, więc po drodze zaczęli ze sobą rozmawiać. Dla mnie, mieli zdecydowanie dziwną relację. Wyzywali się, a teraz rozmawiali, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi.
- Nowi uczniowie, pozostańcie na środku sali i czekajcie, aż wasz wychowawca wywoła wasze imię. – przypadkowa nauczycielka podniosła się i wywołała imię jakiejś dziewczyny, sprawiając, że wszyscy skupili uwagę na naszą grupę. Coraz więcej imion było wywołanych, co sprawiło że nasz mały "tłum" na środku zmniejszał się coraz bardziej. Wreszcie, usłyszałam swoje imię. Spojrzałam w górę. To był ten sam wychowawca, którego mieli Linda i Justin. Podeszłam do uśmiechających się Lindy i Justina.
- Wygląda, że będę miał cię blisko siebie w tym roku, mały przyjacielu. – Justin wyciągnął swoją pięść, oczekując, że zrobię to samo.
Nauczyciel zaczął rozdawać nasze plany zajęć. Od razu kiedy otrzymałam własny, Linda wyrwała mi go, porównując do swojego.
- Mamy razem przedsiębiorstwo i zarządzanie. – zaćwierkała z ekscytacji.
- Daj mi to zobaczyć, mały przyjacielu. – Justin złapał mój plan zajęć, po czym uniósł brew w zaskoczeniu.
- Patrzyłeś na to? Zarządzanie, przedsiębiorstwo i wow koleś, mamy razem wychowanie do życia w rodzinie. – moje oczy rozszerzyły się kiedy wymienił te zajęcia z mojego planu. Wyszarpałam papier z jego rąk, szukając tej informacji, aby zobaczyć ją na własne oczy, to były jedne lekcje na jakich czułam się niezręcznie. Szkoła zażądała tego przedmiotu dla naszego "bezpieczeństwa" dotyczącego współżycia seksualnego. Unikałam tych zajęć od moich pierwszorocznych lat, ale nie mogłam tego dużej robić. Wiedziałam że muszę na nie uczęszczać wcześniej czy później. Chociaż o wiele, wiele bardziej wolałam później.
_________________________
*STD - choroby przenoszone drogą płciową
Trójka! Jak myślicie, Chandler da sobie radę w szkole?
Tutaj Natalia, w rozdziale w sumie wiele się nie dzieję, ale mam dobrą informacje, od piątego rozdziału, rozdziały będą coraz dłuższe. Tak nawiasem cieszę się nawet z faktu, że to na mnie wypada dodanie piątki! Podpowiem wam, że będzie warto czekać na ten rozdział, zacznie się w nim zupełnie nowa akcja :)
Chcemy z Justyną wam podziękować za komentarze oraz za wszystkie miłe słowa o naszym tłumaczeniu, jesteście kochani i cieszymy się, że podoba wam się tłumaczenie. Więc czwarty rozdział będzie bonusowo od nas we wtorek, a piątka w piątek. Tak przy okazji dzisiaj Believe Movie asnjasksnkasn jesteście podekscytowani? Bo my z Justyną bardzo! :)
02. "Ah, you're the new guy."
Zdecydowałam, że również wyjdę z pokoju, by zwiedzić szkołę i wszystko z nią związane. Po prostu nie sądzę, aby ktoś zostałby w pokoju, nic nie robiąc, w swoim ostatnim dniu wolności.
Jestem osobą, która kocha odkrywać. Dzięki temu spotkało mnie wiele dobrych rzeczy, jak ta szkoła i trochę naprawdę złych, jak sytuacja, w której się znajduję. Nikt o zdrowym rozsądku, nie zapisałby się do szkoły jako chłopak, gdy w rzeczywistości jest dziewczyną. Tylko ktoś tak głupi jak ja, by to zrobił. Wpakowałam się przez to w wielkie gówno i nie mam żadnego pomysłu, jak się z tego wydostać. Cholera, nie wiem nawet czy chcę.
- Hej, ty! Gdzie ty idziesz? – zatrzymałam się i odwróciłam wokół, zauważając dziewczynę zmierzającą w moim kierunku. Miała na sobie szorty, które ktoś mógłby pomylić z bielizną i bluzkę, która zakrywała tylko połowę jej płaskiego brzucha.
Szła w moim kierunku, jedna stopa za drugą w ekstremalnie wysokich szpilkach, kołysząc swoim biodrem z jednej strony na drugą, a jej długie kręcone blond włosy kołysały się wzdłuż. Uśmiechała się głupawo, lustrując mnie wzrokiem
- Idziesz na imprezę, prawda? – nie wiedziałam co powiedzieć. Otworzyłam usta, by spróbować, ale na próżno.
- Nieśmiały, widzę. – nie, tempa idiotko. Po prostu oniemiała. Nie wiedziałam, gdzie jest ta idiotyczna impreza w szkole.
- Nie jestem nieśmiały. Po prostu nie wiedziałem, gdzie jest ta impreza. – westchnęła dramatycznie, podnosząc rękę, by zakryć jej usta, ukształtowane w literę ‘O’.
- Cóż, teraz wiesz. – posłała mi słodki, gościnny uśmiech.
- Jestem Linda. – wystawiła rękę w moim kierunku, abym ją uścisnęła.
- Chace. – powiedziałam, chwyciwszy jej dłoń.
- Jesteś nowy, prawda? – fakt, że zapytała mnie o to, świadczy, że jest tu już jakiś czas.
- Yeah. Przyjechałem kilka godzin temu. Mój współlokator przepadł Bóg wie gdzie, więc i ja zdecydowałem przejść się wokół szkoły. – Linda zamyśliła się.
- Kto jest Twoim współlokatorem? – zachichotałam.
- Justin Bieber. – wywróciła swoimi oczami, podczas gdy zaśmiała się najbardziej fałszywym śmiechem, jaki istnieje.
- Chłopcze, wpakujesz swój tyłek w kłopoty z tym idiotą. - jęknęłam.
- Czemu każdy wciąż mi to mówi?
- On jest fajnym facetem na jakieś imprezy czy spotkania, nie zrozum mnie źle, ale on kocha bawić się dziewczynami, wszyscy mężczyźni kochają, bez obrazy. – wierz mi, nie obraziłam się przez to. W rzeczywistości się z Tobą zgadzam.
- Lepiej już pójdę. Miło się rozmawiało. – powiedziałam, odwracając się, gotowa uniknąć dalszej rozmowy.
- Czekaj! – krzyknęła, chwytając mnie za ramię.
- Lubię Cię. – przerwała. – Mimo to, nie w ten sposób. – to ulga.
- Chodź ze mną, idę na imprezę. Możesz pójść ze mną – chwyciła moją rękę raz jeszcze i ciągnęła mnie przez jakieś korytarze, w których jeszcze nie byłam.
Zorientowałam się, że prowadziła mnie do dziewczęcej strony budynku. Strony, której facetom nie wolno było odwiedzać. Nie chciałam wpaść w kłopoty pierwszego dnia tutaj, więc po prostu się zatrzymałam. Linda zauważyła to i odwróciła się wokół, by spojrzeć na mnie.
- Co jest? – potrząsnęłam głową.
- Nie mogę tam iść. Faceci nie mogą ta..
- Oh, nie martw się o to. Nikt o tym nie będzie nawet wiedział. Wszyscy są na dole, próbując przygotować się na jutro. A szkoła jest duża, więc nie usłyszą muzyki. – odwróciła się idąc dalej, nie dając mi nawet dojść do słowa. Minęliśmy mnóstwo drzwi, zanim zatrzymaliśmy się przed jednymi szczególnymi.
Muzykę dało się usłyszeć dudniącą po całym korytarzu. Dźwięk stał się jeszcze bardziej głośniejszy.
gdy Linda otworzyła nam drzwi, by wejść i dołączyć do ‘imprezy’. Pokój był o wiele większy, niż ten który dzielę z Justinem.
Muzykę dało się usłyszeć dudniącą po całym korytarzu. Dźwięk stał się jeszcze bardziej głośniejszy.
gdy Linda otworzyła nam drzwi, by wejść i dołączyć do ‘imprezy’. Pokój był o wiele większy, niż ten który dzielę z Justinem.
Ten wyglądał praktycznie jak apartament, gdzie mogło zmieścić się około 50 osób. Chociaż jestem pewna, że było tam więcej niż 50 osób. Ledwo dało się przejść, bez zostania zdeptanym przez jakiegoś idiotę.
Rozejrzałam się wokół widząc, że wszyscy dobrze się bawili imprezując. To co mnie bardzo zszokowało to to, gdy dostrzegłam nastolatków, ocierających się o siebie nawzajem, równocześnie pijących alkohol i palących Bóg wie co. Były tutaj dziewczyny obściskujące się z każdym lub po prostu pary prowadzące grę wstępną w każdym rogu, na który spojrzałam.
Co to do cholery jest? Czy oni nie powinni zachowywać się jak uczniowie? Przecież zostali przyjęci do tej szkoły dzięki dobremu zachowaniu i idealnym ocenom. A to nie jest dobre zachowanie.
Wciąż szłam i rozglądałam się wokół, aż po środku tłumu stanęłam twarzą w twarz z nikim innym, jak Justinem.
- Chace, mały przyjacielu! Co ty tutaj robisz? – Linda odwróciła się, by spojrzeć na Justina.
- Spadaj Bieber, przyszłam z nim pierwsza! – Justin z uśmiechem na twarzy, przeniósł uwagę na Lindę.
- Linda, kochanie. Tak długo się nie widzieliśmy, ale wygląda na to, że twoja sucza strona się nie zmieniła. – Linda uśmiechnęła się.
- A ty wciąż jesteś dupkiem, więc wygląda na to, że żadne z nas się nie zmieni. – zamiast obrażenia się, jak powinien zrobić Justin, ten tylko uśmiechnął się głupio.
- Spierdalaj Linda i zostaw mnie z moim małym przyjacielem. – Justin położył swoją rękę na moim ramieniu, prowadząc mnie z dala od Lindy. Miło, dopiero tu przyszłam, a oni już się o mnie biją. Czy ta noc może być choć trochę lepsza? Muzyka łomotała w mojej głowie, a krzyki i wrzaski wszystkich dookoła, przyprawiały mnie o ból głowy.
- Nie mówiłeś, że jesteś imprezowym zwierzem. Zaprosiłbym Cię. – oh Justin uwierz mi, nie jestem.
Podszedł ze mną do grupki chłopaków, którzy opierali się o ścianę z butelkami piwa w rękach. Moje serce zaczęło bić szybciej, łomotało w mojej klatce piersiowej, przez co ciężko mi było oddychać. W co do cholery się wpakowałam? Przecież ja nie spotykam się z chłopakami. Nawet nie wiem, w jaki sposób rozmawiają faceci.
Podszedł ze mną do grupki chłopaków, którzy opierali się o ścianę z butelkami piwa w rękach. Moje serce zaczęło bić szybciej, łomotało w mojej klatce piersiowej, przez co ciężko mi było oddychać. W co do cholery się wpakowałam? Przecież ja nie spotykam się z chłopakami. Nawet nie wiem, w jaki sposób rozmawiają faceci.
- Ludzie, to jest Chace. Jest moim współlokatorem. – Justin przedstawił mnie
- Chace, to jest Chaz. – wskazał na jednego z nich. – Ryan, Trey i Marcos. – posłałam każdemu z nich spojrzenie i kiwnęłam. To jest coś, co nauczyłam się od brata. Zawsze tak robił, gdy kogoś spotkał lub gdy witał się z jednym ze swoich kolegów.
- Co tam koleś! – chłopak, który nazywał się Chaz wystawił dłoń, jakby chciał uścisnąć moją. Widziałam również i to, ponieważ mój brat robił to wiele razy. Przybijali sobie piątkę, potem potrząsali ręką czy coś, a na koniec przybijali sobie nawzajem żółwika. Zrobiłam tak z każdym z nich.
- Jesteś tutaj nowy, prawda? – zapytał mnie Ryan. Czy to jest tak zauważalne?
- Yeah. – odpowiedziałam wzruszając. Nie wiedziałam co zrobić, ani co powiedzieć. ‘Męskie kody’ zawsze przyprawiały mnie o ból głowy, kiedy byłam Chandler. Jeśli to nie było łatwe wtedy, teraz to też nie jest łatwe!
- Powiem Ci coś, Chace. Spanie w tym samym pokoju, co ten idiota nie będzie aż takie fajne – Trey uderzył Justina w tył głowy. To jest to o czym mówię! Mężczyźni są jakimiś dzikimi zwierzętami. Przysięgam, o co chodzi z uderzaniem siebie nawzajem przez cały czas? Mówiąc o uderzaniu, chciałabym aby ból z moich kłykci zniknął jak najszybciej. Ci idioci uderzają zbyt mocno.
- Skąd pochodzisz, koleś? – musiałam się zastanowić, czy odpowiedzieć na pytanie Ryana czy nie, ale jaką szkodę może to wyrządzić?
- Toronto. – skinęli głowami.
- Justin, kochanie, wreszcie Cię znalazłam. – dziewczyna ubrana jeszcze gorzej niż Linda, pojawiła się za nim i owinęła ręce wokół jego pasa.
- Veronica, mogłabyś spojrzeć na to. – odwrócił się, by złożyć pocałunek na jej ustach. Nie wiedziałam, że ma dziewczynę. Świetnie, więc teraz śpię w tym samym pokoju z chłopakiem, który ma dziewczynę. Coś jeszcze?
- Obrzydliwe, róbcie to kiedy jesteście sami, suki. – powiedział Marcos po raz pierwszy. Próbowałam patrzeć wszędzie, tylko nie na nich.
- Spierdalaj. – zajęczał Justin. Wszyscy wybuchli śmiechem oprócz mnie samej.
- Ah, jesteś nowym chłopakiem. – przyznała dziewczyna znana jako Veronica, chociaż wolałabym, aby tego nie zrobiła.
- Yeah, jestem Chace. Współlokator Justina. – wystawiłam rękę, aby ją uścisnęła, chcąc przywitać się.
- To super. – nie mówiłaby tego, jeśli wiedziałaby, kim naprawdę jestem.
- Jak Ci się podoba moja impreza? – posłałam jej uśmiech ze skinięciem, mówiąc, że podoba mi się, kiedy w rzeczywistości było wprost odwrotnie. Chciałam wrócić się do mojego pokoju i po prostu pójść spać czy coś w tym stylu.
- Czy jest gdzieś tutaj łazienka? – zapytałam, bardzo chcąc być sama w tej chwili.
- Yeah, idź prosto a potem skręć w lewo. Znajdziesz tam mój pokój i łazienkę. – poszłam według jej wskazówek, następnie wchodząc do toalety, zamknęłam drzwi za sobą. Stałam naprzeciwko lustra, gapiąc się na siebie przez kilka sekund, po czym zdjęłam tą głupią czapkę.
Rozpuściłam włosy z koka, by dać im przez chwilę pooddychać, zanim będę musiała je związać z powrotem.
- Chace, posłuchaj, przepraszam, że zostawiłam Cię z Bieberem.. O CHOLERA. – dźwięk głosu kogoś innego, niż mój był wystarczający, by mnie przestraszyć, ale poczułam też czyjąś obecność za mną i to nie wyglądało dobrze. Nagle odwróciłam się, znajdując nikogo innego jak Lindę.
- Co to cholery! Nie wiesz, że się puka? – krzyknęłam moim normalnym dziewczęcym głosem.
- Jesteś dziewczyną? – była w zbyt dużym szoku, by chociaż przejąć się tym, że wrzasnęłam na nią. Spodziewałam się po niej, że zwieje i zacznie mówić o tym, co zobaczyła w ciągu minuty, ale ona po prostu stała z szeroko otwartymi ustami. Jeśli coś powie, będę martwa. Bez wątpliwości.
Nie mogłam nawet przetrwać jednego dnia, a już zostałam złapana przez kogoś. Ona musi zachować to jako sekret. Skorzystałam z okazji, gdy była w szoku , by prosić ją o dyskrecję.
- Proszę, nie mów nikomu. Mogę wyjaśnić, tylko po prostu nic nie mów. – posłała mi spojrzenie, zachęcające mnie, abym dalej mówiła.
- Ja po prostu, ja chciałam zaaplikować tutaj jako prawdziwa ja, ale wszystkie miejsca dla dziewczyn były zajęte i ja-ja- ja nie chciałam czekać aż do następnego roku, więc powiedziałam, że jestem chłopakiem. Po prostu chciałam tak bardzo uczęszczać do tej szkoły, że byłam niecierpliwa i po prostu… Nie wiem czemu, ale to zrobiłam. To było coś szalonego. – Linda uniosła brew. Przynajmniej dostanę od niej jakąś reakcję.
- Czemu do kurwy chciałaś przyjść do tak gównianej szkoły jak ta? – to była moja kolej na bycie zaskoczoną. Co do cholery, miała na myśli mówiąc gówniana szkoła? To jest NAJLEPSZA szkoła w Kanadzie. Następnie po prostu powiedziałam jej moje myśli.
- Ponieważ to jest jedna z najlepszych tutaj. To jest najlepsza szkoła ze wszystkich w Kanadzie, co masz na myśli pytając ‘czemu chciałam przyjść tutaj’?- Linda wydała z siebie głośny śmiech.
- Uwierz mi. – jakie jest Twoje prawdziwe imię? Ponieważ nie mam zamiaru dalej Cię nazywać Chace.
- Chandler. – odpowiedziałam. Właśnie zostałam złapana, po co dalej kłamać?
-Oh, śliczne imię. – uśmiechnęła się szeroko – Tak czy inaczej, uwierz mi, Chandler, nic nie jest tym, na co wygląda. – zmarszczyłam brwi. Co do cholery ona przez to rozumie?
- Nie martw się, zachowam twój sekret. Kocham zachowywać sekrety, a ten jest jak, WOW. Jak bomba. Czy ktoś jeszcze wie? O cholera, Bieber wie? – potrząsnęłam głową, odpowiadając na oba jej pytania.
- Nie, tylko ty. Nawet nikt z mojej rodziny nie wie. – uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie w podekscytowaniu.
- To jest niesamowite. Nie martw się, Chandler, Twój sekret jest przy mnie bezpieczny. – westchnęłam w uldze.
- Bardzo Ci dziękuję. – przytuliłam ją, a ona szczęśliwie odwzajemniła uścisk.
- Więc to znaczy, że teraz jesteśmy czymś jak BFFL*? – to jest rozmowa, którą znam, cóż przynajmniej częściowo.
- Jeśli chcesz. – powiedziałam, a ona zapiszczała.
- Cóż, UH! O mój boże. Ale pozwól mi powiedzieć, jeśli chcesz zachowywać się jak facet, lepiej nie zadzieraj z Bieberem – przestałam się uśmiechać, patrząc się na nią w zmieszaniu. Czemu miałabym to robić?
- Wszyscy tutaj go słuchają. Nie chcesz być po jego złej stronie. – Jej usta szeroko się otworzyły, gdy uświadomiła sobie coś. – Jesteś dziewczyną, która jest współlokatorką Justina, który jest facetem. Będziesz spać w tym samym miejscu co chłopak! – zachichotałam.
Nie ma sensu w mówieniu, że nie lubię tej dziewczyny, ponieważ to jest kłamstwo. Jest szalona i szczerze mówiąc, poczułam ulgę, że ktoś poza mną znał mój sekret. Nie muszę udawać przed tą dziewczyną i wiem, że dopiero co ją spotkałam, ale czuję, że mogę jej zaufać w tej sprawie.
- Yeah cóż, on ma dziewczynę..
- Wow, czekaj. Co? – Przerwała mi
- Nazywa się Veronica, spotkałam ją kilka minut temu. – wytłumaczyłam. To znaczy, oni obściskiwali się tuż przede mną, nikt nie powiedział mi, że nie byli parą, skoro dowód miałam przed sobą.
- Oni są kumplami od seksu. – to jest po prostu obrzydliwe. Kumple od seksu?
- To jest obrzydliwe. – wzruszyła ramionami.
- Nie mam prawa ich oceniać
- Chace, co do kurwy stary? Siedzisz tam od wieków. – o cholera, Justin. Spojrzałam na Lindę w panice. Przyłożyła palec wskazujący do ust, mówiąc mi, żebym się nie odzywała. Wskazała w kierunku czapki. Wzięłam ją, wpychając moje włosy na głowę, zanim założyłam ją na siebie.
- Wychodzisz na zewnątrz, a ja po prostu poczekam tutaj, aż sobie pójdziecie. – wyszeptała tak cicho, że ledwo ją usłyszałam, ale zrozumiałam i zgodziłam się.
- Bardzo Ci dziękuję, porozmawiamy jutro. Teraz po prostu mam zamiar iść z powrotem do mojego pokoju, jak wyjdę z imprezy. – wyłączyłam światła, więc Justin nie zobaczył Lindy, gdy wychodziłam.
- Utknąłeś w toalecie? – zapytał z głupim uśmiechem, śmiejąc się.
- Bardzo śmieszne! Nie, słuchaj będę szedł z powrotem do pokoju. Nie czuję się zbyt dobrze. – wzruszył ramionami.
- Spoko, do zobaczenia stary. – przed odejściem zrobiłam z nim tą głupią sztuczkę z ręką, następnie szłam pomiędzy tańczącymi ciałami, próbując dostać się do drzwi. Jak to zrobiłam, wyszłam wreszcie z stamtąd.
________________________
*Best Friends For Live (Najlepsze przyjaciółki na całe życie)
Drugi rozdział! Jak się podoba? Cieszycie się, że Chandler znalazła wsparcie w Lindzie? Dobrze jej wychodzi udawanie faceta? Na razie jest spokojnie, ale niedługo się zacznie akcja. Rozdział tłumaczyłam ja, czyli Justyna, a reszta rozdziałów już jest tłumaczona wspólnie.
Szczerze? Byłam chyba bardziej zniecierpliwiona by dodać ten rozdział, niż niektórzy z was, by go przeczytać. Hahaha. To chyba te wasze komentarze tak na nas działają. Nie wiem jak bardzo Wam mogę podziękować za ilość komentarzy pod pierwszym rozdziałem. Byłyśmy z Natalią zaskoczone, ucieszone i zmotywowaliście nas totalnie <3 A więc tak, trzeci rozdział. Zgodnie z tym co ustaliłyśmy na początku, rozdział miał być w piątek, jednak ze względu na to, że w ten piątek jest Believe Movie (asdfghjkjhgfds), nie sądzimy, że będziemy w stanie dodać ten rozdział na bank 24. Także trójka będzie w sobotę. A wy też idziecie na Believe Movie? Następny rozdział dodaje Natalia :)
p.s. prosimy o komentarze, jeśli zaskoczycie nas pod tym i następnym rozdziałem, dostaniecie w przyszłym tygodniu jeden rozdział ekstra <3
Szczerze? Byłam chyba bardziej zniecierpliwiona by dodać ten rozdział, niż niektórzy z was, by go przeczytać. Hahaha. To chyba te wasze komentarze tak na nas działają. Nie wiem jak bardzo Wam mogę podziękować za ilość komentarzy pod pierwszym rozdziałem. Byłyśmy z Natalią zaskoczone, ucieszone i zmotywowaliście nas totalnie <3 A więc tak, trzeci rozdział. Zgodnie z tym co ustaliłyśmy na początku, rozdział miał być w piątek, jednak ze względu na to, że w ten piątek jest Believe Movie (asdfghjkjhgfds), nie sądzimy, że będziemy w stanie dodać ten rozdział na bank 24. Także trójka będzie w sobotę. A wy też idziecie na Believe Movie? Następny rozdział dodaje Natalia :)
p.s. prosimy o komentarze, jeśli zaskoczycie nas pod tym i następnym rozdziałem, dostaniecie w przyszłym tygodniu jeden rozdział ekstra <3
01. "My name is Chace. Chace Greyson."
Pierwszy dzień szkoły jest straszny dla każdej dziewczyny. Rzeczy takie, jak czy inne dziewczyny cię polubią, czy raczej zignorują, zagadają do ciebie, czy może raczej skrytykują, zawsze chodzą nam po głowie. Bycie ocenianym na każdym kroku, to najstraszniejsze co może spotkać cię w szkole. W tej chwili, to było ostatnie z moich zmartwień. Czemu? To proste, nie idę do tej szkoły jako dziewczyna. Będę chłopakiem, a raczej będę przynajmniej udawać, że nim jestem.
- Chandler, skarbie, jesteśmy prawie na miejscu! Boże, jestem podekscytowana razem z tobą. Stratford Sky jest jedną z najlepszych szkół w Kanadzie. Nie mogę uwierzyć, że moje dziecko będzie tam uczęszczać!
Uśmiechnęłam się do rodziców, ukrywając atak paniki, który we mnie siedział. Nikt nie wiedział, że zapisałam się jako chłopak, nie dziewczyna. Moi rodzice sądzili, że zostawiają mnie tu jako Chandler Grey, kiedy w rzeczywistości będę tu zostawiona jako Chace Greyson. To było jedyne imię, które zdołałam wymyślić w momencie rejestracji.
- W porządku, księżniczko. Jesteśmy na miejscu.
Szybko wysiadłam z samochodu i stanęłam przed drzwiami pasażera, kiedy mój tata wyjął walizkę z bagażnika. Moja mama otworzyła szybę z uśmiechem na twarzy.
- Zajmę się tym. Kocham was. - mama od razu zrobiła nadąsaną minę.
- Ale chciałam odprowadzić cię do twojego pokoju.
To był naprawdę zły pomysł.
- Cindy, Chandler jest dorosła. Nie sądzę, że to dobry pomysł. - pokiwałam głową, zgadzając się z moim ojcem. Podał mi walizkę i dał buziaka w czoło.
- Będzie okej, mamo. - zapewniłam ją.
Westchnęła rozczarowana. Wiedziałam, że chce sprawdzić szkołę, poznać środowisko w jakim będę i byłabym bardziej niż zachwycona, żeby to zobaczyła, gdyby nie powód mojej tożsamości.
- Okej, myślę, że musimy jechać, Carl. Zostawiliśmy twojego brata samego w domu. Kto wie, co może robić w tym momencie. - wydęła wargi. - Tak bardzo cię kocham skarbie. Bądź grzeczna. - uśmiechnęłam się do niej słodko, wcześniej potakując głową na potwierdzenie.
- Pa, kocham cię. - była na skraju łez przez fakt, że jej dziecko dorasta.
- Kocham was, mamo, tato. Będzie dobrze. - mój tata pomachał mi przed wyruszeniem i zostawił mnie tam, żebym skonfrontowała swój własny błąd.
Dzisiaj był dzień orientacyjny, więc nie było żadnych lekcji. Jedynie nastolatkowie chodzący wokół, próbując znaleźć swoje pokoje i zdobyć przyjaciół. Popatrzyłam na grupę dziewczyn, które krzyczały ze szczęścia ponieważ miały być współlokatorkami. Przytuliły się do siebie, jednocześnie skacząc z radości.
Musiałam przypomnieć sobie, że moim współlokatorem nie będzie dziewczyna, lecz chłopak. To sprawiało, że moje całe życie stawało się jeszcze bardziej skomplikowane. Chłopcy są świniami i obchodzi ich tylko pieprzenie dziewczyn lub są po prostu dziwni, gdy nie mogą zdobyć choćby jednej. Od tego zależy czy są frajerami czy nie.
Weszłam do środka, zmierzając prosto do łazienki. Musiałam zdecydować się czy wejść do damskiej czy do męskiej. Zdecydowałam, że zaryzukuję i wejdę do damskiej. Szybko zmieniłam mój strój i założyłam spodnie mojego brata. Zawsze kochał luźne spodnie. To oczywiste, że był duży, więc jego spodnie trochę zwisały na mnie, ale wyglądało to perfekcyjnie. Włożyłam koszulkę, która zakrywała moje piersi i converse'y. Związałam włosy w koka, ukrywając je pod snapbackiem i byłam gotowa żeby wyjść. Moje ramiona były typowo dziewczęce, więc założyłam ulubioną kurtkę mojego brata. Gdyby wiedział, że ją zabrałam, prawdopodobnie by mnie zabił.
Wybiegłam z toalety, robiąc wszystko by, nikt mnie nie zauważył. Korytarz był pusty odkąd wszyscy uczniowie czekali w kolejce, aby odebrać kluczę do swoich pokoi. Ruszyłam w ich kierunku, ciągnąc za sobą swoją walizkę. Moje oczy wciąż zerkały na siebie, próbując znaleźć kogoś, kto dziwnie mi się przyglądał, przez co nie zauważyłam chłopaka przede mną, dzięki czemu mój tyłek wylądował na podłodze.
- Co jest kurwa, koleś? Patrz, gdzie kurwa chodzisz, dupku.
Nie miałam czasu, żeby spojrzeć na twarz tego chłopaka, bo on po prostu sobie odszedł. Nawet mi nie pomógł! Jaki chłopak tak traktuje dziewczyny... stop, on nazwał mnie kolesiem i dupkiem. Pomyślał że jestem chłopakiem. Oczywiście, że tak. Jesteś przebrana za jednego z nich, Chandler! Nie mogę uwierzyć, że chłopcy traktują siebie nawzajem właśnie w taki sposób. To bardzo niegrzeczne i lekceważące.
Podniosłam się z podłogi, aby stanąć w kolejce z innymi. Czekałam dziesięć minut, zanim wreszcie nadeszła moja kolej.
- Następny. - zawołała kobieta za biurkiem, znudzonym głosem. Podeszłam do niej.
- Imię? - zapytała, tym samym znudzonym głosem. Otworzyłam usta, chcąc powiedzieć moje prawdziwe imię, kiedy przypomniało mi się, że jestem "facetem".
- Nazywam się Chace. Chace Greyson. - powiedziałam najgłębszym głosem, jakim potrafiłam. Jej wzrok przeniósł się na dokumenty - nieporuszona moimi dziwnymi sposobami brzmienia po męsku. Jej oczy desperacko szukały mojego nazwiska pomiędzy innymi, a okulary sporadycznie zsuwały się nosa, przez co musiała poprawiać je palcem. Miała brązowe włosy, które były starannie związane w kok, a jej ubrania posiadały logo szkoły, coś co nosili tutaj wszyscy pracownicy. Szukała mojego nazwiska dość sporo czasu, co sprawiło, że zaczęłam się martwić. Co jeśli nie zostałam zapisana? Co zrobię? Moje ręce zaczęły się pocić i chciałam stąd wybiec, lecz w końcu się odezwała.
- Aha, tutaj jesteś, Chace. Przepraszam za to, nie mogłam znaleźć Twojego imienia. Cóż, jesteś w pokoju 269 z kolegą z nowej klasyl Justinem Bieberem. Życzę ci powodzenia z tym dzieciakiem. Jest niczym innym, tylko problemem. - uśmiechnęła się do mnie i podała mi klucz do pokoju.
- Życzę miłego roku szkolnego, panie Greyson. Z dala od problemów i jeśli mogę dodać, radziłabym trzymać się z daleka od przyjaźni z panem Bieberem. Nie jest dobry. - skinęłam głową, ruszając w kierunku windy.
Moja walizka była wrzodem na dupie. Połowę ubrań spakowałam męskich rzeczy, a drugą połową były moje osobiste ubrania. Nie planowałam być facetem do końca roku. Będę miała swoje momenty, gdzie wyjdę jako dziewczyna.
Gdy dotarłam do męskiej części budynku, zaczęłam spoglądać na numery pokoi. Na każdym piętrze znajdowało się 100 pokoi, więc zakładam, że mój pokój musiał być na piętrze. Świetnie, muszę znowu wejść do windy. Nacisnęłam przycisk, który miał sprowadzić windę na dół, czekając parę sekund zanim do niej weszłam. Nacisnęłam na drugie piętro i winda ruszyła w drogę do góry.
Kiedy się tam dostałam, musiałam podjąć kilka prób, aby znaleźć mój pokój, który znajdował się na samym końcu mojej drogi. "Pokój 269", mówiła duża, pogrubiona czcionka. Włożyłam klucz i weszłam do środka, gotowa by dowiedzieć się, kim właściwie był Justin Bieber.
Nawiasem mówiąc, kobieta na dole opisała go, jakby był potworem. Od razu po dostaniu się do środka, zamknęłam za sobą drzwi i spotkałam się twarzą w twarz z chłopakiem w ręczniku.
Moje oczy rozszerzyły się, a moje instynkty przejęły kontrolę, co sprawiło, że krzyknęłam, odwracając się od niego.
- Co jest kurwa, koleś? Nigdy w życiu nie widziałeś półnagiego faceta? - moją odpowiedzią było nie. Cóż, może jedynie mojego brata, ale on się nie liczy.
- Yeah, po prostu mnie zaskoczyłeś, koleś. - powiedziałam moim męskim głosem, który brzmiał jedynie dziwnie i przerażająco.
- Najpierw na mnie wpadasz, a teraz się tak zachowujesz. Jesteś dziwnym dzieciakiem.
Więc to on był tym chłopakiem, który nawet mnie nie przeprosił, kiedy upadłam? Podniosłam głowę, aby dobrze na niego spojrzeć. Boże, czy mogę mieć choć odrobinę szczęścia? On wyglądał cholernie seksownie. Jak mam spać w tym samym pokoju co on? Jego włosy były ciemnego blondu, całe w nieładzie i w dodatku mokre, mimo to ciągle wyglądały idealnie. Nie posiadał trądziku, a twarz miała idealny kształt. Jego oczy były jasnego odcieniu brązu i nawet nie będę próbowała opisywać linii szczęki, była perfekcyjna, taka całuśna. Wiedziałam, że był typem chłopaka, w którym zakochiwały się wszystkie dziewczyny. Mogłam wyobrazić sobie samą siebie, stopniowo zakochującą się w tym seksownym skurwysynie.
- Sorry za tamto, koleś. Nie patrzyłem, gdzie idę. - wzruszył ramionami, co sprawiło, że popatrzyłam w dół na jego ciało. Okej, myślę, że znalazłam dobrą stronę spania w tym samym pokoju z tą seksowną bestią. W duchu skarciłam się za te słowa, o których pomyślałam.
- Cokolwiek, koleś. Zdążyłem już wybrać sobie łóżko, więc tobie przypada to blisko toalety.
To było dokładnie to czego chciałam. Rozejrzałam się dookoła. Łóżka były ciasno złączone, blisko siebie, natomiast reszta pokoju była takiej wielkości, że mogliśmy umieścić nasze rzeczy w szafkach. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale podobało mi się. Spróbowałam położyć moją walizkę na łóżku, ale okazała się zbyt ciężka dla moich ramion. Warknęłam, próbując ponownie, jednak wyszło marnie. Justin stanął za mną, dzięki czemu jego zapach drażnił moje nozdrza. Pachniał jak niebo, co spowodowało, że moje kolana stały się słabsze.
- Koleś, proponuję ci udać się na siłownię. - powiedział Justin, podnosząc moją walizkę i stawiając ją na łóżku.
- Cóż, jesteś facetem... - wypaliłam, nie kończąc zdania. Justin miał wyraźnie rozbawiony wyraz twarzy.
- Co? A ty nie? - zachichotał figlarnie. Gdyby tylko wiedział.
- To znaczy, chciałem powiedzieć, że wyglądasz jak facet, którego życie polega na chodzeniu na siłownię. Moje życie polega na uczeniu się. - taka była prawda.
- Cokolwiek. - przeszedł przez pokój, aby zabrać swoje ubrania z szafki, następnie wracając z powrotem do toalety. Westchnęłam, otwierając walizkę i wyciągając z niej wszystkie ciuchy mojego brata, pozostawiając w środku moją bieliznę i wszystkie te damskie rzeczy. Szybko schowałam walizkę pod łóżkiem zanim wrócił Justin.
- Zapomniałem spytać, jak masz na imię? - zapytał. Miał w ręku ręcznik, którym pocierał głowę, przyśpieszając proces suszenia włosów.
- Chace. Chace Greyson. - skinął głową i wystawił do mnie rękę. Chwyciłam ją i potrząsnęliśmy nimi.
- Jestem Justin Bieber. - kiwnęłam głową, wiedziałam dokładnie, kim on był.
- Sekretarka na dole powiedziała mi, że oznaczasz nic innego, tylko kłopoty - Justin uśmiechnął się.
- Uwierzyłeś jej? - teraz, kiedy miałam dobry widok na niego, tak. Ale to nie powstrzymywało mnie od tego, że strasznie mnie do siebie przyciągał. Dostał odpowiedź przez mój wyraz twarzy.
- Cóż, dobrze, ponieważ to dokładnie kim jestem. - powiedział, uderzając mnie po przyjacielsku w ramię. Żaden facet pewnie by sobie nic z tego nie zrobił, ale mi zachciało się krzyczeć z bólu.
- Wrócę wkrótce, stary. Muszę się rozejrzeć za paroma panienkami. - spojrzałam na jego strój. Miał na sobie czarne, obcisłe jeansy i białą koszulkę z wcięciem w serek oraz skórzaną kurtkę dla uzupełnienia stroju.
Wyszedł, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Świetnie, jeśli mogłabym być tu jako Chandler Grey, mógłby mnie poznać! Ale nie, musiałam zapisać się do tej szkoły jako chłopak! Co do cholery ja sobie myślałam? Czemu wymyśliłam coś tak głupiego, jak to? Cóż, jestem oficjalnie popieprzona.
________________________
Oto pierwszy rozdział! Od tej pory będziemy dodawały rozdział co tydzień, prawdopodobnie co piątek. Tutaj Natalia, ten rozdział był tłumaczony przeze mnie, mam nadzieję że wam się spodoba, chociaż wiadomo z każdym będzie coraz ciekawiej. Room 269 jest naprawdę świetny i uzależniający, więc myślę że opowieść powinna wam przypaść do gustu. Następny rozdział będzie tłumaczyła Justyna.
Tak nawiasem obie prosimy was o komentowanie jeśli czytacie, chcemy wiedzieć ile osób zainteresowało się naszym tłumaczeniem :)To do następnego piątku.
EDIT 18.01.2014r.: Po pierwsze dziękujemy wam za wszystkie komentarze. Szczerze? Nie spodziewałyśmy się takiego sukcesu od razu pod pierwszym rozdziałem, w pierwszy dzień! W związku z tym, aby was zmotywować, to jeśli POD TYM ROZDZIAŁEM znajdzie się koło 25-30 komentarzy, 2 rozdział dodamy w najbliższy WTOREK. Co prawda w okienku 'informacje' znajduje się info o nowej zakładce "informowani", ale nie każdy je czyta, więc jeśli ktoś chce być informowany na Twitterze o nowych rozdziałach, proszę się zapisywać tam, ewentualnie zostawiać nazwy swoich tt pod najnowszym postem. Pozdrawiamy & Dziękujemy <3
- Chandler, skarbie, jesteśmy prawie na miejscu! Boże, jestem podekscytowana razem z tobą. Stratford Sky jest jedną z najlepszych szkół w Kanadzie. Nie mogę uwierzyć, że moje dziecko będzie tam uczęszczać!
Uśmiechnęłam się do rodziców, ukrywając atak paniki, który we mnie siedział. Nikt nie wiedział, że zapisałam się jako chłopak, nie dziewczyna. Moi rodzice sądzili, że zostawiają mnie tu jako Chandler Grey, kiedy w rzeczywistości będę tu zostawiona jako Chace Greyson. To było jedyne imię, które zdołałam wymyślić w momencie rejestracji.
- W porządku, księżniczko. Jesteśmy na miejscu.
Szybko wysiadłam z samochodu i stanęłam przed drzwiami pasażera, kiedy mój tata wyjął walizkę z bagażnika. Moja mama otworzyła szybę z uśmiechem na twarzy.
- Zajmę się tym. Kocham was. - mama od razu zrobiła nadąsaną minę.
- Ale chciałam odprowadzić cię do twojego pokoju.
To był naprawdę zły pomysł.
- Cindy, Chandler jest dorosła. Nie sądzę, że to dobry pomysł. - pokiwałam głową, zgadzając się z moim ojcem. Podał mi walizkę i dał buziaka w czoło.
- Będzie okej, mamo. - zapewniłam ją.
Westchnęła rozczarowana. Wiedziałam, że chce sprawdzić szkołę, poznać środowisko w jakim będę i byłabym bardziej niż zachwycona, żeby to zobaczyła, gdyby nie powód mojej tożsamości.
- Okej, myślę, że musimy jechać, Carl. Zostawiliśmy twojego brata samego w domu. Kto wie, co może robić w tym momencie. - wydęła wargi. - Tak bardzo cię kocham skarbie. Bądź grzeczna. - uśmiechnęłam się do niej słodko, wcześniej potakując głową na potwierdzenie.
- Pa, kocham cię. - była na skraju łez przez fakt, że jej dziecko dorasta.
- Kocham was, mamo, tato. Będzie dobrze. - mój tata pomachał mi przed wyruszeniem i zostawił mnie tam, żebym skonfrontowała swój własny błąd.
Dzisiaj był dzień orientacyjny, więc nie było żadnych lekcji. Jedynie nastolatkowie chodzący wokół, próbując znaleźć swoje pokoje i zdobyć przyjaciół. Popatrzyłam na grupę dziewczyn, które krzyczały ze szczęścia ponieważ miały być współlokatorkami. Przytuliły się do siebie, jednocześnie skacząc z radości.
Musiałam przypomnieć sobie, że moim współlokatorem nie będzie dziewczyna, lecz chłopak. To sprawiało, że moje całe życie stawało się jeszcze bardziej skomplikowane. Chłopcy są świniami i obchodzi ich tylko pieprzenie dziewczyn lub są po prostu dziwni, gdy nie mogą zdobyć choćby jednej. Od tego zależy czy są frajerami czy nie.
Weszłam do środka, zmierzając prosto do łazienki. Musiałam zdecydować się czy wejść do damskiej czy do męskiej. Zdecydowałam, że zaryzukuję i wejdę do damskiej. Szybko zmieniłam mój strój i założyłam spodnie mojego brata. Zawsze kochał luźne spodnie. To oczywiste, że był duży, więc jego spodnie trochę zwisały na mnie, ale wyglądało to perfekcyjnie. Włożyłam koszulkę, która zakrywała moje piersi i converse'y. Związałam włosy w koka, ukrywając je pod snapbackiem i byłam gotowa żeby wyjść. Moje ramiona były typowo dziewczęce, więc założyłam ulubioną kurtkę mojego brata. Gdyby wiedział, że ją zabrałam, prawdopodobnie by mnie zabił.
Wybiegłam z toalety, robiąc wszystko by, nikt mnie nie zauważył. Korytarz był pusty odkąd wszyscy uczniowie czekali w kolejce, aby odebrać kluczę do swoich pokoi. Ruszyłam w ich kierunku, ciągnąc za sobą swoją walizkę. Moje oczy wciąż zerkały na siebie, próbując znaleźć kogoś, kto dziwnie mi się przyglądał, przez co nie zauważyłam chłopaka przede mną, dzięki czemu mój tyłek wylądował na podłodze.
- Co jest kurwa, koleś? Patrz, gdzie kurwa chodzisz, dupku.
Nie miałam czasu, żeby spojrzeć na twarz tego chłopaka, bo on po prostu sobie odszedł. Nawet mi nie pomógł! Jaki chłopak tak traktuje dziewczyny... stop, on nazwał mnie kolesiem i dupkiem. Pomyślał że jestem chłopakiem. Oczywiście, że tak. Jesteś przebrana za jednego z nich, Chandler! Nie mogę uwierzyć, że chłopcy traktują siebie nawzajem właśnie w taki sposób. To bardzo niegrzeczne i lekceważące.
Podniosłam się z podłogi, aby stanąć w kolejce z innymi. Czekałam dziesięć minut, zanim wreszcie nadeszła moja kolej.
- Następny. - zawołała kobieta za biurkiem, znudzonym głosem. Podeszłam do niej.
- Imię? - zapytała, tym samym znudzonym głosem. Otworzyłam usta, chcąc powiedzieć moje prawdziwe imię, kiedy przypomniało mi się, że jestem "facetem".
- Nazywam się Chace. Chace Greyson. - powiedziałam najgłębszym głosem, jakim potrafiłam. Jej wzrok przeniósł się na dokumenty - nieporuszona moimi dziwnymi sposobami brzmienia po męsku. Jej oczy desperacko szukały mojego nazwiska pomiędzy innymi, a okulary sporadycznie zsuwały się nosa, przez co musiała poprawiać je palcem. Miała brązowe włosy, które były starannie związane w kok, a jej ubrania posiadały logo szkoły, coś co nosili tutaj wszyscy pracownicy. Szukała mojego nazwiska dość sporo czasu, co sprawiło, że zaczęłam się martwić. Co jeśli nie zostałam zapisana? Co zrobię? Moje ręce zaczęły się pocić i chciałam stąd wybiec, lecz w końcu się odezwała.
- Aha, tutaj jesteś, Chace. Przepraszam za to, nie mogłam znaleźć Twojego imienia. Cóż, jesteś w pokoju 269 z kolegą z nowej klasyl Justinem Bieberem. Życzę ci powodzenia z tym dzieciakiem. Jest niczym innym, tylko problemem. - uśmiechnęła się do mnie i podała mi klucz do pokoju.
- Życzę miłego roku szkolnego, panie Greyson. Z dala od problemów i jeśli mogę dodać, radziłabym trzymać się z daleka od przyjaźni z panem Bieberem. Nie jest dobry. - skinęłam głową, ruszając w kierunku windy.
Moja walizka była wrzodem na dupie. Połowę ubrań spakowałam męskich rzeczy, a drugą połową były moje osobiste ubrania. Nie planowałam być facetem do końca roku. Będę miała swoje momenty, gdzie wyjdę jako dziewczyna.
Gdy dotarłam do męskiej części budynku, zaczęłam spoglądać na numery pokoi. Na każdym piętrze znajdowało się 100 pokoi, więc zakładam, że mój pokój musiał być na piętrze. Świetnie, muszę znowu wejść do windy. Nacisnęłam przycisk, który miał sprowadzić windę na dół, czekając parę sekund zanim do niej weszłam. Nacisnęłam na drugie piętro i winda ruszyła w drogę do góry.
Kiedy się tam dostałam, musiałam podjąć kilka prób, aby znaleźć mój pokój, który znajdował się na samym końcu mojej drogi. "Pokój 269", mówiła duża, pogrubiona czcionka. Włożyłam klucz i weszłam do środka, gotowa by dowiedzieć się, kim właściwie był Justin Bieber.
Nawiasem mówiąc, kobieta na dole opisała go, jakby był potworem. Od razu po dostaniu się do środka, zamknęłam za sobą drzwi i spotkałam się twarzą w twarz z chłopakiem w ręczniku.
Moje oczy rozszerzyły się, a moje instynkty przejęły kontrolę, co sprawiło, że krzyknęłam, odwracając się od niego.
- Co jest kurwa, koleś? Nigdy w życiu nie widziałeś półnagiego faceta? - moją odpowiedzią było nie. Cóż, może jedynie mojego brata, ale on się nie liczy.
- Yeah, po prostu mnie zaskoczyłeś, koleś. - powiedziałam moim męskim głosem, który brzmiał jedynie dziwnie i przerażająco.
- Najpierw na mnie wpadasz, a teraz się tak zachowujesz. Jesteś dziwnym dzieciakiem.
Więc to on był tym chłopakiem, który nawet mnie nie przeprosił, kiedy upadłam? Podniosłam głowę, aby dobrze na niego spojrzeć. Boże, czy mogę mieć choć odrobinę szczęścia? On wyglądał cholernie seksownie. Jak mam spać w tym samym pokoju co on? Jego włosy były ciemnego blondu, całe w nieładzie i w dodatku mokre, mimo to ciągle wyglądały idealnie. Nie posiadał trądziku, a twarz miała idealny kształt. Jego oczy były jasnego odcieniu brązu i nawet nie będę próbowała opisywać linii szczęki, była perfekcyjna, taka całuśna. Wiedziałam, że był typem chłopaka, w którym zakochiwały się wszystkie dziewczyny. Mogłam wyobrazić sobie samą siebie, stopniowo zakochującą się w tym seksownym skurwysynie.
- Sorry za tamto, koleś. Nie patrzyłem, gdzie idę. - wzruszył ramionami, co sprawiło, że popatrzyłam w dół na jego ciało. Okej, myślę, że znalazłam dobrą stronę spania w tym samym pokoju z tą seksowną bestią. W duchu skarciłam się za te słowa, o których pomyślałam.
- Cokolwiek, koleś. Zdążyłem już wybrać sobie łóżko, więc tobie przypada to blisko toalety.
To było dokładnie to czego chciałam. Rozejrzałam się dookoła. Łóżka były ciasno złączone, blisko siebie, natomiast reszta pokoju była takiej wielkości, że mogliśmy umieścić nasze rzeczy w szafkach. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale podobało mi się. Spróbowałam położyć moją walizkę na łóżku, ale okazała się zbyt ciężka dla moich ramion. Warknęłam, próbując ponownie, jednak wyszło marnie. Justin stanął za mną, dzięki czemu jego zapach drażnił moje nozdrza. Pachniał jak niebo, co spowodowało, że moje kolana stały się słabsze.
- Koleś, proponuję ci udać się na siłownię. - powiedział Justin, podnosząc moją walizkę i stawiając ją na łóżku.
- Cóż, jesteś facetem... - wypaliłam, nie kończąc zdania. Justin miał wyraźnie rozbawiony wyraz twarzy.
- Co? A ty nie? - zachichotał figlarnie. Gdyby tylko wiedział.
- To znaczy, chciałem powiedzieć, że wyglądasz jak facet, którego życie polega na chodzeniu na siłownię. Moje życie polega na uczeniu się. - taka była prawda.
- Cokolwiek. - przeszedł przez pokój, aby zabrać swoje ubrania z szafki, następnie wracając z powrotem do toalety. Westchnęłam, otwierając walizkę i wyciągając z niej wszystkie ciuchy mojego brata, pozostawiając w środku moją bieliznę i wszystkie te damskie rzeczy. Szybko schowałam walizkę pod łóżkiem zanim wrócił Justin.
- Zapomniałem spytać, jak masz na imię? - zapytał. Miał w ręku ręcznik, którym pocierał głowę, przyśpieszając proces suszenia włosów.
- Chace. Chace Greyson. - skinął głową i wystawił do mnie rękę. Chwyciłam ją i potrząsnęliśmy nimi.
- Jestem Justin Bieber. - kiwnęłam głową, wiedziałam dokładnie, kim on był.
- Sekretarka na dole powiedziała mi, że oznaczasz nic innego, tylko kłopoty - Justin uśmiechnął się.
- Uwierzyłeś jej? - teraz, kiedy miałam dobry widok na niego, tak. Ale to nie powstrzymywało mnie od tego, że strasznie mnie do siebie przyciągał. Dostał odpowiedź przez mój wyraz twarzy.
- Cóż, dobrze, ponieważ to dokładnie kim jestem. - powiedział, uderzając mnie po przyjacielsku w ramię. Żaden facet pewnie by sobie nic z tego nie zrobił, ale mi zachciało się krzyczeć z bólu.
- Wrócę wkrótce, stary. Muszę się rozejrzeć za paroma panienkami. - spojrzałam na jego strój. Miał na sobie czarne, obcisłe jeansy i białą koszulkę z wcięciem w serek oraz skórzaną kurtkę dla uzupełnienia stroju.
Wyszedł, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Świetnie, jeśli mogłabym być tu jako Chandler Grey, mógłby mnie poznać! Ale nie, musiałam zapisać się do tej szkoły jako chłopak! Co do cholery ja sobie myślałam? Czemu wymyśliłam coś tak głupiego, jak to? Cóż, jestem oficjalnie popieprzona.
________________________
Oto pierwszy rozdział! Od tej pory będziemy dodawały rozdział co tydzień, prawdopodobnie co piątek. Tutaj Natalia, ten rozdział był tłumaczony przeze mnie, mam nadzieję że wam się spodoba, chociaż wiadomo z każdym będzie coraz ciekawiej. Room 269 jest naprawdę świetny i uzależniający, więc myślę że opowieść powinna wam przypaść do gustu. Następny rozdział będzie tłumaczyła Justyna.
Tak nawiasem obie prosimy was o komentowanie jeśli czytacie, chcemy wiedzieć ile osób zainteresowało się naszym tłumaczeniem :)
wstęp
Cześć wszystkim, chciałybyśmy Was powitać na nowym tłumaczeniu :) Czemu podjęłyśmy się tego? Po prostu ta historia jest nieziemska i zasługuje na to, by sporo więcej osób ją przeczytało. Dlatego tłumaczymy ją na język polski. Wszystko co potrzebujecie, znajdziecie w zakładkach. Zgoda autorki, bohaterowie, zwiastuny, linki i inne :) Z tłumaczeniem ruszamy 17 stycznia, czyli w najbliższy piątek. Mamy nadzieję, że uszanujecie naszą pracę i nie będziecie jej kopiować. Także prosimy was ogromnie o komentowanie rozdziałów <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)