Stałam tam zupełnie sama w środku niczego, ubolewając nad faktem, że byłam uparta i nie wzięłam ze sobą telefonu, który dał mi Trey, przynajmniej byłabym w stanie do kogoś teraz zadzwonić. Czemu one mi to zrobiły? Czemu zostawiły mnie na środku niczego i kazały mi iść dalej ścieżką? Dokąd do cholery mnie to zaprowadzi? Pokręciłam głową, patrząc na mały, brudny podjazd, ciekawość zaczęła we mnie narastać. Ostatnimi słowami Sydney było, żebym kontynuowała chód, ale nie tylko to, życzyła mi też powodzenia i miała na tyle przyzwoitości, aby życzyć mi dobrej zabawy. Jak mogłabym dobrze się bawić na środku niczego o około cholernej 5:50 rano? Było zimno, a moje nogi i brzuch były odsłonięte no i cholera, byłam jeszcze bardziej głodna!
Mój wzrok po raz kolejny skupił się na ścieżce, którą powinnam ruszyć, kiedy debatowałam, czy powinnam iść lub po prostu zostać, stojąc tutaj. Spojrzałam w tył na miejsce, gdzie odjechała Linda i coś w środku mówiło mi, że nie wróci zbyt szybko. Co miałam do stracenia? I tak prawdopodobnie już jestem martwa. Nie pozwalając innym myślom przejść mi po głowie, dające kolejne świetne powody, czemu nie powinnam iść dalej, zaczęłam poruszać stopami do przodu. Zanim w ogóle zdałam sobie z tego sprawę, natknęłam się na kwiat Piwonii, leżący na ziemi.
Rozejrzałam się dookoła, próbując znaleźć jakiekolwiek miejsce, które mogłoby być lokalizacją pochodzenia tego kwiatka, ale tak jak wcześniej, jedynym rezultatem mojego wyszukiwania były trzy wielkie drzewa, bez żadnego śladu kwiatów. Zacisnęłam usta w cienką linię, zastanawiając się skąd do cholery to pochodziło. Wzruszyłam ramionami i podniosłam kwiatka, kontynuując moją podróż naprzód dróżki. Kiedy zbliżałam się coraz bliżej, napotykałam coraz więcej i więcej tych pięknych kwiatów. Uśmiechnęłam się, podnosząc przynajmniej sześć z nich i przykładając je do mojego nosa, ich słodki zapach zdominował moje nozdrza, tworząc coś w rodzaju spokoju przebiegającego przez moje ciało.
Miałam już podnieść kolejny kwiat, gdy zatrzymał mnie dźwięk gry na gitarze. Prostując się, zaczęłam iść szybciej, w celu poznania wykonawcy tej pięknej melodii.
Even a lover makes a mistake sometimes
Nawet zakochany popełnia czasami błędy
Like any other
Fall out and lose his mind
Jak każdy inny może stracić zmysły
And I'm sorry for the things I did
Więc przepraszam za rzeczy które zrobiłem
For your teardrops over words I said
Za Twoje łzy przez to co powiedziałem
Can you forgive me and open
your heart once again, oh yeah
Czy możesz mi wybaczyć? I otworzyć swe serce raz jeszcze?
Moja szczęka opadła na ziemię, moje serce przestało bić, a kwiaty, które miałam w dłoniach wkrótce dołączyły do mojej szczęki na ziemi. Justin siedział na stołku z gitarą w ręku, jego palce pociągały za struny, tworząc kojący dźwięk utworu, a jego oczy spoczywały na mnie, kiedy śpiewał słowa piosenki. Tuż za nim położony był piękny wodospad, który sprawił, że jego śpiew wyglądał jak z nieba. Słuchałam uważnie tekstu, delektując się jego anielskim głosem.
It's true
I mean it
To prawda, mówię poważnie
From the bottom of my heart
Z głębi mojego serca
Yeah, it's true
Tak, to prawda
Without you I would fall apart
Bez Ciebie załamałbym się
Whatever happened
I know that I was wrong, oh yes
Cokolwiek się stało wiem że się myliłem
Can you believe me
Maybe your faith is gone
Czy możesz mi uwierzyć? może Twoja wiara odeszła?
But I love you and I always will
Ale ja Cie kocham i zawsze będę
So I wonder if you want me still
Więc zastanawiam się czy nadal mnie chcesz
Can you forgive me and open
your heart once again, oh yeah
Czy możesz mi wybaczyć? I otworzyć swe serce raz jeszcze?
Słońce zaczęło wschodzić, a jego promyki zaświeciły na Justin'a, sprawiając, że jego włosy i oczy wyglądały jaśniej, niż w rzeczywistości. Ale to nie przez piękno natury, łzy napłynęły do moich oczu. To przez emocje, jakie wkładał w piosenkę i sposób w jaki jego żyły stawały się widoczne, gdy śpiewał mocniej.
It's true
I mean it
To prawda, mówię poważnie
From the bottom of my heart
Z głębi mojego serca
Yeah, it's true
Tak, to prawda
Without you I would fall apart
Bez Ciebie załamałbym się
I'd do anything to make it up to you
Zrobiłbym cokolwiek, żeby Ci to wynagrodzić
So please understand
Więc proszę zrozum
And open your heart once again
I otwórz swe serce raz jeszcze
It's true
I mean it
To prawda, mówię poważnie
From the bottom of my heart
Z głębi mojego serca
Yeah, it's true
Tak, to prawda
Without you I would fall apart
Bez Ciebie załamałbym się
It's true
To prawda
Zagrał ostatni dźwięk na gitarze, jego wzrok zwrócił się na mnie, a nieśmiałość przejęła jego twarz. Chciałam mu coś powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć żadnych słów, które mogłyby opisać dokładnie to, co teraz czuję. Było to dla mnie zbyt przytłaczające i było to coś, do czego nie byłam przyzwyczajona. On to wszystko zrobił dla mnie?
- Powiedzenie Ci tych słów nie wydawało mi się w moim stylu, więc wykorzystałem szansę i zamiast tego, zdecydowałem się zaśpiewać je Tobie – powiedział, wstając ze stołka i odkładając gitarę. – Ale wtedy poczułem, że nie pokazałoby to wystarczająco, jak bardzo Cię przepraszam, więc poprosiłem Lindę i Sydney, aby Cię tu przywiozły, żeby Ci to pokazać. – wskazał na wodospad i słońce, które teraz w pełni wzeszło. – Jest pięknie i czysto, zupełnie jak moje uczucia do Ciebie. – pochylił się, aby podnieść jednego z kwiatów, które wypadły mi z ręki. Odsunął kosmyk moich włosów za ucho, wkładając mi w nie kwiatka, który przytrzymywał włosy w tyle.
- Justin. – pokręciłam głową, rozglądając się dookoła tego miejsca, poczułam ponownie napływające łzy, kiedy walczyłam z tym, co chciałam powiedzieć.
- Proszę, po prostu mnie wysłuchaj. – skinęłam głową, pozwalając mu mówić. – Kiedyś nie znałem uczucia miłości. Nauczono mnie, żebym nigdy nie żywił moich uczuć do żadnej kobiety i spełniałem to idealnie, zanim ty pojawiłaś się w moim życiu. Zapaliłaś we mnie iskrę i jedyne, o czym teraz mogę myśleć to ty i tęsknić za twoim dotykaniem, twoimi pocałunkami i twoim uśmiechem. – położył rękę na moim policzku, kciukiem pieszcząc moją skórę. – Kiedy dowiedziałem się, że zostałaś dziewczyną Trey'a, coś we mnie pękło, ta wiadomość załamała mnie w sposób, w jaki jeszcze nigdy nie byłem załamany. Sama myśl o tym, że ktoś inny Cię całował, pieścił twoją skórę, sprawiał, że czułaś się szczęśliwa i świadomość, że to nie byłem ja doprowadzała mnie do szaleństwa i w tamtym momencie uświadomiłem sobie, że się w tobie zakochałem. – moja ręka powędrowała do mojej buzi, zasłaniając westchnięcie, które uciekło z moich ust. Moje oczy złączyły się z jego, a ja rozpaczliwie szukałam jakiegokolwiek znaku humoru lub nieszczerości, ale kiedy spojrzał na mnie, widziałam coś wręcz przeciwnego. – I żeby udowodnić Ci moją miłość, zaplanowałem ten weekend tylko dla nas. Ty i ja będziemy tutaj razem, a ja wykorzystam każdą sekundę tego czasu, żeby pokazać Ci jak bardzo żałuje, że kiedykolwiek Cię zraniłem. – skończył swoje zdanie, wiedziałam, że czeka aż coś powiem i wiedziałam, że powinnam coś powiedzieć, ale słowa nie umiałyby nawet opisać, jak czułam się w tym momencie. Bez większego przemyślenia, złapałam go za szyję i przyciągnęłam, aby złączyć nasze usta. Na początku wydawał się zaskoczony, ale niemal natychmiast zaczął odwzajemniać pocałunek.
Włożyłam w ten pocałunek całą pasję i miłość, jaką mogłam zgromadzić, żeby pokazać mu jak bardzo doceniam wszystko, co zrobił. Jego ręce owinęły się wokół mojej talii, przyciągając mnie do jego silnej klatki piersiowej, gdy on pogłębił pocałunek, liżąc moją dolną wargę i prosząc o pozwolenie na wejście. Wtedy oboje szczerze zrozumieliśmy, jak bardzo nam siebie brakowało i jak za sobą tęskniliśmy. Zanim się zorientowaliśmy, oboje odsunęliśmy się od siebie, żeby zaciągnąć powietrza, opierając nasze czoła o siebie nawzajem.
- Nie wiedziałam, co powiedzieć. – przyznałam. – Twoje słowa, wszystko co powiedziałeś, ta piosenka i to miejsce. Wszystko jest piękne i nie mogę Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocham. Nie wiem, jak to się stało lub kiedy to się stało, ale też się w tobie zakochałam! I nie wiesz, jak dużo to dla mnie znaczy. Kocham Cię Justin i wybaczam Ci. Oczywiście, że Ci wybaczam! – zapłakałam w jego usta, zanim wzięłam je w swoje. Podzieliliśmy kolejny pasjonujący pocałunek, ale tym razem przerwało nam chrząknięcie. Nasze głowy odwróciły się do właściciela tego dźwięku, a mój wzrok wylądował na starym mężczyźnie, którego nie znałam.
- Przepraszam, za przerwanie tak pięknej sceny, ale śniadanie stygnie. – Justin uśmiechnął się na widok mężczyzny, wyglądającego na około 60 ileś lat, ubranego w bardzo drogi garnitur. Jego głowa pokryta była biało-siwymi włosami, a jego twarz ukazywała kilka zmarszczek pod oczami i policzkami. Był starszym mężczyzną, który z łatwością byłby przypisany do wyrafinowanej sekcji.
- Chandler, to jest Dale, mój lokaj. – przedstawił mi go. – Dale, to jest-
- Sławna Chandler Grey. Słyszałem o tobie dużo wspaniałych rzeczy, pani Grey. – lokaj, Dale uśmiechnął się do mnie, powodując, że opuściłam wzrok, a na moich ustach uformował się nieśmiały uśmiech.
Dale odwrócił się, po czym rozłożył na ziemi dwa koce, czerwony i biały. Następnie zniknął za drzewami, sprawiając, że zaczęłam zastanawiać się, gdzie do cholery poszedł.
- Można tu dojechać na różne sposoby. Nasze samochody są zaparkowane z tyłu. – Justin odpowiedział na moje niezadane pytanie, prowadząc mnie do koca, który przygotował Dale. Pomógł mi usiąść po turecku, po czym sam też to zrobił. Zobaczyliśmy, jak Dale wraca z gigantyczną, metalową tacą w ręku z dwoma talerzami, zasłoniętymi przez luksusowe metale pokrycia, które jeśli miałabym być szczera, nie miałam pojęcia, jak się nazywały. Zdjął jeden z nich i wręczył mi talerz, który radośnie od niego odebrałam. Zrobił to samo z Justin'em, zanim wskazał na nas palcem. - Przyniosę wasze napoje za minutę. Co sądzisz o soku pomarańczowym, panno Grey? – moje oczy rozszerzyły się przez sposób, w jaki do mnie mówił, tak jakbym była z jakiejś rodziny królewskiej czy coś.
- Brzmi niesamowicie, ale proszę, nazywaj mnie Chandler. Mówmy do siebie wszyscy po imieniu. – zachichotałam, powodując, że szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Z wciąż tym samym uśmiechem odwrócił się do Justin'a.
- Jest zupełnym przeciwieństwem tej jadowitej żmii, z którą chciał Cię związać twój ojciec. Moje gratulacje, Justin. – moja ręka powędrowała do buzi, tłumiąc śmiech. Dale uśmiechnął się triumfalnie, przybijając piątkę z Justin'em. Wykorzystałam ten moment, aby spojrzeć na moje jedzenie -zapach śniadania przejął moje nozdrza- ślina pociekła mi po raz kolejny, gdy zobaczyłam jajecznicę z chlebem, tuż obok trzy kawałki bekonu, kilka placków ziemniaczanych i francuskiego tosta na rogu. Mój żołądek wściekle zaburczał, jakby błagał mnie, żebym zaczęła jeść.
- Oto wasze sztućce. – powiedział Dale, wręczając je nam, zanim odszedł po nasze napoje. Postawiłam talerz na moich kolanach, kiedy wzięłam kawałek chleba z jajkami, wkładając danie to ust. Jęknęłam cicho, kiedy smak rozprzestrzenił się po moim języku. Dale wrócił z dwoma kubkami wypełnionymi sokiem pomarańczowym oraz z butelką ketchupu. Tylko tego potrzebowałam do moich placków ziemniaczanych.
- To jest pyszne, Dale! – skomentowałam, biorąc kolejną porcję jajek. Zaśmiał się.
- Oh, nie dziękuj mi, Chandler. W gruncie rzeczy ja tylko podgrzałem jedzenie i przyniosłem je tutaj. Prawdziwy kucharz siedzi na przeciwko Ciebie. – rzuciłam szybkie spojrzenie Justin'owi. Miał opuszczony wzrok i się rumienił, okazjonalnie przyglądając się mi przez rzęsy. Byłam oniemiała.
- Ugotowałeś to? – zapytałam, wytrzeszczając oczy w zdumieniu. Pokiwał głową, nerwowo przygryzając swoją dolną wargę.
- Teraz jestem w szoku widząc Justin'a w takim nieśmiałym manewrze. – zaćwierkał Dale, zanim odwrócił się do mnie. – Moje wyrazy uznania za dokonanie niemożliwego. Nawet kiedy był małym chłopcem, bał się nie pokazać swojej pewności siebie – zachichotał.
- Znałeś Justin'a jako dziecko? – zapytałam dość zainteresowana w tę historię, ponieważ wydawali się być bardzo blisko. Cóż oni nie wydawali się być blisko, to było oczywiste, że byli zżyci.
- Trzymałem go w ramionach w dniu, kiedy się urodził. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Pierwszy marca, 12:56 w nocy w bardzo deszczowy wtorek. – odwróciłam się, aby spojrzeć na Justin'a, który tylko kręcił głową, zakłopotany przez tą rozmowę.
- Nie dzisiaj, Dale. – błagał. Dale zachichotał, zanim skinął głową.
- Jesteś teraz bezpieczny Justin, zostawię was gołąbki samych, ale, – po raz kolejny odwrócił się do mnie. – spotkamy się znowu i następnym razem kontynuuję tą historię. – chwycił moją dłoń i niepewnie pocałował moje knykcie. – To był zaszczyt, poznać kobietę, która skradła serce temu podrywaczowi. Zaczynałem się martwić, że ta prawdziw-
- Dale! – zawołał Justin, sprawiając, że zachichotałam razem z Dale'em. Mrugnął do mnie, zanim ponownie wstał, ponieważ musiał pochylić się, aby pocałować moją dłoń.
- Smacznego. – uśmiechnął się, zanim odszedł. Justin i ja milczeliśmy, dopóki nie usłyszeliśmy pisku opon samochodu odjeżdżającego Dale'a. Popatrzyłam na Justin'a, nakładając swoje jedzenie i umieszczając je w mojej buzi.
- Ugotowałeś dla mnie. – uśmiechnęłam się, mówiąc miękkim i dziecinnym głosem.
- Smakuje Ci? – zapytał zmartwionym tonem. Szybko pokiwałam głową.
- Uwielbiam to. – zaćwierkałam, powodując, że się uśmiechnął.
- Ugotowałem to zanim tutaj przyjechałem. – wymamrotał, nakładając sobie jedzenie. Jedliśmy w komfortowej ciszy, okazjonalnie mój wzrok wędrował na wodospad naprzeciwko nas. Byłam naiwna jeśli chodzi o naturę. Sam zapach odludzia mnie uspokajał. Zamrugałam kilka razy, zanim to poukładałam to wszystko w całość. Randka na świeżym powietrzu, ta piękna piosenka, ugotowane śniadanie i piwonie. Szarpnęłam głową, żeby spojrzeć na Justin'a, moje oczy zwęziły się w zabawnie oskarżycielski sposób.
- Sydney nie ma żadnego projektu na angielski, prawda? – zapytałam, unosząc brew. Justin zacisnął usta w cienką linię, próbując ukryć mały uśmiech, wkradający się na jego usta.
- Możliwe, że oświeciła mnie, mówiąc mi o twoich preferencjach. – wzruszył ramionami. Muszę zapamiętać, żeby jej za to podziękować. Mam na myśli, to wszystko było idealne, nawet jeśli jestem trochę zawiedziona, że mnie okłamała, że byłam dla niej jak wzór do naśladowania. Na pewno niedługo z nią o tym porozmawiam.
Biorąc ostatni łyk mojego soku, byłam kompletnie najedzona śniadaniem, mój brzuch czuł się usatysfakcjonowany tym, co zjadłam. Zebrawszy naczynia, Justin odstawił je na bok i wstał, wyciągając rękę w moją stronę. Chętnie splątałam nasze palce, kiedy podniósł mnie z ziemi. Jego ręka powędrowała do guzików jego koszuli, przypominając mi, że wciąż nie spojrzałam na jego strój. Był ubrany w prostą, białą koszulę zapinaną na guziki i spodnie koloru khaki, do tego miał na sobie parę czarnych Vansów. Był to luźny strój, ale wciąż wyglądał w nim niesamowicie.
Zostałam nagle wyrwana z mojego transu, kiedy zsunął koszulę w dół jego ramion, zostając w białym podkoszulku, który szybko dołączył do koszuli na ziemi, pozostawiając jego tatuaże odkryte dla moich głodnych oczu.
- Co robisz? – zapytałam.
- Sprawdzam wodę w wodospadzie. – odpowiedział w zwyczajny sposób, jakby tutaj w ogóle nie było zimno. Z szybkim ruchem jego spodnie wylądowały na ziemi, a on pochylił się, ściągając swoje buty.
- Spotkamy się pod wodospadem, skarbie. – było jego ostatnim zdaniem, zanim wbiegł do wody i rzucił się do niej na kilka sekund, zanim wypłynął na wierzch. Pokręciłam głową, przyglądając się, jak jego dolna warga drżała na kontakt z zimną wodą. – Chodź Chandler! Linda spakowała nam dodatkowe ubrania, są w samochodzie, po prostu wskocz tutaj. Ja już przywykłem do tej wody! – krzyknął, próbując przekonać mnie, żebym do niego dołączyła.
- Jesteś popierdolony, Justin! – krzyknęłam, ponieważ był już w połowie drogi do małej jaskini tuż przy wodospadzie.
- Muszę Cię o coś zapytać, więc chodź! – odkrzyknął do mnie.
Potrząsnęłam głową, wyjmując zza ucha kwiatek, zanim chwyciłam brzeg mojej koszulki i ściągnęłam ją przez głowę, zostając w biustonoszu. Następnie zajęłam się z guzikiem moich szortów i przyglądałam się, jak spadają one na ziemie. Zimne powietrze, które wcześniej czułam, teraz uderzało w moje całe ciało, na co dostałam gęsiej skórki, co prawie zabolało. Zdjęłam buty i zanim miałam czas się cofnąć, pobiegłam w kierunku wody i poszłam w ślady Justina, nurkując w wodzie. Kiedy wynurzyłam się na powierzchnię, przetarłam oczy dłońmi, pozbywając się z nim wody, skupiłam ponownie swój wzrok, by zobaczyć gdzie musiałam się udać. Zaczęłam płynąć w kierunku Justina, a moje oczy wpatrywały się w jego uśmiech.
Kiedy do niego dotarłam, owinął
rękę wokół mojego pasa, a ja instynktownie owinęłam nogi wokół jego pasa. Spojrzałam na niego, jego włosy były mokre i ociekające wodą, a małe krople spływały wzdłuż jego policzka, ale to co najbardziej mi się podobało, to jego włosy. Przylegały do jego czoła, przez co bardzo chciałam przejechać przez nie rękoma i tak zrobiłam. Zamruczał cicho, a ja delikatnie podrapałam go w czubek głowy,
- O co chcesz mnie zapytać? – przemówiłam, owijając ręce wokół jego szyi. Zaczął szybciej oddychać, na co przekrzywiłam głowę trochę zdezorientowana jego reakcją. Oblizał wargę kilka razy, zanim otworzył usta, ale nic nie powiedział. Co starał się mi powiedzieć? Małe warknięcie wydostało się z jego ust, a ja nie mogłam nic wskórać, ale poczuć motylki w brzuchu na to, jak słodko się zachowywał.
- Oh co do cholery. Chcę, żebyś była moja, Chandler. Chcę, żebyś była moją dziewczyną. Proszę, bądź moją? – zostałam zbita z tropu przez jego nagłe wyznanie, ale przerażenie minęło i zostało zastąpione szokiem. Czy facet, który powiedział mi, że nie bawi się w związki, właśnie zapytał mnie, czy będę jego dziewczyną?
- Ale powiedziałeś-
- Wiem, co powiedziałem i kurewsko tego żałuję. Chcę, żebyś była moją, nie ma żadnej innej dziewczyny, z którą wolałbym być, niż ty. Kiedy jestem z tobą, czuję się spełniony, a kiedy nie jestem, czuję, jakby był olbrzymi kawałek mnie, za którym tęsknię. – wyznał.
Rozejrzałam się wokół i zapatrzyłam się w scenerię. Byliśmy pod wodospadem, ja byłam owinięta wokół niego, a nasze ciała były blisko siebie. Żyłam marzeniem każdej dziewczyny. On mnie właśnie zapytał, czy zostanę jego dziewczyną w najbardziej romantyczny sposób, jaki Justin Bieber mógł wymyślić, ale uwielbiałam to. Spojrzałam na jego wyczekujące oczy. Wiem, że dopiero co wydostałam się ze związku, ale pragnęłam tej chwili tak długo i nigdy nie wyobrażałam jej sobie tak pięknej.
- Tak, Justin. Od dzisiaj jestem cała twoja, a ty cały mój. – powiedziałam, naciskając na słowo ‘mój’ w zaborczym tonie, nawiązując do jadowitej żmii, jak Dale ją nazwał.
- Jestem cały twój kochanie. – wymamrotał w moje usta, zanim ujął je w pocałunku. To był nasz pierwszy pocałunek, jako para i nie mogłabym prosić o bardziej idealny pierwszy pocałunek. Był taki słodki, kiedy chwycił moją dolną wargę w usta i zaczął ją ssać. Moje ręce chwyciły garść jego drogocennych włosów, kiedy pogłębiłam pocałunek. Myślałam, że pójdzie dalej i doprowadzi nas do czegoś seksualnego, ale zaskoczył mnie, odrywając się ode mnie i chwytając mnie za dłoń, poprowadził mnie przez spływającą falami wodę z kamyczkami, które uderzały w nas z pełną siłą. Zapiszczałam, chichocząc na nieznaną siłę.
- Kochanie?
- Co? – zapytałam, obracając się do niego, ale kiedy to zrobiłam, poczułam falę wody chlapniętą w moją twarz, na co zamknęłam oczy. Woda oślepiła mnie na chwilę, dopóki nie przejechałam dłońmi wzdłuż twarzy i wytarłam wodę z moich oczu.
- Justin! – zawarczałam, próbując ochlapać go wodą w twarz, ale w przeciwieństwie do niego, musiałam użyć obu dłoni, by ochlapać go chociaż z połową jego siły. Śmialiśmy się z Justinem, kiedy toczyliśmy małą wojnę w chlapanie siebie nawzajem. Kiedy stałam się zmęczona, wyraźnie jasne było, kto był wygranym w tej grze.
- To jest nie fair! Jesteś ode mnie silniejszy – zaskomlałam w jego klatkę piersiową.
- To jest dobra rzecz, kochanie. W ten sposób mogę Cię ochraniać. – nie mogłam się powstrzymać. On był zbyt słodki, a moje serce po prostu kołatało. Owinęłam się wokół niego raz jeszcze, trzymając mocno rękoma jego szyję i dałam mu krótki i delikatny pocałunek w usta. Wyglądało, że to było dla niego nie wystarczające, ponieważ wykrzywił usta, prosząc o więcej. Chichocząc, schyliłam się i musnęłam jego usta raz jeszcze. Poprosił o więcej, więc zaczęłam raz za razem muskać jego usta, ale kiedy to robiłam, on próbował przytrzymać moje usta w swoich, by pogłębić małe pocałunki.
Po raz pierwszy w życiu, czułam się w pełni szczęśliwa. To wszystko wydawało się być snem. Snem, z którego nigdy nie chciałam być obudzona. Justin wyznał mi swoją miłość, a ja w zamian wyznałam mu swoją miłość do niego. Zapytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną pod wodospadem, kiedy małe krople wody spotykały się z naszą skórą. Pływaliśmy razem, jakbyśmy tańczyli, nasze ciała dotykały się, trzymaliśmy się za ręce. Byłam w raju i nie chciałam go opuszczać.
- Robisz się zmęczona? – zapytał mnie Justin. Spojrzałam na niego, skinając głową. Zaczął zabierać nas na brzeg, wychodząc z morza i biegnąc w kierunku, w którym zniknął Dale, a następnie wrócił kilka minut później z dwoma ręcznikami w ręce, a w drugiej z koszykiem.
- Proszę, nie chcę, aby się przeziębiła. – powiedział, podając mi jeden z ręczników. Wzięłam go z przyjemnością, ponieważ drżałam od zimnego powietrza, ale cienki ręcznik nie był wystarczający do ogrzania mojego ciała. Justin usiadł na ziemi z otwartymi ramionami dla mnie. – Żar ciała. – uśmiechnął się. Klęknęłam na podłodze, układając się wygodnie na jego klatce piersiowej, westchnęłam, gdy poczułam promieniujące od niego ciepło.
- Torba z naszymi ubraniami był zbyt wielka, aby zmieściła się w moich dłoniach, a że jestem zbyt leniwy, aby się po nią wrócić, więc jesteśmy skazani na ogrzewanie się nawzajem. – zaśmiałam się z niego, kiedy chwycił swój ręcznik i owinął go wokół naszych ciał. Zamruczałam pod nosem z satysfakcji.
- W sumie to naprawdę nie mam nic przeciwko. – wymamrotałam w jego klatkę piersiową, sunąc dłońmi wzdłuż jego brzucha, tworząc tarcie, dzięki któremu mogło mu być cieplej. To było wygrana, wygrana sytuacja. Ogrzewałam go, przez co miałam wymówkę, aby go dotknąć. Westchnęłam, wtulając się bardziej w niego. – Dziękuję Ci. – zdecydowałam się wyszeptać.
- Nie ma za co, kochanie. – uśmiechnęłam się na pseudonim, który powrócił, ale tym razem miał on większe znaczenie, ponieważ byliśmy oficjalnie razem.
- Nikt w życiu nie zrobił czegoś takiego, jak to Justin. Naprawdę mnie zaskoczyłeś i wiem, jak ryzykowne i trudne było otwarcie się na mnie i jestem Ci za to bardzo wdzięczna. – powiedziałam szczerze. On na to się zamyślił, wydychając falę powietrza, zanim utworzył usta.
- Będąc z Tobą szczery, to nie było takie trudne. Poczułem się dobrze, wiedząc, że wydusiłem to z siebie. Zakochałem się i nic nie zmieni uczucia wewnątrz mnie. – wyszeptał mi we włosy. Uśmiechnęłam się, czerpiąc przyjemność z każdego razu, kiedy mi mówi, że mnie kocha.
- Kiedy dostałam numer mojego pokoju, każdy mówił mi, że sprawiasz tylko kłopoty i jesteś chłopakiem, który uczyni moje życie masakrą. – potrząsnął głową, śmiejąc się delikatnie.
- Pamiętam, jak myślałem, że Chace był dziwnym dzieciakiem. Mam na myśli to, że zawsze mnie obczajał. Gdybym wiedział, że wewnątrz niego jest seksowna dziewczyna, też bym go obczajał. – zażartował. Potrząsnęłam głową, czując że zaczynam się rumienić. Nigdy nie zawiódł w zawstydzaniu mnie.
- Przez to całe pływanie jestem tak bardzo głodna. – zajęczałam, zmieniając temat. Justin zdjął ze mnie swoją rękę i usiadł, opierając się na łokciu, tak że mógł mocno chwycić koszyk.
- Mały ptaszek powiedział mi, że uwielbiasz Sneakersy. – powiedział, otwierając koszyk, by wyciągnąć z niego baton Snickers. Otworzyłam szeroko oczy, oblizując wargi, chcąc nic więcej, tylko zjeść tą czekoladę. Obserwowałam, jak dzielił ją na pół i podał mi jedną połowę. Przyłożyłam czekoladę do ust, biorąc jednego kęsa i rozkoszując się słodkim smakiem pozostałym w moich ustach. Zajęczałam, uwielbiając smak, który czułam w buzi.
- Moja połowa jest całkiem dobra, - zaczął Justin. – zobaczmy, jak smakuje twoja. – szarpnęłam gwałtownie batonik z dala od niego, posyłając mu zabawnie nieprzyzwoite spojrzenie, które mówiło ‘trzymaj się z dala od mojego batonika’, na co się zaśmiał.
- Tak miałem to na myśli. – wyszeptał, chwytając ustami moja wargę, włożył język do mojej buzi i próbował czekolady z moich ust. Obydwoje zajęczeliśmy z przyjemności na kontakt fizyczny, który otrzymywaliśmy od siebie nawzajem. Zbyt wcześnie, odsunął się ode mnie z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Twoja połowa zdecydowanie lepiej smakuje od mojej. – schylił się, aby musnąć moje usta.
- Jesteś pewny? Ponieważ twoja połowa była też całkiem niezła. – obydwoje zaśmialiśmy się i położyliśmy na podłodze, dokańczając naszą czekoladę.
Nie wydaje mi się, że śmiałam się, chichotałam, czy nawet rumieniłam się tak bardzo, zanim spotkałam Justina. Oczywiście, byłam w jakimś stopniu szczęśliwa, ale on obudził mnie do życia. Czuję się całkowicie obudzona i zdolna do robienia czegokolwiek, kiedy
jestem przy nim.
Teraz jesteśmy parą, ale co z jego tatą i Veronicą? To było oczywiste, że nie wszystko będzie, jak na idealnym obrazku przez cały czas. Kiedy zbliżymy się do końca roku szkolnego, droga stanie się wyboista i nie jestem pewna, czy jestem na to gotowa. Spojrzałam na Justina, który miał zamknięte oczy i spokojny wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, decydując się czerpać przyjemność z tej chwili i poradzić sobie z przyszłością, kiedy nadejdzie. Ale teraz, byłam jego, a on był mój.
- Pięknie śpiewasz. – przemówiłam, chcąc zacząć z nim rozmowę. Natura nie jest jedyną rzeczą, do której mam słabość. Piosenkarze są moją słabością. Muzyka zawsze była czymś, co kochałam, a kiedy Justin zaśpiewał mi, natychmiast rozpoznałam piosenkę The Backstreet Boys. Znałam tą piosenkę zbyt dobrze, ale moim zdaniem, Justin zaśpiewał ją lepiej.
- Powinieneś zaśpiewać coś innego później. Na przykład, zanim pójdziemy spać. – poczułam, że się uśmiecha w moje włosy, zacieśniając uścisk wokół mnie.
- Wszystko dla ciebie, aniele. – anioł. Spodobało mi się. Cicho życzyłam sobie, aby odtąd mnie tak nazywał, ale nie narzekałabym, gdyby po prostu nazywał mnie na przemian kochaniem i aniołem.
- Więc, naprawdę zostaniemy tutaj cały dzień i noc? – zapytałam, nawet mimo, że wyraźnie ogłosił, że spędzimy tutaj cały weekend. Zaśmiał się słodko, zanim podniósł się, opierając się na łokciach.
- Czy jest jakieś inne miejsce, w którym musisz być? – zapytał, drocząc się ze mną.
- Nie ma żadnego innego miejsca, w którym wolałabym bardziej być, niż tutaj z Tobą. – wyglądało na to, że moja odpowiedź go zadowoliła, ponieważ nie walczył z szerokim uśmiechem, który zawładnął rysami jego twarzy. Bez ostrzeżenia, schylił się i zaczął składać delikatne, figlarne pocałunki na całej mojej twarzy. Zachichotałam, czując jego usta, ocierające się wszędzie o moja skórę. Przesunął się niżej, na moją szyje, muskając ją w każdym roku i kącie, w którym mógł. Doszło do tego stopnia, że miałam wrażenie, jakby mnie łaskotał i musiałam krzyknąć, aby przestał, ale i tak mnie nie posłuchał.
- Justin, to łaskocze! – zaśmiałam się. Z jednym ostatnim oczekującym pocałunkiem w usta, odsunął się, obydwoje byliśmy pozbawieni tchu. – Chcesz coś wiedzieć, kochanie? – zapytałam, cicho fangirlując na fakt, że mogłam go tak nazwać, bez martwienia się o cokolwiek.
- Co to jest, aniele? – przegryzłam wargę z dwóch powodów. Przez uwielbienie nowego pseudonimu, który wymyślił i aby powstrzymać się od śmiechu, na to, co miałam zaraz powiedzieć.
- Jestem graczem, zupełnie jak ty. – wyglądał na zbitego z tropu, ponieważ gwałtowanie odchylił głowę do tyłu, a jego rysy twarzy pokazywały zmieszanie.
- Przepraszam? – zapytał. Uśmiechnęłam się delikatnie cwaniacko, ciesząc się jego reakcją.
- Umawiam się z Tobą i z Lindą równocześnie. – odpowiedziałam, poruszając zabawnie brwiami. Odchylił głowę do tyłu, śmiejąc się głośno, a ja tylko zachichotałam cicho i podziwiałam jego urodę. Ten chłopak był idealny, nawet jeśli nie starał się być.
- Cóż, czyż nie jesteś złą dziewczyną. – droczył się, owijając ręce wokół mnie i przyciągając mnie do siebie tak, że siedziałam na nim okrakiem.
- Bardzo złą, więc nie zadzieraj ze mną, albo Cię ukażę. – zamruczałam, ale on zamiast się zaśmiać, zajęczał.
- Chciałbym zobaczyć, jak to się dzieje któregoś dnia. – mrugnął do mnie okiem i nagle zrozumiałam, czemu zajęczał. Zasapałam, uderzając go delikatnie dłonią w klatkę piersiową, ale wystarczająco mocno, aby poczuł mały ból. Uniósł brwi, a cwaniacki uśmiech wtargnął w kącik jego ust.
- Już zaczynamy, kochanie? – uniosłam dłonie do mojej zaczerwienionej twarzy, nie będąc w stanie powstrzymać się przed chichotem, który wywoływały jego seksualne komentarze
- O mój boże, Justin. Jesteś niemożliwy. – potrząsnęłam głową, zaciskając usta w cienką linię, aby powstrzymać się od uśmiechania.
- Hej, to ty pierwsza to zaczęłaś! – obronił siebie.
- Ale nie miałam tego tak na myśli! To to pierwszy źle to odebrałeś! – kłóciłam się. Zaśmiał się cicho do siebie, skinając sarkastycznie głową, jakby się ze mną zgadzał.
- Masz całkowitą rację, kochanie. To wszystko przeze mnie. – powiedział, opierając dłoń na moich biodrach. Pozostaliśmy przez chwilę w ciszy, aż pewna myśl przebiegła mi przez myśli.
- Justin?
- Yeah? – myślami powędrowałam wstecz do piątku i tego, co powiedziała Kathy.
- Gdzie była Veronica cały wczorajszy dzień? – jego twarz z ciekawości zmieniła się w dezorientację, dając mi odpowiedź, o którą w sekrecie prosiłam. Nie byli wczoraj razem.
- Co masz na myśli? – zapytał, podnosząc się z ziemi, aby usiąść i być ze mną twarzą w twarz
- Nie byliście obydwoje na żadnych z zajęć, więc ludzie automatycznie pomyśleli, że byliście razem. – wyszeptałam delikatnie, ale wiedziałam, że mnie usłyszał. Zacieśnił uścisk na moich biodrach, przyciągając mnie bliżej do siebie.
- Byłem tutaj przez cały czas aniele. Planowałem to wszystko- – Skinęłam, chcąc, aby wiedział, że o nic go nie obwiniałam.
- Wiem to. Wierzę Ci, ale nie zastanawiałeś się, gdzie była? Czemu zniknęła tego samego dnia, co ty? – Justin zastanowił się chwilę, zanim wzruszył ramionami.
- Nie wiem, kochanie. Naprawdę nie wiem. – wypuściłam drżąco powietrze, potrząsając głową w dyskomforcie.
- Po prostu mam bardzo złe przeczucie co do tego, skoro już wiem, że nie byliście razem. To jest po prosu, tak jakby coś w środku mnie mówiło, że ona planuje coś złego. – Justin zachichotał bez humoru.
- Aniołku, Veronica zawsze planuje coś nieuczciwego. Nie martw się o nią. Ona jest po prostu- jak Dale ją nazwał- jadowitą żmiją. – zażartował, zarabiając ode mnie delikatny uśmiech.
- Ale trucizna Cię zabije. – wymamrotałam pod nosem, nie wystarczająco głośno, by mnie usłyszał, nawet jeśli byliśmy tak blisko siebie.
_________________________
No nareszcie! Chandler razem z Justin'em. Ale co dalej z Chandler i jej ojcem? Jeszcze tyle wątków nierozwikłanych ;)
Dzisiaj trochę później, ale bez przesady (nawiązuję do wręcz bombardowania nas pytaniami dotyczącymi rozdziału na asku), jest dopiero po 22. Natalia zmieniała internet i nie miała od 18 do 21 internetu, a wcześniej internet jej się cały czas wyłączał, więc i tak jestem serio zdziwiona, że poradziła sobie szybko z rozdziałem. Natomiast ja, pracując na złomku mojej mamy aka komputerze stacjonarnym, który będzie miał już z 10 lat i zacina się jak cholera, tłumaczyłam rozdział. Przetłumaczyłam calutki, wkleiłam do roboczych na bloggerze i calutki się skasował. Normalnie byłam tak cholernie szczęśliwa z tego powodu ((((: ale to przewidziałam i zrobiłam sobie zdjęcia na aparacie tego rozdziału, który później półtorej godziny przepisywałam. Tak, masakrycznie długi jest ten rozdział. Nie chciałam zapisywać rozdziału wcześniej na komputerze, ponieważ to nie jest mój komputer, a moja rodzina jest dosyć wścibska i tak sobie coś takiego zafundowałam. Byłam strasznie wściekła i strasznie palce mnie bolały od tej klawiatury. Ughhh, ale jakoś dość w miarę szybko sobie poradziłam. Mam nadzieję, że to czekanie wynagrodził wam rozdział i to, o czym jest. Bo serio, w niektórych momentach Justin był tak słodki, że aż miałam ochotę się poryczeć, że nigdzie nie ma tak idealnego faceta :'( Następny dodaje Natalia, do napisania :)