W poniedziałek próbowała ze mną porozmawiać, ale ja nie chciałam. Zignorowałam ją i usiadłam z Justinem i jego przyjaciółmi. Wciąż mi trochę dokuczali, ale nie tak bardzo, jak przedtem. To głównie zasługa Justina, ponieważ ciągle powtarzał każdemu, że ma się zamknąć, ale też moja, ponieważ głównym tematem rozmów w szkole, była Sydney, to nie była wciąż ta sama ja. Jej imię cały czas padało z czyichś ust, przez co moja głowa nagle się odwracała w tym kierunku. Wkurzało mnie słuchanie, gdy wszyscy mówili o niej tak bardzo raniące rzeczy, nie mówiąc już o tym, jak bardzo irytowało mnie, gdy faceci mówili o małym gorącym show lesbijskim.
Nie mogłam być nawet szczęśliwa, że nie znęcali się już dłużej nade mną. Nie czułam się z tym dobrze. Nigdy nie chciałam, by Sydney zajęła moje miejsce, wolałabym być tą popychaną zamiast niej.
- Proszę, po prostu zostawcie mnie samą! – usłyszałam płacz. Rozejrzałam się wokół. Każdy udawał się na piątą lekcję, opuszczając korytarze.
- Ona skłamała! Przysięgam. Proszę, po prostu zejdź ze mnie. – odwróciłam się w kąt, by znaleźć jedną z dziewczyn, z którą zawsze zadawała się Linda – kiedy nie była za mną – trzymającą Sydney naprzeciwko ściany. Jej usta zmarszczyły się, jeżdżąc w dół szyi Sydney.
- Co tu się dzieje? – dziewczyna odwróciła się, by na mnie spojrzeć, a jej brew uniosła się pytająco, jakby czemu do cholery im przerwałam. Sydney odwróciła się do mnie, czując ulgę, gdy zauważyła mnie stojącą z rękoma założonymi na piersi. To był sposób, w jaki stoją faceci. Nauczyłam się tego od Justina i mojego brata.
- Chace nic się tutaj nie dzieje, Sydney i ja miałyśmy po prostu małą rozmowę. – naprawdę nie wiem czy ona myślała, że jej w to uwierzę.
- Skończyliśmy rozmawiać, Brook. – Sydney odeszła od tej dziewczyny, której teraz znam imię i stanęła obok mnie. Posłałam jej mały uśmiech, które mówił takie wiele słów.
- Nie, nie skończyłyśmy. – powiedziała Broke, odchodząc z dala od nas. Sydney odwróciła się do mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- To trudne, by wziąć Cię na poważnie, teraz. Widzę Ciebie i widzę Chandler, nie Chace’a – wzruszyłam ramionami nie bardzo wiedząc, o czym mówiła, Owinęłam swoją rękę wokół jej ramienia, pytając, czy wszystko gra.
- Muszę iść na zajęcia, trzymaj się z dala od kłopotów, Sydney, mówię poważnie. – skinęła głową, zanim poszła własną drogą. Kiedy chciałam wejść do klasy, poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię i wpycha prosto do jakiegoś gabinetu. Czy to tak trudne pozwolić komuś pójść do klasy? Drzwi się zamknęły, a światła włączyły, zdradzając nikogo innego jak Lindę Franklin.
- Chandler, nie możesz mnie wiecznie ignorować! – rozejrzałam się wokół pomieszczenia, w którym byłyśmy. Była to czytelnia dla wszystkich nauczycieli języka angielskiego. Nikt za bardzo tu nie przychodził, jeśli nie dostali ekstra książek. Zwróciłam swoją uwagę z powrotem na Lindę, przegryzając swój język, byle nie powiedzieć jej wszystkiego co chciałam.
- Mogę i tak zrobię. – to było moją jedyną odpowiedzią, jak dotarłam do drzwi. Zadzwonił dzwonek sygnalizując, że byłam spóźniona na angielski. Super.
- O mój Boże, nie rozumiem, czemu to ma taki wpływ na naszą przyjaźń. Poznałyśmy się, zanim spotkałaś Sydney. W sumie, to dzięki mnie ją poznałaś. To ja znam Twój sekret. Ona nie. – uniosłam swój palec wskazujący, by zatrzymać ją od kontynuowania.
- Obecnie, już zna. – jej szczęka wręcz upadła na podłogę, zasypywała mnie toną pytań, krytykując mnie, jak mogłam powiedzieć Sydney mój sekret.
- Przybiegła do mojego pokoju cała zapłakana. Szukała Chandler, ale zamiast jej, zastała Chace’a. Zupełnie nie panowała nad sobą, przeżywała tragedię, jeśli mogę tak to nazwać. A to wszystko przez to, co jej zrobiłaś. Nie miałam wyboru, po prostu musiałam jej powiedzieć. – zadrwiła, podnosząc ręce w powietrze, a następnie upuściła je.
- Świetnie, równie dobrze po prostu powiedz całej szkole! – nie miała prawa tak mówić, przecież to ona powiedziała całej szkole o Sydney. A to nawet nie była prawda. Sydney była zdezorientowana, a Linda skorzystała z okazji jej słabości, by dostać się do środka jej myśli.
- To nie o nią się boję. – Linda zrozumiała mnie, a jej wyraz twarzy natychmiast złagodniał i spojrzała na mnie w taki sposób, jakby była zraniona.
- Myślisz, że powiem całej szkole o Tobie? – jej postawa sprawiła, że poczułam się jak suka. Sposób, w jaki powiedziała te słowa, sprawia, że myślę, że zraniłam ją poprzez moje oskarżenie. Ale ja nic nie wiedziałam o Lindzie. Nawet nie wiem czy ją do kurwy obchodzę.
- Nie byłabym zaskoczona. – to były moje słowa, zanim otworzyłam drzwi i poszłam na lekcję angielskiego wzdłuż korytarza. Wytłumaczyłam moje spóźnienie nauczycielce, Pani Han nie dała mi kozy. Dostałam ostrzeżenie i pozwoliła mi zająć miejsce. Nigdy nie zostałam po lekcjach w kozie i nie zamierzałam zostać. Pani Han kontynuowała lekcję, ale nic z niej nie rozumiałam, więc poddałam się, próbując nadążyć za innymi. Całkowicie odpłynęłam w myślach.
To było chamskie, by zostawić ją tak po prostu, ale musiała zrozumieć, że to co zrobiła, wymknęło się spod kontroli. Nawet nie rozumiem, czemu potraktowała Sydney w ten sposób. Jestem bardziej niż pewna, że ta dziewczyna nie byłaby w stanie skrzywdzić nawet muchy. Chwilę później zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wstawać do wyjścia, gotowi przetrwać ten dzień. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam na korytarz.
Nauczyłam się, by nie stać ludziom na drodze, aby nic mi się nie stało, gdy idę korytarzem. To było coś, do czego każdy musi się przyzwyczaić. Nagle poczułam czyjeś ręce na sobie, popychające mnie na ścianę. Całe moje ciało uderzyło o nią, a rzeczy rozsypały się po podłodze. Odwróciłam się, by zobaczyć chłopaka, który po prostu się ze mnie śmiał i znęcał się nade mną. Ból, który uderzył mnie w ramiona, był prawie nie do zniesienia. Musiałam walczyć ze łzami, spływającymi wzdłuż mojego policzka, kiedy próbowałam opanować ból. Ludzie, którzy byli świadkiem tego, co się właśnie stało, gapili się na mnie, a niektórzy z nich nawet się śmiali. W sumie nic nowego. Ruszyłam, by iść na szóstą lekcję, ale wcześniej dostrzegałam Lindę, stojącą tam, również przypatrującą się tej całej scenie, która właśnie się wydarzyła. Nie powiedziała do mnie ani słowa. Po prostu potrząsnęła głową i odeszła.
Ignorując wszystko i wszystkich szłam przez korytarze. Czasem ktoś mnie popchnął. Spojrzenia pełne obrzydzenia, faceci idący w innym kierunku, tylko dlatego, bo nie chcieli się na mnie natknąć. Cóż, myślałam, że to się skończyło, ale teraz widzę, że nie.
Weszłam wcześniej do klasy, jeśli tak mogę powiedzieć. Wyjęłam swoją książkę do historii i po prostu czekałam, aż inni zajmą resztę wolnych miejsc.
Pod koniec dnia, byłam wyczerpana i jedyne co chciałam zrobić, to wrócić do swojego pokoju, skończyć pracę domową i zamknąć się tam, aż do następnego dnia. Najwidoczniej, to było niemożliwe. Kiedy weszłam do pokoju, Justin położył rękę na moich ramionach i pociągnął mnie do wyjścia z pokoju. Gapiłam się na niego pytająco, ściągając jego rękę.
- Mamy małe spotkanie, na które idziemy. – wymamrotał. Spotkanie? O czym on do cholery mówił?
- Veronica wyprawia coś w stylu zebrania wszystkich razem w swoim pokoju. – przez zebranie wszystkich razem, miał na myśli imprezę. Potrząsnęłam głową, od razu nienawidząc tego pomysłu. Prawdopodobnie cała szkoła miała tam być, a ja po prostu nie chciałam w tym momencie zaprzątać sobie głowy tym gównem bycia obrażaną
- Impreza, w poniedziałek? Co za idiota to robi? – wymamrotał krótkie „Witaj w świecie Veronicii”, zanim pociągnął mnie w przeciwnym kierunku. Udaliśmy się do żeńskiej strony budynku, obydwoje dobrze wiedzieliśmy, gdzie ten pokój jest. Za pierwszym razem tutaj, byłam zaskoczona widząc prawie połowę szkoły zapchaną tutaj. Rozejrzałam się wokół, próbując dostrzec Sydney między tańczącymi ciałami. Ale na marne. Nie było jej nigdzie. Wątpię, żeby tu nawet była.
- Dalej mały przyjacielu. – Justin ciągnął mnie za sweter, kiedy zmierzał w kierunki jego kumpli, którzy byli w oddalonym kącie. Wszyscy powitali się nawzajem, zanim ich wzrok nie spoczął na mnie. Siedziałam z nimi na lunchu, ale to było bardzo niezręczne dla mnie. Wiedziałam, że wewnątrz siebie, oceniali mnie. Mówiąc najokropniejsze rzeczy na świecie. Wiedziałam również, że Justin zabierał mnie wszędzie, gdzie szedł, tylko dlatego, bo chciał dobrze wyglądać przed Chandler. AKA siostrą Chace’a. AKA mną. Naprawdę nie wiedziałam, o co chodziło z jego obsesją na punkcie mojej siostry. AKA mnie. Muszę przestać to robić. Przysięgam, jednego dnia po prostu oszaleję
- Więc, słyszałem, że aktualną Justin ma obsesję na punkcie Twojej siostry. – nie było sensu w walczeniu z małą irytacją w dole mojego brzucha, kiedy Ryan powiedział "aktualną". Odpowiedziałam od razu, zanim miałam szansę powiedzieć sobie, by się uspokoić.
- Aktualną? – moja głowa odwróciła się, by spojrzeć na Justina z uniesioną brwią. Dramatyzowałam, ale po prostu nie podobał mi się fakt, że mówili o tym, jakby robił to miliony razy wcześniej. Chociaż wiedziałam, że tak było.
- Oh, duży koleś staje się nadopiekuńczy Biebs. Lepiej uważaj, bo możesz dostać od niego jego damską torebką. – wszyscy wybuchli śmiechem na komentarz Chaz’a. Wszyscy z wyjątkiem Justina i mnie, oczywiście.
- Nie, nie martw się. Bieber będzie dobrze się opiekował Twoją siostrzyczką. – parsknął Trey, a wszyscy wybuchli śmiechem raz jeszcze.
- Czekajcie, czyja siostra? – usłyszałam głos Veronicii. Wszyscy odwróciliśmy się wokół, by znaleźć ją stojącą z rękami opartymi na biodrach, całkowicie wkurzoną. Tuż za nią stały dwie dziewczyny, przybierające tą samą postawę, co ona. Veronica uważała siebie za dziewczynę Justin’a, kiedy on widzi ją tylko, jako laskę do pieprzenia. Ona śledzi go wszędzie. Nie pozwala żadnej dziewczynie zbliżać się do niego. Kilka dni temu Lily, koleżanka z mojej klasy na przedsiębiorczości, podeszła do niego i muszę przyznać, że flirtowała z nim. Wtedy Veronica przyszła wścieknięta w naszym kierunku, fundując biednej Lily wstyd życia.
- Ma na imię Chandler, nie przyszła tutaj. Biebs przeżył z nią szaloną noc, prawda Justin? – zajęło mi trochę czasu, by uświadomić sobie, o czym właśnie powiedział Marcos. Szaloną noc?
- Czekaj, co? – ta rozmowa zaczęła wymykać się spod kontroli. Po prostu chciałam odejść od wszystkich, wrócić z powrotem do pokoju i odrobić zadanie domowe. Nie brzmiało zbyt super, jak o tym pomyślę, ale założę się, że byłoby lepsze niż stanie tu, gdzie każdy jest przeciwko Tobie. Justin zająkał się trochę, zanim popatrzył na Veronicę.
- Czemu nam nie powiesz, dlaczego chciałaś się z nami wszystkimi spotkać! – jedyne co Veronica mogła zrobić, to posłanie spojrzenia. Była zła. Poprawka. Była wściekła. Zignorowała próbę zmiany tematu przez Justina i wskazała palcem na mnie.
- Słuchaj, głupi homoseksualisto, powiedz swojej małej siostrze, by trzymała ręce z dala od mojego faceta! Rozumiesz mnie? On jest mój, więc jeśli nie chcesz, abym zniszczyła jej twarz, lepiej jej powiedz, by się trzymała z daleka! – tupnęła nogą o podłogę, zanim odeszła z dwiema dziewczynami wlekącymi się za nią.
Cóż, czy to nie jest urocze. Chandler właśnie ma wroga. Dokładnie taki chciałam mieć senioralny rok.
- Nazwała Cię homoseksualnym. – Ryana wybuchnął śmiechem. Wszyscy zaczęli ze mnie szydzić. Podawali mi imiona chłopaków, z którymi powinnam się przespać.
Wściekłam się. Moja krew doszła do tego stopnia, że gotowała się w środku mnie. Ledwo łapałam oddech z każdą obelgą skierowaną do mnie. Zacisnęłam pięści w sposób, który nauczył mnie mój brat. Zanim miałam czas, by zebrać swoje myśli razem, moja ręka była właśnie w powietrzu, uderzając Ryan’a w twarz. Poczułam jak jego nos złamał się pod moją pięścią, sprawiając, że wszyscy gapili się w szoku. Wina rosła wewnątrz mnie, ale byłam zbyt zła, by mnie to obchodziło, więc odepchnęłam to uczucie.
- Czy homoseksualista by to zrobił? – warknęłam. Justin musiał trzymać Ryana za plecy, kiedy ten mnie obrażał. Musiałam się cofnąć kilka kroków w tył, by nie mógł mnie złapać.
- To Ryan, jest za to, że mówiłeś gówna o moim chłopaku – zwróciliśmy uwagę całego pokoju na siebie teraz. Ludzie kamerowali i robili zdjęcia tego, co się właśnie działo. Byłam zbyt przejęta ciosem, który przed chwilą wymierzyłam, że nie zauważyłam Lindy obok mnie, dopóki nie chwyciła mojej twarzy i nie przycisnęła swoich ust do moich. Stałam tam nie ruszając się. Skąd do diabła ona się wzięła?
- To jest najlepszy czas, Chand. Po prostu graj dalej. – wymamrotała, gdy zauważyła, że nie odwzajemniałam jej pocałunku. Właśnie uderzyłam faceta, by udowodnić siebie. Dodając coś innego, nie byłabym taka zła, więc odwzajemniłam pocałunek. Moje usta zaczęły poruszać się w synchronizacji z jej. Nie było żadnej różnicy między całowaniem dziewczyny, a chłopaka. Z drugiej strony, nie miałam prawa oceniać tego pocałunku, kiedy całowałam się tylko jeden raz. Poczułam, jak jej język dotyka mojej dolnej wargi. Co ona chciało? Kiedy nie dostała, tego czego oczekiwała, przegryzła moją wargę, sprawiając, że jęknęłam z bólu ... i przyjemności? Kiedy to zrobiłam, wślizgnęła swój język w moje usta, napotykając mój.
Powoli zaczynało brakować mi powietrza, musiałam się wycofać. Uśmiechnęła się do mnie, owijając ramiona wokół mojej szyi i wtulając się we mnie.
- Mówiłam, że Ci pomogę. – powiedziała, przyciągając mnie i całują w policzek. Odwróciła się do innych z zdzirowatym wyrazem twarzy.
- Co tak się wszyscy gapicie? Zajmijcie się swoimi sprawami!
Wiedziałam, że wszyscy czekają na moją odpowiedź. Moją reakcję. Ale prawdę mówiąc, byłam zszokowana tym, co się właśnie stało. Uderzyłam faceta i pocałowałam dziewczynę. Nie powinno być na odwrót? Nie powinnam uderzyć dziewczyny i pocałować chłopaka? Spróbowałam uśmiechnąć się najlepiej jak umiałam, kiedy Linda objęła mnie swoimi ramionami.
- Powinieneś udać się do pielęgniarki, Ryan. Masz złamany nos. – powiedział Chaz, prowadząc go do drzwi. W całej sali zapadła niezręczna cisza, można było usłyszeć tylko ludzi szeptających między sobą. Justin i jego znajomi przysiedli się do mnie i Lindy. Ich twarze wyrażały pomieszanie szoku, dezorientacji i poczucia winy w jednym.
- Więc jesteście parą? – Linda skinęła głową w ekscytacji, dając mi kolejnego buziaka w policzek. Próbowałam się uśmiechnąć, naprawdę próbowałam. I naprawdę nie wiem czy wyglądało to na wymuszone, czy nie, ale działało. Zaczęli w to wierzyć.
- W tym wypadku, nie jesteś gejem. – wskazał Trey. Pokręciłam głową wraz z Lindą, która zacisnęła uścisk wokół mojej talii.
- Oczywiście, że Chace nie jest gejem. Jest moim chłopakiem! – sposób w jaki to powiedziała sprawił, że każdy w okręgu był w wyraźnym szoku. To było jasne, że nikt nie przypuszczał, że coś takiego się kiedykolwiek zdarzy. Ja sama nie spodziewałam się żadnej z tych rzeczy.
- W porządku ludzie. Wygląda na to, że Chace nie jest homoseksualny, zdrowie! – głos Veronici zabrzmiał przez mikrofon. Każdy zachichotał na jej głupie próby zwrócenia naszej uwagi.
- Tak czy inaczej, powodem dla którego chciałam żebyście byli tutaj wszyscy, jest fakt, że mam dla was ważny komunikat. – zamilkła, budując w każdym niepewność. – Moje urodziny są za dwa tygodnie! – cała sala zaczęła wiwatować razem z nią.
- To oznacza, że będziemy imprezować całą noc! – krzyknęła. Teraz wiedziałam, czemu każdy tak się ucieszył na wiadomość o jej urodzinach. To oczywiste, że jej impreza będzie szalona, tylko takie tutaj uwielbiali.
- Jest też zła wiadomość. Moi rodzice będą w mieście tego dnia. – po sali rozbrzmiał cichy skowyt.
- Ale mam też dobrą wiadomość! Z powodu moich rodziców, impreza odbędzie się w domu Justina! – odruchowo odwróciłam się w stronę Justina. Na jego twarzy wymalowany był całkowity szok. Wyglądało na to, że dowiedział się o tym, w tym samym, cholernym czasie, co my. Aplauz rozniósł się pokoju, każdy klepał Justina w plecy na znak aprobaty. Skorzystałam z obecnego zamieszania, łapiąc rękę Lindy i pociągnęłam ją do toalety.
- Chcę pokazać wam wszystkim krótki filmik. To pewien rodzaj zapowiedzi tego, co na was czeka! – zamknęłam drzwi, zanim ktokolwiek zdołał nas zobaczyć. To była ta sama łazienka, w której Linda odkryła mój sekret. Wydawało się, jakby to było tak dawno temu. Może miesiąc?
- Czemu to zrobiłaś? – nie dostrzegała w tym żadnego sensu. Jednego dnia była kompletną suką, której nie znałam, a następnego dnia przemieniała się w moją ratowniczkę. Cóż, nie nazwałabym jej ratowniczką, ale wydostała mój tyłek z kłopotów.
- Wyglądałaś jakbyś potrzebowała pomocy, więc zaproponowałam Ci ją! – wzruszyła ramionami, jakby to było nic wielkiego. Skłamałbym jeśli powiedziałabym, że Linda zrobiła mi coś złego, ponieważ naprawdę tego nie zrobiła. Powodem przez który byłam na nią zła była pewna biedna pierwszoklasistka.
- Czemu? – wrzasnęłam. Po tym jak ją potraktowałam, musiała poczuć się okropnie po tym co zrobiła, czemu nadal chciałaby mi pomagać?
- Ponieważ jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Jesteś moją jedyną przyjaciółką. I wściekałam się, kiedy widziałam, jak byłaś traktowana! – najpierw gówno ją obchodzę, a teraz mówi mi prosto w twarz, że jestem jej najlepszą przyjaciółką? Zachowywała się jak jakaś popieprzona hipokrytka. Wciąż milczałam, przez co natychmiast zaczęła mi się tłumaczyć.
- Byłam zazdrosna, okej? Byłam zła, że wolałaś jej szukać, zamiast zostać ze mną. Nigdy nie miałam przyjaciółki takiej jak ty, Chandler i ja po prostu nie wiem, jak zatrzymywać dobre rzeczy w życiu. Zawsze kończę odpychając od siebie ludzi lub odstraszając ich! Jesteś jedyną osobą, którą się przejmuję. – sama nie wiedziałam, co właśnie czułam. Złość? Nienawiść? Miłość? Przywiązanie? Serdeczność? Wstręt? W każdym razie, nie czułam żadnego z tych uczuć. Byłam rozczarowana. Rozczarowana z powodu, że Linda nie była w stanie przejmować się innymi ludźmi, tak jak przejmowała się mną. Czy miałam zaszczyt, żeby zdobyć specjalne miejsce w jej sercu? Wyglądało na to, że tak.
Już otworzyłam usta, żeby podziękować jej za bycie szczerą, kiedy usłyszałyśmy głośny krzyk dochodzący z zewnątrz. Popatrzyłyśmy na siebie nawzajem, zanim wybiegłyśmy, żeby sprawdzić co się dzieję. Przybyłyśmy w samym czasie, aby zobaczyć załamaną Sydney wybiegającą z sali. W tle słyszałam pełno obelg na jej temat. Część ludzi przyglądało się jej ucieczce, kiedy druga część patrzyła w zupełnie innym kierunku.
- Przysięgam na Boga, nie mam nic z tym wspólnego, Chandler. – spojrzałam na Lindę, pytając co ma na myśli. Patrzyła w tym samym kierunku, w którym wszyscy byli odwróceni. Moje spojrzenie powędrowało do nich. Natychmiast zesztywniałam. Moje oczy przechwytywały każdy ruch, ale mózg odmawiał przyjęcia tego, jako prawdy.
Na dużym ekranie, wyświetlany był film ukazujący nagą Sydney z jakąś inną dziewczyną... Brooke. Jej głowa była pomiędzy nogami Sydney, a jej język wędrował po prywatnej części dziewczyny. Sydney jęczała z przyjemności, ale zdecydowanie była na haju. Widziałam to w jej oczach. Film zaczął być bardziej dokładny wraz z dołączeniem do nich nowej dziewczyny. Były nagrywane i żadna z nich o tym nie wiedziała. Poznałam tą dziewczyną, była jedną ze znajomych Lindy.
Nie mogłam tego dużej znieść, musiałam odejść i najważniejsze – musiałam znaleźć Sydney. Nie było możliwości, żeby była teraz w stabilnym stanie. Czemu miałaby być? Praktycznie cały świat był przeciwko niej w tym momencie.
- Musimy ją znaleźć... szybko. – razem z Lindą pobiegłyśmy w stronę drzwi, a każdy krzyczał abyśmy skorzystały też trochę. Szczerze, miałam w dupie to, co mówili. Musiałam znaleźć Sydney tak szybko, jak tylko się dało. Wiedziałam, że mnie potrzebuję.
- Powinna być w waszym pokoju. – mruknęłam, zmieniając kierunek, zanim Linda mnie zatrzymała.
- Serio? Jeśli nie chciałabym zostać znaleziona, nasz pokój to ostatnie miejsce do którego bym poszła. – miała rację. Rozejrzałam się dookoła, próbując zgadnąć, w którą stronę Sydney mogła pójść.
- Chandler, nie ma czasu na myślenie. Musimy ją znaleźć, zanim coś sobie zrobi! – w panice Linda ruszyła w kierunku dolnego holu, biegałam tuż za nią. Jeśli byłabym zdesperowana, najchętniej zamknęłabym się w łazience i wypłakiwałabym tam oczy. Zawsze tak robiłam w mojej poprzedniej szkole.
- Łazienki. Musimy sprawdzić łazienki. – powiedziałam. W holu po każdej stronie były położone dodatkowe toalety, w wypadku gdyby z naszymi było coś nie tak. Rozdzieliłyśmy się. Linda wzięła jedną stronę, a ja drugą. Przepatrzyłam pięć łazienek, ale w żadnej nie było Sydney.
Były jeszcze toalety po drugiej stronie, ale była to męska strona. Wątpię, żeby Sydney pobiegła aż na drugą stronę, żeby odseparować się od ludzi. To znaczy, jeśli nie poszła mnie znaleźć!
- Linda, gdzie jesteś? – odwróciła się i podeszła do mnie.
- Co jeśli ona poszła mnie szukać? – Linda potrząsnęła głową.
- Czemu miałaby Cię szukać? Po tym całym zamieszaniu z Ryan'em, musiała cię tam zobaczyć. – tym razem musiałam się z nią nie zgodzić.
- Ale nie było jej tam, kiedy przyszłam z Justinem. To wszystko było zaplanowane. Weszła dopiero wtedy, kiedy puścili ten film. To dlatego była tak blisko drzwi! – widziałam jak przetwarza wszystkie moje słowa. Składając znaczenie wszystkiego w jedną całość.
- Nie stracimy nic sprawdzając. – w tym momencie naprawdę nie rozumiałam zmiany podejścia Lindy do Sydney, ale byłam wdzięczna, że nie pokazała swojej suczej natury w obecnej sytuacji.
Pobiegłyśmy. Przebiegłyśmy całą drogę na drugą stronę budynku i tak jak wcześniej podzieliłyśmy się i sprawdziłyśmy wszystkie łazienki. Po sprawdzeniu ostatniej zatrzasnęłam drzwi, czując jak gniew i rozpacz przejmowały nade mną kontrolę. Może Linda miała więcej szczęścia, ale jeśli to Linda by ją znalazła, mogłaby uciec. Linda była powodem połowy bólu, które czuła w tym momencie. Jeśli nie głównym powodem.
Wybiegłam z toalety, rozglądając się za Lindą. Poczułam czyjąś dłoń i natychmiast wiedziałam, że była to Linda. Pokręciła głową, mówiąc mi, że nie nigdzie jej nie znalazła. Zamknęłam oczy, myśląc gdzie ta dziewczyna mogła zniknąć.
- Słuchaj Chandler, jeśli schowała się w tak dobrym miejscu, że nikt nie może jej znaleźć, to znaczy że po prostu chcę być sama. Przejdzie jej i wtedy będziesz mogła z nią porozmawiać, ale w tym momencie nic nie możemy zrobić. Nie wiemy gdzie ona jest. Po prostu idź do pokoju i poczekaj aż do ciebie przyjdzie. – hol zaczął się zapełniać. Najwyraźniej skończyli już i zmierzali do swoich pokoi.
- Masz rację. Porozmawiamy później i proszę. – błagałam. – Nie męcz jej, jak ją zobaczysz. - pokiwała głową i odeszła do w stronę swojego pokoju. Mój pokój było tylko parę drzwi dalej, więc naprawdę szybko do niego wróciłam.
Otworzyłam drzwi, znajdując Justina stojącego przy moim łóżku z małą kopertą w ręku. Kiedy usłyszał otwierające się drzwi, podniósł głowę i spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Tu jest napisane, że to dla twojej siostry, Chandler. – popędziłam w jego kierunku, zabierając mu kopertę. Pośpiesznie ją otworzyłam, wyjmując kawałek papieru. Nie miałam pojęcia co było w tym liście, ale czułam gulę narastającą w moim gardle.
Droga Chandler,
Ledwo co poznałyśmy się kilka dni temu, a ja już się do ciebie przywiązałam. Byłaś jedyną osobą, która naprawdę się mną troszczyła. Za każdym razem kiedy mnie przytulałaś, czułam się jakbym była przytulana przez starszą siostrę. Kiedy twoje ramiona mnie owinęły poczułam ciepło, poczułam się kochana. Ważna. Pokazałaś mi, że Cię obchodzę.
Próbowałam. Przysięgam, próbowałam zwalczyć ten ból. Ignorować ich wszystkich, ale to przekroczyło granicę. Już dalej nie mogę. Jedyną dobrą rzeczą, która przytrafiła mi się od czasu zapisania do tej głupiej szkoły, byłaś ty.
Przepraszam, że nie jestem w stanie być silna, że dopuściłam aby to zaszło tak daleko. To moja własna wina. Chcę Ci tylko powiedzieć, że mam nadzieję, że nie znienawidzisz mnie po tym. Ponieważ zawsze będę cię kochała i patrzyła na ciebie jak na mojego własnego anioła. Każde słowo, które do mnie powiedziałaś zostało wyryte na pamięć w mojej głowie. Proszę nie bądź zła, proszę Cię o wybaczenie. Zastanawiałam się, jak mogę z tego wyjść, ale nie wymyśliłam nic innego. Po prostu chcę, aby ten ból odszedł. Ale tak się nigdy nie stanie. Tak bardzo boli. Dlatego po prostu się poddaję.
Dziękuje Ci za opiekowanie się mną. Za dawanie mi rad i bycie tak zdeterminowaną, żeby mnie chronić. Bardzo Cię kocham i wierzę, że kiedyś spotkamy się znowu, ale teraz, żegnaj.
Twoja na zawsze,
Sydney.
Spojrzałam na list, łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nieludzkie dźwięki zaczęły opuszczać moje gardło, kiedy mój mózg przetworzył co oznacza jej list.- Sydney! – krzyknęłam zupełnie poza kontrolą i wybiegłam z pokoju szybciej, niż kiedykolwiek. Nie mogła tego zrobić. Nie mogła się poddać. Nie mogła odebrać sobie życia. Nie pozwolę jej.
_________________________
Atmosfera zrobiła się napięta, jak myślicie co będzie dalej? Myślę, że akcja w rozdziale bardzo trzyma w napięciu, ale to tylko dopiero początek, szykujcie się już na 10!
Jak widzicie Linda pokazała swoja pomocną stronę, jednak końcówka jest wstrząsająca, jak myślicie co zrobi Chandler, da radę uratować Sydney?
Właśnie co do rozdziału 10 zdradzę wam, że będzie się dużo działo i po takiej końcówce zakładałyśmy z Justyną, że pewnie nie będziecie mogli się doczekać nowego rozdziału, hm? Mamy taką umowę, jeśli będziecie komentowali tak jak przy ostatnim rozdziale, to 10 dodamy już we wtorek, jako bonusowy rozdział! Więc do roboty kochani, bo 10 to jeden z najlepszych rozdziałów :)
Pod ostatnim rozdziałem było ponad 80 komentarzy, wow. Bardzo wam za nie DZIĘKUJEMY, to naprawdę motywujące jak widzę, jak miło piszecie o naszym tłumaczeniu, cieszymy się, że wam się podoba i oby tak dalej! <3
Następny możliwe, że we wtorek, ale to już wszystko zależy od was :)