09. "Where the hell did she come from?"

     Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłabym zdradzić się komuś innemu poza Lindą. Kurcze, ja nie powiedziałam jej tego wtedy nawet dobrowolnie. Byłam nieostrożna i głupia, a jej zdarzyło się otworzyć te drzwi i mnie znaleźć. Wtedy myślałam, że świetne jest to, że nie musiałam się ukrywać przed jedną osobą, ale wiedząc co ona zrobiła Sydney, przeraziło mnie do to tego stopnia, że nie miałam zielonego pojęcia, co mogła zrobić z moim sekretem.
     W poniedziałek próbowała ze mną porozmawiać, ale ja nie chciałam. Zignorowałam ją i usiadłam z Justinem i jego przyjaciółmi. Wciąż mi trochę dokuczali, ale nie tak bardzo, jak przedtem. To głównie zasługa Justina, ponieważ ciągle powtarzał każdemu, że ma się zamknąć, ale też moja, ponieważ głównym tematem rozmów w szkole, była Sydney, to nie była wciąż ta sama ja. Jej imię cały czas padało z czyichś ust, przez co moja głowa nagle się odwracała w tym kierunku. Wkurzało mnie słuchanie, gdy wszyscy mówili o niej tak bardzo raniące rzeczy, nie mówiąc już o tym, jak bardzo irytowało mnie, gdy faceci mówili o małym gorącym show lesbijskim.
     Nie mogłam być nawet szczęśliwa, że nie znęcali się już dłużej nade mną. Nie czułam się z tym dobrze. Nigdy nie chciałam, by Sydney zajęła moje miejsce, wolałabym być tą popychaną zamiast niej.
     - Proszę, po prostu zostawcie mnie samą! – usłyszałam płacz. Rozejrzałam się wokół. Każdy udawał się na piątą lekcję, opuszczając korytarze.
     - Ona skłamała! Przysięgam. Proszę, po prostu zejdź ze mnie. – odwróciłam się w kąt, by znaleźć jedną z dziewczyn, z którą zawsze zadawała się Linda – kiedy nie była za mną – trzymającą Sydney naprzeciwko ściany. Jej usta zmarszczyły się, jeżdżąc w dół szyi Sydney.
     - Co tu się dzieje? – dziewczyna odwróciła się, by na mnie spojrzeć, a jej brew uniosła się pytająco, jakby czemu do cholery im przerwałam. Sydney odwróciła się do mnie, czując ulgę, gdy zauważyła mnie stojącą z rękoma założonymi na piersi. To był sposób, w jaki stoją faceci. Nauczyłam się tego od Justina i mojego brata.
     - Chace nic się tutaj nie dzieje, Sydney i ja miałyśmy po prostu małą rozmowę. – naprawdę nie wiem czy ona myślała, że jej w to uwierzę.
     - Skończyliśmy rozmawiać, Brook. – Sydney odeszła od tej dziewczyny, której teraz znam imię i stanęła obok mnie. Posłałam jej mały uśmiech, które mówił takie wiele słów.
     - Nie, nie skończyłyśmy. – powiedziała Broke, odchodząc z dala od nas. Sydney odwróciła się do mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
     - To trudne, by wziąć Cię na poważnie, teraz. Widzę Ciebie i widzę Chandler, nie Chace’a – wzruszyłam ramionami nie bardzo wiedząc, o czym mówiła, Owinęłam swoją rękę wokół jej ramienia, pytając, czy wszystko gra.
     - Muszę iść na zajęcia, trzymaj się z dala od kłopotów, Sydney, mówię poważnie. – skinęła głową, zanim poszła własną drogą. Kiedy chciałam wejść do klasy, poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię i wpycha prosto do jakiegoś gabinetu. Czy to tak trudne pozwolić komuś pójść do klasy? Drzwi się zamknęły, a światła włączyły, zdradzając nikogo innego jak Lindę Franklin.
     - Chandler, nie możesz mnie wiecznie ignorować! – rozejrzałam się wokół pomieszczenia, w którym byłyśmy. Była to czytelnia dla wszystkich nauczycieli języka angielskiego. Nikt za bardzo tu nie przychodził, jeśli nie dostali ekstra książek. Zwróciłam swoją uwagę z powrotem na Lindę, przegryzając swój język, byle nie powiedzieć jej wszystkiego co chciałam.
     - Mogę i tak zrobię. – to było moją jedyną odpowiedzią, jak dotarłam do drzwi. Zadzwonił dzwonek sygnalizując, że byłam spóźniona na angielski. Super.
     - O mój Boże, nie rozumiem, czemu to ma taki wpływ na naszą przyjaźń. Poznałyśmy się, zanim spotkałaś Sydney. W sumie, to dzięki mnie ją poznałaś. To ja znam Twój sekret. Ona nie. – uniosłam swój palec wskazujący, by zatrzymać ją od  kontynuowania.
     - Obecnie, już zna. – jej szczęka wręcz upadła na podłogę, zasypywała mnie toną pytań, krytykując mnie, jak mogłam powiedzieć Sydney mój sekret.
     - Przybiegła do mojego pokoju cała zapłakana. Szukała Chandler, ale zamiast jej, zastała Chace’a. Zupełnie nie panowała nad sobą, przeżywała tragedię, jeśli mogę tak to nazwać. A to wszystko przez to, co jej zrobiłaś. Nie miałam wyboru, po prostu musiałam jej powiedzieć. – zadrwiła, podnosząc ręce w powietrze, a następnie upuściła je.
     - Świetnie, równie dobrze po prostu powiedz całej szkole! – nie miała prawa tak mówić, przecież to ona powiedziała całej szkole o Sydney. A to nawet nie była prawda. Sydney była zdezorientowana, a Linda skorzystała z okazji jej słabości, by dostać się do środka jej myśli.
     - To nie o nią się boję. – Linda zrozumiała mnie, a jej wyraz twarzy natychmiast złagodniał i spojrzała na mnie w taki sposób, jakby była zraniona.
     - Myślisz, że powiem całej szkole o Tobie? – jej postawa sprawiła, że poczułam się jak suka. Sposób,  w jaki powiedziała te słowa, sprawia, że myślę, że zraniłam ją poprzez moje oskarżenie. Ale ja nic nie wiedziałam o Lindzie. Nawet nie wiem czy ją do kurwy obchodzę.
     - Nie byłabym zaskoczona. – to były moje słowa, zanim otworzyłam drzwi i poszłam na lekcję angielskiego wzdłuż korytarza. Wytłumaczyłam moje spóźnienie nauczycielce, Pani Han nie dała mi kozy. Dostałam ostrzeżenie i pozwoliła mi zająć miejsce. Nigdy nie zostałam po lekcjach w kozie i nie zamierzałam zostać. Pani Han kontynuowała lekcję, ale nic z niej nie rozumiałam, więc poddałam się, próbując nadążyć za innymi. Całkowicie odpłynęłam w myślach.
     To było chamskie, by zostawić ją tak po prostu, ale musiała zrozumieć, że to co zrobiła, wymknęło się spod kontroli. Nawet nie rozumiem, czemu potraktowała Sydney w ten sposób. Jestem bardziej niż pewna, że ta dziewczyna nie byłaby w stanie skrzywdzić nawet muchy. Chwilę później zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wstawać do wyjścia, gotowi przetrwać ten dzień. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam na korytarz.
     Nauczyłam się, by nie stać ludziom na drodze, aby nic mi się nie stało, gdy idę korytarzem. To było coś, do czego każdy musi się przyzwyczaić. Nagle poczułam czyjeś ręce na sobie, popychające mnie na ścianę. Całe moje ciało uderzyło o nią, a rzeczy rozsypały się po podłodze. Odwróciłam się, by zobaczyć chłopaka, który po prostu się ze mnie śmiał i znęcał się nade mną. Ból, który uderzył mnie w ramiona, był prawie nie do zniesienia. Musiałam walczyć ze łzami, spływającymi wzdłuż mojego policzka, kiedy próbowałam opanować ból. Ludzie, którzy byli świadkiem tego, co się właśnie stało, gapili się na mnie, a niektórzy z nich nawet się śmiali. W sumie nic nowego. Ruszyłam, by iść na szóstą lekcję, ale wcześniej dostrzegałam Lindę, stojącą tam, również przypatrującą się tej całej scenie, która właśnie się wydarzyła. Nie powiedziała do mnie ani słowa. Po prostu potrząsnęła głową i odeszła.
     Ignorując wszystko i wszystkich szłam przez korytarze. Czasem ktoś mnie popchnął. Spojrzenia pełne obrzydzenia, faceci idący w innym kierunku, tylko dlatego, bo nie chcieli się na mnie natknąć. Cóż, myślałam, że to się skończyło, ale teraz widzę, że nie.
     Weszłam wcześniej do klasy, jeśli tak mogę powiedzieć. Wyjęłam swoją książkę do historii i po prostu czekałam, aż inni zajmą resztę wolnych miejsc.
     Pod koniec dnia, byłam wyczerpana i jedyne co chciałam zrobić, to wrócić do swojego pokoju, skończyć pracę domową i zamknąć się tam, aż do następnego dnia. Najwidoczniej, to było niemożliwe. Kiedy weszłam do pokoju, Justin położył rękę na moich ramionach i pociągnął mnie do wyjścia z pokoju. Gapiłam się na niego pytająco, ściągając jego rękę.
     - Mamy małe spotkanie, na które idziemy. – wymamrotał. Spotkanie? O czym on do cholery mówił?
     - Veronica wyprawia coś w stylu zebrania wszystkich razem w swoim pokoju. – przez zebranie wszystkich razem, miał na myśli imprezę. Potrząsnęłam głową, od razu nienawidząc tego pomysłu. Prawdopodobnie cała szkoła miała tam być, a ja po prostu nie chciałam w tym momencie zaprzątać sobie głowy tym gównem bycia obrażaną
     - Impreza, w poniedziałek? Co za idiota to robi? – wymamrotał krótkie „Witaj w świecie Veronicii”, zanim pociągnął mnie w przeciwnym kierunku. Udaliśmy się do żeńskiej strony budynku, obydwoje dobrze wiedzieliśmy, gdzie ten pokój jest. Za pierwszym razem tutaj, byłam zaskoczona widząc prawie połowę szkoły zapchaną tutaj. Rozejrzałam się wokół, próbując dostrzec Sydney między tańczącymi ciałami. Ale na marne. Nie było jej nigdzie. Wątpię, żeby tu nawet była.
     - Dalej mały przyjacielu. – Justin ciągnął mnie za sweter, kiedy zmierzał w kierunki jego kumpli, którzy byli w oddalonym kącie. Wszyscy powitali się nawzajem, zanim ich wzrok nie spoczął na mnie. Siedziałam z nimi na lunchu, ale to było bardzo niezręczne dla mnie. Wiedziałam, że wewnątrz siebie, oceniali mnie. Mówiąc najokropniejsze rzeczy na świecie. Wiedziałam również, że Justin zabierał mnie wszędzie, gdzie szedł, tylko dlatego, bo chciał dobrze wyglądać przed Chandler. AKA siostrą Chace’a. AKA mną. Naprawdę nie wiedziałam, o co chodziło z jego obsesją na punkcie mojej siostry. AKA mnie. Muszę przestać to robić. Przysięgam, jednego dnia po prostu oszaleję
     - Więc, słyszałem, że aktualną Justin ma obsesję na punkcie Twojej siostry. – nie było sensu w walczeniu z małą irytacją w dole mojego brzucha, kiedy Ryan powiedział "aktualną". Odpowiedziałam od razu, zanim miałam szansę powiedzieć sobie, by się uspokoić.
     - Aktualną? – moja głowa odwróciła się, by spojrzeć na Justina z uniesioną brwią. Dramatyzowałam, ale po prostu nie podobał mi się fakt, że mówili o tym, jakby robił to miliony razy wcześniej. Chociaż wiedziałam, że tak było.
     - Oh, duży koleś staje się nadopiekuńczy Biebs. Lepiej uważaj, bo możesz dostać od niego jego damską torebką. – wszyscy wybuchli śmiechem na komentarz Chaz’a. Wszyscy z wyjątkiem Justina i mnie, oczywiście.
     - Nie, nie martw się. Bieber będzie dobrze się opiekował Twoją siostrzyczką. – parsknął Trey, a wszyscy wybuchli śmiechem raz jeszcze.
     - Czekajcie, czyja siostra? – usłyszałam głos Veronicii. Wszyscy odwróciliśmy się wokół, by znaleźć ją stojącą z rękami opartymi na biodrach, całkowicie wkurzoną. Tuż za nią stały dwie dziewczyny, przybierające tą samą postawę, co ona. Veronica uważała siebie za dziewczynę Justin’a, kiedy on widzi ją tylko, jako laskę do pieprzenia. Ona śledzi go wszędzie. Nie pozwala żadnej dziewczynie zbliżać się do niego. Kilka dni temu Lily, koleżanka z mojej klasy na przedsiębiorczości, podeszła do niego i muszę przyznać, że flirtowała z nim. Wtedy Veronica przyszła wścieknięta w naszym kierunku, fundując biednej Lily wstyd życia.
     - Ma na imię Chandler, nie przyszła tutaj. Biebs przeżył z nią szaloną noc, prawda Justin? – zajęło mi trochę czasu, by uświadomić sobie, o czym właśnie powiedział Marcos. Szaloną noc?
     - Czekaj, co? – ta rozmowa zaczęła wymykać się spod kontroli. Po prostu chciałam odejść od wszystkich, wrócić z powrotem do pokoju i odrobić zadanie domowe. Nie brzmiało zbyt super, jak o tym pomyślę, ale założę się, że byłoby lepsze niż stanie tu, gdzie każdy jest przeciwko Tobie. Justin zająkał się trochę, zanim popatrzył na Veronicę.
     - Czemu nam nie powiesz, dlaczego chciałaś się z nami wszystkimi spotkać! – jedyne co Veronica mogła zrobić, to posłanie spojrzenia. Była zła. Poprawka. Była wściekła. Zignorowała próbę zmiany tematu przez Justina i wskazała palcem na mnie.
      - Słuchaj, głupi homoseksualisto, powiedz swojej małej siostrze, by trzymała ręce z dala od mojego faceta! Rozumiesz mnie? On jest mój, więc jeśli nie chcesz, abym zniszczyła jej twarz, lepiej jej powiedz, by się trzymała z daleka! – tupnęła nogą o podłogę, zanim odeszła z dwiema dziewczynami wlekącymi się za nią.
     Cóż, czy to nie jest urocze. Chandler właśnie ma wroga. Dokładnie taki chciałam mieć senioralny rok.
     - Nazwała Cię homoseksualnym. – Ryana wybuchnął śmiechem. Wszyscy zaczęli ze mnie szydzić. Podawali mi imiona chłopaków, z którymi powinnam się przespać.
     Wściekłam się. Moja krew doszła do tego stopnia, że gotowała się w środku mnie. Ledwo łapałam oddech z każdą obelgą skierowaną do mnie. Zacisnęłam pięści w sposób, który nauczył mnie mój brat. Zanim miałam czas, by zebrać swoje myśli razem, moja ręka była właśnie w powietrzu, uderzając Ryan’a w twarz. Poczułam jak jego nos złamał się pod moją pięścią, sprawiając, że wszyscy gapili się w szoku. Wina rosła wewnątrz mnie, ale byłam zbyt zła, by mnie to obchodziło, więc odepchnęłam to uczucie.
     - Czy homoseksualista by to zrobił? – warknęłam. Justin musiał trzymać Ryana za plecy, kiedy ten mnie obrażał. Musiałam się cofnąć kilka kroków w tył, by nie mógł mnie złapać.
     - To Ryan, jest za to, że mówiłeś gówna o moim chłopaku – zwróciliśmy uwagę całego pokoju na siebie teraz. Ludzie kamerowali i robili zdjęcia tego, co się właśnie działo. Byłam zbyt przejęta ciosem, który przed chwilą wymierzyłam, że nie zauważyłam Lindy obok mnie, dopóki nie chwyciła mojej twarzy i nie przycisnęła swoich ust do moich. Stałam tam nie ruszając się. Skąd do diabła ona się wzięła?
     - To jest najlepszy czas, Chand. Po prostu graj dalej. – wymamrotała, gdy zauważyła, że nie odwzajemniałam jej pocałunku. Właśnie uderzyłam faceta, by udowodnić siebie. Dodając coś innego, nie byłabym taka zła, więc odwzajemniłam pocałunek. Moje usta zaczęły poruszać się w synchronizacji z jej. Nie było żadnej różnicy między całowaniem dziewczyny, a chłopaka. Z drugiej strony, nie miałam prawa oceniać tego pocałunku, kiedy całowałam się tylko jeden raz. Poczułam, jak jej język dotyka mojej dolnej wargi. Co ona chciało? Kiedy nie dostała, tego czego oczekiwała, przegryzła moją wargę, sprawiając, że jęknęłam z bólu ... i przyjemności? Kiedy to zrobiłam, wślizgnęła swój język w moje usta, napotykając mój.
     Powoli zaczynało brakować mi powietrza, musiałam się wycofać. Uśmiechnęła się do mnie, owijając ramiona wokół mojej szyi i wtulając się we mnie.
     - Mówiłam, że Ci pomogę. – powiedziała, przyciągając mnie i całują w policzek. Odwróciła się do innych z zdzirowatym wyrazem twarzy.
     - Co tak się wszyscy gapicie? Zajmijcie się swoimi sprawami!
     Wiedziałam, że wszyscy czekają na moją odpowiedź. Moją reakcję. Ale prawdę mówiąc, byłam zszokowana tym, co się właśnie stało. Uderzyłam faceta i pocałowałam dziewczynę. Nie powinno być na odwrót? Nie powinnam uderzyć dziewczyny i pocałować chłopaka? Spróbowałam uśmiechnąć się najlepiej jak umiałam, kiedy Linda objęła mnie swoimi ramionami.
     - Powinieneś udać się do pielęgniarki, Ryan. Masz złamany nos. – powiedział Chaz, prowadząc go do drzwi. W całej sali zapadła niezręczna cisza, można było usłyszeć tylko ludzi szeptających między sobą. Justin i jego znajomi przysiedli się do mnie i Lindy. Ich twarze wyrażały pomieszanie szoku, dezorientacji i poczucia winy w jednym.
     - Więc jesteście parą? – Linda skinęła głową w ekscytacji, dając mi kolejnego buziaka w policzek. Próbowałam się uśmiechnąć, naprawdę próbowałam. I naprawdę nie wiem czy wyglądało to na wymuszone, czy nie, ale działało. Zaczęli w to wierzyć.
     - W tym wypadku, nie jesteś gejem. – wskazał Trey. Pokręciłam głową wraz z Lindą, która zacisnęła uścisk wokół mojej talii.
     - Oczywiście, że Chace nie jest gejem. Jest moim chłopakiem! – sposób w jaki to powiedziała sprawił, że każdy w okręgu był w wyraźnym szoku. To było jasne, że nikt nie przypuszczał, że coś takiego się kiedykolwiek zdarzy. Ja sama nie spodziewałam się żadnej z tych rzeczy.
     - W porządku ludzie. Wygląda na to, że Chace nie jest homoseksualny, zdrowie! – głos Veronici zabrzmiał przez mikrofon. Każdy zachichotał na jej głupie próby zwrócenia naszej uwagi.
     - Tak czy inaczej, powodem dla którego chciałam żebyście byli tutaj wszyscy, jest fakt, że mam dla was ważny komunikat. – zamilkła, budując w każdym niepewność. – Moje urodziny są za dwa tygodnie! – cała sala zaczęła wiwatować razem z nią.
     - To oznacza, że będziemy imprezować całą noc! – krzyknęła. Teraz wiedziałam, czemu każdy tak się ucieszył na wiadomość o jej urodzinach. To oczywiste, że jej impreza będzie szalona, tylko takie tutaj uwielbiali.
     - Jest też zła wiadomość. Moi rodzice będą w mieście tego dnia. – po sali rozbrzmiał cichy skowyt.
     - Ale mam też dobrą wiadomość! Z powodu moich rodziców, impreza odbędzie się w domu Justina! – odruchowo odwróciłam się w stronę Justina. Na jego twarzy wymalowany był całkowity szok. Wyglądało na to, że dowiedział się o tym, w tym samym, cholernym czasie, co my. Aplauz rozniósł się pokoju, każdy klepał Justina w plecy na znak aprobaty. Skorzystałam z obecnego zamieszania, łapiąc rękę Lindy i pociągnęłam ją do toalety.
     - Chcę pokazać wam wszystkim krótki filmik. To pewien rodzaj zapowiedzi tego, co na was czeka! – zamknęłam drzwi, zanim ktokolwiek zdołał nas zobaczyć. To była ta sama łazienka, w której Linda odkryła mój sekret. Wydawało się, jakby to było tak dawno temu. Może miesiąc?
     - Czemu to zrobiłaś? – nie dostrzegała w tym żadnego sensu. Jednego dnia była kompletną suką, której nie znałam, a następnego dnia przemieniała się w moją ratowniczkę. Cóż, nie nazwałabym jej ratowniczką, ale wydostała mój tyłek z kłopotów.
     - Wyglądałaś jakbyś potrzebowała pomocy, więc zaproponowałam Ci ją! – wzruszyła ramionami, jakby to było nic wielkiego. Skłamałbym jeśli powiedziałabym, że Linda zrobiła mi coś złego, ponieważ naprawdę tego nie zrobiła. Powodem przez który byłam na nią zła była pewna biedna pierwszoklasistka.
     - Czemu? – wrzasnęłam. Po tym jak ją potraktowałam, musiała poczuć się okropnie po tym co zrobiła, czemu nadal chciałaby mi pomagać?
     - Ponieważ jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Jesteś moją jedyną przyjaciółką. I wściekałam się, kiedy widziałam, jak byłaś traktowana! – najpierw gówno ją obchodzę, a teraz mówi mi prosto w twarz, że jestem jej najlepszą przyjaciółką? Zachowywała się jak jakaś popieprzona hipokrytka. Wciąż milczałam, przez co natychmiast zaczęła mi się tłumaczyć.
     - Byłam zazdrosna, okej? Byłam zła, że wolałaś jej szukać, zamiast zostać ze mną. Nigdy nie miałam przyjaciółki takiej jak ty, Chandler i ja po prostu nie wiem, jak zatrzymywać dobre rzeczy w życiu. Zawsze kończę odpychając od siebie ludzi lub odstraszając ich! Jesteś jedyną osobą, którą się przejmuję. – sama nie wiedziałam, co właśnie czułam. Złość? Nienawiść? Miłość? Przywiązanie? Serdeczność? Wstręt? W każdym razie, nie czułam żadnego z tych uczuć. Byłam rozczarowana. Rozczarowana z powodu, że Linda nie była w stanie przejmować się innymi ludźmi, tak jak przejmowała się mną. Czy miałam zaszczyt, żeby zdobyć specjalne miejsce w jej sercu? Wyglądało na to, że tak.
     Już otworzyłam usta, żeby podziękować jej za bycie szczerą, kiedy usłyszałyśmy głośny krzyk dochodzący z zewnątrz. Popatrzyłyśmy na siebie nawzajem, zanim wybiegłyśmy, żeby sprawdzić co się dzieję. Przybyłyśmy w samym czasie, aby zobaczyć załamaną Sydney wybiegającą z sali. W tle słyszałam pełno obelg na jej temat. Część ludzi przyglądało się jej ucieczce, kiedy druga część patrzyła w zupełnie innym kierunku.
     - Przysięgam na Boga, nie mam nic z tym wspólnego, Chandler. – spojrzałam na Lindę, pytając co ma na myśli. Patrzyła w tym samym kierunku, w którym wszyscy byli odwróceni. Moje spojrzenie powędrowało do nich. Natychmiast zesztywniałam. Moje oczy przechwytywały każdy ruch, ale mózg odmawiał przyjęcia tego, jako prawdy.
     Na dużym ekranie, wyświetlany był film ukazujący nagą Sydney z jakąś inną dziewczyną... Brooke. Jej głowa była pomiędzy nogami Sydney, a jej język wędrował po prywatnej części dziewczyny. Sydney jęczała z przyjemności, ale zdecydowanie była na haju. Widziałam to w jej oczach. Film zaczął być bardziej dokładny wraz z dołączeniem do nich nowej dziewczyny. Były nagrywane i żadna z nich o tym nie wiedziała. Poznałam tą dziewczyną, była jedną ze znajomych Lindy.
Nie mogłam tego dużej znieść, musiałam odejść i najważniejsze – musiałam znaleźć Sydney. Nie było możliwości, żeby była teraz w stabilnym stanie. Czemu miałaby być? Praktycznie cały świat był przeciwko niej w tym momencie.
     - Musimy ją znaleźć... szybko. – razem z Lindą pobiegłyśmy w stronę drzwi, a każdy krzyczał abyśmy skorzystały też trochę. Szczerze, miałam w dupie to, co mówili. Musiałam znaleźć Sydney tak szybko, jak tylko się dało. Wiedziałam, że mnie potrzebuję.
     - Powinna być w waszym pokoju. – mruknęłam, zmieniając kierunek, zanim Linda mnie zatrzymała.
     - Serio? Jeśli nie chciałabym zostać znaleziona, nasz pokój to ostatnie miejsce do którego bym poszła. – miała rację. Rozejrzałam się dookoła, próbując zgadnąć, w którą stronę Sydney mogła pójść.
     - Chandler, nie ma czasu na myślenie. Musimy ją znaleźć, zanim coś sobie zrobi! – w panice Linda ruszyła w kierunku dolnego holu, biegałam tuż za nią. Jeśli byłabym zdesperowana, najchętniej zamknęłabym się w łazience i wypłakiwałabym tam oczy. Zawsze tak robiłam w mojej poprzedniej szkole.
     - Łazienki. Musimy sprawdzić łazienki. – powiedziałam. W holu po każdej stronie były położone dodatkowe toalety, w wypadku gdyby z naszymi było coś nie tak. Rozdzieliłyśmy się. Linda wzięła jedną stronę, a ja drugą. Przepatrzyłam pięć łazienek, ale w żadnej nie było Sydney.
     Były jeszcze toalety po drugiej stronie, ale była to męska strona. Wątpię, żeby Sydney pobiegła aż na drugą stronę, żeby odseparować się od ludzi. To znaczy, jeśli nie poszła mnie znaleźć!
     - Linda, gdzie jesteś? – odwróciła się i podeszła do mnie.
     - Co jeśli ona poszła mnie szukać? – Linda potrząsnęła głową.
     - Czemu miałaby Cię szukać? Po tym całym zamieszaniu z Ryan'em, musiała cię tam zobaczyć. – tym razem musiałam się z nią nie zgodzić.
     - Ale nie było jej tam, kiedy przyszłam z Justinem. To wszystko było zaplanowane. Weszła dopiero wtedy, kiedy puścili ten film. To dlatego była tak blisko drzwi! – widziałam jak przetwarza wszystkie moje słowa. Składając znaczenie wszystkiego w jedną całość.
     - Nie stracimy nic sprawdzając. – w tym momencie naprawdę nie rozumiałam zmiany podejścia Lindy do Sydney, ale byłam wdzięczna, że nie pokazała swojej suczej natury w obecnej sytuacji.
     Pobiegłyśmy. Przebiegłyśmy całą drogę na drugą stronę budynku i tak jak wcześniej podzieliłyśmy się i sprawdziłyśmy wszystkie łazienki. Po sprawdzeniu ostatniej zatrzasnęłam drzwi, czując jak gniew i rozpacz przejmowały nade mną kontrolę. Może Linda miała więcej szczęścia, ale jeśli to Linda by ją znalazła, mogłaby uciec. Linda była powodem połowy bólu, które czuła w tym momencie. Jeśli nie głównym powodem.
     Wybiegłam z toalety, rozglądając się za Lindą. Poczułam czyjąś dłoń i natychmiast wiedziałam, że była to Linda. Pokręciła głową, mówiąc mi, że nie nigdzie jej nie znalazła. Zamknęłam oczy, myśląc gdzie ta dziewczyna mogła zniknąć.
     - Słuchaj Chandler, jeśli schowała się w tak dobrym miejscu, że nikt nie może jej znaleźć, to znaczy że po prostu chcę być sama. Przejdzie jej i wtedy będziesz mogła z nią porozmawiać, ale w tym momencie nic nie możemy zrobić. Nie wiemy gdzie ona jest. Po prostu idź do pokoju i poczekaj aż do ciebie przyjdzie. – hol zaczął się zapełniać. Najwyraźniej skończyli już i zmierzali do swoich pokoi.
     - Masz rację. Porozmawiamy później i proszę. – błagałam. – Nie męcz jej, jak ją zobaczysz. - pokiwała głową i odeszła do w stronę swojego pokoju. Mój pokój było tylko parę drzwi dalej, więc naprawdę szybko do niego wróciłam.
     Otworzyłam drzwi, znajdując Justina stojącego przy moim łóżku z małą kopertą w ręku. Kiedy usłyszał otwierające się drzwi, podniósł głowę i spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
     - Tu jest napisane, że to dla twojej siostry, Chandler. – popędziłam w jego kierunku, zabierając mu kopertę. Pośpiesznie ją otworzyłam, wyjmując kawałek papieru. Nie miałam pojęcia co było w tym liście, ale czułam gulę narastającą w moim gardle.
Droga Chandler,
     Ledwo co poznałyśmy się kilka dni temu, a ja już się do ciebie przywiązałam. Byłaś jedyną osobą, która naprawdę się mną troszczyła. Za każdym razem kiedy mnie przytulałaś, czułam się jakbym była przytulana przez starszą siostrę. Kiedy twoje ramiona mnie owinęły poczułam ciepło, poczułam się kochana. Ważna. Pokazałaś mi, że Cię obchodzę.
Próbowałam. Przysięgam, próbowałam zwalczyć ten ból. Ignorować ich wszystkich, ale to przekroczyło granicę. Już dalej nie mogę. Jedyną dobrą rzeczą, która przytrafiła mi się od czasu zapisania do tej głupiej szkoły, byłaś ty.
Przepraszam, że nie jestem w stanie być silna, że dopuściłam aby to zaszło tak daleko. To moja własna wina. Chcę Ci tylko powiedzieć, że mam nadzieję, że nie znienawidzisz mnie po tym. Ponieważ zawsze będę cię kochała i patrzyła na ciebie jak na mojego własnego anioła. Każde słowo, które do mnie powiedziałaś zostało wyryte na pamięć w mojej głowie. Proszę nie bądź zła, proszę Cię o wybaczenie. Zastanawiałam się, jak mogę z tego wyjść, ale nie wymyśliłam nic innego. Po prostu chcę, aby ten ból odszedł. Ale tak się nigdy nie stanie. Tak bardzo boli. Dlatego po prostu się poddaję.
Dziękuje Ci za opiekowanie się mną. Za dawanie mi rad i bycie tak zdeterminowaną, żeby mnie chronić. Bardzo Cię kocham i wierzę, że kiedyś spotkamy się znowu, ale teraz, żegnaj.
Twoja na zawsze,
Sydney.
     Spojrzałam na list, łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nieludzkie dźwięki zaczęły opuszczać moje gardło, kiedy mój mózg przetworzył co oznacza jej list.
     - Sydney! – krzyknęłam zupełnie poza kontrolą i wybiegłam z pokoju szybciej, niż kiedykolwiek. Nie mogła tego zrobić. Nie mogła się poddać. Nie mogła odebrać sobie życia. Nie pozwolę jej.

_________________________
     Atmosfera zrobiła się napięta, jak myślicie co będzie dalej? Myślę, że akcja w rozdziale bardzo trzyma w napięciu, ale to tylko dopiero początek, szykujcie się już na 10!
     Jak widzicie Linda pokazała swoja pomocną stronę, jednak końcówka jest wstrząsająca, jak myślicie co zrobi Chandler, da radę uratować Sydney?
     Właśnie co do rozdziału 10 zdradzę wam, że będzie się dużo działo i po takiej końcówce zakładałyśmy z Justyną, że pewnie nie będziecie mogli się doczekać nowego rozdziału, hm? Mamy taką umowę, jeśli będziecie komentowali tak jak przy ostatnim rozdziale, to 10 dodamy już we wtorek, jako bonusowy rozdział! Więc do roboty kochani, bo 10 to jeden z najlepszych rozdziałów :)
     Pod ostatnim rozdziałem było ponad 80 komentarzy, wow. Bardzo wam za nie DZIĘKUJEMY, to naprawdę motywujące jak widzę, jak miło piszecie o naszym tłumaczeniu, cieszymy się, że wam się podoba i oby tak dalej! <3
     Następny możliwe, że we wtorek, ale to już wszystko zależy od was :)

08. "You know, just because you went through loads of shit, doesn't mean others have to have your same faith."

     - Chandler, zwariowałaś? Jesteś takim dziwakiem, czemu mu to powiedziałaś? – jedzenie wypadło z moich ust, kiedy zaśmiałam się sarkastycznie. Nazywała mnie szaloną, w dodatku dziwakiem? Westchnęła, dokładnie wiedząc co miałam na myśli, mimo że nie powiedziałam nawet słowa do niej.
     - Szaleje, kiedy jestem na haju, nie oceniaj mnie! – dziewczyno, widziałam szaleństwo, ale to było raczej coś innego. Nawet nie wiem, czy to można jakoś nazwać.
     Linda jest nietypowo wyjątkową osobą. Jest rodzajem dziewczyny, przed którą mama próbowała trzymać mnie z daleka całe życie. To było jasne, że nie chciałam się z nią przyjaźnić, kiedy ją poznałam. Moja przyjaźń z nią zaczęła się tak po prostu. Linda była jedyną osobą, która znała mój sekret i mogłam jej nieznacznie ufać. Na pierwszy rzut oka jest taką dziewczyną, której nigdy całkowicie nie poznasz. Codziennie uczę się o niej czegoś nowego. O rzeczach, które nie były dla mnie zbyt komfortowe, ale nie chciałam jej za to krytykować. Była jedyna osobą, którą teraz miałam, gdybym ją straciła, nie miałabym nikogo.
     - Nie oceniam Cię, po prostu nie wiedziałam, że jesteś... – zamarłam, nie chcąc dokończyć zdania.
     - Lesbijką? Nigdy o tym nie myślałam. Uwielbiam ssać kutasy, ale uwielbiam również wylizywać ci...
     - Linda! – pokręciłam głową, w celu pozbycia się tych myśli z głowy. Wiedziała, jak wrażliwa byłam, kiedy przychodziło o gadanie na temat tego typu spraw. Zachichotała, informując mnie że odleciałam, zanim mogłam zobaczyć prawdziwą część zabawy. Musiałam zakryć moje uszy, ponieważ kontynuowała opowiadanie o tym, co przytrafiło się wczoraj. Torturowanie, to było dokładnie to, co teraz mi robiła i wiedziała o tym, to był powód, dlaczego robiła to na pierwszym miejscu.
     - Przysięgam, jeśli nie przestaniesz, spoliczkuję Cię tak mocno, że odlecisz stąd do Meksyku! – jak zawsze, zignorowała to i kontynuowała dochodząc do szczytu znęcania się nade mną, powtarzając swoje paskudne słowa. Słyszałam jej śmiech, kiedy próbowała oderwać moje dłonie od uszu.
     - Wylizałam ją tak dobrze, błagała mnie o więcej! – krzyknęła.
     - Linda, błagam Cię, żebyś się zamknęła! – to nie miało być powiedziane śmiechem, ale tak jednak wyszło. Po minucie, zdecydowała się odpuścić torturowanie mnie.
     Spędziłyśmy naprawdę dobre pięć minut, po prostu się śmiejąc. Wiedziałam, że śmiała się ze mnie, ale tak samo, jak ja śmiałam się z niej. Zajęło jej trochę czasu, żeby się opanować, zanim się uciszyła. Westchnęła, jednak ciągle nic nie mówiąc. Zaczęłam czekać aż cokolwiek powie, ale tak się nie stało.
     - Długo się już tak nie śmiałam. – wreszcie powiedziała. W jej oczach można było zobaczyć przygnębienie, ale emocje zniknęły, tak szybko jak się pojawiły. Trzeba było być wyjątkowo uważnym, żeby dostrzec tą zmianę.
     - W każdym razie, jakiej potrzebujesz pomocy? – westchnęłam. Za kilka minut musiałam wrócić do bycia Chace'em, coś z czego niekoniecznie byłam zachwycona. 
     - Muszę udowodnić wszystkim, że Chace nie jest gejem, tylko nie wiem jak. – zamyśliła się na parę minut, w końcu kręcąc głową z irytacją.
     - Mam pomysł, ale jesteś zbyt niewinna na to. Wszystko popsujesz. – cieszę się, że tak pozytywnie o mnie myśli. Znając ją i samą siebie, prawdopodobnie miała rację. Jednak, cokolwiek o czym myślała Linda w tej chwili było na pewno lepsze, od czegokolwiek, co mogłabym wymyślić w godzinę. Westchnęłam sfrustrowana, zanim zgodziłam się wysłuchać jej pomysłu.
     - Nie, nie martw się tym. Pomyślę nad czymś jeszcze. – odepchnęła mnie. Wyraźnie miała coś na myśli, ale nie chciała mi tego powiedzieć. Czy to naprawdę takie złe? Co jeszcze będę musiała zrobić, żeby udowodnić, że Chace nie jest gejem? Jaką cenę muszę ponieść za moją własną głupotę? Nie przyszłam do tej szkoły, żeby przez to przechodzić. Przyszłam tutaj, aby uzyskać stypendium medyczne. Ten problem był jak magnes, nie ważne ile razy próbujesz, to wciąż cię przyciąga.
     - Wyluzuj dziewczyno, powiem Ci, na jaki pomysł wpadłam. – rozejrzałam się po pokoju, zauważając, że zapomniałyśmy o czyjejś obecności.
     - Gdzie jest Sydney? – zapytałam. Linda wzruszyła ramionami, robiąc minę w stylu "Czemu kurwa miałoby mnie to obchodzić". Skarciłam ją za to, wstając i wychodząc z pokoju. Coś w środku mówiło mi, że muszę ją znaleźć. Wyszłam na korytarz, od razu natykając się na Sydney. Siedziała skulona pod ścianą, przyciągając kolana do klatki piersiowej.
     - Sydney, skarbie, co się stało? – spojrzała na mnie, ale tak szybko jak jej oczy spotkały moje, spuściła wzrok ze wstydu. Uklękłam obok niej, biorąc jej twarz w dłonie i ocierając jej łzy. Nie próbowała się wycofać, jednak wciąż nie spojrzała mi w oczy. Przez moment całkowicie ją przestudiowałam. Miała jasno brązowe włosy, sięgające jej do ramion. Jej oczy były całe mokre od płaczu, ale wciąż mogłam dostrzec ich piwny kolor. Jej policzki pokrywały piegi, przez co wyglądała jak słodka mała dziewczynka.
     - Wiem, że dopiero co się poznałyśmy, ale możesz mi o wszystkim powiedzieć, Sydney. Obiecuję, że Cię wysłucham. – te słowa sprawiły, że załamała się w moich ramionach. Jej oddech przyśpieszał wraz z każdą bolesną łzą, która spłynęła z jej oczu.
     - Nie wiem, co jest ze mną nie tak. – kontynuowała. – Nie jestem lesbijką, ale za każdym razem, kiedy jestem z Lindą, ona zawsze znajduje sposób, żeby mnie przekonać, że jest na odwrót! – byłam w szoku, przez to co właśnie wyznała, ale moment później moje serce zaczęło łamać się razem z jej. Słuchanie, jak ciężko radzi sobie z oddechem, nie było dla mnie najprzyjemniejsze. Nie chciałam, aby przechodziła przez ten ból. Wciąż jest zbyt młoda!
     - Popatrz na mnie, nie pozwól nikomu, nawet Lindzie, decydować o tym kim jesteś. Jesteś jedyną osobą, która o tym decyduję. Ona jest tylko twoją współlokatorką, nie musisz robić nic, by ją uszczęśliwiać. – jej płacz przekształcił się w szloch. Jedyne, co przychodziło mi na myśli, by ją pocieszyć, to mówienie do niej i tulenie jej w moich ramionach.
     - Jestem zdezorientowana. Linda sprawia, że czuję się naprawdę dobrze, ale myśl o byciu z dziewczyną obrzydza mnie. To, co działo się wczorajszej nocy i w parę innych, stało się tylko dlatego, że wzięłam tabletki. – próbowała się wytłumaczyć. Wróciłam myślami do tego, jak się czułam, kiedy je wtedy widziałam. Poczułam się zniesmaczona, ale wciąż pamiętałam wrażenie, jakie wzbudziła we mnie ta scena. Pokręciłam głową, próbując zapomnieć wszystkie te uczucia i chcąc skoncentrować się na Sydney.
     - Twoje ciało może zdradzać się na dużo różnych sposobów. Sprawia, że myślisz, że chcesz tylko czegoś, co może ci sprawić przyjemność. Nie pozwól temu Cię zmylić. – spojrzałam na nią, kiedy myślała nad słowami, które jej właśnie powiedziałam.
     - Dziękuje Ci, Chandler. – wyszeptała, owijając ręce wokół mojej szyi, lekko mnie przytulając. Odwzajemniłam to, wtulając ją w siebie i całując w czoło. Spytałam jej, czy chce wrócić do pokoju, ale odmówiła, mówiąc, że chce jeszcze trochę pobyć sama. Pokiwałam głową, wracając sama do pokoju. Rozejrzałam się za Lindą, znajdując ją całkowicie przebraną przed lustrem. Ruszyłam w jej kierunku, uderzając ręką o powierzchnię drewna.
     - Ona jest dopiero pierwszoklasistką, Linda. Nie powinna przechodzić przez to gówno w tak młodym wieku! – Linda zadrwiła, kontynuując robienie swoich spraw.
     - Boo hoo! Biedna Sydney, nie narzekała, kiedy pocierałam swoją cholerną cipą o jej własną.
     - STOP! Po prostu przestań! Ona ma tylko piętnaście lat, ty masz prawie osiemnaście, jej życie się dopiero zaczyna, a twoje... – zamarłam, odmawiając powiedzenie tego co myślę. W taki sposób mogłoby ją to obrazić.
      - A moje? Moje życie jest popieprzonym bałaganem? Po prostu to powiedz Chandler, obie wiemy, że dokładnie o tym myślałaś!
     - Żyjesz tak jak chcesz, nie psuj jej życia czymś takim. Ona na to nie zasługuję. Nie masz prawa bawić się nią w ten sposób! – od teraz obie krzyczałyśmy sobie wszystko w twarz. Jej oczy zalały się złością.
     - A ja? Zapomniałaś o wszystkim co musiałam przejść jako pierwszoklasistka? Ona jest tylko małą, pierdoloną suką, taką jak ty. Potrzebujecie kogoś, kto otworzy wam oczy i uzmysłowi, że ten świat to nie tylko same tęcze i motyle! – spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Nigdy nie zrozumiem, co się dzieję w jej głowie.
     - Wiesz, tylko dlatego, że przeszłaś przez te wszystkie gówna, nie znaczy że inni muszą przeżywać to samo. – stwierdziłam oschle, kierując się do drzwi. Próbowałam znaleźć Sydney, ale nigdzie jej nie było. Wróciłam do pokoju, postanawiając zostawić ją samą jeszcze na jakiś czas.
     Kiedy weszłam do pokoju, okazało się, że Justin pogrążony był w głębokim śnie. Dawało mi to możliwość na wzięcie prysznica i przygotowanie się na setki pytań, które miał zamiar mi zadać.
     Podczas kąpieli dużo myślałam o mojej mamie. Bardzo za nią tęskniłam. Dźwięk jej słodkiego, zmartwionego głosu zawsze sprawiał że czułam się dobrze, czułam się kochana. To, że nie słyszałam jej głosu, doprowadzało mnie do szaleństwa. Przygotowywanie śniadania, szykowanie dla nas lunchu i ciągłe proszenie mojego brata i mnie, abyśmy przestali się kłócić. Za każdym razem, kiedy z nią byłam, czułam się bezpieczna. Chroniona. Czułam, że nic nie mogło mnie skrzywdzić. Tęskniłam za tym uczuciem.
     Bez zastanowienia, wyszłam spod prysznica, przebierając się w te same luźne ubrania i zakładając na głowę tą samą głupią czapkę. Zostawiłam ciągle śpiącego Justina, ruszając w stronę windy. Weszłam do niej, wybierając przycisk oznaczający pierwsze piętro, gdzie położony był sekretariat. Po prostu musiałam usłyszeć głos mojej mamy, chociaż przez ułamek sekundy. Drzwi windy otworzyły się i wyszłam z nich w kierunku kobiety za biurkiem. Była to ta sama, co pierwszego dnia tutaj.
     - Dzień dobry, jak mogę Ci pomóc? – uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam ten uśmiech, opierając się o biurko.
     - Dzień dobry, nazywam się Chace Greyson, chciałbym wykonać telefon do domu, byłoby to możliwe? To zajmie dosłownie sekundę! – zapewniłam ją. Westchnęła, ciepło się do mnie uśmiechając. Przyłożyła rękę do serca, patrząc na mnie z zachwytem wymalowanym w oczach.
     - Aww, tęsknisz za domem. – uśmiechnęłam się do niej najlepiej, jak tylko umiałam, potakując powoli głową, sprawiając że była jeszcze w większym zachwycie. Taka była prawda, tęskniłam za domem. Tęskniłam za mamą i tatą. Tęskniłam nawet za moim głupim bratem. Spędzał większość czasu przeszkadzając mi we wszystkim, w czym się da, ale brakowało mi tego. Brakowało mi wracania z nim ze szkoły, naszych walk o pilota, dokuczania mu, kłócenia się kto zrobi obiad. Tęskniłam za tym wszystkim.
     - Tak, więc czy to możliwe, żebym mógł zadzwonić? – zapytałam zdesperowana. Kobieta westchnęła, przeciągając przez biurko telefon stacjonarny.
     - Zrób to szybko. – wyszeptała zanim podniosła się i wyszła z pokoju, dając mi trochę prywatności. Szybko wykręciłam numer, który znałam zresztą na pamięć. Po dwóch sygnałach ktoś odebrał.
     - Mówi Andrew, jak mogę Ci pomóc? – wywróciłam oczami w głupawy sposób, ale wciąż nie mogłam powstrzymać uśmiechu rozprzestrzeniającego się po mojej twarzy. Usłyszenie jego głosu wprawiło mnie w lepszy nastrój.
     - Myślisz, że kim jesteś, idioto? – odpyskowałam, ale najpierw rozejrzałam się wokół, upewniając się, że nie było żadnego gumowego ucha.
     - Chandler? Nie wierzę kurwa! Co tam słychać mała siostrzyczko? – nie był nawet rok starszy ode mnie, ale zawsze upierał się w nazywaniu mnie ‘małą siostrzyczką’. Wiedziałam, że uśmiechał się jak idiota, ale nie obchodziło mnie to. Właśnie teraz czułam się dobrze, mogąc usłyszeć jego głos.
     - Kto inny mógłby to być? – usłyszałam jak wiwatował z drugiego końca, wołając mamę.
     - Jak się masz siostrzyczko? Wszystko jest w porządku? Żaden facet nie sprawiał Ci kłopotu, prawda? – moje myśli gwałtownie zawędrowały do Justina i nocy na dachu. Potrząsnęłam głową, próbując wyrzucić z głowy te wspomnienia, przynajmniej na czas rozmowy z własną rodziną.
     - Dobrze i nie. Jest w porządku. – skłamałam. Nie chciałam martwić nikogo z nich. To był mój pierwszy raz, kiedy nie byłam od kogoś zależna, i nie chciałam, niczego zepsuć. Wiedziałam, że jeśli powiem któremuś z nich, to wszyscy przyjechaliby tu i nawet wypisaliby mnie z tej szkoły, jeśli zaszłaby taka potrzeba.
     - Kto to jest? – usłyszałem w tle. Można było usłyszeć szuranie, zanim Andrew jej odpowiedział. Usłyszałam, jak ktoś ledwo łapał dech, zanim telefon został podany komuś innemu.
     - Chandler, kochanie, czy to ty? – jeśli przedtem uśmiechałam się jak idiotka, to nie chcę wiedzieć, jak wyglądałam teraz. Łzy wypełniły moje oczy, gdy wreszcie usłyszałam głos mojej mamy.
     - Mamo, tak bardzo za Tobą tęsknię. – płakałam przez telefon. Pociąganie nosem i jej trzęsący się głos potwierdził mi, że również płakała.
     - Też za Tobą tęsknię, kochanie. Dom jest taki pusty bez Ciebie. Powiedz mi, czy jesteś tam grzeczna? Pamiętasz, wszystko co Ci powiedziałam? Jak nazywa się Twoja współlokatorka? To miła dziewczyna? Ma na Ciebie dobry wpływ? Proszę, powiedz mi, że wszystko gra. – odpowiedziałam na każde z jej wszystkich pytań, prawdą, którą  sobie uroiłam. Nigdy w życiu nie powiedziałabym jej prawdy. Nie mogę sobie wyobrazić, co by zrobiła, gdybym powiedziała jej, że zapisałam się tutaj jako chłopak, a moja ‘przyjaciółka’ ma popieprzone w głowie, a ludzie myślą, że jestem gejem i że niezmiennie jestem prześladowana, no i zdecydowanie nie miałam zamiaru powiedzieć jej, że śpię w tym samym pokoju, co facet. Nie przeszłabym przez to żywa.
     - Uspokój się mamo. Jedno pytanie na raz. Tak, wszystko jak zawsze gra. – aż do teraz. – Oczywiście pamiętam wszystko, co mi powiedziałaś. – upewniła się, by wyryć mi to w głowie. – Moja współlokatorka nazywa się Linda. Jest bardzo słodka i miła. – stawałam się coraz lepsza w kłamaniu, co mnie przerażało.
     - Jest dobrą dziewczyną, więc przypuszczam, że ma dobry wpływ na mnie i tak, wszystko jest w porządku. – dźwięk szpilek uderzających o podłogę zaalarmował mnie. Sekretarka wracała, a nie było mowy, abym pozwoliła jej usłyszeć moją rozmowę.
     - Słuchaj mamo, kocham was bardzo mocno, ale muszę iść. Powiedz tacie, że bardzo Go kocham, i że za nim również tęsknię. Pa!
     - Nie czekaj, zapytaj jej, czy wie, gdzie jest moja ulubiona bluza! Nie mogę jej znaleźć! – spojrzałam na siebie, uśmiechając się złośliwie, z powodu faktu, że miałam ją na sobie. Szybko rozłączyłam się, nie pozwalając żadnemu z nich powiedzieć ani słowa więcej. Sekretarka uśmiechnęła się do mnie raz jeszcze, pytając czy skończyłam. Skinęłam w jej stronę głową, zanim podziękowałam jej milion razy i wróciłam z powrotem do mojego pokoju. Czułam się odświeżona, nowa, żywa. Nigdy nie sądziłam, że dzięki rozmowie z moją rodziną, byłabym w tak dobrym nastroju.
     Weszłam do pokoju, znajdując Justina, leżącego na swoim łóżku, który siedział prosto z plecami opartymi o ścianę. Przeglądał coś na telefonie, szukając czegoś, zanim jego oczy nie spojrzały na mnie, gdy poczuł moją obecność.
     - Chace. – wstał, odsłaniając swój nagi tors. Robiłam wszystko w mojej mocy, byle nie spojrzeć na niego w żaden sposób, który by tylko pogorszył moją sytuację. – Czemu mi nie powiedziałeś, koleś? – byłam zdezorientowana, nawet, jeśli wiedziałam, o czym mówił.
     - Mówiłem Ci o Chandler, mówiąc jak bardzo mi się podoba i teraz doszedłem kurwa do wniosku, że jest Twoją cholerną siostrą. Czemu mi nie powiedziałeś? – wzruszyłam ramionami, nie za bardzo wiedząc, jak odpowiedzieć mu na to pytanie.
     - Znalazłem ją, gdy czekała tutaj, na Ciebie, ale nie było Cię, byłeś.. – urwał, odwracając się do mnie z zagubionym spojrzeniem.
     - Gdzie byłeś ostatniej nocy? – Nie dostrzegłam żadnej przeszkody, w powiedzeniu mu, że spałam w pokoju Lindy. Położył swoje ręce na głowie, ciągnąc za włosy, zanim wydał stresujący jęk.
     - Naprawdę Cię nie rozumiem. Musimy uporządkować sprawy między Tobą a mną, żebyśmy mogli się nawzajem zrozumieć. – wpadłam na pomysł, że to jest idealny czas, by wszystko dobrze uregulować.
     - Posłuchaj, Justin, nie jestem gejem. Podobają mi się dziewczyny. Zaznaczę fakt, że je kocham. Tak, mam siostrę o imieniu Chandler i nie powiedziałem Ci, ponieważ nie chciałem, aby ktokolwiek wiedział, że tu była. I cóż, uprawiałem.. – pokazałam palcami kółko, próbując powiedzieć, że pieprzyłam Lindę. Nie wiem, skąd wzięłam swoją odwagę. Nigdy nie byłam dobra w kłamaniu, a te słowa po prostu płynnie wyszły z moich ust.
     - Pieprzyłeś, Lindę. – stwierdził bez ogródek. Musiałam walczyć z emocjami obrzydzenia, które chciały wyjść ze mnie.
     - Nie robię tego z nią, my po prostu. -  nie potrafiłam mu nawet powiedzieć, że robiliśmy ‘to’ z Lindą na miłość boską!
     - Jesteś po prostu dziwnym kolesiem. Nigdy Cię nie zrozumiem. – masz rację, mówiąc o zrozumieniu mnie, Justin. Jeślibyś tylko wiedział o wszystkim, co przed Tobą skrywam.
     - Rozumiem Cię. – to było cała moja odpowiedź. Kontynuował zadawać mi pytania typu, jacy jesteśmy z Chandler jako rodzeństwo. Wymyśliłam jakiś kiepski żart, o tym że pochodzimy z jednej macicy, przez co wybuchnął śmiechem. Wciąż kłamałam mu o wszystkim, wymyślając różne rzeczy, które tylko przyszło mi na myśl. Zapytał mnie chyba z więcej niż pięć razu ‘Więc nie jesteś gejem?’ to było irytujące, ale cały czas odpowiadałam mu, mówiąc prawdę. Nie był zbytnio przekonany, starał się stworzyć pozory, że mnie słuchał, nie przerywając mi. Tak było, dopóki w jego kieszeni nie zawibrował telefon, zwracając na siebie całą jego uwagę. Czekałam, aż go sprawdzi, a kiedy to zrobił, wybuchnął głośnym śmiechem. Zapytałam się kto to, wpatrując się w niego. Odwrócił swój telefon w moim kierunku, mówiąc jedno imię.
     - Linda. – zachichotał dowcipnie. Dostał wiadomość i zdjęcie. Przeczytałam najpierw tekst, zanim skupiłam się na zdjęciu.

     ‘Wierzę, że znalazłam następną rybkę pływającą w innym jeziorze*. Dziewczyny, miejcie się na baczności, możecie być następne. Lol”

     Wpatrywałam się w wiadomość w zmieszaniu, zanim przeniosłam wzrok na zdjęcie. Z trudem złapałam oddech, kiedy rozpoznałam kto to był. Sydney… z jakąś dziewczyną. To nie była Linda, ale to było oczywiste, że to była dziewczyna. Było widać wyraźnie na zdjęciu, jak ich usta były połączone w pocałunku, a ich języki, cóż.. bardzo widoczne.
     - Jesteś jedynym, kto to dostał, prawda? – potrząsnął głową.
     - Teraz, cała szkoła może mieć to zdjęcie. Czemu pytasz, znasz ją? – Skinęłam głową.
     - Jest jedną z przyjaciółek mojej siostry. – skłamałam gładko. Potrząsnęłam swoją głową. Jak Linda mogła zrobić jej coś takiego? Czy ona nie rozumie, że praktycznie zniszczyła życie biednej dziewczyny? Ciekawa jestem, jak się musi czuć Sydney. Pewnie jest załamana. Ja jako senior, ledwo zniosłam znęcanie się nade mną, nie potrafię sobie wyobrazić, jak ona to przyjęła.
     - CHANDLER! CHANDLER! – usłyszałam głośne walenie w drzwi. Ja i Justin spojrzeliśmy na siebie. Próbowałam nie wyglądać przynajmniej na zmartwioną, gdy poszłam otworzyć drzwi. Stała tam Sydney, w kompletnym chaosie, gdy próbowała patrzeć się za mnie w poszukiwaniu Chandler.
     - Proszę, potrzebuję jej. Gdzie ona jest? CHCĘ POROZMAWIAĆ Z CHANDLER! PROSZĘ. – runęła na ziemię bez ostrzeżenia, a jej oczy były kompletnie zalane łzami. Pomogłam jej wstać i spojrzałam za siebie na Justina. Stał tam zamurowany, a wyraz jego twarzy pokazywał, że nie miał zielonego pojęcia co robić.
     - Poradzę sobie z tym. – było wszystkim co powiedziałam, zanim zamknęłam drzwi i zabrałam Sydney do kąta. Trzymała w dłoni swój telefon, ściskając go, przy swojej szyi. Co jakiś czas patrzyła na niego, by znaleźć zdjęcie  ze sobą i jakąś inną dziewczyną. Zabrałam jej telefon z ręki, nie chcąc, by na to dalej patrzyła. Jej nogi stały się słabe, przez co przewróciła się na ziemię, wciąż płacząc. Uklękłam na kolanach, przytulając ją.
     - Sydney, musisz się uspokoić. Nie mogę rozmawiać z Tobą, gdy jesteś w takim stanie. Wiem, że chcesz porozmawiać z Chandler, ale nie ma jej tu, więc ja muszę Cię uspokoić. – fakt, że mój głos się łamał cały czas, gdy próbowałam z nią porozmawiać, wcale nie pomagał. Patrzenie na nią załamaną, zabijało mnie. Ból, który czuła był dostrzegalny w jej oczach.
     - NIE, PROSZĘ GDZIE ONA JEST. NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE LINDA MI TO ZROBIŁA. CZY ZROBIŁAM JEJ COŚ KIEDYKOLWIEK? CHCĘ UMRZEĆ! CZEMU TO MNIE SPOTKAŁO? – próbowałam wszystkiego w mojej mocy, by ją uspokoić, ale ona po prostu nie słuchała mnie, Chace’a.
     - Proszę, moja siostra  nie może teraz przyjść. Proszę Sydney, po prostu się uspokój. Wszystko będzie dobrze. – żadne z moich słów nie docierały do niej. Cały czas płakała, nazywając Lindę zdrajcą i wieloma innymi niegrzecznymi przezwiskami.
     - ONA MNIE WYKORZYSTAŁA. NIE POTRAFIĘ TEGO ZNIEŚĆ. KAŻDY BĘDZIE MYŚLAŁ, ŻE JESTEM LESBIJKĄ. NIE JESTEM LESBIJKĄ. PO PROSTU CHCĘ UMRZEĆ W PIERDOLONEJ DZIURZE! – jej słowa przeraziły mnie w cholerę. Nie miałam wyboru, musiałam rozejrzeć się dookoła, zanim zdjęłam czapkę, a moje włosy opadły na mnie.
     - Spójrz na mnie, Sydney. To ja, Chandler. -  jej oczy wbiły się w mnie, lustrując mnie w zdezorientowaniu. Pogłaskałam ją po twarzy, próbując robić wszystko co w moje mocy, by ją uspokoić. Było milion pytań, chodzących jej po głowie, a ja tylko przycisnęłam ją do siebie, trzymając ją, gdy ta płakała w moje ramię.
     - Naprawimy to. Nie mam zamiaru pozwolić jej zrujnować Ci życia, Sydney. Ufasz mi? – wymyśliłam, by powstrzymać ją od płaczu, odsuwając ją od siebie, mimo to jej oczy wciąż były opuchnięte. Jej usta drżały, a twarz wyrażała najgorszy ból, którego nigdy nie doświadczyłam w swoim życiu.
     - Ufam Ci. – wymamrotała, owijając swoje dłonie wokół mojej szyi. Sposób, w który te słowa opuściły jej usta całkowicie ogrzał moje serce. Chciałam się upewnić, że będzie bezpieczna, i że nic się jej nie stanie. Musiałam wiedzieć, że jest bezpieczna i miałam zamiar się upewnić, że będzie.
     Poczułam jak mnie puszcza, by spojrzeć na mnie swoimi oczami i moment później zaczęła się śmiać. Spojrzałam na nią zaskoczona, nie oczekując tak nagłej zmiany nastroju.
     - Czemu udajesz chłopaka? – zapytała. To pytanie było wystarczające, abym się zaśmiała, a uśmiech wpełzł na moją twarz.
     - To długa historia. – powiedziałam chichocząc, a ona położyła rękę, na moim ramieniu.
     - Mam czas. – chwyciłam czapkę i założyłam ją z powrotem, zanim oparłam się o ścianę, siedząc obok Sydney i przytuliłam ją ochronnie ręką. Powiedziałam jej wszystko. Od dnia, kiedy przyszłam do tej szkoły, a ona słuchała. Przypuszczam, że teraz dwie osoby znają mój sekret.

_________________________
* jeśli ktoś nie zrozumiał, to chodzi o to, że Linda odkryła, że Sydney jest lesbijką.
     I jest! Spodziewaliście się tego? Według mnie Linda jest okropna. Jak myślicie, jakie teraz będą relacje Lindy i Chandler po tym wszystkim?  Namieszało się.
     Jejku, ale ten rozdział długi jest o: Serio, przyszłam ze szkoły, to miałam wrażenie, że sprawdzam go z jakąś godzinę. Anyway, mam nadzieję, że 8 wam się podobała ;) Mogę wam zdradzić, że niedługo szykuje się bardzo emocjonujący rozdział. Chyba jeden z moich ulubionych. Dziewiątkę dodaje Natalia za tydzień, czyli 28 lutego, o ile dobrze obliczyłam ;] Chcę przypomnieć, że założyłyśmy ostatnio ASK'a. Nie mamy życia, więc z chęcią poodpowiadamy na pytania. lol. Na końcu chcę was WSZYSTKICH prosić, abyście komentowali. To nie jest fajne, gdy widzimy, że ilość wyświetleń rośnie, a ilość komentarzy maleje. Serio, nie wiem od czego to zależy o,O Mogę jedynie powiedzieć, że jak będziecie ładnie komentować w najbliższym  czasie, to może niedługo dodamy jeden dodatkowy rozdział. ALE wszystko zależy od was. Naprawdę, nie musicie rozpisywać się w komentarzy na stroną A4, wystarczy parę słów. Abyśmy wiedziały, że czytacie. Dziękuję, że wytrwali przeczytali tą mega długą przemowę :) A no i proszę o oddawanie głosów w ankiecie po prawej stronie! Do następnego!

07. “You should erase it, shred it off your mind because this is far from a perfect school..."

     Mogę przysiąc na moje serce, że wolałabym być gdzie indziej, tylko nie tu. Nawet przebywanie w tym samym pokoju  z nagą Lindą jest o wiele lepsze, niż stanie tuż przed Justinem.
     Popatrz, jeśli ktoś powiedziałby mi, że będę stać naprzeciwko jednego z najbardziej gorących facetów na świecie, przebrana za chłopaka, próbując przekonać go, że jestem heteroseksualna, zaśmiałabym mu się prosto w twarz.
     - Cóż, czekam na odpowiedź, mały przyjacielu! – cały czas przenosił ciężar ciała z jednej nogi na drugą, przekazując mi tym samym, że stawał się niecierpliwy.
     Raz jeszcze, musiałam przeprowadzić świetną dyskusyjną wojnę wewnątrz mojej głowy. Mogłam też powiedzieć mu całą prawdę, lub próbować zaprzeczyć jego oskarżeniu jak tylko potrafiłam. Rozejrzałam się wokół, zauważając że korytarz był pusty, co znaczyło, że zostaliśmy sami i nie było mowy, abym mogła stąd uciec.
     - Słuchaj Justin.. – przerwałam, wciąż nie wiedząc, co do cholery powiedzieć.
     - To znaczy, ja nie mam nic do gejów, po prostu chcę znać prawdę, wiesz? – potrząsnęłam głową. Nic nie działa.
     - Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. Nie jestem tym, na kogo wyglądam. – mój dobór słów nie był najlepszy, bo zaintrygowałam go jeszcze bardziej.
     - Więc, jesteś gejem? – wywnioskował. Potrząsnąłem głową. On tego nie rozumiał, ale czemu by miał rozumieć? Moja sytuacja nie jest po prostu jakąś, w której znalazłaby się jakaś inna osoba.
     - To jest całkiem zabawna historia. Widzisz, gdy byłam w domu, próbowałam zapisać się do tej szkoły jako dziewczyna…- przyłożył swoją dłoń do ust, przerywając mi w połowie zdania.
     - Więc jesteś jednym z tych dziwnych gości, którzy się przebierają i tak dalej? – teraz to ja byłam zdezorientowana. O czym on do diabła mówił? Po co się przebierać?
     - Nie, Justin nie rozumiesz mnie, jestem dziewczyną! – chwyciłam moją czapkę, by pokazać mu, kim naprawdę jestem, gdy drzwi windy się otworzyły, powstrzymując mnie od kontynuowania. Chaz, Ryan, Trey i Marcos wyszli z windy, podchodząc do nas. Każdy z nich uderzył Justina w plecy na powitanie i skinęli głowami w moim kierunku.
     - Czekaj, więc jesteś gejem? – twarz każdego zwróciła się do mnie. Część z nich wyglądała na zszokowanych, podczas gdy inni wybuchli głośnym śmiechem, mówiąc, że wiedzieli o tym od dawna.
     - Więc mały przyjaciel wreszcie wyszedł z ukrycia, widzę. – wykrzyknął Trey, nie będąc w stanie się kontrolować. Pomyślałam, że byłabym zbawiona, gdyby wielka czarna dziura otworzyła się po środku pomieszczenia i połknęła mnie, by nikt mnie więcej nie widział.
     - Nie martw się mały przyjacielu, nie mamy nic do homoseksualistów, po prostu zostań tak daleko ode mnie, jak to tylko możliwe. Nie chciałbym, zacząć Ci się podobać. – powiedział Ryan, a wszyscy wybuchli śmiechem raz jeszcze. Wszyscy z wyjątkiem Justina. On po prostu stał tam, nie obrażając mnie, ale też nie broniąc.
     - Cokolwiek ludzie, czekamy na schodach, Biebs. – powiedział Marcos, odchodząc, a reszta podążyła w jego ślady. Kiedy znikli, odwróciłam się do Justina zdesperowana, by mnie wysłuchał.
     - Nie jestem gejem, Justin! – potrząsnął ręką.
     - Rozumiem mały przyjacielu, myślisz, że urodziłeś się jako dziewczyna. Słyszałem o takich ludziach jak ty. Na razie. – mówiąc to odszedł w tym samym kierunku, co jego przyjaciele. Z każdym krokiem, kiedy oddalał się ode mnie, mogłam poczuć, jak część mojego serca załamuje się. Nie byłam w stanie walczyć z śliną, która utknęła mi w gardle. Oddychanie stało się dla mnie coraz trudniejsze, a łzy zaczęły spływać po policzkach.
     Naprawdę myślałam, że będę w stanie to zrobić. Smutną rzeczą jest to, że nie minęły nawet całe dwa tygodnie, a ja byłam już zmęczona całym tym cyrkiem. Nie mogłam przestać się zastanawiać, jak łatwe byłoby moje życie, gdybym zaakceptowała fakt, że nie było miejsc dla dziewczyn i ruszyła dalej.
     Zjechałam windą do kawiarni, by zjeść cokolwiek. Przez cały czas czułam się, jakbym potrzebowała dwóch rzeczy. Jedzenia i długiej, przyjemnej rozmowy z moją mamą, ale druga opcja była niemożliwa, jak na razie, więc zostało mi zadowolić się jedzeniem.
     Kiedy weszłam na stołówkę, wszyscy ucichli. Justin jak zawsze siedział tym samym miejscu, kiedy jadł lunch. Jego ręka oplatała ramię Veronicii, gdy wpatrywał się we mnie. Stanęłam w kolejce, ignorując wszystkie spojrzenia na mnie. Nie wiedziałam, czemu miało to na mnie taki wpływ. Nie byłam gejem, nie byłam nawet facetem!
     - Mały przyjacielu, widzisz tamtych chłopaków, o tam? – Chaz wskazał na stolik z lewego końca sali.
     - Oni są dokładnie jak ty, chcesz któregoś z nich, no bo Justin jest zajęty? – patrzyłam jak tamci chłopcy schylali głowy w zażenowaniu, próbując ignorować wszystkich, którzy dokuczali im, cmokając ustami.
     - Możesz się zamknąć, Chaz! – Linda wstała od swojego stolika i podeszła do mnie. Chwyciła mnie za ramię i wyszliśmy z stamtąd.
     - To było złe, Chandler. Wszyscy myślą, że Chace’owi kurewsko podoba się Justin! – co raz więcej i więcej śliny tkwiło w gardle.
     - Musimy coś zrobić, zanim staniesz się pośmiewiskiem roku! – potrząsnęłam głową, zaprzeczając jej zupełnie. To dopiero początek roku, w następnym roku zapomną o całej sprawie.
     - Zapomną, wiem to – śmieszną rzeczą jest, że chciałam ją przekonać, podczas gdy w rzeczywistości sama w to wątpiłam.
     - Chandler, nie masz zielonego pojęcia na co się piszesz. Powinnaś wymazać to małe wyobrażenie, że ta szkoła jest perfekcyjna, zniszcz to, ponieważ tej szkole daleko do idealnej. Tutaj każdy jest popieprzony. Chcesz przetrwać, czy zostać zabitą, bo widzę, że musisz się jeszcze wiele nauczyć - cofnęłam się w myślach do momentu, gdy spotkałam ją po raz pierwszy z Justinem. On i wszyscy dookoła wyzywali Lindę od dziwek. Krzyczeli światu o tym, że spała z całą męską populacją.
     - Kiedy ludzie zaczęli Cię przezywać? – dotarłyśmy do małego stolika dla dwóch osób i zdecydowałyśmy się usiąść tam, rozmawiając chwilę. Linda wydała się zamyślona, mrugała oczami, przypominając sobie dzień, kiedy wszystkie plotki o niej się zaczęły.
     - Byłam pierwszoklasistką i byłam nowa jak każdy inny. Jak zawsze seniorzy rządzili szkołą, a ja zakochałam się w jednym z nich. Zawsze mówił mi słodkie rzeczy i o tym jaka byłam piękna. Oczywiście, wierzyłam mu i zakochałam się po uszy. Więc, będąc zakochana, gdy zapytał się czy się z nim prześpię, zgodziłam się tylko po to, by go zadowolić. Poszliśmy do domu jego rodziców i zrobiliśmy to w jego pokoju podczas ich nieobecności. Dzień później, kiedy przyszłam do szkoły, dowiedziałam się, że nagrał to i aby pogorszyć całą sprawę, pokazał to każdemu. – zdolność ludzi do takiego okrucieństwa była po prostu odrażająca.
     - Przez miesiąc, miałam w głowie chaos. Kolesie podchodzili do mnie, pytając, czy mogliby się też ze mną zabawić. Za pierwszym razem powiedziałam im, żeby poszli w cholerę, ale potem nadeszła szczególna noc. Byłam na imprezie, ktoś dosypał mi coś do drinka i poszłam z nimi po schodach do pokoju. Po pierwszym błędzie, to po prostu stało się czymś powtarzającym się. Jakby to było jedno zdarzenie po następnym, nigdy nie zatrzymujące się. Skończyłam pieprząc faceta, który nagrał mnie nagą, gdy byłam odurzona. Po tym wszystkim, po prostu przestało mnie wszystko obchodzić. – skończyła. Przyglądałam się jej twarzy, ale nie było na niej ani śladu smutku. Jej głos nigdy się nie załamał, a oczy nie zalewały się łzami. Wyglądała perfekcyjnie dobrze.
     - Nie chcę, żeby coś takiego Ci się przytrafiło, Chandler. – chwyciła moją dłoń, delikatnie ją ściskając.
     Cały czas tłumaczyłam sobie, że wszystko zostanie zapomniane w kilka dni, ale mijały tygodnie, a znęcanie się nade mną nie ustępowało. Nie zdarzyło się jeszcze, żebym idąc korytarzem nie została popchana lub zwyzywana. Żarty o gejach, spojrzenia, zdegustowane wyrazy twarzy, to wszystko mnie przytłaczało. Justin rozmawiał ze mną tylko, kiedy byliśmy sami w pokoju, ale mimo to cały czas trzymał dystans.
     Był sobotni wieczór, co znaczyło, że wszyscy imprezowali, jak każdej soboty. Oczywiście wszyscy z wyjątkiem mnie. Justin wyszedł z pokoju bez żadnego słowa. Nie zapraszał mnie już więcej do swojej paczki. Od czasu do czasu nawet słyszałam rzeczy, które nagadał ludziom o mnie. O tym, że w pokoju czuł się. jak w skażonym miejscu. Jak dla mnie to była obraza nawet, jeśli nie byłam gejem.
     Siedziałam przy biurku, robiąc pracę domową, ale cała była na marne. Czułam się samotna i zdesperowana. Linda wspierała mnie w tym trzy tygodnie, ale teraz wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli.
     Podeszłam do lustra, po czym zdjęłam czapkę, uwalniając swoje włosy. Pod tymi ubraniami była prawdziwa ja. Chandler Grey prosta, wzorowa uczennica, dziewczyna która nie popełniała błędów, nigdy nie kłamała, nigdy... kogo ja oszukuję. Nie jestem już sobą. W ciągu tego miesiąca, ta szkoła doprowadziła mnie do zmiany, nawet jeśli nie chciałam się zmieniać. Linda miała rację, to najgorsza szkoła na świecie. Bolało mnie to, że wpakowałam się w te wszystkie kłopoty, tylko po to, żeby teraz być przez wszystkich odpychana i krytykowana za kogoś kim nie jestem.
     Przebrałam się w moje normalne ubrania, należące do Chandler. Mam zamiar spędzić tak cały wieczór z Lindą. Byłam zdecydowanie zmęczona byciem Chace'em. Chciałam znów być prawdziwą sobą, potrzebowałam tego. Nie miałam zielonego pojęcia, co Linda chce dzisiaj robić, jednak byłam zbyt wyczerpana, żeby się tym przejmować.
     Usłyszałam dźwięk pociągnięcia za klamkę, ktoś chciał się tutaj dostać. Od razu wiedziałam, że to Linda, ponieważ umówiłyśmy się tu na spotkanie. Otworzyłam jej drzwi, wracając do lustra.
     - Jesteś spóźniona, miałam tyle rzeczy do zrobienia! – mruknęłam do siebie. Zawróciłam, podnosząc ubrania Chace'a i chowając je w odpowiednie miejsce.
     - O mój Boże, Chandler! – poczułam jak para silnych ramion chwyta mnie w pasie, obracając do siebie twarzą.
     - Co robisz w moim pokoju? Jak się tu w ogóle dostałaś? – coś w środku mówiło mi, że życie naprawdę mnie nienawidzi.
     - Szukałem Cię, jak jakiś wariat! Uciekłaś i nawet nic mi nie powiedziałaś! Przepraszam, jeśli przekroczyłem barierę, byłem pijany, a Ty wyglądała,ś jak królowa piękności, nie myślałem trzeźwo. – przerwał, aby spojrzeć na moją reakcję. – Powiedz coś Chandler! – otworzyłam już usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie Linda weszła do pokoju. Była w zupełnym szoku, kiedy znalazła mnie w takiej sytuacji. Justin nawet nie zauważył, że weszła, był zbyt zajęty wymuszeniem ode mnie jakiegoś słowa. Widziałam tylko, jak życzy mi powodzenia, szybko wychodząc z pokoju.
     - Nie mogę oddychać Justin. – wymamrotałam. Po tych słowach szybko mnie puścił.
     - Co tutaj właściwie robisz? – zapytał.
     Próbowałam skupić się na wszystkim, byle nie patrzeć na jego oczy. To był jeden z takich momentów, kiedy traciłam wątek i robiłam się nerwowa i gadałam rzeczy, które kompletnie nie miały sensu.
     - Zamierzasz mi odpowiedzieć? – tak, ale nie mam pojęcia, co ci do cholery powiedzieć! Stres wzrastał, do czasu, aż w mojej głowie zapaliło się światło. Miałam pomysł, perfekcyjny pomysł. Mógł mi przynieść dodatkowe kłopoty, ale jednocześnie dzięki niemu wyszłabym z tej chorej sytuacji.
     - Po prostu czekałam na mojego brata. – byłam zdecydowanie dumna z siebie za wymyślenie tego w takim momencie.
     - Jesteście rodziną z Chace'em? – wskazał na mnie palcem, podnosząc pytająco brew. Powiedzenie, że był w szoku, było niczym przy jego obecnym wyrazie twarzy. Przyglądał mi się, mojej twarzy, mojemu ciału, wszystkiemu.
     - Już wiem, czemu jesteście tacy podobni. – wyszeptał, biorąc wdech. Skinęłam głową, ruszając w kierunku drzwi.
     - Teraz, jeśli mi wybaczysz, pójdę rozejrzeć się za nim. Ostatnio przeżywa tutaj naprawdę ciężki czas. – wzrok Justina natychmiast opadł w dół ze wstydu. Wiedziałam, że mam coś do niego, ale nie byłam w humorze, żeby przebywać przy nim, po tym jak traktował Chace'a.
     - Powiedział Ci coś? – zapytał. Nie mogłam się powstrzymać i wywróciłam oczami, z chęcią zranienia go. Sprawienia, żeby poczuł się winny za wszystko, co musiałam przez niego przejść jako Chace.
     - Powiedział mi wystarczająco. – splunęłam. Jad był słyszalny w każdym, wypowiedzianym przeze mnie słowie.
     - Słuchaj Chandler, naprawdę myślałem, że był szczery z tą całą akcją z Lindą, ale...
     - Nie chcę tego słyszeć. Żegnaj, Justin. – zaczęłam iść w kierunku drzwi, ale zatrzymałam się, odwracając się do niego. – I powiedz Chace'owi, że jego siostra tu była. – zadowolona z siebie wybiegłam za drzwi, jedynie modląc się, żeby nie ruszył za mną. Oboje wiedzieliśmy, że nie skończył tego, co miał mi powiedzieć, ale za to ja powiedziałam wszystko, co miałam mu do powiedzenia. Wiedziałam, że chciał poruszyć temat tamtej nocy, a to była zdecydowanie ostatnia rzecz, o której chciałam z nim rozmawiać.
     - Daj spokój Chandler, nie rób tego znowu! – poszłam przed siebie, skręcając w byle jakie strony, aż do momentu, kiedy byłam pewna, że go zgubiłam. Kiedy o to zadbałam, ruszyłam w kierunku pokoju Lindy, nie troszcząc się nawet, żeby zapukać do drzwi.
     - Myślałam, że Ci się nie uda. – skomentowała szybko, jak tylko przekroczyłam próg drzwi.
     - Nie uwierzysz, co właśnie powiedziałam.. – uciszyła mnie, głową wskazując dziewczynę, która leżała w jej łóżku. To była ta pierwszoklasistka, która była jej współlokatorką. Uśmiechnęłam się do niej słodko, odwracając się do Lindy.
     - Nie patrz tak na mnie, powinnyśmy być w drodze na imprezę, ale to chyba zrujnowało nasz plan. – byłam chętna do powiedzenia jej o wszystkim, co zaszło dzisiaj między mną, a Justinem. Tego wieczoru odkryłam, że jako Chandler mam wpływ na niego, ale nie obchodzę go jako Chace. Gdyby tylko wiedział, że pod stertą luźnych ciuchów, głupiej czapki, nie zapominając o tym głupim głosie, znalazłby dziewczynę, z którą spędził całą sobotnią noc.
     Postanowiłam upiąć włosy w kucyka, podczas gdy Linda była zajęta grzebaniem w swoich rzeczach. W końcu złapała butelkę wódki w jedną rękę, w drugiej trzymając mały pojemnik, wypełniony tabletkami. Szybkim ruchem zamknęła drzwi i kazała mi usiąść na jej łóżku.
     - W porządku panie, usiądźcie. Sydney, możesz zostać, skoro już i tak tu jesteś. – fakt, że piętnastoletnia dziewczyna może uczestniczyć w czymś takim, przeraził mnie do maksimum. Spojrzałam na wyraz twarzy Sydney. Jej wzrok był skupiony na Lindzie, a podekscytowanie było wręcz wymalowane na jej twarzy. Chciała tego? Nie mogłam nic z tym zrobić, ale zauważyłam z jakim uwielbieniem, patrzyła na Lindę.
     Linda otworzyła wieczko pojemnika, wysypując zawartość na swoją dłoń. Podała nam po pięć tabletek, biorąc taką samą dawkę dla siebie. Następnie wsypała resztę z powrotem do pojemnika. Butelka wódki szybko została otwarta i przekazana Sydney.
     - Ty pierwsza. – pokręciłam głową na 'nie'. To nie było okej. Ona była ledwo nastolatką!
     - Nie musisz tego.. – nie skończyłam nawet tego co chciałam powiedzieć, bo Sydney zdążyła umieścić w buzi połowę tabletek, następnie biorąc łyka wódki. Kiedy je połknęła, sięgnęła po drugą połowę. Cóż widzę, że musiała to już wcześniej robić. Czułam się komfortowo pijąc z Justinem, ale to było po prostu nieodpowiednie. Nie byłam gotowa, żeby to zrobić.
     - To tylko takie tabletki "przeciwbólowe", Chandler! – Linda chwyciła butelkę w swoje ręce, szybko połykając tabletki. Wciąż trzymałam swoje tabletki w ręku. Przyglądałam się każdej z dziewczyn, by dostrzec, czy te tabletki miały na nie jakiś efekt, ale wyglądały w porządku.
     - Dzięki temu wyrzucisz z myśli parę rzeczy, obiecuję Ci. Nic nie poczujesz. Potrzebujesz tego bardziej niż ktokolwiek po tym, co ostatnio przeszłaś. To pomoże Ci zapomnieć, obiecuję. – jej oczy zaczynały robić się senne, gdy wdrapała się bliżej i jeszcze bliżej mnie. Sydney przeniosła się do swojego łóżka, kładąc się. Leżała przyglądając się sufitowi, tym samym wzrokiem z głupim uśmieszkiem, co Linda. Wydawało mi się, że ją to bawiło, a ja potrzebowałam czegoś do oddalenia moich myśli od tych bzdur. Chciałam o wszystkim zapomnieć. Nie chodziło tylko o to, co powiedziała mi Linda, teraz sama byłam ciekawa, dokąd poniosą mnie tabletki, które ściskałam w mojej dłoni.
     Linda zabrała mi jedną z moich tabletek, nakazując mi otworzyć usta. Zrobiłam to bardzo wolno, tak jak mi kazała. Wsadziła ją do mojej buzi, podając mi butelkę wódki na popicie. Powtórzyłyśmy ten proces, aż do ostatniej tabletki. Opadłam na łóżko, a moje serce łomotało, czekając co się stanie. Poczułam przesunięcie łóżka, kiedy Linda ruszyła w kierunku Sydney, pytając ją, jak się czuje.
     - To jest niesamowite! – zabełkotała. Linda powędrowała rękoma w kierunku ud dziewczyny, z uśmiechem na twarzy. Było ewidentnie widać, że obydwie były już pod wpływem narkotyków. Pochyliła się i zaczęła szeptać coś do ucha Sydney, powodując u niej wybuch śmiechu. Musiałam zacząć zamykać oczy, kiedy poczułam, że wszystko wokół mnie się rozmazało. Jednak byłam jeszcze w stanie ogarnąć, co się dzieję.
     - Obiecuję Ci, poczujesz się tak dobrze. Zwłaszcza, że wiem dokładnie, co lubisz. – słyszałam jej szept. Podtrzymałam moje ciało łokciem, próbując zrozumieć, co dokładnie Linda mówi tej biednej dziewczynie. Przejechała palcami w dół ciała Sydney, zatrzymując się przy jej prywatnej strefie. Palce Lindy pocierały ją tam w kółko, powodując, że Sydney wydała jęk z przyjemności. Pokręciłam głową, próbując wydostać się z łóżka. Jedyne słowa, które przebiegały przez moje myśli, mówiły "Ona ma tylko piętnaście lat".
     - Linda, co Ty jej robisz? – zignorowała mnie. Odpięła jej spodnie, wędrując pod nimi rękoma i zabierając jej niewinność z każdym następnym dotykiem. Sydney wyglądała, jakby nie miała zielonego pojęcia, co się dzieję, ale wciąż wydawała z siebie jęki przyjemności. Wstałam, prawie potykając się o własne nogi i ruszając w kierunku Lindy.
     - Wystarczy! – przeniosła wzrok na mnie, nie odrywając rąk od dziewczyny. Zdegustowanie nie było nawet dobrym słowem, żeby opisać to, jak się czułam widząc tą sukę przede mną.
     - Chandler, po prostu się bawimy, wyluzuj. – powiedziała, głośno się śmiejąc.
     - Powinnaś się położyć. To twój pierwszy raz, może cię dopaść w każdej chwili. – tutaj miała rację, wciąż czułam się oszołomiona, wszystko przede mną było rozmazane, ale nadal mogłam poczuć popychającą mnie w stronę łóżka Linde. Jej usta powędrowały do mojego ucha, mrucząc mi do niego, jak dobrym posunięciem, było sprawienie tego, jak się teraz czuję i mówiąc szczerze, to było dobre. Poczułam się wolna, problemy mnie opuściły. Poczułam się szczęśliwa.
     - Wiem, jak się czujesz. – szepnęła. – Też się tak czułam. Zaufaj mi, to pomoże ci zapomnieć. – po tych słowach odeszła. Przesunęłam się, żeby zobaczyć dokładnie to, co ma zamiar zrobić. Wróciła do Sydney, która powitała ją z otwartymi ramionami. Obydwie leżały w jednym łóżku, poznając swoje ciała i dotykając je nawzajem . "Myślę, że jest lesbijką. Zawsze przyłapuję ją na obczajaniu mojego ciała od góry w dół." Nie obchodziło mnie już to, skończyłam próby zatrzymania Lindy. Skończyłam patrzeć na to, co działo się przede mną. W każdym miejscu, w którym byłam w tej szkole, czułam winę. Wszystko było złe, próbowałam z całych sił trzymać się z daleka od tego, ale to było bezużyteczne. Nie potrafiłam uciec od problemów, nie mogłam.
     Przyglądałam się dwóm dziewczynom, ściągającym z siebie ubrania. Jedna z nich leżała na drugiej, pocierając nawzajem swoje prywatne części, krzycząc i jęcząc. Moje własne ciało, przejęło nade mną zmysły, czując się pobudzona przez tą scenę. Jeśli moi rodzice zobaczyliby mnie teraz.
     Otworzyłam oczy, widząc światło słoneczne przedostające się, przez małe okno. Linda siedziała na łóżku, z wielkim uśmiechem na twarzy.
     - Dzień dobry, śpiąca królewno! Jak się czujesz? – bolała mnie trochę głowa, ale poza tym, czułam się w porządku. Na początku nie miałam pojęcia, co się stało, ale wtedy wszystko wspomnienia uderzyły mnie. Zignorowałam jej pytanie, spoglądając na nią w śmiertelnej powadzę.
     - Będę potrzebowała twojej pomocy.


_________________________
     I jednak tajemnica się jeszcze nie wydała.. :) Co myślicie o nowym kłamstwie Chandler i o sytuacji w pokoju Lindy? Mogę wam powiedzieć, że Sydney to nowa bohaterka i będzie miała spory wpływ na dalsze losy. Robi się coraz ciekawiej, już niedługo rozdziały będą strasznie trzymały w napięciu :D Co myślicie o pojawieniu się Sydney?
     Nie mogę się doczekać, aż poznacie kolejne rozdziały, jak już mówiłam, będzie się dużo działo!
Przy okazji dziękujemy wam razem z Justyną za wszystkie komentarze, ale ciągle przypominamy o dalszym komentowaniu, ponieważ lista osób do informowania się powiększa, a chciałybyśmy znać wasze zdanie :) I przede wszystkim dziękujemy osobom, które napisały do autorki Roomu 269 z prośbą o niekończenie pisania, na razie nie wiemy co zadecyduję, ale myślę, że to dużo dało.
     To w sumie tyle ode mnie, następny rozdział będzie za tydzień i doda go Justyna, miłego weekendu.

EDIT: Tu Justyna i bardzo Was proszę, jak zmieniacie username na Twitterze, napiszcie nam o tym. Ostatni raz szukałyśmy aktualnych nazw, na drugi raz po prostu usuniemy was z listy. I bardzo proszę was o zagłosowanie w ankiecie, która jest po prawej stronie bloga. Dziękuję :)

EDIT2: Założyłyśmy aska dotyczącego tłumaczenia Rooma 269, więc jeśli macie jakieś pytania możecie od teraz pytać tutaj http://ask.fm/room269

06. "He thinks we fucked, doesn't he?"

     Cała droga powrotna do szkoły polegała na opowiadaniu Lindzie, co tak dokładnie stało się zeszłej nocy od momentu, kiedy egoistycznie zostawiła mnie samą. Przeprosiła mnie za to, choć w głębi duszy obie wiemy, że wcale tego nie żałowała. Wracając do Stratford Sky, zobaczenie Justina było ostatnią rzeczą, jaką chciałam, więc gdy szłam do swojego pokoju, wzięłam ze sobą Lindę, by pomogła mi zabrać wszystkie moje rzeczy, zanim wyszłyśmy, wracając do jej pokoju.
     Po prawie połowie nocy zapewniania mnie, że nie mogę się wiecznie ukrywać przed Justinem, wreszcie udało nam się usnąć. Cóż, ona usnęła, ja co chwilę budziłam się, myśląc o ilości błędów, które zdołałam popełnić w przeciągu tylko jednej nocy. Było ich więcej, niż przez całe moje życie. Starałam się wymazać wszystkie obrazy i uczucia, ale to było bez sensu. Tej nocy, przeżyłam swój pierwszy pocałunek, co było czymś niesamowitym. Nic nie mogło powstrzymać głupkowatego uśmiechu, malującego się na mojej twarzy. Sceny z dzisiejszej nocy odtwarzały się w mojej głowie w kółko i w kółko, przewijając się na nowo, dokładnie jakby to był film. Za każdym razem kiedy dochodziłam do końca, wiedziałam w głębi duszy, że nie chce tego opuszczać. Chciałam zostać tam na zawsze i odkryć dlaczego czułam się tak dobrze, kiedy Justin przesuwał rękoma po całym moim ciele. To było coś, co chciałam znowu poczuć.
     - Czas wstawać, suko! – poczułam gwałtowny ból w okolicach mojego nosa, w chwili, gdy Linda uderzyła mnie w twarz pilotem.
     - Jest niedziela Linda, zostaw mnie w spokoju! – miała wystarczająco tupetu, żeby mnie obudzić!
     - No dalej, po prostu wstań! Moja współlokatorka może tu wejść w każdej minucie! – tak bardzo chciałam powiedzieć, że mnie to nie obchodzi, ale obchodziło. Odpowiedzialność i fakt, że nie chciałam, żeby ktokolwiek więcej odkrył, że Chandler istnieje, musiały mnie zbudzić. Zmusiłam się do otworzenia oczu i podniesienia do pozycji siedzącej, szukając wzrokiem Lindy. W momencie kiedy ją znalazłam, od razu tego pożałowałam. Wyszła z łazienki zupełnie naga, z typowym dla niej uśmiechem na twarzy. Przeszła przez pokój, bez wzruszenia wykonując swoją poranną toaletę, nawet nie próbując założyć jakichkolwiek ubrań.
     - Twoja współlokatorka może zaraz tu wejść. – zaszydziłam tym samym tonem, którego użyła wcześniej  do mnie. Odwróciła się, przedrzeźniając mój głos.
     - Kłamałam, po prostu chciałam żebyś wstała! Poza tym to nic, czego wcześniej nie widziała. – pokręciłam głową na jej śmiałość. Czułam się teraz niekomfortowo, mogłam jedynie sobie wyobrazić, jak ta biedna dziewczyna sobie z tym radziła.
     - Myślę, że ona jest lesbijką. Zawsze przyłapuję ją na obczajaniu mojego ciała od góry w dół. – wywróciłam oczami, zabierając swój wzrok z daleka od Lindy, która wędrowała rękoma po całym swoim ciele, wykonując seksowne manewry.
     - Ile ona ma lat? – naprawdę mnie to nie obchodziło. Po prostu chciałam jakoś przerwać tą niezręczną cisze.
     - Jest pierwszakiem. – nie byłam nawet w stanie kontrolować mojej reakcji, bo szczęka natychmiast opadła mi z wrażenia, a swój wzrok skierowałam na Lindę.
     - Dali pierwszoklasistkę do pokoju z seniorką? Czemu? – coś było nie tak.
     - Ponieważ, cóż. – podniosła ręce, pokazując cudzysłów. – Jesteśmy dla nich dobrym przykładem! – nie mogłam nawet jej na to odpowiedzieć, ponieważ głośne pukanie do drzwi rozległo się po pokoju. Popatrzyłam na Lindę pytająco, ale wiedziała jedynie tyle, co ja. Wróciła do łazienki, przebierając się w szlafrok i zmierzając w kierunku drzwi.
     - Linda, pośpiesz się kurwa! Nie mam tyle czasu co ty! – otworzyłam szeroko oczy, a moje tętno przyśpieszyło, kiedy poznałam do kogo należy ten głos. Panika była dosłownie wymalowana na mojej twarzy. Szybko wyskoczyłam z łóżka, czując ogromny ból w głowie, gdy tylko to zrobiłam. Przekazałam Lindzie, że ma trzymać język za zębami, po czym uciekłam do łazienki, zamykając się w niej.
     Z drzwi wciąż dochodził huk, którego sprawcą był oczywiście Justin, wciąż krzyczący z prośbą o otwarcie drzwi.
     - Już idę! Cholera Justin, jaki ty masz kurwa problem? – siedziałam na podłodze, trzymając ręce na desce klozetowej. Cieszę się, że mają tu ubikacje, dzięki temu nie musiałam ukrywać się w pokoju.
     Drzwi otworzyły się, następnie zamykając, co sprawiło że całe moje ciało zaczęło drżeć, wstrzymałam oddech, usiłując wsłuchać się w ich rozmowę.
     - Czy mogę...
     - Wczoraj przyprowadziłaś ze sobą dziewczynę na imprezę. – kurwa. To naprawdę nie może dziać się akurat mi. Przeklinam moment, w którym mu powiedziałam, że przyszłam z Lindą.
     - Zabieram wiele dziewczyn na imprezy. – skłamała. – Naprawdę nie wiem, o której teraz mówisz. – nawet mnie tam nie było, ale wiedziałam, że miała na twarzy uśmiech przez złośliwy ton tych słów.
     - Ma na imię Chandler, po prostu chcę jej numer. To wszystko, nic więcej. – to była chyba moja pierwsza sytuacja, w której naprawdę mogłam podziękować moim rodzicom za niezaufanie mi w sprawie telefonu.
     - Oh, Chandler, ona. Cóż, wierzę ci, ale nie mogę ci pomóc, kolego. Po pierwsze ona nie ma telefonu. Po drugie jest lesbijką dla mnie. – to było coś czego zdecydowanie się nie spodziewałam. Zszokowało mnie to do tego stopnia, że zakrztusiłam się własną śliną. Przez co zaczęłam niekontrolowanie kaszleć, sprawiając że teraz zupełnie oczywiste było to, że ktoś jest w toalecie.
     - Kto jest w łazience? – zapytał Justin. Kiedy w końcu mogłam zapanować nad moim atakiem kaszlu, mentalnie skarciłam samą siebie z powodu mojej głupoty.
     - Moja współlokatorka, kto inny? – skłamała, mówiąc do niego takim tonem, jakby zadał zupełnie głupie pytanie. Zdało się, że w to uwierzył, odpuszczając, powrócił do tematu.
     - Oczekujesz, że w to uwierzę? Ta biedna dziewczyna jest zbyt niewinna by być lesbijką, poza tym znam ją. Więc tylko powiedz mi, gdzie mogę ją znaleźć. – Linda parsknęła śmiechem.
     - Znasz ją? Wepchnąłeś język do jej gardła i już myślisz, że ją znasz. Oh Bieber, tak bardzo mnie rozśmieszasz. – tutaj miała rację, ale prawda jest taka, że wypaplałam mu połowę mojego życia.
     - Powiesz mi w końcu tak czy nie, Linda? – oceniając po jego głosie, był bardzo zirytowany i po prostu zdesperowany.
     - Nawet jeśli chciałabym ci pomóc, czego nie chcę, nie mogłabym powiedzieć ci, gdzie ona jest. – burknął, dokładnie pokazując, jak sfrustrowany był.
     - Linda, to ważne! Zmusiłaś ją do ubrania tej cholernej sukienki, którą miała na sobie. Wiesz gdzie ona jest, ale nie chcesz mi powiedzieć. To ona kazała ci mnie spławić? – w pokoju zapadła bardzo niezręczna cisza. Jedno zabijało mnie od środka, nie miałam pojęcia co się tam dzieję.
     - Okej, kazała mi cię spławić, zadowolony? Teraz wyjdź, muszę się przebrać. – usłyszałam dźwięk szurania nogami oraz kolejnego burknięcia, po czym drzwi otworzyły się, następnie gwałtownie zamykając.
     - Możesz wyjść! – ruszyłam się, aby podnieść się do góry, jednak natychmiast upadłam z powrotem na podłogę. Szybko otworzyłam deskę i zwymiotowałam wszystko co wypiłam zeszłej nocy.
     - Żałuj, że tego nie widziałaś. – zachichotała. – Chcesz, żebym przytrzymała ci włosy? – jedynie kiwnęłam głową, zanim powróciłam do pozbywania się resztek z mojego żołądka. Poczułam, że złapała moje włosy znacznie mi to ułatwiając. Kiedy skończyłam, przepłukałam usta wodą i zapytałam się Lindy, czy mogę wziąć kąpiel. Kiedy już ją skończyłam, zaczęłam znowu przebierać się za Chace'a.
     - Muszę wrócić do mojego pokoju, wypłukać swoje usta i po prostu..- nie byłam w stanie dokończyć tego, co chciałam powiedzieć, jednak byłam wdzięczna, że Linda mnie zrozumiała, kiwając głową i odprowadzając mnie do drzwi. Uścisnęłam ją delikatnie, zanim wyszłam.
     - Więc, dlaczego nie poszedłeś na imprezę? Bo uprawiałeś seks? – byłam szybka, cholerne szczęście, które miałam. Ostatnia osoba, z którą chciałam rozmawiać, była pierwszą na którą się natknęłam.
     - Myślałem, że mówiłeś, że nie masz zamiaru jej pieprzyć, mały przyjacielu! – czułam się dobrze rozmawiając z nim teraz, odkąd skrywałam prawdziwą siebie pod Chace’m.
     - Co ty tu robisz, Justin? – zatrzymałam się, by popatrzeć na niego.
     - Hej, przysięgam, nie chciałem Cię złapać. Po prostu myślałem, że ktoś inny był w łazience. Nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że to mogłeś być ty. Nic dziwnego, że Linda nie miała nic na sobie pod szlafrokiem. Przerwałem wam coś? – drwił ze mnie, a na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Nie ważne co mu powiem i tak mi nie uwierzy.
     - Nie jestem w humorze Justin. Muszę zrobić zadanie domowe, które jest na jutro, a boli mnie głowa. – w tym momencie, naprawdę nie obchodziło mnie, co mógł sobie pomyśleć o Lindzie i Chace’ie. Jeśli chciał w coś wierzyć, ja mu w tym nie przeszkodzę.
     - Czekaj, koleś, może spotkałeś taką jedną dziewczynę? Nazywa się Chandler. Jest mniej więcej w moim wzroście, ma piękne brązowe włosy, sięgające bioder. Jej oczy są niebieskie, coś takiego jak twoje. Nie, one są dokładnie jak Twoje! – panika uderzyła we mnie raz jeszcze, gdy próbowałam ze wszystkich sił nie zdradzić siebie.
     - Nie. – to było najlepsze, co mogłam wymyślić. Dramatyczność jest częścią mnie.
     - Cholera, cały czas jej szukam, ale Linda nie chce mi powiedzieć, gdzie mogę ją znaleźć! – ta rozmowa przyprawiała mnie o ból głowy. Nie wiem czemu, on nie jest w takim samym stanie co ja, skoro wypiliśmy praktycznie tyle samo alkoholu.
     - Koleś, jestem zmęczony. Po prostu chcę wrócić do swojego pokoju. – Justin skinął i szedł obok mnie przez całą drogę do naszego pokoju, mówiąc o tym jak bardzo dumny jest z tego, że uprawiałam seks i jak dobrze się bawił… ze mną? Chandler, Chandler, Chandler. Nie powiedział mi o małej sesji, w czasie której się obściskiwaliśmy i byłam mu wdzięczna, że trzymał to w sekrecie.
     Kiedy dotarliśmy do naszego pokoju, poszłam prosto do łazienki, by umyć zęby. Wszystko było dokładnie tam, gdzie to zostawiłam. Moje książki, notatki, ołówki, to wszystko przypominało mi, że mam zadanie domowe do zrobienia i muszę się pouczyć.
     - Oh właśnie, mogę to przepisać? Nie zrobiłem swojego. – cóż, to nic szokującego. Oczywiście, że nic nie zrobił. Był zbyt zajęty imprezowaniem, w czasie gdy ja zostałam tutaj i miałam już zrobioną większą połowę, zanim zdecydowałam się wziąć krótki prysznic, co skończyło się pójściem na imprezę. Więc, nie powinnam mu prawić kazań.
     - Jasne. – naprawdę nie chciałam się z nim teraz kłócić, więc po prostu podałam mu kartkę papieru i przyglądałam się mu. Wyglądał niesamowicie uroczo, gdy był skoncentrowany. Zmarszczył swoje brwi, wpatrując się intensywnie w moją kartkę i przewracając swoją, by to przepisać. Od czasu do czasu, wystawiał swój język na chwilę, zanim stał się suchy i chował go z powrotem, ale najpierw oblizywał swoje usta, przez co się błyszczały.
     - Na co się patrzysz? – zapytał nie odwracając wzroku od kartki przed nim.
     - Czekam, aż skończysz, bo wciąż muszę zrobić jeszcze parę zadań. – muszę przestać się gapić na niego. Inaczej zacznie myśleć, że Chace jest gejem, a to jest ostatnia rzecz, której potrzebuję. Aby każdy drwił ze mnie, bo jestem gejem. Oczywiście, jako Chandler, podobają mi się faceci, ale jako Chace, muszą mi się podobać dziewczyny. Przypuszczam, że to, zobaczenie mnie wychodzącej z pokoju Lindy jako Chace, było w sumie dobre.
     - Wszystko zrobione, tutaj dokończ i potem daj mi do przepisania. – i tak zrobiłam. Spędziliśmy całą niedzielę rozmawiając o sportach, o których nie miałam zielonego pojęcia, a on cały czas dogryzał mi co do Lindy. W jego oczach, spędziliśmy naprawdę ‘dziką’ noc razem. Jeśliby tylko wiedział, że tak naprawdę swoją ‘dziką’ noc spędziłam z nim.
     Udało nam się skończyć nasze zadanie domowe, cóż mi się udało. On po prostu przepisywał, ale były chwile, gdy rzuciłam na niego groźnym wzrokiem raz na jakiś czas. To było całkiem zabawne, patrzeć na jego reakcję.
     Dość szybko zapadła noc i oboje oddaliśmy się do naszych łóżek, by spać aż do rana. Rutyna stawała się coraz łatwiejsza i łatwiejsza, odkąd stała się ona codziennością. Rankiem, budzę się wcześniej niż Justin, by przygotować się, w ten sposób on ma całą łazienkę dla siebie, od razu jak się obudzi.
     - Pośpiesz się, Justin nie chcę spóźnić się na pierwszą lekcję! - wyszedł z łazienki, mając na sobie czarną koszulkę w kształcie litery ‘V’ i białe obcisłe spodnie, zwisające z jego tyłka. Potrząsnęłam głową, wychodząc z pokoju z Justinem, który wlókł się za mną. Trzymałam książki w ręce, moje odrobione zadanie domowe i w dodatku dobrze spałam ostatniej nocy, więc byłam bardziej niż gotowa by przetrwać dzisiejszy dzień. Weszliśmy do klasy, zajmując nasze miejsca i czekając, aż wszyscy przyjdą.
     Gdy weszła Linda, mrugnęła do mnie, zanim usiadła po mojej lewej stronie. Mogłam sobie wyobrazić, że Justina uśmiechał się głupio. Nie musiałam się na niego nawet patrzeć, by to wiedzieć. Po chwili uderzył mnie swoim ramieniem i zachichotał.
     - On myśli, że się pieprzyliśmy, prawda? – Linda wyszeptała do mojego ucha. Skinęłam, nie trapiąc się, by na nią spojrzeć. Dzwonek leniwie zadzwonił i każdy siedział na swoim miejscu, gotowy, by przetrwać tą lekcję. To było całkiem smutne. Siedzenie w klasie, starając się przetrwać lekcję, nie ucząc się niczego. To była ostatnia lekcja dla mnie.
     - Wszyscy, otwórzcie swoje zadania domowe. Nie przyjmuję żadnych wymówek, mieliście cały weekend na zrobienie go. – pan Mac podszedł w naszym kierunku, Linda i Justin oddali swoje zadania domowe, więc i ja zrobiłam to samo. Byłam zaskoczona, że Linda zrobiła swoje zadanie domowe. Nie widziałam się z nią, od kiedy wyszłam od niej wczoraj, ale jestem bardziej niż pewna, że nie spędziła całego dnia odrabiając zadanie domowe, jak Justin i ja.
     Odwróciłam się do niej, wyginając brew w łuk. Zrozumiała moją wiadomość, kiwając głową w kierunku Gary’ego, klasowego kujona. Również znanego jako najbardziej zdesperowanego idioty dla stosunku seksualnego. Słyszałam, że podchodzi za dziewczyny kręcąc tyłkiem naprzeciwko nich i żeby tego było mało, w ostatni czwartek znaleźliśmy go z Justinem, robiącego sobie dobrze podczas wychowania do życia w rodzinie. To była dla mnie jedna z najbardziej niepokojących rzeczy, których byłam świadkiem , jak na razie.
     Pan Mac kontynuował prowadzenie lekcji, rozdając nam nowe formularze i zadając nam pracę domową, o tym, o czym dzisiaj rozmawialiśmy na lekcji. Dał nam ostatnie 20 minut lekcji, abyśmy mogli je zacząć, co było ulgą dla mnie. To było mnóstwo czasu, którego potrzebowałam na odrobienie go i w efekcie skończyłam. Z Lindą i Justinem gapiącymi się na moją kartkę co dziesięć sekund. Mieliśmy pracować w grupach, jednak w praktyce to oznaczało "Spiszmy wszystko od Chace'a".
     Kiedy zadzwonił dzwonek, cała nasza trójka udała się na wiedzę o społeczeństwie. Same bzdury. Nauczycielka uczy nas, co musimy wiedzieć i zadaje nam zadanie domowe na końcu lekcji. Po drugiej lekcji, opuściłam Lindę i Justina, by udać się na biologię.
     Zawsze marzeniem mojej mamy było, by jedno z jej dzieci zostało lekarzem, a ja byłam zdeterminowana by spełnić jej marzenie. To jest jedyny powód, dlaczego uczęszczam na tą lekcję. To jest trudny i męczący przedmiot, na którym dostaję mnóstwo zadania domowego. Nauczyciel poinformował nas, że piątek, będzie dniem od kiedy, biologia będzie powodem, dla którego będziemy płakać po nocach. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie byłam przerażona, ale byłam gotowa, by przyjąć to wyzwanie.
     W każdej klasie, odpytywali, by zmusić nas do większego wysiłku. To była ostatnia lekcja tego dnia i jedyne o czym myślałam, to by znaleźć się w swoim pokoju. Weszłam to klasy, zauważając Justin’a i Nick’a, jednego z moich kolegów, chichotających, podczas gdy majstrowali coś na komputerze nauczycielki. Cała klasa siedziała na swoich miejscach, starając się zorientować, co chcieli zrobić. Potrząsnęłam głową i usiadłam na swoim miejscu, na samym tyle. Od pierwszego dnia szkoły było to moje i Justina miejsce. Czułam się z tym dobrze, od kiedy to była jedyna lekcja, na której nie chciałam siedzieć w przodzie.
     Zanim przyszedł nauczyciel, Justin już siedział obok mnie, starając się ukryć zadowolony z siebie uśmiech, który miał na twarzy. Poważnie nienawidzę mieć wychowania do życia w rodzinie, mam ochotę po prostu wyjść z klasy, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że to ledwo drugi tydzień.
     - Czemu się tak uśmiechasz? – zapytałam znudzonym tonem, nie bardzo zainteresowana tym co zrobił.
     - Oh, zobaczysz. Zobaczysz. – powiedział, próbując nie zachichotać. Nie ma wątpliwości, że coś zrobił, ale czy obchodziło mnie to w tym momencie? Nie za bardzo. Dzwonek leniwie zadzwonił, a do klasy weszła nauczycielka, z gniewną miną, z jej czoła spływał pot, a klatka piersiowa gwałtownie się unosiła, z każdym wdechem, który wzięła.
     - Przepraszam, że się spóźniłam, ale ktoś włamał się na mój system komputerowy i po prostu próbowaliśmy naprawić ten problem. – z tym zdaniem, Justin opanował się i przybrał znudzony wyraz twarzy. Pani Green podeszła do komputera i spojrzała na nas.
     - Puszczę wam film, który pokaże,  jak zmienia się Wasze ciało, gdy wchodzicie w okres dojrzewania. Wasze hormony stają się wtedy szalone oraz zaczynacie bardziej interesować się płcią przeciwną. – rozejrzała się po swoim biurku. – pozwólcie mi tylko ustawić parę rzeczy, dzięki czemu będziecie mogli obejrzeć ten film na tablicy interaktywnej. – kiedy to zrobiła, film wyświetlił się i kliknęła start. To był ten rodzaj filmu, gdzie głupi stary facet mówi i tłumaczy wszystko na obrazkach. Usypiało mnie to.
     Zamrugałam, ale kiedy moje oczy się otworzyły, ujrzałam tamtą scenę na tablicy, zmieniającą się w kobietę, która robiła dziwne miny na ekranie. Zajęło mi to chwilę, by się domyśleć, o co w tym chodziło. Gdy kamera się oddaliła, mogłam zobaczyć wyraźny obraz. To był pornol. Pierwsze co pomyślałam, to aby odwrócić wzrok, ale byłam w zbyt wielkim szoku, by się choćby poruszyć. Jęki, które wydawały obie gwiazdy porno, wypełniały salę. Cała klasa wybuchła śmiechem, nie spuszczając oka z tablicy.
     - Pieprz mnie mocno! Boże, proszę, szybciej! – byłam przerażona. Pierś kobiety podskakiwała w górę i w dół, podczas, gdy facet poruszał się w niej. To było najbardziej odrażająca rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. To przebiło nawet Gary’ego, który robił sobie dobrze.
     - Co do diabła..- pani Green podbiegła do komputera i ze wszystkim sił próbowała wyłączyć film. Na próżno. Jej desperacja stała się tak wielka, że bez radna wyłączyła wtyczkę od komputera. Wszyscy wpatrywaliśmy się w nią w ciszy, czekając na jej wybuch.
     - Kto to zrobił? –  mój instynkt podpowiadał mi, że to Justin, więc spojrzałam na niego, zauważając że uśmiechał się głupio. Więc, to jest to, co wcześniej robił z komputerem.
     - Świnia. – wymamrotałam, a moja twarz wciąż wyrażała odrazę. Wyglądało na to, że to usłyszał, ponieważ popatrzył z dołu na mnie, unosząc brew. Wpatrywał się we mnie przez dobre pięć minut, zanim odwrócił wzrok kompletnie wkurzony. To nie zapowiadało się dobrze, odkąd rozpaczliwie chciałam wiedzieć, co chodziło mu po głowie.
     - Proszę, uwierzcie mi, kiedy mówię, że znajdę osobą, odpowiedzialną za to.. i kimkolwiek jesteś.. otrzymasz surową karę, nawet taką, jak wydalenie ze szkoły! – zadzwonił dzwonek i każdy wybiegł z sali, nie pozwalając powiedzieć nauczycielce ani słowa. Justin nie czekał na mnie, jak to robił zazwyczaj. Po prostu wyszedł, jak każdy inny. Szłam za nim przez całą drogę do windy, wołając go, ale nie odwrócił się. Wiedziałam, że mnie słyszał, ale nie odwrócił się.
     - Cholera, Justin, wołam Cię! – drzwi windy otworzyły się, ale on do niej nie wszedł, zamiast tego odwrócił się by stanąć ze mną twarzą w twarz.
     - Co do kurwy chcesz? – zawarczał, przez co zaczęłam być bardziej zdezorientowana w tej sprawie. Czy mój komentarz go uraził?
     - Po prostu chcę wiedzieć, dlaczego jesteś na mnie zły, facet. – potrząsnął swoją głową szydząc. To był tylko jeden komentarz. Obrzydziło mnie to wtedy i po prostu tak wyszło, że go obraziłam! Chciałam mu to wytłumaczyć, ale nie wiedziałam, czy powinnam poczekać, aż coś wreszcie powie. Zlustrował mnie wzrokiem, analizując wszystko, w co byłam ubrana.
     - Nic nie wiesz o sporcie, za każdym razem gdy spotykamy się z kumplami, ty odstajesz, za każdym razem, gdy mówię o pieprzeniu Lindy, masz obrzydzoną minę, dziwnie się na mnie patrzysz, nie lubisz rozmawiać o żadnej dziewczynie, jesteś czysty, zorganizowany, twój głos jest śmieszny, a teraz wkurzyłeś się, oglądając pornol, co powinno Cię raczej podniecać… - zamilknął, a ja już wiedziałam do czego zmierza. Po prostu czekałam, aż to powie.
     - Chace, jesteś gejem?

_________________________
     Spodziewaliście się tego? Ojj, Chandler teraz będzie miała trochę problemów przez Justina.
Dziękujemy za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem! Ale nie przestawajcie kochani, chcemy wiedzieć, że tu jesteście i czytacie <3 Bardzo miło się nam czyta te komentarze, naprawdę. Następny rozdział za tydzień, czyli 14.02 będzie dodawać Natalia :) I na koniec mamy do was ważną sprawę. Pokochaliście Room 269, tak jak my? A więc autorka tego opowiadania napisała na twitterze, że zastanawia się nad zakończeniem tego opowiadania, z racji, że nie ma czasu na pisanie, a nie chce abyśmy tak czekali miesiącami na następny rozdział. Stwierdziłyśmy z Natalią, że to czas na pokazanie, że w Polsce jest mnóstwo czytelników Room 269. Wystarczy, że napiszecie na jej Twittera @iFeelTheBieber coś w stylu "I love your story so much and i can wait for the next chapter as long as you need. Please don't end it" czy coś innego. Uwierzcie, że coś takiego może jej pomóc podjąć decyzję, mam nadzieję korzystną dla nas :) No to tyle do następnego <3

EDIT od Natalii: Chciałam jeszcze dodać od siebie, że co do tłumaczenia, niezależnie od decyzji autorki, my na pewno przetłumaczymy te 29 rozdziałów, które na razie są. Jednak bardzo was proszę napiszcie coś do niej z prośbą o niekończenie Rooma 269, myślę że zależy wam, tak samo jak nam, a ją na pewno podniesie to trochę na duchu, że tak wielu osobom jej praca nie jest obojętna.